Shawn wiedział, że Lassiter ma nocny dyżur, ale nie dlatego, bo go śledził. Może tylko trochę. Ale o dyżurze dowiedział się przypadkiem, gdy przyszedł odebrać czek u szefowej. Z jej biurka spadł grafik.
No może nie spadł, Shawn sam go wziął, ale za pozwoleniem.
Bez pozwolenie, ale w dobrej wierze.
Dla własnych korzyści, ale z ważnego powodu.
Może nie aż tak ważnego, ale Shawn wciąż uważał, że to ważna sprawa. Wszystko co związane z Lassiterem, było dla niego ważne, a przynajmniej zabawne i ciekawe. Poza żoną, ona była nudna. I wredna, Shawn jej nie lubił, choć nigdy jej nawet nie widział, nie licząc zdjęć, które z jakiegoś powodu Lassie wciąż trzymał na biurku. Powinien wyrzucić je już dawno i nie zadręczać się rozwodem. Tylko sobie przez to napsuł nerwów, a po co to komu, kiedy można brać z życia pełnymi garściami? Jak Shawn. On już by pokazał Lassiterowi, co to znaczy bawić się na całego. Doskonały plan, ale lepiej wcielić go innego dnia, kiedy Lassie będzie mniej... agresywny. Jeśli to w ogóle możliwe.
Na posterunku nie było wiele osób, więc wślizgnięcie się do środka bez zwrócenia na siebie uwagi przyszło Shawnowi łatwo. Musiał uważać, bo w dłoni trzymał kubek wypełniony po brzegi gorącą kawą, kupioną specjalnie dla Lassiego, by mógł przetrwać ciężką noc. Nie miał pojęcia, czemu to zrobił, to nie był pierwszy nocny dyżur Lassitera, o którym wiedział, nigdy wcześniej nie przyniósł mu kawy. Chyba po prostu się nudził. Gus nie chciał z nim oglądać starych kreskówek, nie miał ochoty na sen, musiał się czymś zająć, a Lassie nadawał się do tego idealnie. Podenerwowałby Jules, ale miała wolną noc. Kiedy indziej by to nadrobił.
Shawn stanął za ścianą i z bezpiecznej odległości zaczął obserwować detektywa. Siedział przy swoim biurku, wypełniając dokumenty, był skupiony, ale również zmęczony, choć nie było jeszcze północy.
- Biedny Lassie. – szepnął do siebie Shawn, widząc jego stan. To nie był dobry pomysł, by teraz do niego przychodzić. Mogło dojść do rękoczynów. Lassiter zawsze się powstrzymywał, bo gdy Shawn go denerwował, wokoło było pełno świadków, ale teraz nie było nikogo. Mógł go zastrzelić, ukryć ciało i nikt by go nie podejrzewał, a nawet jeśli, nie to nie byłoby dowodów. Lassie był na to za dobry, by je zostawiać.
Kawa parzyła go już w rękę, ale Shawn nie zwrócił na to uwagi, był zbyt zapatrzony w detektywa. Jeszcze nigdy nie miał aż tak dobrej okazji, by mu się przyjrzeć, a lubił to robić. Gdy tylko wchodził na posterunek, to Lassie był pierwszym, którego wyszukiwał wzrokiem. W detektywie było coś takiego, co nie pozwalało oderwać od niego oczu. Shawn nie potrafił tego nazwać, ale fascynowało go to. Zazwyczaj nic nie potrafiło skupić jego uwagi na dłużej, niż kilka sekund. Lassie to potrafił, był dla niego zagadką, którą chciał rozwiązać za wszelką cenę, ale ilekroć się starał, zawsze mu nie wychodziło. Nie potrafił się przy nim skupić, nie gdy detektyw patrzył z irytacją na wszystko i wszystkich tymi swoimi niebieskimi oczami. Shawnowi zawsze przypominały morze, nieskażone absolutnie niczym, tylko czysty błękit, który aż prosi się o to, by się w nim zanurzyć.
Wszyscy zwracali uwagę właśnie na oczy Lassitera. Gdy z kimś rozmawiał, jego rozmówca zawsze patrzył mu w oczy, zawsze. Nie ważne, czy była to kobieta, mężczyzna, czy dziecko, one po prostu zwracały uwagę. Gus kiedyś przyznał, że trochę go one przerażają. I Shawn z nim się zgadzał, było w nich coś strasznego i zimnego. Czasami miał wrażenie, że te oczy widzą więcej, niż jego własne, jakby potrafiły zajrzeć do ludzkiej duszy. Gdyby tylko paradoksalnie, Lassie nie był na to taki ślepy, byłby jeszcze lepszym detektywem, niż teraz, lepszym niż Shawn, a kto wie, czy i nie najlepszym na świecie.
Dla Shawna już był najlepszy, tylko Lassie jeszcze sam o tym nie wiedział. Choć biorąc pod uwagę jego ego, raczej zdawał sobie z tego sprawę, ale nie potrafił swego talentu i umiejętności odpowiednio wykorzystać. A przecież kto by nie chciał być Sherlockiem Poirt, albo Herkulsem Holmesem. Czy jakoś tak.
Lassie przeciągnął się na krześle, co umożliwiło Shawnowi lepsze spojrzenie na jego oczy. Pomimo zmęczenia, wciąż były tak samo błękitne. Ich intensywny kolor wręcz wołała, by się w nie wpatrywać i to właśnie robił Shawn. Stracił głowę dla tych oczu, dlatego nawet nie zauważył, kiedy zwróciły się w jego kierunku, a Lassie powoli dźwignął się z krzesła i mozolnym krokiem ruszył w jego stronę. Shawn zdał sobie z tego sprawę, gdy było już za późno na ucieczkę.
- Co tu robisz tak późno, Spencer? – zapytał spokojnie Lassiter. Był zbyt zmęczony, by się denerwować.
- Nic. – odparł niewinnie Shawn. Boże, te oczy, westchnął w myślach, modląc się, by taki tekst mu się przypadkiem nie wymknął. - Myszkuję.
- Idź do domu.
Lassie odwrócił się, by odejść, ale Shawn, nie będący już pod wpływem tych hipnotyzujących oczu, odzyskał zdolność myślenie i szybko złapał detektywa za ramię, zatrzymując go.
- Czekaj, Lassie. Weź to.
Lassiter zmrużył oczy i przyjrzał się kubkowi podejrzliwie, jakby miał zaraz wybuchnąć i ochlapać go farbą albo czymś podobnym.
- To kawa. – wyjaśnił szybko Shawn. - Pomyślałem, że ci się przyda.
Przez moment, Lassie wyglądał na szczęśliwego. Ale tylko przez moment, potem znów na jego twarzy pojawiło się zmęczenie. Wyciągnął rękę po kubek, zawahał się, gdy brakowało mu już tylko milimetrów. Wtedy Shawn przysunął swoją dłoń, Lassie złapał kubek i po części także palce medium, który pozostawił je tam nieco dłużej, niż powinien.
- Dzięki, Spencer. – wydusił z siebie z trudem detektyw.
Shawn mógł przysiąc, że widzi w tych cudownych oczach prawdziwą wdzięczność. Uśmiechnął się.
- Nie ma za co, Lassie.
Zapadła niezręczna cisza, ale tylko dla jednej strony. Lassie spoglądał to na swoje biurko, to znowu na Shawna, który wpatrzony w oczy detektywa nie mógł się ruszyć. Gdyby nie ten irytujący dar widzenia wszystkiego, pewnie wpatrywałby się w nie dalej, ale wtedy nie zauważyłby, jak koniuszki uszu Lassitera robią się czerwone z zażenowania wywołanego tym intensywnym spojrzeniem.
Nim Shawn zdążył rzucić jakiś dwuznaczny żart, detektyw już szedł do swojego biurka, nieco szybciej, niż gdy szedł w drugą stronę.
Shawn stał w miejscu jeszcze przez chwilę. Serce waliło mu w pierwsi jak oszalałe, czuł ciepło w całym ciele. Obie reakcje wywołał Lassie, który siedział już przy biurku i uparcie unikał spoglądania na medium. W końcu ciekawość wzięła górę, znowu spojrzeli na siebie, Shawn mu pomachał. Lassi zrobił się czerwony, ze złości lub z zażenowania. Albo z powodu obu, trudno było stwierdzić z tej odległości. Znów odwrócił wzrok i tym razem Shawn był pewny, że drugi raz nie spojrzy.
Odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia. Obejrzał się kilka razy, ale Lassie go ignorował. Dopiero gdy zniknął za drzwiami, detektyw podniósł wzrok, trzymając kurczowo dłoń, która jeszcze chwilę temu dotykała dłoni Shawna.
