Dostałam porządny zastrzyk bleachowej weny. Tą miniaturką rozpoczynam króciutki cykl, który nazwałam "Marionetki". Dlaczego? Dlatego, że i Hinamori Momo, i Kira Izuru, i Hisagi Shuuhei byli po części marionetkami sterowanymi przez swoich kapitanów - trzech zdrajców Seireitei. Jedni ulegali im bardziej, inni mniej, a przynajmniej taka jest moja wizja. Prawdopodobnie wszystkie części cyklu połączy minifabuła - to, co stanie się w pierwszym tekście, będzie miało wpływ na postać w kolejnej miniaturce. Chociaż jest możliwość, że z tego zrezygnuję, ale wolałabym tego nie robić.
Wydarzenia tu opisane to tylko takie moje wymysły, ledwie oparte na kanonie. Jeżeli natomiast chodzi o wejście do Hueco Mundo, to, przyznaję, nagięłam rzeczywistość, a raczej kanon.
Na początek, powszechnie nielubiana, Hinamori.
I. MarionetkaMinął prawie miesiąc od buntu i ucieczki Aizena — dnia, który wstrząsnął każdym shinigamim, bo żaden z nich nie spodziewał się, że tak miły, spokojny i przyjazny wszystkim człowiek jak Aizen Sousuke, może okazać się zdrajcą. Do tego czasu kwatery szpitala opuścili już wszyscy ranni, a życie w Seireitei pozornie odzyskało swój dawny spokój. Pozornie, bo choć wszystko wydawało się normalne, to nad Shinigami wisiała atmosfera napięcia i niepokoju, a każdy gest czy słowo podszyte były właśnie tą złowróżbną, pełną strachu aurą.
Codzienność Hinamori Momo całkowicie się pod tym względem różniła — ona nie bała się o losy Społeczeństwa Dusz, bo była pewna, ba, wiedziała, że kapitan Aizen powstrzyma Ichimaru Gina, nim ten zrealizuje plan zniszczenia Seireitei. Tak, Momo ufała swojemu zwierzchnikowi jak nikomu innemu i jedynym uczuciem, jakie dominowało w niej przez ostanie miesiące, była tęsknota i żal. Tęsknota, bo chciałaby już zobaczyć kapitana Aizena, a żal dlatego, że nie zabrał jej wtedy ze sobą, tylko zostawił — ranną i obolałą. Hinamori jednak wiedziała, iż zrobił to dla jej dobra — nie chciał, by miała nieprzyjemności i była podejrzewana o zdradę, więc udał, że oszukuje również ją — zadał jej cios swoim zanpakutoh, a sam podjął się niebezpiecznej misji „podwójnego agenta".
Momo wiedziała, że mężczyzna pewnego dnia powróci do Seireitei, że zabije Ichimaru i uwolni ich wszystkich od strachu, który widziała w oczach swoich przyjaciół. Hinamori się jednak nie bała — czekała tylko, bo tego życzył sobie kapitan Aizen.
Jednak wszystko wokół bardzo jej to czekanie utrudniało — znajomi przypatrywali się jej ze współczuciem, kiedy myśleli, że tego nie zauważa, a kapitan Yammamoto wzywał ją na przesłuchania pełne pokrętnych, podchwytliwych pytań, które miały wpędzić kapitana Aizena w kłopoty i dostarczyć dowodów do wydania na niego wyroku śmierci. Bez względu na to, ile razy Momo zaprzeczała, nikt jej nie wierzył — nawet zawsze wyrozumiały i uprzejmy kapitan Ukitake patrzył na nią ze smutkiem, a Hitsugaya-kun odwracał wzrok i zaciskał pięści; Hinamori dostrzegała wtedy w jego oczach ogromną nienawiść i chęć zemsty. Starała się jednak tym wszystkim nie przejmować, uważając to za swego rodzaju konsekwencje związane z planem zwierzchnika i powtarzając sobie, że nie zwątpi w kapitana Aizena. Nigdy.
Momo podeszła właśnie do okna i wpatrzyła się w tętniący życiem tłum na ulicy Seireitei. Nadszedł czas przerwy obiadowej, kiedy to Shinigami z radością udawali się na posiłek, by posiedzieć trochę z grupką znajomych, odpocząć przy nieco zatłoczonym, wypełnionym gwarem rozmów i salwami śmiechów stoliku i oderwać się od myśli, że już niedługo może nastąpić pierwszy atak, na co wskazywało wzmacnianie obrony Seireitei. Hinamori westchnęła tylko. Kiedy była jeszcze vice-kapitanem dywizji, często spędzała czas z swymi przyjaciółmi, których znała jeszcze z Akademii — Abarai-kunem i Kira-kunem, a czasem nawet sam kapitan Aizen zapraszał ją, by usiadła z nim przy wspólnym stole. Momo pamiętała jak za pierwszym razem ręce drżały jej podczas posiłku tak bardzo, że kilkakrotnie upuściła pałeczki. Do dziś czuła zażenowanie na to wspomnienie.
Teraz jednak nie miała ochoty spędzać czasu przy stole z ludźmi, którzy ważyli przy niej każde słowo, byle nie powiedzieć czegoś negatywnego na temat jej kapitana. I te współczujące spojrzenia. Zirytowałyby ją tylko — miała ich już wystarczająco dużo na co dzień.
— Aizen-taichou — westchnęła cicho.
Błyskawicznie, jakby w przypływie nagłego impulsu, przebiegła przez pokój i dopadła do niewielkiego biurka, w którym trzymała różne szpargały — głównie przedmioty, które miały dla niej największą wartość. Wśród nich, na samym dnie szuflady, w nieco już zniszczonej kopercie leżał list spisany dłonią jej kapitana, list, który swego czasu wprowadził w zamęt zarówno ją i jak i pół Seireitei. Po dokładnym zbadaniu i zanalizowaniu tekstu przez odpowiednie organy a nawet samego Yammamoto, Hinamori go odzyskała — z trudem, ale jednak. I teraz przynajmniej kilka razy dziennie czuła potrzebę, by na niego popatrzeć, by dotknąć szorstkich, zniszczonych nieco od licznego trzymania kart, by czasem przebiec wzrokiem po linijkach, które znała już niemal na pamięć.
Hinamori-kun, kiedy przeczytasz ten list, będę już martwy. Jednak nim zginę, chcę przekazać ci wiedzę na temat tego, jaki spisek działa właśnie w Seireitei...
Urwała.
„Hinamori-kun, Hinamori-kun, Hinamori-kun" — czytała w kółko ten jeden wyraz i uśmiechała się lekko, wygładzając kartkę i przejeżdżając palcami po starannym piśmie swojego zwierzchnika.
— Dlaczego mnie nie zabrałeś, Aizen-taichou? — szepnęła do siebie i z powrotem przeniosła wzrok za okno.
Nagle dostrzegła stojących niedaleko, skupionych w ciasną grupkę Shinigamich, dyskutujących o czymś z podnieceniem. Starali się mówić przyciszonymi głosami, jednak niezbyt im to wychodziło, gdyż Hinamori udało się wyłowić kilka wypowiedzianych pośpiesznie zdań.
— Mówią, że Aizen kręci się w zachodniej partii Hueco Mundo — mówiła właśnie młodziutka, ciemnowłosa dziewczyna, żywo gestykulując. Słysząc nazwisko swojego kapitana, Momo nadstawiła ucha; przywarła plecami do ściany obok uchylonego okna, nie chcąc, by ją zauważyli i przerwali w połowie. — Podobno na naradzie kapitan Hitsugaya pokłócił się trochę z kapitanem Yammamoto, bo chciał wyjść naprzeciw Aizenowi — dokończyła Shinigami.
— Pewnie chciał się zemścić za Hinamori-san — dodała inna. Momo poznała donośny głos Kokoro, którą lata temu poznała na zajęciach z magii demonicznej. — Znałam ją z Akademii, byłyśmy na tym samym roku. Znała go, zanim jeszcze został kapitanem.
— Kapitan Hitsugaya mógłby nie mieć szans z Aizenem. On jest podobno potężny.
— Yhm — potaknęła Kokoro. — Nawet sam kapitan Komamura z nim przegrał, wtedy, po egzekucji...Niech go szlag! Jak on mógł zrobić coś takiego Hinamori-san! — warknęła nagle ze złością.
Momo przestała słuchać, bo była pewna, że zaraz posypią się wyzwiska pod adresem jej kapitana, a wiedziała, że tego po prostu nie mogłaby znieść. To było niesprawiedliwe. Dlaczego nikt jej nie słuchał? Dlaczego wszyscy obrażali kapitana Aizena, skoro on robił to wszystko dla nich, dla Seireitei?
Czasami Momo czuła, że zaraz oszaleje, że zaraz nie zniesie mówienia o swoim zwierzchniku jako o zdrajcy, ale kiedy dopadały ją takie myśli, po raz kolejny czytała list od kapitana. I to pomagało — czuła się lepiej, zupełnie, jakby w literach zaklęta była jakaś siła, spokój i łagodność Aizena.
Jednak tym razem Hinamori wypełniona była nie smutkiem czy żalem, a radością — kapitan był w Hueco Mundo, pokazał się specjalnie, bo czekał na nią. Momo była pewna, że on chciał, by go odnalazła, bo jej potrzebował. Uśmiechnęła się do trzymanego w dłoni listu.
—————————————————————————————————————————
Noc. Ciemna, okrywająca wszystko swoim płaszczem, rozjaśniona słabym blaskiem księżyca noc zapadła nad Seireitei, pogrążając wszystko w cieniu, rozpraszanym jedynie słabym blaskiem lampionów, czy zapalonych przed kwaterami dywizji pochodni. Czuwający, odpracowujący swoją nocną wartę shinigami, rozmawiali ze sobą beztrosko na błahe tematy, znacznie oddalone od spekulacji na temat zbliżającej się wojny — aż nazbyt wiele strachu miała im ona zapewne przynieść w przyszłości, by teraz dodatkowo się tym martwić.
Hinamori, ukrywając swoje reiatsu najlepiej, jak umiała, mknęła, skacząc po gałęziach drzew i rozglądając się z uwagą. W dłoni ściskała list od kapitana Aizena, zupełnie, jak pamiętnej nocy, kiedy była pewna, że to Hitsugaya-kun jest mordercą. Momo ukryła się za pniem jednego z drzew niedaleko kwater Trzynastej Dywizji i popatrzyła w jaśniejący nad jej głową księżyc, przypominając sobie wyprawę do świata realnego z czasów, kiedy jeszcze uczyła się w Akademii. To właśnie wtedy kapitan Aizen po raz pierwszy zwrócił na nią uwagę.
— Już niedługo, Aizen-taichou.
Spoczywająca w pochwie Tobiume zadrgała lekko, dając upust podnieceniu, które szalało również w właścicielce; Hinamori dotknęła chłodnej klingi i zmarszczyła lekko brwi, świadoma tego, co musi właśnie zrobić. Była gotowa, wystarczyło tylko jedno zaklęcie magii demonicznej, w dodatku to, w którym się specjalizowała.
Bez większego problemu doszła do wrót, które prowadziły do unikanego przez wszystkich Shinigamich raju Hollowów — Hueco Mundo. Miejsca, które cieszyło się bardzo złą sławą, miejsca, gdzie przebywał teraz kapitan Aizen.
Tak, jak się spodziewała, przejścia broniło kilku strażników, którzy teraz wpatrywali się w nią wyraźnie zaskoczeni i przestraszeni; zapewne dotąd pamiętali, jak zaatakowała — najpierw kapitana Ichimaru, a potem — kapitana Hitsugayę.
— H-hinamori-fuku... — zaczął jeden z nich, po czym urwał, świadomy swojego błędu. Momo została już zwolniona z funkcji vice-kapitana. Mocniej ścisnęła w dłoni list i zmarszczyła brwi. — Hinamori-sama — poprawił się natychmiast. — Co...?
Nie zdążył jednak dokończyć. Shinigami aktywowała już swoją technikę. Kiedy podniosła głowę jej oczy zajaśniały a wokół pojawiło się coś na kształt opadających na ziemię płatków.
— Hinamori-sa... — zaczął zaskoczony, lecz nagle urwał — Kwiaty...? — zdążył jeszcze dodać, nim stracił przytomność, podobnie jak jego towarzysze.
Momo podniosła głowę i spojrzała na wejście prowadzące do Hueco Mundo. Zdecydowana podeszła do niego i wyrecytowała formułkę potrzebną do jego aktywacji — dzięki odpowiedniej konstrukcji wrota pobrały sporą część jej mocy i otworzyły się, ukazując mroczny, ciemny tunel, który bardziej przypominał studnię bez dna, niż korytarz. Nie bała się jednak, bo wiedziała, że tam, po drugiej stronie, czeka na nią kapitan Aizen, gotowy, by powierzyć jej kolejne zadanie.
Nagle Hinamori poczuła znajome reiatsu, które coraz bardziej się do niej zbliżało. Wiedziała, że jego właściciel ze wszystkich sił pragnie ją zatrzymać, choćby miał zrobić to siłą, skuć ją lodowym oddechem Hyourinmaru. Momo zatrzymała się na chwilę, czując jak wionąca zimnem moc błyskawicznie mknie w jej kierunku; już prawie słyszała jego krzyk, w jej uszach brzmiały te, wypowiedziane pamiętnej nocy, słowa...
Bez wahania podeszła do bramy. Myśl, że każdy krok zbliża ją coraz bardziej do kapitana, napawała ją radością i podnieceniem. Już niedługo, już za kilka chwil mogła ponownie go zobaczyć...
— Stój, Hinamori!
Przestąpiła próg wrót do Hueco Mundo, które zamknęły się właśnie wtedy, gdy kapitan Dziesiątej Dywizji przybył na miejsce i zauważył nieprzytomnych Shinigamich.
— Przepraszam, Shirou-chan — powiedziała cicho Hinamori, nie odwracając się. — Aizen-taichou mnie potrzebuje.
