Pairingi: Draco Malfoy/Hermiona Granger, Hermiona Granger/Ron Weasley.
Rating: MA (18+).
Kanon: epilog dla mnie nie istnieje, ale poza tym wszystko powinno się zgadzać — więc lekkie AU.
Ostrzeżenia: w opowiadaniu występują liczne wulgaryzmy, graficzne opisy i sceny mogące uchodzić za gorszące. Dlatego, proszę, podchodźcie do tego tekstu z rozwagą. Ten rating nie dotyczy metryczki, tylko wieku mentalnego.
A/N: nie jest to dramione, o którym marzyłam, by przeczytać, nie jest to też dramione, jakie chciałam napisać, jest to jednak jedyne dramione, które ma szansę zostać przeze mnie skończone w tym stuleciu. (Ale moje wymarzone dramione chyba właśnie powstaje i pisze je Isamar — "Naprzeciwko").
Ten tekst zaczęłam pisać jako moje guilty pleasure i miałam zamiar nigdy nikomu go nie pokazywać. To, że stało sie inaczej zawdzięczacie Nadii, stąd też dedykacja leci do niej.


JAK NARKOTYK


CZĘŚĆ PIERWSZA


PROLOG


W „Labiryncie" jak w każdy piątkowy wieczór było tłoczno i głośno. Muzyka dudniła w uszach, czarodziejskie światełka biegały po parkiecie, skrząc się wszystkimi możliwymi kolorami, a dookoła bawiących się ludzi wirowały słupy sypkiego dymu.

Jedna z tańczących dziewczyn wyróżniała się z tłumu.

Jej brokatowe usta wykrzywiły się w uśmiechu. Zarzucała głową w rytm dyskotekowej muzyki i kręciła biodrami, przyciągając spojrzenia czarodziejów w klubie. Wydawało się, że nic nie jest w stanie jej zmęczyć. Nie minęło pięć minut, jak dołączył do niej młody, wytatuowany mężczyzna. Położył dłonie na jej biodrach, a już po chwili oboje tańczyli w ten sam płynny, koci sposób. Dziewczyna wyciągnęła rękę po głowę chłopaka i pocałowała go, rozsmarowując mu brokat na ustach.

— Chcesz wyjść na zewnątrz? — spytała, trzepocząc zalotne rzęsami. Jej pomalowane powieki mieniły się kolorami w dyskotekowym świetle, a oczy miały nienaturalną, intensywną barwę.

— Pewnie. — Chłopak położył dłoń na dolnej części jej pleców i wyprowadził z klubu.

Nie odeszli daleko. Skręcili w pierwszą boczną, pustą uliczkę, gdzie niemal od razu do siebie przylgnęli. Chłopak wsunął ręce pod jej króciutką, obcisłą spódniczkę, a dziewczyna odchyliła głowę, opierając ją o ceglaną ścianę, którą miała za plecami. Jej oczy błysnęły w słabym, ulicznym świetle, a chłopak znowu pomyślał, że miały naprawdę niecodzienną barwę. Idealna zieleń czaru albo eliksiru chłodzącego. Pewnie jakieś nowe popularne zaklęcie.

Ręce dziewczyny niecierpliwie wędrowały po jego ciele, zupełnie, jak gdyby ich właścicielka nie mogła się zatrzymać. W ogóle cała była bardzo pobudzona i energiczna. I rozpalona. Jej skóra niemal go parzyła, gdy ją dotykał.

Pewnie się czymś zjarała, pomyślał chłopak i zaczął ją całować po słonej, lepkiej szyi.

— Hej — wyjąkała dziewczyna wprost do jego ucha; od tego gorącego oddechu chłopakowi zaczęło brakować miejsca w spodniach. — Nie uważasz, że fajnie byłoby umrzeć?

— Nie pieprz głupot — wymamrotał niewyraźnie z ustami na jej nagim ramieniu. Zębami pociągnął w dół niewygodne wąskie ramiączko bluzki.

— Mówię poważnie — kontynuowała pobudzonym z ekscytacji głosem. — Tak! Powinniśmy to zrobić!

Chłopak, schodząc pocałunkami w zagłębienie między jej piersiami, zupełnie przestał jej słuchać. Nie zauważył, że dziewczyna sięgnęła po coś do długiej cholewki buta. Dopiero kiedy kątem oka spostrzegł jakiś podejrzany błysk, oderwał się od niej, żeby spytać:

— Co ty…?

Nie zdążył dokończyć. Zaskoczony niespodziewanym bólem, zerknął w dół. Z jego klatki piersiowej wystawała srebrna rękojeść noża. Dziewczyna szarpnęła za nią, a on jęknął i poczuł, jak krew napływa mu do ust. Dziewczyna palcem obtarła mu nabrzmiałe od pocałunków wargi.

— Ale suuuuuper! Wyglądasz ekstra! — I wbiła sobie nóż w pierś.