- Cholera, akurat dzisiaj! – rozległ się poirytowany głos z łazienki nauczyciela zielarstwa. – Nigdzie go nie ma… ani tutaj… tu też nie… zabiję moich przyjaciół… tam też nie ma…
Dwudziesto paro letni mężczyzna wszedł powoli do swej sypialni, zataczając się lekko i nieustannie mamrocząc pod nosem. Zaczął zamaszyście przerzucać poukładane dzień wcześniej, staranne notatki oraz dzienniki. Potem powyrzucał wszystko z szuflad, poprzewracał rzeczy na półkach, wywrócił wszystkie torby na drugą stronę, zajrzał pod łóżko, a nawet sprawdził każdą kieszeń w ubraniach, które pozsuwały się z wieszaków, ale nigdzie nie znalazł, czegokolwiek szukał. Klnąc pod nosem przetarł twarz dłonią i westchnął.
Miał naprawdę wspaniałych przyjaciół, ale w takich chwilach chciał ich po prostu kopnąć w dupę. I jeszcze ta przeklęta kanapa!
Skierował się zrezygnowany po szklankę wody, żeby chociaż trochę odświeżyć umysł, lecz zamiast mugolskiej mineralnej od Hermiony zastał małą, zakorkowaną buteleczkę, zasłoniętą małą kartką. Było na niej napisane „powodzenia pierwszego dnia". Neville pełen nadziei odwrócił eliksir tak, by przeczytać etykietkę i niemal roześmiał się z ulgi. Cienkimi, równymi literami widniał napis Kacownik.
Neville, w o wiele lepszym humorze niż rano, szykował się do swych pierwszych zajęć. Miał rozpocząć rok szkolny lekcją z szóstym rocznikiem, co będzie całkiem ciekawe, jako że mogli go pamiętać. Był to ich pierwszy rok tutaj, kiedy Śmierciożercy przejęli Hogwart.
Mężczyzna westchnął na wspomnienie wojny, ale szybko wyrzucił negatywne myśli z głowy. Wszystko było tak dobrze, jak tylko być mogło. Potwierdziła to wczorajsza noc. Harry i Ron uznali, że zabawnie będzie zrobić imprezę dla Nevilla w przed dzień rozpoczęcia roku szkolnego. Cóż, kiedy świeżo upieczony profesor obudził się rano z niesamowitym kacem… nie zaśmiał się.
Nagle zadzwonił dzwonek i Neville, czy jak go teraz będą nazywać, profesor Longbottom poderwał się z krzesła, by wprowadzić klasę do sali. W ostatniej chwili, przy drzwiach, zawrócił gwałtownie. Wyjął szybko fałszywego galeona, który świadczył o przynależności do Gwardii Dumbledore'a oraz położył go na widoku. Uśmiechając się do siebie poprawił szaty i otworzył drzwi.
Starając się ukryć podenerwowanie powiedział wyuczoną na pamięć przemowę. Uczniowie zdawali się go pamiętać, a przynajmniej niektórzy, i Neville był bardzo zadowolony jak dobrze mu wszystko szło. Po zapoznaniu, liście obecności, krótkim monologu oraz szybkich pytaniach poprosił żeby każdy wziął jedną roślinkę na cztery osoby. Dzieci, zgodnie z przewidywaniami, zatrzymały się widząc na biurku galeona.
- Profesorze – odezwał się chłopiec o lekko przemądrzałym głosie, przywodzący na myśl Erniego Macmillana. – czy to ten słynny fałszywy galeon? Ten, którego używali członkowie Gwardii Dumbledore'a?
Mężczyzna sięgał właśnie po coś do szafki, więc spojrzał tylko przelotnie przez ramię.
- Tak, to ten – odparł lekko, jakby nie chciał robić z tego wielkiej rzeczy.
- A można zobaczyć? – spytała nieśmiało jakaś niska dziewczynka o pyzatej twarzy.
- Oczywiście – powiedział Neville, nie podnosząc wzroku znad półki, choć uśmiechnął się pod nosem.
Wtem rozległy się chichoty. Longbottom, obawiając się, że znów popełnił jakiś głupi błąd, podniósł się, ale wszyscy byli wciąż pochyleni nad monetą.
- Profesorze – podniósł głowę ten sam chłopiec, co wcześniej. – co powinno być na tym galeonie?
Neville zmarszczył brwi.
- Obrazek podobny do tego, który jest na prawdziwych, tak żeby z daleka nie było widać różnicy – odpowiedział lekko zaniepokojony, odkładając powoli papiery na biurko.
- A jeśli jest na nim coś innego? – kontynuował uczeń.
Neville zorientował się, o co chodzi i szybko podszedł do grupki dzieci. Gryfon o niesamowicie piegowatej twarzy oraz śmiesznie stojącej grzywce podał galeona z szerokim uśmiechem. Nowy profesor miał zapewnioną popularność wśród uczniów, to było pewne.
UWAGA, WIELKIE SPRZĄTANIE PO IMPREZIE! - widniał napis.
1. ZAGINĄŁ GEORGE, UPRZEJMIE PROSIMY O SPRAWDZENIE CZY NIE URZĘDUJE W CZYIMŚ DOMU POD KANAPĄ, W SZAFIE LUB NA BALKONIE.
2. NEVILLE, HANNA – UPRASZA SIĘ O SPRAWDZENIE STANU SWOJEJ GARDEROBY I ZGŁOSZENIE SIĘ PO BRAKUJĄCE CZĘŚCI.
3. RON, HERMIONA – WAS TEŻ TO DOTYCZY.
4. KTOKOLWIEK ZGUBIŁ BEŻOWĄ KANAPĘ, PROSIMY O ZGŁOSZENIE SIĘ PO NIĄ DO NASZEJ KUCHNI.
5. KTOKOLWIEK ZNALAZŁ NIEBIESKĄ KANAPĘ, PROSIMY O NATYCHMIASTOWE ODDANIE JEJ DO NASZEGO SALONU.
DZIĘKUJEMY, WIĘCEJ IMPREZ NIE ROBIMY. HARRY I GINNY
- No, proszę – mruknął Neville pod nosem. – I zagadka z kanapą rozwiązana.
