- Nie rozumiem, dlaczego mam zdjąć spodnie? – zapytał Castiel.

- Nie gadaj, po prostu to zrób – ponaglał go łowca.

- Ale Dean! – w jego głosie można było słyszeć zdesperowaną prośbę przerażonego anioła.

- Rozbieraj się Cas – Dean skrzyżował ręce na swojej nagiej klatce piersiowej i ani mu się śniło ustąpić.

Wiedząc, że nie ma szans, zrezygnowany anioł rozpiął rozporek i bardzo powoli zsunął z siebie spodnie.

- Zadowolony? – spytał Deana.

- Jeszcze koszula, trench i skarpetki.

- Dean!

- Koszula, trench i skarpetki!

- Okej… - Cas zrzucił z siebie płaszcz, zdjął krawat i ściągnął koszulę. Starannie złożył swoje ubranie na jedną kupkę i lekko dygocząc z zimna patrzył na swojego przyjaciela.

- Nie martw się, zaraz się rozgrzejemy – zapewniał go jego towarzysz.

- Dean, ja nie chcę… Chcę się ubrać. Proszę…

- Godzinę temu błagałeś, o coś innego!

- Dean!

- No chodź już! – Dean złapał go za nadgarstek i trochę agresywnie pociągnął do siebie

- A teraz idziemy – dodał po chwili – I przeżyjesz najlepsze godziny swojego życia.

- Dean…


Dean i Castiel leżeli na kanapie w salonie. Ich włosy były niezdarnie ułożone i jeszcze mokre. W telewizji leciała właśnie jakaś telenowela, w której Cas najwyraźniej od razu się zakochał. Do domu wrócił Sam i rzucił zakupy na stół.

- Jak było? – zapytał swojego brata.

- A jak miało być? – odparł Dean – Nie dość, że samo wejście zajęło nam pół godziny, bo skrzydlaty stawiał opór, żeby się rozebrać, to jeszcze cały czas panikował i wyglądał jakby miał zaraz umrzeć i nie wiem, czy ze szczęścia, czy z przerażenia. Następnym razem ty spełniasz jego zachcianki!

Sam zaśmiał się.

- Bo Dean mi czegoś nie powiedział... - wtrącił się do rozmowy anioł z wyraźnie obrażonym tonem głosu – Nie powiedział, że w aquaparku jest woda!