Fairy Tail w żadnym wypadku nie należy do mnie.
Cztery dni nowego życia
Pierwszego dnia Mirajane nie wychodzi z gildii.
Uśmiecha się pogodnie do pozostałych członków Fairy Tail i udaje, że nie widzi pełnych troski spojrzeń Elfmana. Edoras się zmienia, magia zniknęła, ale trzeba iść dalej. Słyszy, jak Lucy mówi o czymś z Juvią, ale nie zwraca na to większej uwagi.
Wciąż myśli o Lisannie.
Nie należała do tego świata, Mirajane stwierdza, podając kufle piwa i zabierając inne, to nie była ta Lisanna.
Uśmiech nie schodzi z jej twarzy, z radością wdaje się w rozmowę z Caną i Elfmanem.
Pierwszego dnia Mirajane próbuje nie pamiętać.
Drugiego dnia Mirajane jest roztargniona.
Kufle wypadają jej z rąk, szklanki roztrzaskują się. Cana próbuje ją pocieszać, ale Mirajane nie chce tego. Nie chce litości, zwłaszcza teraz. Więc sprząta odłamki szkła, przeprasza pogodnie za problem i z zainteresowaniem słucha narzekań chłopaków na ciężką pracę, jaką Lucy im załatwiła. Mimo tego wciąż od czasu do czasu spogląda zza okno i wzdycha prawie bezgłośnie.
Lisanno, dlaczego musiałaś się tu pojawić?, nie przestaje sobie zadawać tego pytania.
Drugiego dnia Mirajane próbuje zrozumieć.
Trzeciego dnia Mirajane jest obojętna.
Fairy Tail dojechało do najbliższego miasta i teraz wszyscy pomagają w jego odbudowie. Mimo że Elfman zapiera się, że sam sobie da radę, Mirajane go ignoruje. Na jej twarzy nie widać nawet śladu uśmiechu, ale nikt z gildii nie zamierza o tym wspomnieć. Rozumieją.
Szczątki budynków są ciężkie, ale jej to nie przeszkadza. Niesie je bez zbędnych narzekań, a na podziękowania mieszkańców kiwa tylko głową.
Być może jej przyjaciel wyrządził te krzywdy, zastanawia się bezwiednie, w końcu nie wiadomo, gdzie jeszcze walczyli.
Trzeciego dnia Mirajane próbuje nie czuć.
Czwartego dnia Mirajane odwiedza nowego króla.
Przychodzi do niego jak najwcześniej, gdy jeszcze nie zaczął pracować razem z innymi nad odbudową. Król przybywa do różnych miast i koordynuje pracę oraz pociesza mieszkańców.
Mirajane nie potrzebuje pocieszenia, chce jedynie odpowiedzi.
Spotyka go pogrążonego w zadumie, patrzącego na krajobraz. Odwraca się jednak w jej stronę i czeka na jej słowa. Mirajane zdaje sobie sprawę, że nie wie, od czego zacząć, lecz szybko wypowiada pierwsze zdanie, jakie przychodzi jej na myśl.
- Znałeś ją.
To nie jest pytanie. Mirajane wie, że mężczyzna przed nią mieszkał kiedyś na ziemi, Lisanna o tym wspomniała na krótko przed swoim odejściem.
Król lustruje ją dłuższą chwilę, aby zaraz znów skierować wzrok na krajobraz. Odpowiada cicho, lecz wyraźnie. Opowiada o Lisannie, choć mało ją zna, wspomina też o ziemskich odpowiednikach jej i Elfmana. Mówi o tym spokojnie, czasami nieznacznie unosi kąciki ust, jakby przypominał sobie coś zabawnego czy przyjemnego. Mirajane słucha tego w skupieniu, słucha o rozpaczy, jaką ogarnęła ziemska Mirajane i poczuciu winy ziemskiego Elfmana. Jest wdzięczna królowi, mimo że sam przyznaje, że to tylko strzępki informacji. Jednak Mirajane nie potrzebuje więcej, to jej wystarcza.
Czwartego dnia Mirajane długo patrzy w niebo, mimo że łzy jej w tym przeszkadzają.
Nikt nie powinien doświadczyć fałszywej nadziei, stwierdza z bólem, nawet jeżeli przez jakiś czas jest dzięki temu szczęśliwy.
