A więc... podejście pierwsze do podzielenia się ze światem swoją twórczością \o/ Jeszcze zdążę tego pożałować...


-Chyba sobie ze mnie żartujesz… To żart prawda?!- krzyknął, patrząc z niedowierzaniem na stojącego przed nim mężczyznę.

-To nie jest żart, może nie zdarza mi się to zbyt często ale tym razem jestem zupełnie poważny Liet.- odparł niewysoki blondyn o intensywnie zielonych oczach -Wilno jest moje-

-Wilno… Vilnius… nie możesz tego zrobić! To moja stolica, moje serce! Nie możesz od tak sobie wziąć go siłą!- krzyknął czując dojmujący ból w piersi, zupełnie jakby ktoś właśnie wyrwał mu serce.

-Oczywiście że mogę, właśnie to zrobiłem- odparł blondyn wzruszając ramionami -Od dzisiaj Wilno należy do Polski, tak jak przed laty.-

-Dlaczego?!- krzyknął czując jak łzy napływają mu do oczu.

-Dla własnego kaprysu- powiedział blondyn z uśmieszkiem.

-Kłamiesz...powiedz mi prawdę! Dlaczego?!- zapytał mając nadzieje, że się nie myli, czasami trudno było mu stwierdzić co takiego czai się w głowie stojącego przed nim chłopaka -Dlaczego… Feliks…-

Feliks tylko westchnął głośno

-Potrzebuję tego… potrzebuję ciebie Toris- powiedział w końcu, już bez uśmiechu -Bądźmy znów jednością, potrzebuję twojej siły-

-To naprawdę musi być jakiś chory żart- powiedział Toris czując jak łzy spływają mu po policzkach -Feliks, o jakiej ty jedności mówisz? Nasza unia dawno się rozpadła, dokładnie w chwili w której pozwoliłeś Rosji mnie zabrać nie pamiętasz? Zamiast zrobić cokolwiek, praktycznie śmiałeś mi się w twarz, potem zniknąłeś na całe 123 lata podczas gry ja musiałem znosić panowanie Rosji, a kiedy wróciłeś, kiedy oboje w końcu staliśmy się niepodlegli, przychodzisz, siłą przejmujesz moją stolice i mówisz o jedności?-

-Wiem, że jesteś zły, ale zobaczysz, jak już trochę ochłoniesz, zrozumiesz…- zaczął Feliks

-Ochłoniesz?! Mam ochłonąć po tej zdradzie?!- powiedział Toris czując jak wzbiera w nim wściekłość -Zły?! Jestem wściekły! Zawsze byłem dla ciebie popychadłem, rządziłeś mną jak ci się podobało… ale to… to już za wiele- wysyczał przez zaciśnięte zęby

-I co masz zamiar z tym zrobić?- zapytał Feliks przekrzywiając głowę na bok z zaciekawionym uśmiechem na twarzy.

To właśnie było dla Torisa najgorsze, nie mógł zrobić nic, tylko bezsilnie patrzeć, jak jego dawny przyjaciel, partner… jego dawna miłość odbiera mu jego dopiero co odzyskaną wolność

-Nienawidzę cię- powiedział cicho wbijając wzrok w ziemie -Nienawidzę cię Fe… Polsko-

-Hmpf- prychnął Feliks nadal się uśmiechając -Totalnie mnie nie obchodzi co o mnie myślisz Litwo- powiedział -Nic co powiesz, nawet jeśli będziesz mnie nienawidził, to nie sprawi, że przestanę cię lubić-

-Mam nadzieje, że trafi cie szlag- warknął Toris -Życzę ci żebyś poczuł to samo co ja teraz, żeby tobie ktoś wyrwał serce… najlepiej zniknij na kolejne sto lat!- krzyknął unosząc wzrok i wpatrując się z wściekłością w twarz Feliksa, na której zagościł szok wywołany jego słowami.

Obudził się nagle, desperacko próbując złapać powietrze, usiadł na swoim łóżku czując jak pot spływa mu po skroniach.

-Dlaczego mi się to przyśniło?- szepnął Toris ukrywając twarz w dłoniach, potrzebował chwili żeby się uspokoić, po kilku minutach zdecydował, że potrzebuje napić się wody, więc odrzucił kołdrę na bok i wstał. Podszedł do szafki na której stały dzbanek z wodą i szklanka, nalał sobie odrobinę kojącej cieczy i podszedł do okna.

Był w Wilnie, był środek nocy i miasto było uśpione, było piękne jak zawsze, tylko… zacisnął dłoń na swojej piersi w okolicach serca, czuł bolesną pustkę, jego stolica nie należała teraz do niego. Przypomniał sobie swój sen, czy też raczej wspomnienie tego dnia kiedy Wilno zostało mu odebrane, zdrady której w życiu by się nie spodziewał. Spojrzał na kalendarz, był sierpień 1939 roku, minęło już prawie dwadzieścia lat od tamtego dnia. Oparł czoło o chłodną szybę i westchnął cicho.

-Dlaczego?- szepnął, przez te wszystkie lata to pytanie nie dawało mu spokoju -Ochłonąłem, ale dalej nie potrafię zrozumieć, dlaczego to zrobiłeś Polsko...-

Jednym łykiem wypił całą zawartość szklanki i otarł usta, miał mętlik w głowie, jego myśli cały czas wędrowały od jego snu, do Feliksa. Nie rozmawiali ze sobą od tamtego dnia, kiedy odebrał mu Vilnius. Co prawda Feliks przez długi czas próbował się z nim skontaktować, ale Toris był zbyt wściekły i rozgoryczony żeby go słuchać, więc po jakimś czasie Polska odpuścił. Litwa odłożył szklankę na miejsce i usiadł z powrotem na łóżku, jego wzrok prześlizgnął się po walizce leżącej na podłodze, rano miał wracać do Kowna. Nie akceptował tego, że teraz Kowno było jego stolicą, dla niego zawsze Wilno było i będzie jego sercem, dlatego nie potrafił się powstrzymać i często tu wracał, chociażby na kilka dni.

-Może powinienem z nim porozmawiać?- zadał sobie pytanie -Może uda mi się go przekonać…- parsknął cichym, nieco gorzkim śmiechem -Głupi… przez tyle wieków nie słuchał co miałeś do powiedzenia, a teraz myślisz, że uda ci się go przekonać do oddania ci Wileńszczyzny?-

Z cichym mruknięciem położył się z powrotem, poczuł nagłą ochotę na to żeby zadzwonić do upartego blondyna, usłyszeć jego głos, dowiedzieć się co u niego, nastroje w całej Europie nie były ostatnio najlepsze, był ciekaw jak on to znosi. Jednak uczucie urazy wciąż było na tyle silne, żeby powstrzymać go od wstania i podejścia do telefonu

-Pewnie nawet gdybym zadzwonił, to nawrzeszczałby na mnie za budzenie go w środku nocy, o ile byłby na tyle przytomny żeby wyrażać się zrozumiale- mruknął uśmiechając się lekko, znał Feliksa, dla niego nawet wczesne godziny poranne były środkiem nocy, a w chwili obecnej było pół godziny do północy.

Pomijając oczywistą urazę którą do niego chował, to jednak tęsknił za Polską, za każdym jego durnowatym pomysłem, za pełnią życia którą tryskał, nigdy nie udało mu się dojść do tego jak on to robi, że nawet w najcięższych czasach potrafił być taki radosny.

-Może… może mógłbym do niego zadzwonić, ale na pewno nie o tej porze- mruknął czując jak jego powieki robią się coraz cięższe, jeszcze raz spojrzał na kalendarz, 31 sierpnia…

-Hmm… może nawet go odwiedzę na jego urodziny, to już niedługo, pewnie byłby zaskoczony jak diabli- zachichotał cicho wyobrażając sobie reakcję Feliksa, to brzmiało jak dobry pomysł

-Może jednak udałoby nam się jakoś dogadać po tym wszystkim?- mruknął powoli odpływając do krainy snów, tym razem nie śnił mu się żaden koszmar, żadne wspomnienie.


Kilkaset kilometrów dalej, w Warszawie, Feliks wcale nie spał, zamiast tego przechadzał się nerwowo po swoim pokoju, wciąż w pełni ubrany.

-Najpierw postępuje wbrew traktatowi, potem aneksja Austrii, parę miesięcy temu aneksja Czech, te wszystkie absurdalne żądania… co Niemcy sobie wyobraża?- mruczał pod nosem, zerknął na raport który dziś dostał, mówiący o niepokojących działaniach na zachodniej granicy, miał co do tego wszystkiego jak najgorsze przeczucia.

-To wszystko jest, tak jakby totalnie bez sensu!- mruknął z irytacją miażdżąc papier w dłoni -Dopiero co skończyła się jedna wojna, ostatnie czego mi potrzeba to następna, zwłaszcza, że moje państwo dopiero co się odrodziło…- szepnął czując się przytłoczony tym wszystkim, miał szczerą ochotę wygadać się komuś, nie myśląc nad tym co robi podszedł do biurka i podniósł słuchawkę telefony, odruchowo wykręcił numer do jedynej osoby której mógłby się wyżalić.

-Co ja wyprawiam?- mruknął odkładając słuchawkę jeszcze zanim zabrzmiał pierwszy sygnał -Jest środek nocy, normalni ludzie o tej porze śpią, poza tym…- poczuł bolesne ukłucie w piersi -Od tamtego dnia nie odebrał ani jednego telefonu… dlaczego miałby zrobić to teraz?-

Ze smutnym uśmiechem odszedł od biurka, zamiast tego podszedł do okna, sięgnął za swoją koszulkę i wyciągnął spod niej wisiorek, pogładził palcami medalion który na nim wisiał po czym go otworzył. Z nostalgią spojrzał na zdjęcie, na którym był on i Toris, było stare, nawet bardzo stare, pochodziło jeszcze z czasów kiedy łączyła ich unia.

-Tęsknie za tobą wiesz Liet?- zapytał cicho wpatrując się w uwiecznioną na zdjęciu twarz Litwy -Tak bardzo chciałbym z tobą teraz porozmawiać…- przez długą chwilę patrzył na obrazek, wspominając tamte czasy, wtedy wszystko było prostsze.

W końcu westchnął i schował wisiorek z powrotem pod koszulką, oparł czoło o szybę i przymknął oczy

-Powinienem totalnie iść spać- mruknął wpatrując się w tonące w mroku ulice Warszawy, kątem oka zerknął na zegar wiszący na ścianie -Północ, mamy już praktycznie wrzesień- przeczesał palcami włosy marszcząc brwi. Od miesiąca nie mógł się porządnie wyspać, wieści które do niego napływały były zbyt niepokojące żeby mógł je zignorować i jeszcze to paskudne przeczucie, że lada moment wydarzy się coś strasznego.

-Feliks, jesteś tak jakby przewrażliwiony- powiedział do siebie odchodząc od okna i siadając na łóżku, położył się nie dbając o to żeby się przebrać -Zdrzemnij się chociaż chwile, nie chcesz chyba wyglądać jak chodzący trup. A jakby to cie nie przekonało to wiedz, że zaczynasz gadać do siebie, co nigdy nie oznacza niczego dobrego- westchnął ciężko -Zobaczysz, za parę godzin wstanie kolejny piękny dzień, nic szczególnego się nie stanie… na pewno…-


-Wszystkie przygotowania zakończone komendancie, czekamy już tylko na rozkaz do ataku- powiedział mężczyzna w szarym mundurze salutując, na ramieniu miał czerwoną opaskę ze swastyką

-Doskonale- odparł dowódca, postawny mężczyzna o jasnoblond włosach i zimnych jasnoniebieskich oczach, odwrócił się w stronę oddziałów, stojących na baczność, czekających na rozkazy

-Żołnierze!- krzyknął -Nadszedł czas na rozpoczęcie naszego zadania! A naszym pierwszym celem jest zniszczenie Polski! Nie dotarcie do jakiegoś określonego punktu czy linii, a zniszczenie narodu, zniszczenie żywej siły! Bądźcie bezlitośni, bądźcie brutalni! Ku chwale wielkiej Rzeszy! Wszystkie oddziały do ataku!- rozkazał stając na baczność z wyciągniętą ręką

-Jawohl!- krzyknęły chóralnie oddziały

-Niezła przemowa braciszku- powiedział srebrnowłosy mężczyzna o czerwonych oczach -Bardzo inspirująca- dodał patrząc na maszerujące oddziały

-Prusy…- powiedział dowódca

-Tak bracie?- zapytał srebrnowłosy

-Chcę żebyś objął dowództwo nad częścią oddziałów, a jak spotkasz tego blondwłosego pokurcza… przyprowadź go do mnie- zażądał dowódca

-Rany Niemcy, ten twój nowy szef sprawił, że jesteś naprawdę straszny- powiedział Gilbert

-Kwestionujesz moje rozkazy?- zapytał Niemcy mrużąc oczy

-Skądże znowu Ludwig- powiedział Prusy unosząc ręce w obronnym geście, z sarkastycznym uśmieszkiem -Już idę panie komendancie, wykonam twoje polecenia co do joty-


Feliks nie wiedział kiedy udało mu się zasnąć, ale jego sen nie był ani długi, ani miły. Nawet przez sen nie potrafił opanować rosnącego uczucia zagrożenia. Zerwał się nagle z uczuciem jakby ktoś wbił mu nóż prosto w pierś. Krzyknął zaskoczony tym nagłym przypływem bólu, nieprzytomnym spojrzeniem omiótł pokój w poszukiwaniu napastnika, spojrzał na zegar, była za piętnaście piąta.

Drgnął gwałtownie czując kolejny spazm bólu przebiegający przez jego ciało

-C-co… co się dzieje?!- wymamrotał czując jak zaczyna mu się kręcić w głowie, ból nie zanikał, wręcz przeciwnie, narastał wyciskając łzy z jego oczu.

Obrazy same zaczęły napływać do jego głowy, przycisnął dłonie do skroni, zaciskając zęby z całych sił. Najpierw potworny huk, przed oczami mignął mu okręt wojenny… czy to był Gdańsk? Potem krzyki, pośpiesznie wydawane rozkazy, odgłosy nadlatujących samolotów, maszerująca prosto na nich cała armia. Potrząsnął głową starając się chociaż trochę rozjaśnić myśli, wrzasnął czując jak ból rozrywa jego ciało. Zszedł z łóżka i chwiejnym krokiem podszedł do okna, obrazów było coraz więcej… ginęli ludzie… jego ludzie. Jego oczy rozszerzyły się z przerażenia, przez chwile miał wrażenie jakby znalazł się na polu bitwy, rozglądał się dookoła oszołomiony tym co zobaczył. Było ich tak niewielu w porównaniu do wroga który ich zaatakował, a ich wyposażenie było w tragicznym stanie. Ale mimo to walczyli, wiedzieli, że nie mieli żadnych szans, ale żaden z jego ludzi nie rozważał poddania się, poczuł rozpierającą go dumę 'poddać się' nigdy nie znajdowało się w jego słowniku. Odwrócił się i podszedł do swojej szafy, nie miał czasu na zastanawianie się, wyciągnął ze środka swój mundur, przebrał się tak szybko jak tylko zdołał i złapał za oparty w kącie karabin. Bezczynność była tym czego nie znosił, jego ludzie się nie poddawali, on też nie zamierzał. Wypadł ze swojego pokoju i zbiegł po schodach na parter, niemal w tym samym momencie drzwi frontowe otwarły się z hukiem, a do środka wpadł jakiś facet, odruchowo uniósł karabin, opuścił go jednak kiedy dotarło do niego , że to nie wróg wdarł się do jego domu… jeszcze.

-Zostaliśmy zaatakowani!- krzyknął mężczyzna widząc stojącego przed nim Feliksa

-Tak jakby już o tym wiem!- powiedział Polska zdenerwowany -Kto?- zapytał starając się nie zacząć krzyczeć, czas uciekał nie miał czasu na pogaduchy

-Niemcy- powiedział cicho mężczyzna, Feliks w końcu go rozpoznał, to był jeden z członków jego aktualnego rządu

-Czyli jednak- powiedział Polska czując jak krew odpływa mu z twarzy -W takim razie musimy się bronić!- stwierdził szykując się do wyjścia

-Z całym szacunkiem panie, ale nie możesz nigdzie iść- powiedział mężczyzna blokując mu wyjście

-Oszalałeś? Tam giną moi ludzie, nasi ludzie! Nie mogę od tak siedzieć bezczynnie- krzyknął rozzłoszczony Feliks

-Wiem, ale to co zamierzasz zrobić nie rozwiąże sprawy, pozwól swoim ludziom walczyć za siebie, wiesz, że są gotowi zginąć za ciebie, za naszą wolność o którą tak długo walczyliśmy...-

-Totalnie nie ma opcji! Nie będę się chował jak tchórz po kątach, kiedy mój naród jest w potrzebie- warknął Feliks

-Nikt nie każe ci tego robić! Nikt nie każe ci siedzieć bezczynnie!- krzyknął desperacko mężczyzna starając się przemówić blond krajowi do rozumu

-Ale nie pozwalacie mi iść i walczyć- odparł powoli Feliks

-Proszę, wiem, że to trudne ale musisz tu zostać, jesteś tu potrzebny-

-I co mam niby robić? Stać i ładnie pachnieć?- zapytał blondyn zaciskając mocniej dłonie na karabinie

-Trzeba skontaktować się z naszymi sojusznikami- powiedział poseł -Wróg ma przewagę, potrzebujemy pomocy-

Feliks przez chwilę wpatrywał się w stojącego przed nim człowieka w milczeniu, po długiej chwili westchnął i rzucił mu karabin

-Masz, daj go komuś kto będzie go potrzebował, idę powojować trochę z telefonem- mruknął odwracając się, żeby wrócić do swojego pokoju, poseł tylko westchnął z ulgą i kłaniając się opuścił dom.

-Cholerny szwab!- mruknął Feliks pod nosem, uderzając pięścią w najbliższą ścianę -Najpierw przedstawił te absurdalne żądania, teraz złamał pakt o nieagresji, zaatakował bez oficjalnego wypowiedzenia wojny!- wpadł do swojego pokoju jak huragan, spojrzał na zegar, ze zdumieniem stwierdził, że było już po dziewiątej.

-Ale jak? Nie było jeszcze piątej, kiedy się obudziłem- mruknął zdezorientowany -Ile… ile czasu dręczyły mnie te okropne wizje?- szepnął zdając sobie sprawę gdzie mógł się podziać cały ten czas.

Nie chcąc marnować ani chwili dłużej, złapał za słuchawkę telefonu, musiał coś robić, musiał działać, choćby po to, żeby odciągnąć swoje myśli od bólu który nieustannie czuł.

-Halo?- Feliks drgnął słysząc głos w słuchawce, pogrążony w myślach nawet nie zauważył kiedy wykręcił numer, spanikował na chwilę nie będąc pewny do kogo właściwie zadzwonił

-''Chyba nie do...''- pomyślał przełykając ślinę

-Halo? Kto tam? To znowu jakiś żart? Jeśli to znowu ty przeklęty żabojadzie…- Feliks odetchnął z ulgą, głos mówił po angielsku z silnym brytyjskim akcentem

-To ja- powiedział blondyn -Polska- dodał szybko, dochodząc do wniosku, że jego pierwsze słowa niekoniecznie uświadamiały jego rozmówcę z kim rozmawia

-Polska? Dlaczego dzwonisz tak wcześnie? To do ciebie nie podobne żeby…-

-Anglio- Feliks szybko przerwał swojemu rozmówcy -Potrzebuje twojej pomocy-

-Pomocy? Co się stało?- zapytał zdziwiony Anglia

-Zostałem zaatakowany- powiedział Polska, tłumiąc jęk bólu, kiedy znów poczuł jakby ktoś dźgnął go nożem

-Zaatakowany? Jak to zaatakowany? Przez kogo? Jeśli to kolejny głupi żart z twojej strony…-

-Arthur- powiedział Feliks ze śmiertelną powagą -Zostałem zaatakowany przez Niemcy! To kolejna wojna! Uwierz chciałbym żeby to był tylko żart!-

-Jesteś pewny? Kiedy?- zapytał Arthur czując, że tym razem sytuacja była poważna, nigdy wcześniej nie słyszał, żeby głos Polski był aż tak poważny

-Jakieś cztery i pół godziny temu- odparł Feliks postukując niecierpliwie palcami o blat biurka

-To za wcześnie żeby orzekać o wojnie- stwierdził Anglia powoli -Może to tylko…-

-Co?- przerwał mu Feliks ze złością -Mam przywidzenia, że moi ludzie umierają? Ten cały ból pewnie też sobie wyobrażam co?! Anglio to jest wojna!- głos w słuchawce umilkł, przez chwilę Feliks myślał, że zerwało połączenie, albo Anglia odłożył słuchawkę

-Zadzwonię do Francji- powiedział w końcu Arthur -Przedstawię mu sytuację, zadzwoń do mnie kiedy będziesz wiedział więcej, podejrzewam, że teraz nie jesteś w stanie przekazać mi zbyt wielu informacji-

-No nie… dobra zadzwonię kiedy będę miał informacje, ale lepiej pogadaj ze swoim szefem i zacznijcie mobilizować wojska… przekaż to Francji- Feliks nie czekał na odpowiedź, czy chociażby potwierdzenie, odłożył słuchawkę i wziął głęboki oddech żeby spróbować się uspokoić. Nie chcąc stać bezczynnie i czekać na rozwój sytuacji, wybiegł z pokoju i zbiegł po schodach z powrotem na dół.

-Nie idę się bić- powiedział widząc, że w holu jego domu znajduje się kilku żołnierzy, najwyraźniej mieli go pilnować -''Jeszcze''- dodał w myślach

-Lecę do szefa, chcę wiedzieć jaka jest sytuacja- mimo jego słów, żołnierze poszli za nim, Feliks tylko przewalił oczyma, ale nie miał czasu się kłócić.


-No dalej Toris możesz to zrobić- mruknął Litwa próbując przekonać samego siebie do użycia telefonu -Jedyne co musisz zrobić to podnieść słuchawkę, wykręcić numer i wydusić z siebie cokolwiek… na przykład ''Hej Feliks co u ciebie? Wiem, że nie rozmawialiśmy ze sobą od prawie dwudziestu lat, a kiedy ostatnio się widzieliśmy, życzyłem ci… nie najlepiej… ale tak sobie pomyślałem...''- słysząc swoje własne słowa Toris walnął się z rozmachem w czoło

-Czasami zastanawiam się czy potrafię brzmieć jeszcze bardziej jak idiota… chwila… potrafię ale to głównie dzięki zasługom Feliksa- stwierdził. Od kiedy tylko się obudził, rozważał czy nie zadzwonić do Polski, jak do tej pory każda próba kończyła się znalezieniem kolejnej wymówki.

-Myślę… że może być jeszcze za wcześnie- powiedział w końcu Litwa patrząc na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą -Zwykle nie wstaje przed południem… zadzwonię do niego jak wrócę do Kowna- zadecydował w końcu, podnosząc z ziemi swoją walizkę, musiał już iść jeśli nie chciał spóźnić się na pociąg. Wyszedł z małego mieszkania i zamknął za sobą starannie drzwi, po czym przekręcił klucz w zamku i schował go do kieszeni. Ruszył żwawym krokiem w stronę dworca, miał trochę do przejścia, ale lubił spacery. Uniósł zdziwiony głowę słysząc silniki samolotów, uniósł brew obserwując myśliwce przelatujące nad dachami Wilna.

-Polskie samoloty wojskowe? Ciekawe gdzie lecą?- mruknął -Hmm… pewnie na ćwiczenia, bo po co innego?-

Nie tracąc więcej czasu przyspieszył kroku, westchnął cicho, najchętniej zostałby w Wilnie, ale musiał jak najszybciej wrócić do swojego kraju.

-Jak już wrócę, to koniec z wymówkami- stwierdził, uznał, że to dobry pomysł zacząć zbierać się w sobie już teraz -Zadzwonię do Polski- nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu wpełzającego mu na usta, na myśl o tym blond głupku, potrafił wyobrazić sobie jego radosny okrzyk i szeroki uśmiech.

-Na pewno ma się świetnie i nie omieszka poinformować mnie o tym, jak tylko się zorientuje kto do niego zadzwonił-