AN: Zarówno postacie jak i wykorzystane później teksty piosenek nie należą do mnie. Napisane tylko i wyłącznie dla rozrywki.

Rozdział 1

Elena usiadła próbując przetworzyć wszystko co przed chwilą usłyszała. To Stefan przemienił się pierwszy, to Stefan praktycznie zmusił Damona do wypicia ludzkiej krwi, to Stefan zabił swojego ojca. Spojrzała w kierunku Damona, który nalał sobie kolejną szklankę szkockiej i usiadł tuż obok niej. Wpatrywał się w swoje palce powoli obracające szklankę. Pomimo tego, że nie widziała jego twarzy była pewna jakie emocje się na niej malują.

Nagle poczuł na swoim karku jej ciepłe palce. Nie miał najmniejszej ochoty nic mówić ani robić. Przesuwała je w górę i w dół najprawdopodobniej próbując go pocieszyć. Po chwili jej ręka znajdowała się w jego włosach. Nie był w stanie nawet drgnąć. Gdyby tylko miał w sobie na tyle siły, by kazać jej przestać. Jej dotyk wcale nie przynosił mu ulgi. Jedyne co robił to rozgrzewał nadzieję w jego sercu. Tym samym, które powinno być martwe od 145 lat. Przymknął oczy a na jego twarzy zaczęła malować się błogość. Dzięki Bogu nie mogła tego dostrzec.

„Pójdę zobaczyć czy zaczął już jeść." wstała i zeszła do piwnicy.

Za każdym razem gdy widziała go takiego złamanego miała ochotę wziąć go w ramiona i nie puszczać. Jednak zdobyła się tylko na delikatny dotyk dłonią. W końcu poczuła chłód bijący z piwnicy. Jej oczy już po chwili przystosowały się do półmroku. Stefan leżał na pryczy odwrócony do niej plecami, butelka z krwią wciąż na ziemi nietknięta.

„Jeśli nie zaczniesz jeść to nigdy z tego nie wyjdziesz. Proszę, zrób to dla mnie'"błagała

„Kocham cię, a ty nie jesteś nawet w stanie wypić jednej butelki krwi dla mnie" miała nadzieję, że mały emocjonalny szantaż go przekona, on jednak nawet na nią nie spojrzał.

Patrzyła przez kraty jeszcze tylko chwilę. Na górze czekał na nią Damon, on również jej potrzebował. Leżał na kanapie i zamiast ze szklanki pociągał teraz alkohol prosto z butelki. Wyciągnął się na kanapie nie zważając na nic. Wziął kolejny spory łyk. Elena podeszła do niego, przesunęła powoli palcem po wierzchu dłoni, której trzymał butelkę i powoli wzięła ją od niego. Odłożyła ją na podłogę tak by nie była w zasięgu jego rąk. Cały czas nie spuszczał z niej wzroku, ale nie zaprotestował. Wahała się tylko chwilę zanim umiejscowiła się tuż przy jego boku tak, by ciała idealnie do siebie przylegały. Ich twarze dzielił tylko milimetry. Nie była w stanie dłużej wpatrywać się w jego błękitne pełne smutku oczy. Wtuliła swoją twarz w jego pierś oplatając swoje ramiona wokół jego talii. Ona również potrzebowała pocieszenia. Ta cała sprawa ze Stefanem powoli ją wykańczała. Jeszcze nigdy w życiu nie była tak bezsilna i wypalona. Nagle poczuła dużą, silną dłoń na fragmencie nagiej skóry pleców. W jej podbrzuszu aż się zakotłowało. Zamknęła oczy ze wszystkich sił próbując zignorować jego kciuk, którym robił maleńkie kółka. Nim się spostrzegła była całkowicie rozluźniona. Jego spokojny oddech, zapach jego ciała i ramiona, które nie pozwalały jej odsunąć się nawet o milimetr uśpiły ją.

Uchylił lekko oczy. Wciąż był przygnieciony przez śpiącą Elenę. Pierwszy raz od paru dni widział ją tak spokojną. Jej twarz była w pełni rozluźniona. Poruszała się delikatnie w górę i w dół z każdym jego oddechem. Po całym jego ciele rozchodziło się cudowne ciepło bijące od niej. Jej palce zaczęły się powoli przesuwać po jego brzuchu rozbudzając powoli jego pożądanie. Skoncentrował wszystkie swoje siły i lata praktyki, żeby nie obudziła się z jego erekcją przyciśniętą do brzucha. Przez pierwszych parę minut szło mu doskonale, ale jej noga jeszcze mocniej wplotła się w jego i zaczynało być to niemożliwe.

„Elena, kochanie" powiedział cicho próbując delikatnie ją wybudzić. Usłyszał jej ciche mruczenie niezadowolenia. Poczuł jak wbija brodę w jego mostek i otwiera swoje piękne czekoladowe oczy sennie się mu przyglądając. „Miło było spędzić razem noc" uśmiechnął się do niej uwodzicielsko oblizując delikatnie wargi, o dziwo jedyne co napotkał to jej uśmiech, żadnego wywracania oczami czy uwag. Chyba musiała być jeszcze nieprzytomna. „Myślę, że jesteś trochę spóźniona do szkoły." Poczuł jak całe jej ciało zesztywniało po czym zerwała się na równe nogi.

„Która godzina?" patrzyła prosząco tak, jakby miał na to jakiś wpływ.

„Dziewiąta" oznajmił cicho możliwie spokojnym tonem. Nie chciał, żeby wyładowała na nim swoją frustrację.

„Kurczę, przed chwilą zaczęła się pierwsza lekcja" oznajmiła spokojnym głosem co ją zdziwiło. Nie była ani trochę zła. Wręcz przeciwnie, jedyne na co miała ochotę to się uśmiechać. Prychnęła nie potrafiąc dłużej utrzymać kącików swoich ust w jednym miejscu.

„Czyżbyś była zadowolona z wagarowania. Mam kilka pomysłów jak możemy wykorzystać te parę godzin." nie był w stanie powstrzymać lubieżnego uśmiechu i ruchu swoich brwi. Elena uderzyła go lekko w ramię udając dezaprobatę. Przesunął palcem po jej obojczykach sugestywnie nie spuszczając z niej wzroku ani na sekundę. Przymknęła lekko powieki i wciągnęła nerwowo powietrze do płuc. Damon był w stanie wyczuć zapach doskonale dający mu do zrozumienia jak bardzo pobudził ją ten delikatny dotyk.

„Zrób mi śniadanie, ja pójdę wziąć szybki prysznic." ucięła zanim zdążył zrobić coś więcej i zniknęła na schodach.

I tak zamierzał jej coś przygotować, ale podobało mu się jak swobodnie mu rozkazywała. W trakcie krzątania się po kuchni jego wyobraźnia galopowała jak szalona wokół innych sytuacji, w których mogłaby dominować. Uśmiechnął się do siebie. Postanowił zajrzeć do Stefana wziąwszy pod uwagę, że Elena wciąż była pod prysznicem. Zobaczył go siedzącego pod ścianą ze spuszczoną głową.

„Mógłbyś przestać użalać się nad sobą. Myślisz, że ona długo to wytrzyma!" wziął głęboki oddech próbując się uspokoić. Stefan w końcu odwrócił głowę w jego kierunku.

„A ty mógłbyś mi trochę odpuścić. Proszę, przynieś mi trochę krwi. Prawdziwej krwi" błagał.

Damon pokręcił z niedowierzaniem głową. Nie był w stanie zrozumieć jak można tak się katować, a tym bardziej osobę, którą niby kocha! Był na niego tak wściekły, że gdyby nie drzwi, rzuciłby mu się do gardła. Zacisnął jednak szczęki i wrócił do kuchni. Elena zbiegła w pośpiechu ze schodów i wpadła na niego z całym impetem.

„Spokojnie. Wystarczyło poprosić żebym wziął cię w ramiona" rzucił jej swój firmowy uśmiech.

„Za chwilę spóźnię się na następną lekcję. Pan Saltzman robi nam test a moja wiedza jest daleka od ideału, więc ostatnie czego mi trzeba to słowna gra z tobą."

Wydała się mu naprawdę rozdrażniona. Z wampirzą prędkością ubrał kurtkę, chwycił kluczyki od samochodu i stanął przed nią trzymając w ręku torbę z jej śniadaniem. Skinął w kierunku drzwi i chwilę później jechali już w kierunku szkoły. W momencie, gdy parkował Elena spojrzała na zegarek.

„Jesteśmy przed czasem, nie panikuj" uspokajał ją.

Wysiadł i otworzył przed nią drzwi. Sam nie wiedział dlaczego to zrobił, zwykły odruch. Na jej twarzy malował się uśmiech zaskoczenia. Zamknął je za nią i oparł się o samochód.

„Może powinienem sobie uciąć krótką pogawędkę z Rickiem, żeby ci dzisiaj odpuścił" zaproponował.

Alaric siedział na biurku wpatrując się nieprzytomnie w okno. Nagle coś przykuło jego uwagę. Zobaczył Elenę rozmawiającą z Damonem. Jeżeli to w ogóle można było nazwać rozmową. Widział uśmiechy malujące się na ich twarzach, jej chwilowe zakłopotanie i gdyby nie był tak daleko z pewnością zauważyłby rumieniec na jej twarzy. Starszy Salvatore nie spuszczał z niej oczu. Jednak to co zobaczył w tej chwili przekroczyło wszelkie granice. Elena przysunęła się do niego i cmoknęła go w policzek po czym szybko uciekła do szkoły. Damon wydawał się równie zaskoczony co on. Stał bez ruchu jeszcze przez chwilę po czym delikatnie dotknął miejsca, w którym nie tak dawno znajdowały się usta Eleny. Uśmiechnął się do siebie i odjechał.

Nie miała pojęcia dlaczego to zrobiła. Zupełnie jakby nad sobą nie panowała. Dotknęła szybko miejsca, w którym zawsze spoczywał jej naszyjnik z werbeną. Wciąż tam był. W sumie to nie było nic takiego, przyjacielski całus w policzek. Podziękowanie. To nic nie znaczyło – powtarzała sobie. Jakimś cudem test z historii poszedł jej całkiem nieźle, trafiła w pytania. Miała już wyjść z klasy, gdy usłyszała za sobą głos pana Saltzmana:

„Elena, możesz zostać chwilę".

Usiadła w pierwszej ławce czekając, aż wszyscy wyjdą z sali. Podszedł do drzwi zamykając je przed ciekawskimi. Usiadł w ławce obok niej. Jego wyraz twarzy zaczął ją niepokoić.

„Wiem, że nie mam żadnego prawa, żeby przeprowadzać z tobą tę rozmowę, ale to bardzo ważne" przeniósł wzrok na nią, był wyraźnie zmartwiony. „ Musisz być ostrożna z Damonem."

„On by mnie nie skrzywdził" niemal krzyknęła mu w twarz.

„Nie mówię o nim, to znaczy nie tylko o nim. Widziałem co się wydarzyło dziś na parkingu. Pocałowałaś go." Starał się nie zabrzmieć oskarżycielsko a nie było to łatwe.

„To było tylko przyjacielskie cmoknięcie. Nic nie znaczyło. Dziękowałam mu za podwiezienie i śniadanie." Przygryzła wargę czując, że powiedziała za dużo.

„Musisz być bardziej rozważna. Nie powinnaś rozbudzać jego nadziei. Kiedyś myślałem, że jest potworem. Teraz powoli zmieniam zdanie, co nie zmienia faktu, że jeszcze mu nie ufam. Jeżeli go zranisz potwór, którego wciąż pamiętam może wrócić. Uważaj, bo stąpasz po cienkim lodzie."

„Masz rację, nie masz żadnego prawa, żeby ze mną o tym rozmawiać." Ucięła go i zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze wyszła z klasy.

Co do cholery jest mną nie w porządku. Dlaczego tak na niego naskoczyłam? Dobrze wiedziała, że nie powinna być urażona jego uwagami, co więcej powinna mu być za nie wdzięczna. Jednak coś wewnątrz niej, to samo coś co popchnęło ją do cmoknięcia Damona, znów wymknęło się spod kontroli. By nie zadręczać się wyrzutami sumienia rzuciła się w szkolny wir.

Wrócił do domu nie przestając się uśmiechać. Nie miał pojęcia co w tym niewinnym dotknięciu przez jej wargi aż tak na niego wpłynęło, ale kochał to uczucie. Kochał. Nie, to nie może być to. Po prostu nie może. Im częściej to sobie powtarzał tym bardziej był świadomy sowich prawdziwych uczuć. Uczuć, które go przerażały.