Pokój jest bardzo ciemny.
- Tetsu, podaj mi wodę.
- Nie wiem czyja ona jest.
Wargi poruszają się w rytm słów.
„Nie". „Wiem". „Czyja". „Ona". „Jest".
(Naprawdę zabawnie mówi „wiem". Nigdy wcześniej nie zwrócił na to uwagi, ale „wiem" Kuroko przypomina melodyjne, na wpół uformowane pytanie.)
Nie obchodzi mnie to, po prostu mi ją podaj, jestem taki spragniony. I Satsuki, przestań nas nagrywać, a w ogóle dlaczego to robisz?
Kamera się trzęsie i odwraca, nagrywając przez chwilę Momoi, która bezczelnie wystawia język do obiektywu, po czym z powrotem ją odwraca i robi zbliżenie na Kuroko i Aomine. Kuroko trzyma przy szyi butelkę z wodą, patrząc na nią podejrzliwie i obracając ją dookoła, tak jakby mógł się w ten sposób magicznie dowiedzieć do kogo należała.
- Chciałbym, żeby Kise-kun tu był, byłby w stanie pomóc.
(„Chciałbym". „Żeby". „Kise-kun". „Tu". „Był". „Byłby". „W". „Stanie". „Pomóc".)
- O tak, czy on nie potrafi przypadkiem spróbować wody i domyślić się skąd ona jest czy coś?
- Właśnie tak twierdzi.
(„Właśnie". „Tak." „Twierdzi".)
- To straszne jak cholera.
Śmieje się, a jego głos rozlega się echem po pomieszczeniu. Jego palce przebiegają po brzegu kolejnej taśmy. Bierze pilota i przewija wideo do przodu. Usta Kuroko i Aomine poruszają się komicznie szybko, ich ruchy popadają w przesadę przez prędkość, kiedy Kuroko wstaje i wychodzi na sekundę, po czym wraca z nową butelką wody, a Aomine patrzy na nią z lekkim zdziwieniem, odkręca ją w prawo i w lewo i –
Ach.
Nacisnął „play" i nagranie zwolniło, pokazując jak Kuroko wzdycha i kręci głową, po czym zabiera Aomine butelkę, zręcznie ją odkręca i podaje mu ją z powrotem.
- Ach, dzięki, Tetsu.
Bezczelne przewrócenie oczami.
- W każdej chwili, Aomine-kun.
(„W". „Każdej". „Chwili".)
Pauza.
Cisza.
- Ao… mine… kun.
Pilot uderza w podłogę, razem z taśmą, którą trzymał. Jego dłonie ściskają krzesło i zaciska zęby, spuszczając głowę.
- Aomine... kun.
Nie tak. Nie.
- Aomine-kun.
Nie.
- Aomine-kun.
Nie.
Drży i bierze kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić. Schyla się. Musi na ślepo uderzać rękami w ciemności, żeby znaleźć pilota pod biurkiem. Naciska przycisk i nagle wszystko przewija się szybko do tyłu. Nakrętka znów jest zapieczętowana, Kuroko wychodzi i wraca z pustymi rękami, szybkie mignięcie różowego, Kuroko odkłada butelkę Midorimy na ławkę, a Aomine wskazuje palcem, znowu, i prosi o coś, czego nie może mieć.
Naciska „play".
- Tetsu, podaj mi wodę.
Kise Ryouta zatrzymuje się w gabinecie Midorimy na nieco dłużej niż jeden dzień, oglądając w kółko nagranie i bezustannie mamrocząc pod nosem coś potencjalnie rozdzierającego serce i ostatecznie destrukcyjnego.
- Tetsu, jak długo już tu jestem?
- Chwilę.
- Ale jak długą?
- …Dlaczego pytasz?
- Kiedy otwierasz okna, już nie jest ciepło.
- To dlatego, że jest zima.
- To… to nie może być prawda.
- Co?
- Wczoraj było lato.
Kise zaciąga zasłony i zamyka okno, kiedy Midorima wchodzi do pokoju z podkładką do pisania w ręku i zapisuje coś nieczytelnym, lekarskim pismem. Kise wpatruje się w niego i ściąga brwi, widząc jaskrawy naszyjnik na szyi starego przyjaciela.
- Szczęśliwy przedmiot na dziś? – podsuwa.
Midorima prawie nie mruga. – Coś niebieskiego – mówi. – Ale nie było sprecyzowane w jakim kształcie.
Plastikowy naszyjnik, który, jak stwierdził Kise, miał prawdopodobnie co najmniej siedem odcieni obrzydliwego niebieskiego, definitywnie spełniał te wymagania. Chłopak zapamiętuje sobie, żeby następnym razem sprawdzić Oha-Asa dla swojego przyjaciela. Kise wiedział, że jeden z jego kaszmirowych szali z sesji zdjęciowej też załatwiłby sprawę i byłby prawdopodobnie mniej upokarzający. Jednak szpital zdecydowanie czuł co innego – cokolwiek służyło ich najlepszemu lekarzowi, służyło też im.
- Jak się dzisiaj czuł? – pyta Midorima, klikając długopisem i wkładając go z powrotem do jednej ze swoich kieszeni. Kise zerka na Aomine kątem oka, po czym wzrusza ramionami.
- Dobrze. Normalnie.
- Jakieś oznaki powracającego wzroku?
- Nie.
Midorima wzdycha i masuje przestrzeń między brwiami. – Jakieś oznaki powracających wspomnień?
Tym razem Kise się śmieje, lecz jego śmiech jest gorzki, rani ich uszy i chłopak szybko przestaje. – Nie. Ale wiesz co?
- Co?
- Zapytał mnie czy dzisiaj jest lato.
Ostatnie czerwono-złoto-brązowe liście na drzewach wirują za oknem.
- …On wciąż żyje w tamtym dniu.
Kolejny śmiech, mniej bolesny. - Może to i dobrze, Midorimacchi. Kto wie co zrobi, kiedy się dowie.
Spojrzenie Midorimy staje się bardziej stanowcze. – Ukrywanie przed nim informacji nie należy do twoich obowiązków. Musisz przestać przychodzić, Kise.
Lecz zanim Midorimie udaje się go powstrzymać, Kise już jest za drzwiami, machając przez ramię.
- Wrócę jutro o tej samej porze co zawsze, jeśli obudzi się wcześniej, powiedz mu, że zatrzymałem się na waniliowego shake'a z Kagamim albo coś równie głupiego.
- Dlaczego się dzisiaj spóźniłeś?
- Poszedłem do Maji na lunch z Kagamim-kun, a później powiedzieli mi, że z jakiegoś powodu nie mogę przyjść.
- Ach… to mogła być moja wina.
- Co zrobiłeś?
- No cóż, pamiętasz jak powiedziałem ci wczoraj, że myślałem, że wciąż jest lato?
- Tak.
- Miałeś rację, jest zima.
- Ale jaki to ma związek z tym, że lekarze nie pozwolili mi do ciebie przyjść, Aomine-kun?
- Nie było mnie w pokoju. Zmusiłem go, żeby zabrał mnie na dwór na wózku. Było lodowato. Ale myślę, że padał śnieg.
- Dzisiaj nie padało, Aomine-kun.
- Ach, kurwa, więc nie potrzebnie się podekscytowałem.
- Dlaczego myślałeś, że padał śnieg?
- Byliśmy na dworze i rozmawialiśmy o dawnych czasach, kiedy poczułem coś mokrego na ramieniu i zapytałem Midorimę, czy to śnieg. Dupek powiedział mi, że tak.
- …To straszne.
- Dobra robota – mówi Kise do Midorimy w drodze do wyjścia, klepiąc lekarza po ramieniu i udając, że nie widzi jego wciąż czerwonych i opuchniętych oczu.
- Jak wszyscy sobie radzą?
- Dobrze.
- Co słychać u Kagamiego?
- Kagami-kun gra w Ameryce. Chce, żebyśmy przyszli na jeden z jego meczy, kiedy ci się polepszy.
- Ach, kurwa, dupek mnie pobił.
- Nie musimy patrzeć na to w ten sposób, Aomine-kun.
- Ta, przynajmniej w końcu mam ciebie.
Kise ukrywa się za drzwiami, kiedy Midorima je otwiera. Czeka aż lekarz wejdzie do pokoju, po czym uśmiecha się szeroko.
- Midorima-kun.
Podkładka do pisania upada, a Midorima odwraca się z szeroko otwartymi oczami, nierównym oddechem i twarzą bladą jak u ducha. Kise śmieje się, cicho, żeby nie obudzić Aomine, i robi unik przed długopisem, chowając się za drzwiami.
Stara się nie zwracać uwagi na to, że obaj później płaczą.
- Jak sobie radzi Murasakibara?
- Murasakibara-kun skończył szkołę gastronomiczną i jest cukiernikiem na statku wycieczkowym.
- O cholera, czy on nie ma choroby morskiej?
- Ma.
- Jak ty to w ogóle robisz? – pyta w końcu pewnego dnia Midorima, kiedy Kise stoi przed lustrem w pokoju Aomine, poprawiając fryzurę.
Blondyn wygląda jak trup, kiedy się odwraca. Ciemne cienie pod oczami i zbyt wystające kości policzkowe nie wyglądają zdrowo. To sprawia, że Midorima czuje jednocześnie obrzydzenie i litość – przypomina sobie dni, kiedy Kise był uważany za najbardziej atrakcyjnego z nich wszystkich.
(Tęskni za nimi.)
Kise patrzy na Midorimę, a uśmiech jakim go obdarowuje przypomina lekarzowi gwoździe.
- Powtarzanie i oddanie, Midorimacchi – powtarza jak mantrę, wesoło stukając się w głowę.
Midorima zamiera w miejscu. Nie porusza się nawet, gdy Kise macha do niego, zanim wybiega za drzwi i rusza korytarzem, gwiżdżąc przez całą drogę.
Nigdy nie przypuszczał, że usłyszenie „Midorimacchi" wypowiedzianego głosem Kuroko będzie takie niepokojące.
- Co porabia Akashi?
- O dziwo, Akashi-kun został aktorem.
- …Żartujesz, prawda?
- Ani trochę.
- Takim… prawdziwym aktorem?
- Gra w serialach.
- To szalone.
- To dość przerażające.
Odwraca się do lustra.
Spotyka się ze spojrzeniem niebieskich oczu, na bladej twarzy otoczonej rozczochranymi jasnoniebieskimi włosami.
Kise zatacza się do tyłu i wbija paznokcie w dłonie, żeby nie krzyknąć.
Mruga i znów widzi swoje własne odbicie.
- …Hej, co z tamtym idiotą?
- Z kim?
- Z Kise. Nie powiedziałeś mi co porabia.
- …Mmm, słyszałem, że ma się dobrze.
- To wszystko?
- Nie jestem pewien, nie rozmawiałem z Kise-kun od kilku miesięcy. Kiedy ostatni raz go widziałem, pracował jako model w Paryżu.
- Ach.
- Ach?
- Nic. Po prostu zawsze wiedziałem, że ten dupek wystrzeli do przodu i zostawi nas wszystkich w tyle.
- …
- Zapytał mnie dzisiaj co u Kise.
Midorima podnosi wzrok znad miejsca, w którym sprawdza stan zdrowia Aomine i widzi Kise, który obejmuje się ramionami. Wpatruje się w twarz śpiącego Aomine, jakby przechowywała odpowiedzi na wszystkie pytania na świecie, a kiedy się odzywa, jego usta poruszają się jedynie o milimetr.
- Co za delikatność – mówi w końcu Midorima. Odwraca się, ponieważ boi się, że zwariuje, jeśli będzie dłużej patrzył na wyraz twarzy Kise.
Następuje chwila ciszy, zanim Kise wzdycha. – Powiedziałem mu, że ma się dobrze
- Notoryczne go okłamujesz, powinien cię przejrzeć.
Śmiech. – Nie sądzę, żeby kiedykolwiek się tego domyślił.
Midorima nie odpowiada, ponieważ się z nim zgadza i nie sądzi, żeby Kise był w stanie się pozbierać, gdyby potwierdził, że jego uczucia zawsze były jednostronne.
- Tetsu…
- Tak, Aomine-kun?
- Nie kochasz mnie już?
- …Dlaczego tak mówisz?
- W ogóle mnie nie dotykasz.
- …
- Tetsu?
- …Tak?
- Pocałuj mnie.
Midorima wchodzi do pokoju i widzi w kącie zwiniętego w kłębek Kise, który wbija palce w swoje włosy. Kołysze się i mruczy coś pod nosem, między cichym łkaniem. Midorima wzdycha i wiesza podkładkę do pisania na łóżku Aomine, po czym podchodzi do blondyna.
- Daj spokój, Kise, wstawaj.
Musi postawić Kise na nogi, posadzić go na krześle i dać mu szklankę wody, zanim chłopak znów podnosi wzrok. Jego oczy są suche, wygasłe, szkliste i kruche w dotyku. Midorima kręci głową.
- Wiesz, że nikomu nie pomagasz.
Brak odpowiedzi.
- Tylko wyrywasz sobie serce, rozumiesz?
Nic.
- Kuroko jest martwy. A wkrótce, Aomine również będzie.
Kise oddaje szklankę i pochyla głowę, i Midorima wie, że stara się nie krzyczeć.
- Dlaczego sobie to robisz?
Wie, że tym razem nie powinien oczekiwać odpowiedzi.
- To dziwne.
- Co jest dziwne, Aomine-kun?
- Nagle zrobiło się bardzo zimno.
- …Jak to?
- Za każdym razem kiedy otwierasz okno, wpuszczasz do środku to lodowate powietrze.
- Przepraszam, że nie jestem w stanie kontrolować dla ciebie pogody.
- Nie o to mi chodzi, Tetsu, ty draniu. Po prostu nie spodziewałem się, że latem może być tak zimno.
Kise siada pod oknem i wygląda na zewnątrz, bawiąc się w zamyśleniu swoją dolną wargą. Z drzew spadły już wszystkie liście, zostawiając nagie gałęzie, które wyglądały jak ręce sięgające, żeby zabrać go zza szyby.
(Wkrótce spadnie śnieg. Prawdziwy śnieg, chociaż istnieją duże szanse na to, że ten „drugi" rodzaj również spadnie.)
Kiedy wstaje, podchodzi do łóżka Aomine, odgarnia mu grzywkę z twarzy (jego włosy są już byt długie, nie pasują do niego) i całuje go w czoło.
Kise wychodzi i zamyka za sobą drzwi.
- Masz rację, lato już się skończyło.
- To nic nowego.
- Och, zamknij się, Tetsu, tylko się zastanawiałem. Mógłbym przysiąc, że jeszcze w zeszłym tygodniu było lato, ale Midorima zabrał mnie na zewnątrz i na dworze padał śnieg. To trudne w sytuacji, gdy nie mogę widzieć, rozumiesz?
- Oczywiście, że rozumiem.
- …To naprawdę irytujące.
- Co?
- Nie móc widzieć.
- Też tak myślę, Aomine-kun.
- Tak bardzo chcę cię znów zobaczyć.
- …
- Jak teraz wyglądasz?
- …
- Możesz się trochę przybliżyć? Chcę poczuć jak długie są twoje włosy.
- W ogóle się nie zmieniły. Przyciąłem je.
- Mimo wszystko.
- …
- Dlaczego nie pozwolisz mi się dotknąć, Tetsu?
Kise zatrzymuje Midorimę, kładąc rękę na jego piersi, w momencie gdy wychodzi z pokoju.
- Kocham Aomine Daikiego – mówi, jakby to kiedykolwiek byłą tajemnicą.
Midorima dotyka maku przypiętego do jego lekarskiego kitla i próbuje zachować kamienną twarz. – Wiem.
- Zawsze kochałem.
- Wiem.
(Midorima nie wie co robić, ponieważ kiedy patrzy na Kise, widzi tylko Kuroko.)
Kise odwraca się i mija chwila, zanim spogląda za siebie. Na jego twarzy widać uśmiech, cień jego dawnego kpiącego uśmieszku.
- Zastanawiam się dlaczego wokół mnie nigdy nie pada śnieg?
Midorima rzuca w niego długopisem, kiedy wychodzi.
- Nie mówisz o pozostałych.
- Nie mówię?
- Tak. Co u Kagamiego? Spodziewałem się, że sukinsyn przynajmniej raz złoży mi wizytę.
- Minęło kilka miesięcy, Aomine-kun. Był tutaj, po prostu spałeś. Poza tym, on jest teraz w Ameryce.
- W Ameryce?
- Został przyjęty.
- Ach… pieprzyć go. A co z resztą?
- …Wszyscy mają się dobrze. Oni też przyszli cię odwiedzić, kiedy spałeś.
- Cholera, jak długo spałem.
- Kilka miesięcy.
- Miesięcy?
- Tak.
- …
- Aomine-kun?
- …Tetsu, co mi się w ogóle stało?
(Kise i Midorima nigdy mu nie powiedzą.)
(O podwójnym samobójstwie.)
(O tym, że zdążyli uratować Aomine.)
(O tym, że nie zdążyli uratować Kuroko.)
- …
- Aomine-kun?
- …
- Aomine-kun? Śpisz?
- …Mmm… nie… przepraszam… po prostu jestem dzisiaj trochę zmęczony…
- Ach… w takim razie powinienem przyjść jutro?
- …Nie… będzie dobrze, jeśli tu po prostu zostaniesz…
- …Oczywiście.
Midorima potrząsa siedzącym pod ścianą Kise, próbując go obudzić i blondyn podskakuje na wpół przytomnie, jakby spodziewał się ataku, zarzucając głową z ciężkimi powiekami.
- Czas wracać do domu – mówi Midorima. Kise patrzy na niego i mruga nieprzytomnie.
- Co?
- Czas wracać do domu, godziny odwiedzin się skończyły.
- C… Co?
- Godziny odwiedzin. Koniec.
- To… ach… dziękuję, Midorima-kun…
Midorima nic nie mówi, będąc już przyzwyczajonym do słuchania Kuroko przez cały dzień i czeka cierpliwie, kiedy Kise podciąga się i wychodzi za drzwi, nie do końca przebudzony, ale również nie do końca śpiący.
- Ostatnio dużo więcej śpisz, Aomine-kun.
- Ta…. Nie wiem, po prostu szybciej się męczę.
- …
- Obaj wiemy co to oznacza. W końcu mogę cię już nigdy nie zobaczyć.
- Nie mów tak.
- Nie, ty nie wiesz jak to jest. Szczerze mówiąc… bardzo ciężko mi się teraz obudzić.
- Aomine-kun, pro—
- To naprawdę ciężkie uczucie, nie potrafię go opisać.
- …
- Nie mogę już dłużej grać w koszykówkę, prawda?
- To… to akurat najmniejszy problem.
- Heh, przypuszczam, że masz rację. Mimo wszystko, Tetsu, przeprosisz w moim imieniu Kagamiego? Nie sądzę, żebym teraz mógł za nim nadążyć. Będzie rozczarowany.
- Ja… Przeproszę.
- Dzięki. Boże… ja… Tetsu, wiesz, prawdopodobnie tylko ze względu na ciebie w ogóle się staram.
- …
- To zabrzmi bardzo sentymentalnie, ale gdyby nie to, że wciąż żyjesz i jesteś przy mnie, pewnie już dawno bym się poddał. Dziękuję ci za to.
I to zadziałało.
Słysząc to, Kise w kocu poddaje się boleści i niesprawiedliwości, i przykłada twarz do jednej z dłoni Aomine, i drży, i trzęsie się od siły swojego szlochu, przeklinając każdego boga, w którego kiedyś wierzył i każdego boga, w którego przestał wierzyć za to całe piekło, które sprowadzał na ludzi, którzy na to nie zasługiwali.
- Hej, nie płacz, bo ja też zacznę płakać – mówi cicho Aomine, zaciskając słabo palce na uścisku Kise.
Na zewnątrz zaczyna padać śnieg.
Niedługo później Aomine umiera.
Ostatni dzień jego życia wypadł na jeden z ostatnich dni zimy, kiedy świat był na skraju wirowania i powracania do życia, w noc, podczas której obecne były jedynie pielęgniarki pracujące na nocną zmianę. Wszystkie pielęgniarki wbiegły do jego pokoju, lecz bez Midorimy i najlepszych lekarzy nie mogły go uratować i odszedł przed wschodem słońca następnego ranka.
Pielęgniarki zapewniały, że był nieprzytomny, kiedy to się stało i że nie czuł wcale bólu, a czy to była prawda, Kise nigdy się nie dowie.
Ku jego zdumieniu, jedna z nich podchodzi do niego na pogrzebie.
- Ty jesteś Kise Ryouta?
Patrzy na nią, nie podejrzliwie, ponieważ to wymagałoby energii, której już nie posiadał, niemniej jednak kiwa głową.
- Ach, Aomine-kun chciał, żebyś wiedział, że ci dziękuję. I że przeprasza.
To wystarcza, żeby zbić go z tropu. Jego oczy trochę się powiększają, a na twarzy pojawiają się prawdziwe emocje. – Pomyliła pani osoby. On szukał Kuroko Tetsuyi – odpowiada i to cud, że jego głos nie trzęsie się, kiedy mówi.
Pielęgniarka kręci głową. – Wyraźnie powiedział, że chodzi o Kise Ryoutę. Byłeś z nim podczas jego ostatnich dni, prawda? Jestem pewna, że to byłeś ty. Wiedziałeś, że zmarł z uśmiechem na ustach? Przepraszam, jeśli jest jeszcze za wcześnie, żeby ci o tym mówić, ale to zbyt oczywiste, że byłeś dla niego kimś bardzo ważnym.
Kise dławi się. To zbyt duże zaskoczenie, jest zdecydowanie zbyt wcześnie.
Zanim jego umysł nadąża za ciałem, otwiera usta i odpowiada głosem Kuroko: - Dziękuję.
Koniec.
