Jakiż to Licia, piękny i młody,

jakiż to, tak jakby, Feliks?

Szli jumać wódkę (bez Rosji zgody),

ale gdzieś w lesie utknęli.

„Po kiego grzyba poszliśmy tędy?

Nie mogliśmy iść dłuższą drogą?

Och, Liciek, nogi bolą mnie wszędy,

totalnie iść już nie mogę!"

„Ty sam te drogę przecież wybrałeś!"

„Totalnie nie, jestem pewien!"

„"Jak nie? Tak długo nad mapa stałeś

i snułeś plan chytry niejeden."

„Dobra, przestańmy kłócić się wreszcie,

pomyślmy, jak trafić do wódki!"

To powiedziawszy, stał chwile jeszcze

i Litwie wyłożył plan krótki:

„Pójdziem, gdzie świeci Gwiazda Polarna,

bo na północy bimbrownia Iwana,

a później, Liciu, impreza totalna

i chlanie bimbru do rana!"

„No nie wiem... 'Chlanie'? Czy to uchodzi?

Mam dylematy moralne...

Zapytam Rosję, czy się zgodzi..."

„Toris! Bo zaraz Cię walnę!"

„No... Ale..." - jąkać się zaczął

Liciek do muru przyparty.

„Poczekaj chwilę, to wytłumaczę,

ten pomysł jest chyba coś warty..."

Litwa odezwać się w koncu osmielił,

lecz mowa bylo dosć krótka,

gdyż obaj umilkli gdy TO usłyszeli:
„Kol kol" i głosny pisk „WÓDKAAA!"

„Po prostu świetnie, Iwan – pijany!

Totalnie jasna cholera!"

„Ojej... Coś czuję, Felku kochany,

że znowu nas zechce rozbierać!"

„Towariszcz Polsza! Towariszcz Litwa!"

Rosja już przelazł przez gęstwinę,

a uśmiech jego był niczym brzytwa.

Polska zaś zrobił minę...

…Jakby się właśnie miał dławic ością.

„Mam do was sprawę niewielką:

z Matuszką Rosją bądźcie jednością,

lub oberwiecie butelką."

Iwan pokazał na flaszkę po wódce,

zaś Feliks – dla dobra narodu -

- złapał Torisa i rzekł mu pokrótce:

„Liciek, totalnie CHODU!"

Zaczęli biegać, latać wokoło,

aż w końcu się z gąszczu wyrwali.

(A Iwan Został. Było mu wesoło,

więc „kol kol" się niosło w oddali.)

Kabum! W coś wpadli – w ani bimbrownię,

i dni spędzili tam cztery,

i było słodko im, i cudownie,

i wódki od jasnej cholery.

(Iwana spotkał zaś koniec srogi,

całego oblazły go glisty.)

„Wiesz, co ci powiem, Liciu mój drogi?

Ten wiersz to jest zafelisty!"