1

Niemy krzyk wydarł się z ust Jean Grey, kiedy otworzyła nagle oczy szeroko. Usłyszała swój głos tylko w myślach, bo tylko bolesne chrypnięcie dało się słyszeć w rzeczywistości.

– Koszmar? – zapytał ktoś z pobliskiego fotela. Pochylał się, sznurując but.

Jean zamiast odpowiedzieć, uniosła się na łokciach i próbowała ustabilizować oddech. Wyglądało na to, że co wydawało jej się snem, było jednak niedaleką przeszłością. Zupełnie jakby rankiem nieudolnie przywoływała w pamięci kawałki sennego marzenia, stawały jej przed oczami różne sceny, fragmentaryczne i wydawać by się mogło, porozrzucane achronologicznie. Im bardziej starała się coś sobie przypomnieć i połączyć w całość obrazy, które we śnie wydawały się zupełnie realne i logiczne, tym większa ogarniała ją panika, kiedy po przebudzeniu okazywały się absurdalne i metafizyczne.

Pamiętała, że wczoraj – chociaż, kto wie? – piła wino w wykwintnej restauracji z tym mężczyzną. Byli na tarasie jedynymi klientami; pamiętała, jak w dole szumiały podświetlane fontanny, otaczały ich pięknie nakryte, ale puste stoliki, przypominała sobie kieliszek na wysokiej nóżce i mrowie gwiazd na całym niebie. Takiego nieba nie spotyka się w pobliżu miast… tak, i bryza! To było nad brzegiem morza. I wtedy, podobnie jak teraz, znała go jako swojego partnera. Ale co przerażające, nie wiedziała nawet jak go poznała i od jak dawna się znają. Tak jak wielu innych rzeczy, jakby jej ostatnie dni zapisano na kartce papieru, którą ktoś podarł. Poukładane wspomnienia zaczynały się dopiero około kilka miesięcy wstecz, pamięć o mieszkaniu w Rezydencji Xaviera, tam, gdzie zawsze… a jej partnerem był przecież Scott, Cyklop. Co więcej, jej mężem. Zawsze go kochała i nie pamiętała, żeby coś w ich związku poszło nie tak. Właśnie – „nie pamiętała". A co, jeśli zapomniała wszystkiego, co zrobiła przez te kilka miesięcy? Co, jeśli zrobiła coś okropnego? Przestraszyła się o los Scotta.

Poderwała się z łóżka i zachwiała, bo zakręciło jej się od tego w głowie. Opanowało ją uczucie wewnętrznej dysharmonii, jak kiedy ma się zasłabnąć albo po długim niejedzeniu. Wsunęła pantofle na stopy niezgrabnie, skupiona na pokonaniu w sobie tego uczucia i osiągnięciu równowagi. Podłoga była zimna, z gładkiego czarnego kamienia. Ledwo było na niej znać białe smugi marmurkowego wzoru, za to nie było na niej podziału na kafelki, tak jak niczego innego, co zakłócałoby gładkość powierzchni. Całe wnętrze było zresztą urządzone z równie wykwintnym minimalizmem, połączonym z nienaganną czystością. Jedyne z przedmiotów, które nie były meblami ani nie stanowiły dekoracji, stały równo lub w symetrii względem czegoś. Musiał to być apartament hotelowy, należący do prawnika, wojskowego albo biznesmena. Czy też kogoś, kto łączyłby w sobie to wszystko jednocześnie. Dla Jean nie miało to teraz znaczenia. Westchnęła z ulgą, kiedy dziwne uczucia nareszcie zaczęły w niej opadać.

– Co ja robiłam wczoraj? – zapytała już spokojnie, chociaż potrzebowała odpowiedzi na milion innych pytań oprócz tego.

Przynajmniej udało jej się przypomnieć jego imię. Wypadałoby wiedzieć, spod czyjej kołdry właśnie się wyszło. Nils.

On zaśmiał się krótko.

– Tego nikt nie może być pewien, ptaszku – odpowiedział swobodnie, rozczulony zagubieniem Jean; zapinał teraz kolejno guziki w czarnej, dobrze wyprasowanej kurtce. – Powiedziałaś nagle po kolacji któregoś dnia, że chcesz zajrzeć do domu. To też wyfrunęłaś bez dłuższych oględzin, czy pakowania i wróciłaś dopiero wczoraj na noc, prosto do łóżka. Niezłe trunki musicie mieć tam, w Ameryce, jeśli nie pamiętasz.

– Naprawdę wszystko zlewa mi się teraz w niejednolitą mieszaninę obrazów – odparła Jean poważnie i odszukała wzrokiem lustro.

Przyjrzała się sobie, jakby chciała się upewnić, czyje odbicie tam zobaczy. Była ubrana w kremową bieliznę: szorty i bluzkę, bo nie lubiła bardziej wyzywających krojów. Mimo to, czuła się w pewien sposób nieprzyzwoicie i odruchowo ułożyła swoje kasztanoworude loki na ramionach, żeby choć trochę przysłoniły jej dekolt.

– Mam przeczucie, że stało się coś złego – podjęła wreszcie, odwracając się twarzą do Nilsa. – Muszę pilnie skontaktować się z… kimś.