Disclaimer: Nie jestem J K Rowling, nie mam żadnych praw do świata HP, gdybym miał jakieś prawa to wyjechałbym w Bieszczady.
A tak serio, to coś powstało pierwotnie na pewien konkurs na pl harrypotter wikia com (Tam gdzie są spacje wstawcie kropki) , ale że nie lubię pisać one-shotów to powstało z tego coś dłuższego, jestem w trakcie korekcji reszty tego czegoś, kiedy skończę poprawiać będę pisał dalej. Co do historii, pairing zostanie ujawniony w 6 albo 7 rozdziale, nie pamiętam dokładnie, jako że czytałem ostatnio mnóstwo historii na tej stronie gdzie był bash Dumbledore'a/Rona/Ginny i wydaje mi się to nudne i dość oklepane więc postanowiłem pójść trochę inną ścieżką. Rating tej historii to takie T ze względu na znajdujące się w nim przekleństwa (Wymogi nie mam na to wpływu). A teraz koniec mojego głupiego wywodu życzę miłej lektury.
Rozdział I
Ten dzień, nie był zbyt dobry dla Harry'ego, właściwie to cały rok nie był dla niego dobry, od najlepszej nauczycielki obrony przed czarną magią, która co krok próbowała oskarżyć go o kłamstwo i próbowała zarzucić mu to, że zabił Cedrika podczas ostatniego zadania turnieju trójmagicznego, przez propagandową kampanie w Proroku Codziennym, który zaprzeczał temu, że Lord Voldemort powrócił i nazywał go kłamcą, przez co część jego znajomych w Hogwarcie odwróciła się od niego wierząc temu co piszę Prorok Codzienny. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, Arthur Weasley został zaatakowany przez węża Lorda Voldemorta, Nagini strzegąc wejścia do Departamentu Tajemnic. Na domiar złego Harry widział wszystko oczami węża i wydawało mu się, że to właśnie on zaatakował Arthura. Następnie Marietta wydała sekretne miejsce spotykania się Armii Dumbledore'e. I na końcu tragiczna w skutkach wyprawa do Departamentu Tajemnic, gdzie Harry został zwabiony przez wizje tego, że Syriusz Black, jego ojciec chrzestny jest torturowany przez Voldemorta, wizja ta okazała się być fałszywa i doprowadziła jedynie do śmierci Syriusza i niezbyt ciekawych obrażeń odniesionych przez osoby które udały się wraz z Harry'm do Departamentu.
Czarnowłosy chłopiec-który-przeżył przechadzał się po błoniach Hogwartu ,nie wiedząc co dokładnie ze sobą począć, było to dwa dni po Bitwie w Departamencie Tajemnic, jak to ładnie ujął Prorok Codzienny, Ron i Hermiona byli w skrzydle szpitalnym, Ginny przebywała gdzieś z Luną, a Neville z tego co Harry słyszał zajmował się czymś w cieplarniach Profesor Sprout, nie mógł zrobić za wiele bez używania różdżki która została zniszczona w Departamencie Tajemnic. „Nad czym tak rozmyślasz Harry?" dobiegł młodego czarodzieja głos dyrektora szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, Albusa Dumbledore'a.
„Czy mogłem profesorze jakoś zapobiec temu wszystkiemu?" zapytał cicho Harry
„Nie jesteśmy w stanie zmienić przeszłości, no może poza kilkoma wyjątkami, ale zawsze możemy kształtować naszą przyszłość" odpowiedział Dumbledore.
„Profesorze czy w związku z tą przepowiednią, muszę być tym kto zabije Voldemorta, albo zginę z jego ręki?" zapytał Harry
„Tak jest mój chłopczę, niestety będziesz zmuszony odebrać życie innemu człowiekowi" powiedział z powagą Dumbledore
„Wątpię czy Voldemort jest teraz jeszcze w najmniejszym stopniu człowiekiem" zwątpił Harry.
„Harry czy przez ostatnie dni od Departamentu Tajemnic bolała cię blizna?" zapytał z ciekawością Dumbledore
„O dziwo nie, byłem pewien że po tym co się wydarzyło w Ministerstwie będzie niezbyt zadowolony" powiedział Harry z wyraźnym zadowoleniem bowiem ból jego blizny był jedną z nieprzyjemniejszych rzeczy którą doświadczył.
„Ciekawe… Harry pozwolisz, że rzucę na ciebie jeden czar, jestem dość ciekawy jego rezultatów" zapytał Dumbledore.
„O ile nie będzie to nic co sprawi, że wyląduję w skrzydle szpitalnym to nie ma problemu profesorze" wzruszył głową Harry,
„Numerum Animarum" powiedział Dumbledore kierując swoją różdżkę w stronę Harry'ego, oczom starszego czarodzieja ukazała się cyfra 1. „Profesorze co to było za zaklęcie?" zapytał zaciekawiony Harry
„To zaklęcie mój chłopczę, a właściwie jego rezultat sprawiło, że odczułem ulgę" odpowiedział wyraźne zadowolony dyrektor Hogwartu „Harry jak ci się widzi sesja treningowa ze mną przez najbliższym miesiąc? Zapytał Dumbledore. Harry'emu zaświeciły się oczy i odpowiedział „Jeśli pomogłoby mi to w walce z Voldemortem to jestem za".
„A więc Harry weź swój kufer i spotkajmy się tutaj za dwie godziny, nie bierz swojej sowy, jestem pewien, że będzie jej dobrze u Weasley'ów" polecił Dumbledore.
Harry nie zamierzał tracić czasu i udał się wprost do swojego dormitorium, jako że nie miał wiele rzeczy spakowanie się zajęło mu niecały kwadrans, a dojście do dormitorium kolejny kwadrans, została mu więc jakaś godzina, podczas której początkowo młody czarodziej nie wiedział co robić. –Chwila, nie będzie mnie miesiąc, a nie będę miał Hedwigi ze sobą przydałoby się napisać przynajmniej, że znikam- po tym Harry sięgnął do kufra który przed chwilą spakował i wyjął przybory do pisania i zaczął pisać.
Drodzy Ron, Hermiono, Ginny, Neville i Luno
Zastanawiacie się pewnie dlaczego do was piszę, otóż Dumbledore zabiera mnie na miesięczny trening i nie będę miał możliwości skontaktowania się z wami podczas tego czasu, a nie mogłem spotkać się z wami ponieważ dał mi jedynie chwilę na spakowanie się i wysłanie wam tego listu. Nie mogę sobie darować tego, że zostaliście ranni w Departamencie Tajemnic, ale mam nadzieje, że ten trening pozwoli mi uchronić was następnym razem. Ron, Ginny i zgaduję, że ty Hermiono będziesz spędzała przynajmniej część wakacji w Norze, zaopiekujcie się więc Hedwigą, wiecie bowiem jak ważna jest dla mnie ta sowa.
Wasz Przyjaciel
Harry Potter
P.S Jak Malfoy przyjdzie odwiedzić was w pociągu dajcie mu ode mnie popalić.
Harry spojrzał na ten list był on napisany szybko, ale przekazywał najważniejsze informacje, zamiast udawać się do sowiarni Harry zawołał „Zgredek!" i po chwili obok niego pojawił się skrzat domowy noszący dwie różne skarpety „Harry Potter Sir wzywał Zgredka?" zapytał skrzat domowy,
„Tak Zgredku potrzebuję żebyś położył ten list w Skrzydle Szpitalnym obok łóżka Hermiony" powiedział Harry
„Dobrze Harry Potter Sir" odrzekł Zgredek i zniknął praktycznie bezdźwięcznie
–Hmm wydawało mi się, że wcześniej skrzaty domowe wydawały jakoś głośniejsze dźwięki podczas znikania- zastanowił się Harry, a następnie zmniejszył kufer i wsadził go sobie do kieszeni –Dzięki Merlinie za zaklęcia zmniejszające, gdyby nie to musiałbym targać ten kufer po schodach a nie byłoby to nic przyjemnego- pomyślał sobie Harry.
Harry stanął w bramie Hogwartu czekając na Dumbledore, który pojawił się dosłownie na kilka sekund po nim „Harry mój chłopcze mam nadzieje, że jesteś gotowy" powiedział Dumbledore.
„Jestem profesorze, a co z zakończeniem roku, czy nie powinien być pan na nim obecny?" zapytał zaciekawiony Harry.
„Powinienem" potwierdził Dumbledore ale zaraz dodał „Ale w związku z tym, że Lord Voldemort powrócił, zostałem wezwany na międzynarodową konferencję czarodziejów, przynajmniej to jest wersja którą usłyszą uczniowie za kilka dni, nauczyciele i ministerstwo wie tylko że wybyłem, żeby odkryć ważne rzeczy z przeszłości Voldemorta"
„Czyli w wielkim skrócie nikt nie wie o tym, że będzie mnie pan trenował?" zapytał Harry.
„Nikt poza twoimi przyjaciółmi którym wysłałeś list" odpowiedział Dumbledore, któremu zamigotały oczy.
„Legilimencja profesorze?" zapytał Harry, dostrzegając podobny błysk w oczach jak ten kiedy Snape go torturował, znaczy się próbował nauczyć oklumencji.
„Pasywna Legimencja, ale jestem pod wrażeniem, że udało ci się to rozpoznać" Dumbledore był pod wrażeniem, niewiele osób było w stanie połączyć jego migotanie w oczach z legilimencją, była ona bowiem jedynie pasywna i była w stanie przeczytać jedynie powierzchowne myśli. Dumbledore wyciągnął ze swojej szaty kawałek sznurka, Harry spojrzał się na niego i zapytał Dumbledore'a „Czy to jest świstoklik?" zapytał Harry przyglądając się kawałkowi liny.
„Tak jest Harry a teraz uprzejmie złap za sznurek, bo musimy już wyruszać" potwierdził Dumbledore, Harry zrobił jak polecił mu starszy czarodziej i złapał za sznurek.
Jedno nieprzyjemne uczucie później i Harry wraz z Dumbledore'm znaleźli się w miejscu którego Harry nie poznawał, ale wiedział jedno było tutaj zdecydowanie cieplej niż w Szkocji „Profesorze gdzie my jesteśmy?" zapytał Harry.
„Na południu Francji, Harry" odpowiedział Dumbledore tonem głosu niezdradzającym nic.
„A jesteśmy tutaj ponieważ?" zapytał Harry, chciał bowiem się dowiedzieć dlaczego Albus Dumbledore zamierzał go trenować gdzieś na południu Francji.
„To co ci teraz pokaże jest jednym z najbardziej strzeżonych sekretów w całym czarodziejskim świecie" Powiedział Albus Dumbledore poważnym tonem, Harry wiedział już, że jest coś naprawdę ważnego.
„Harry Potterze, przedstawiam ci dzieło mojego drogiego przyjaciela, który niestety zmarł kilka lat temu, dzieło Nicolasa Flamela, komnata zaginająca czas." Powiedział Dumbledore z wyraźną dumą w głosie „Czy to działa jak zmieniacz czasu?" zapytał się Harry ciekawy tego wynalazku.
„Nie do końca, otóż w środku czas płynie 9 razy wolniej, według normalnego czasu spędzimy w komnacie tylko miesiąc a dla nas upłynie aż 9 miesięcy" wytłumaczył Dumbledore. Harry nauczony ostatnimi przeżyciami zapytał się „Jaki jest haczyk używania tej komnaty?".
„Można jej używać raz na dziesięć lat ponieważ w teorii częstsze jej używanie mogłoby doprowadzić do niezbyt przyjemnych zmian w organizmie, gdyż jest to dość męczące dla organizmu być poddanym takiej kompresji czasu" wytłumaczył Dumbledore.
„Czyli jak mam rozumieć dopóki nie użyje tej komnaty w ciągu następnych dziesięciu lat powinienem być ok?" upewnił się młody czarodziej, na co Dumbledore jedynie przytaknął.
„A co z jedzeniem? Chyba nie weźmiemy ze sobą zapasów na ten cały czas nie byłoby to chyba możliwe." Zapytał Harry.
„Zapasy nie będą problemem, skrzaty domowe z zewnątrz będą dostarczać nam posiłki" zapewnił Dumbledore.
Harry i Dumbledore, weszli do normalnie wyglądającego domu, z zewnątrz nie wyróżniał się on niczym natomiast wewnątrz jak to czarodziejski dom wydawał się większy „Komnata znajduję się w piwnicy" powiedział Dumbledore widząc jak Harry rozgląda się wokół siebie w poszukiwaniu jednego z najwięszkych wynalazków Nicolasa Flamela.
„A więc co profesorze, zaczynamy trening?" zapytał Harry dość rozentuzjowany biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed kilku dni. „Oczywiście mój chłopcze, ale ostrzegam nie będzie to łatwy trening" powiedział Dumbledore kierując się w stronę piwnicy. Chwilę później dwójka czarodziei weszła do komnaty i miała wyjść z niej dopiero za miesiąc, bogatsza o nowe umiejętności i doświadczenia.
Jeśli rozdział wam się podobał zachęcam do rzucenia followa żeby nie przegapić kiedy pojawią się kolejne rozdziały, pisanie opinii czy to pod historią czy to w wiadomości prywatnej także jest mile widziane, liczę w głównej mierze na konstruktywną krytykę. A teraz odmeldowuję się niech żyje Horda!
