Tytuł: Złudzenia.
Fandom: Glee.
Postać: Rachel.
Pairing: Quinn/Finn (wspomniane)
Spoilery: Aż do 1x02.
Ilość słów: 391.
Prompt: tu.
Rachel otworzyła drzwi do swojego pokoju, rzuciwszy plecak w kąt, położyła się na łóżku. Nie wiedziała nawet w jaki sposób udało jej się dotrzeć do domu, wszystko zdawało się dziać poza jej świadomością. Nic nie łączyło się w jedną całość, a ona sama wciąż czuła, że leży na kocu w audytorium wśród czerwonych poduszek, mając na swoich wargach usta Finna. To przerażająco wspaniałe uczucie, które omiotło całe jej ciało. I równie przerażająco paskudne, gdy oderwał się od niej i uciekł.
Chciał ją pocałować. Powiedział jej to. Dlaczego więc chwilę potem już go nie było? Dlaczego ją zostawił? Dlaczego, do cholery?
Przewróciła się na lewy bok i spojrzała za okno. Ciemne niebo na którym nie było widać żadnej gwiazdy. Zupełnie jakby brakowało chociaż krzty nadziei. Wprost fantastycznie zapowiadały się najbliższe dni. A tak bardzo chciałaby, żeby było inaczej.
Poczuła łzy spływające po policzkach. Bezsilność i poczucie odrzucenia nie dawały jej spokoju, a pytania na które odpowiedzi nie znała wciąż brzmiały w głowie.
Przejechała językiem po dolnej wardze, wciąż czuła ten smak. Aż kręciło się w głowie. Jedno zdarzenie, o wiele za dużo konsekwencji.
Chciałaby móc mu coś powiedzieć. Takie marzenie nie do spełnienia. Powiedzieć mu kiedyś: „Przyjdź. Weź przyjaciół. To impreza składkowa, robię kotlety, robię te długie makarony które tak lubisz." Zupełnie jakby mieli wspólnych znajomych, jakby wszyscy ją akceptowali i lubili. Jakby spełniło się to o czym marzy.
Chciałaby, podczas mroźnego wieczora, móc wyszeptać mu do ucha: „Przytul mnie mocno, robi się zimno". A on by to zrobił, bo nie chciałby, żeby marzła. I mogłaby wsłuchiwać się w bicie jego serce i czułaby się tak naprawdę i zupełnie szczęśliwa.
Gdyby wyznał jej swoje uczucia, powiedziałaby: „A oto mapa mojego serca" po czym wręczyłaby mu swoją piosenkę, którą napisała specjalnie z myślą o nim. Śpiewaliby ją razem. Stałaby się ich piosenką.
Chciałaby, żeby siedzieli razem wieczorem w romantycznej scenerii. Rozmawialiby o wszystkim, po czym on pochyliłby się nad nią, a ona z kuszącym uśmiechem powiedziałaby: „Po prostu przyciśnij usta do moich ust". On uśmiechnąłby się rozbrajająco i pocałowałby ją, namiętnie i zachłannie.
I nagle z rozmyślań wyrywa ją krzyk jednego z jej ojców, który woła ją na kolację. Marzenia znowu stały się tylko marzeniami z marnymi szansami na spełnienie. Brak chęci na uśmiech. Udawany entuzjazm. I myśli wciąż krążące wokół jednego…
A potem po wszystkim. Robi ci się przykro. Bez przyjaciół. Do widzenia. Do widzenia.
Z udawanym entuzjazmem odkrzyknęła, że już schodzi.
Wstała z łózka i ruszyła w kierunku lustra. Poprawiła wymiętą spódniczkę i starała się przywołać wesoły grymas na twarz. Chociaż zupełnie nie ma na to ochoty.
