Wojownicy księżniczki Hildy

WSTĘP

Kiedy to się dzieje? To się nie stało ani w filmie, ani w mandze gdzie Asgaardu wcale nie było. Czas jest nieokreślony, pomieszałam elementy baroku a la Kmicic i Sarmaci z renesansową kulturą i średniowieczem wikingów, chociaż nie są to żadne konkretne z tych czasów. Nawet nie udaję że się znam na Skandynawii, bo tak nie jest. Przypadkowo polskimi elementami po prostu trzeba się nie przejmować.

Czemu tak? Wiem, że potrafiłabym zapisać akcję z filmu w wersji realnej. Ale nie widzę sensu. I nie chciałam tak wszystkich zabijać od razu, jak tam.

Jak ktoś Rycków nie zna/nie pamięta, to potrzeba wiedzieć tylko to, że moc Świętych Wojowników polega na powiązaniu z gwiazdami Wielkiego Wozu, dlatego nazywa się ich imionami gwiazd. Oczywiście w uproszczonej wersji. A są to:

Alpha Dubhe – zbroja smoka Fafnera, ma ją Zygfryd.

Beta Merak – zbroja ośmionogiego rumaka Sleiphnira, u Hagena.

Gamma Phekda – zbroja węża, który był strasznie ważny, ale zapomniałam jak się nazywał. Ma ją Toll.

Delta Megrez – zbroja minerałowa, nikt nie wie w sumie co symbolizuje. U Alberychta.

Epsilon Alioth – zbroja wilka–olbrzyma, Fenrira. Dla Fenrila.

Zeta Mizar (plus „konkurencyjna": Alcor) – zbroja smilodona, czarnego i białego, dla Syda i Buda.

Eta Benatnash – zbroja harfy, ma ją Mimme.

PROLOG

Kolejna fala mrozu zredukowała pogłowie zwierzyny w rzadkich lasach otaczających wioski, jeziora i rzeki solidnie pozamarzały, tak samo, jak morskie szelfy, przez co jeszcze trudniej niż zwykle było wytropić zwierzęta czy wykuć przerębel na połów.

Nikt nie śmiał podważać decyzji Odena, który w tym czasie zaostrzył jeszcze bardziej surowy mróz krainy Asgaardu, niemniej jednak coraz więcej spojrzeń wygłodzonych wieśniaków zwracało się ku nęcącym gęstszym i bogatszym królewskim lasom.

Żołnierze księżniczki Hildy nieustannie patrolowali jej włości w czasach wzmożonego głodu i to ze szczególną wytrwałością, która jednakże nie tyle wynikała z wyjątkowego poszanowania prawa, co z nadziei na nagrodę za pochwycenie kłusownika, z której chcieli wyżywić własne rodziny.

W lasach wschodnich wilki zawodziły przeciągle i wyjątkowo żałośnie, jakby płacząc nad swoim głodem, więc niemal nikt, nawet patrole, nie chciał ryzykować zapuszczenia się w jego głębię. Zaś na północ od pałacu już było tak potwornie zimno, że sarny i reny przenosiły się w kierunku południa. Zapewne i bielaki dążyły ich śladem. Dawało to okazję upolowania czegoś na południowym–zachodzie Pałacu, a to z kolei wiązało się z dodatkowym ryzykiem przyłapania. Cóż jednak można było robić?

Aby nie narażać przyjaciół Toll zobowiązał się jako najlepszy wojownik w okolicy zdobyć coś do jedzenia z królewskiego lasu. Mimo wszystko nie udało mu się wymknąć patrolowi niepostrzeżenie ze zwierzyną, od kary za kłusownictwo dzielił go krok, ale wtedy pojawiła się Hilda. Wspaniała młodziutka władczyni, pełna empatii dla swojego ludu, której dobra energia rozgrzewała serca. Przyszła, żeby osobiście darować mu winę i przekazać za jego pośrednictwem apel do ludu, w którym przepraszała za niedostateczną skuteczność pomocy Pałacu w trudnych czasach. Taki jej obraz zapamiętał i opowiadał przy każdej okazji o najłagodniejszej i najsprawiedliwszej władczyni, jaką kiedykolwiek miał Asgaard.

Ale to było dobre parę lat temu…