Moretti uważał, że to najpiękniejsza istota na świecie. Idealny kształt, kolor skóry i te wielkie, piękne oczy. Stwierdził to już za pierwszym razem, kiedy się spotkali i od tamtego momentu miał nieodpartą ochotę ukraść Leona Rebornowi. Nie wiedział, jak tego dokona, ale wierzył, że któregoś cudownego dnia osiągnie cel.
*
Pewnego piątku Moretti przyczaił się koło domu Tsunayoshiego Sawady i czekał. Z pewnego tajnego źródła dostał informację o tym, że Reborn codziennie o osiemnastej zostawia Leona w pokoju swojego ucznia i idzie oglądać telewizję z całą rodziną. A z racji, że mistrz techniki Adios tego dnia był wolny, to postanowił tę szansę wykorzystać.
Wszedł do pokoju Tsuny przez otwarte okno i zlustrował pomieszczenie wzrokiem. Kameleon słodko spał na jednej z poduszek ułożonych na łóżku.
Moje marzenie wreszcie się spełni, pomyślał radośnie mężczyzna.
*
Siedział na kanapie z Leonem, uśmiechając się promiennie. Wyglądało to tak, jakby banan przykleił mu się do twarzy. Ale kto by mu się dziwił, udał mu się skok stulecia.
Zwierzak nie czuł się chyba zagrożony – w końcu znał tego człowieka od dawna. Drzemał słodko, wypuszczając z nosa glutowaty balonik, który raz się zwiększał, a raz zmniejszał.
Och, jakiś ty słodki, przemknęło Morettiemu przez myśl i aż chciał zamknąć Leona w czułym uścisku, ale nagle sobie coś uświadomił. Kameleon nie jadł nic od kilku godzin, na pewno musiał być głodny!
Mężczyzna zerwał się i zaczął szukać czegokolwiek do jedzenia. Rzadko bywał w domu, co skutkowało tym, że jego lodówka i szafki były praktycznie puste. Jedyne, co znalazł to... Wiśnie.
– Czy Leon je wiśnie? – spytał sam siebie. – Hm, zawsze można sprawdzić – przełożył owoce do miski i poszedł do salonu. Szturchnął Leona, któremu pękł bąbelek, a on sam spojrzał się lekko zaspanym wzrokiem na Morettiego. Przeciągnął się i mlasnął dwa razy.
Mężczyzna podsunął kameleonowi wiśnię. Zwierzak ją powąchał, polizał, a potem wziął do pyszczka w całości. Siedział tak chwilę w bezruchu, jednak po chwili otworzył buzię z powrotem, domagając się więcej. Moretti zachwycony postanowił dalej karmić swoje kochanie.
*
W nocy usłyszał strzał, huk i odgłos pękającego szkła. Natychmiast się obudził i usiadł.
O, cholera, znalazł mnie – pomyślał i wzdrygnął się. Cóż, przynajmniej na krótką chwilę mógł być sam na sam ze swoją istotą idealną.
Światło w pokoju, w którym spał, zapaliło się niewiadomo jakim cudem, a w progu stanął nie kto inny jak sam Reborn. Patrzył na Morettiego zabójczym wzrokiem.
– Wiedziałem, że to ty zabrałeś Leona – powiedział poważnie. Wystawił rękę, a kameleon od razu na nią wskoczył. – Zawsze patrzyłeś na niego tym perwersyjnym wzrokiem.
– R–Reborn... A–ale ja... – mężczyzna zaczął machać rękoma. – Reborn, przestań, ja bym go oddał! Reborn? Boże, co ty chcesz zrobić z tym dziesięciotonowym młotem? Reborn? Reborn?! Reborn~! – i rozległ się huk, wrzask i coś padło głucho na podłogę.
Reborn zabrał swojego pupilka do domu, zwijając przy okazji Morettiemu wiśnie.
Nie ma to jak wiśnie po dobrze wykonanej robocie, pomyślał maluch, wcinając owoce i dzieląc się nimi z Leonem.
