— Znowu dostałam P — marudziła Hermiona, gdy wyszli z klasy w lochach i rusyli na górę.
Ron spojrzał na nią z niedowierzaniem.
— Hermiono, chyba tylko ty możesz narzekać na Powyżej oczekiwań od Snape'a. Snape'a! — powtórzył, by jej uświadomić, co właśnie zrobiła.
— Ale… — zaczęła, ale Harry położył jej rękę na ramieniu.
To samo zrobił z Ronem.
— Posłuchajcie, co lekcję jest to samo. Nie możecie po prostu przyzwyczaić się do tego, że Hermiona jest bardzo ambitna, a Ron ciut mniej? — spytał, patrząc to na jedno to na drugie.
— No… — mruknął Weasley. — Niech ci będzie. Ale to taka dobra zabawa!
Harry zachichotał, nagle przypominając sobie sytuację sprzed tygodnia…
— Tylko P? — Riddle patrzył na wielkimi oczami. Wyglądał na wyjątkowo urażonego. — Dałeś. Mi. Tylko. P?!
Harry uśmiechnął się przepraszająco.
— Wybacz, Tom. Ja… — zaczął, jednak Tom mu przerwał:
— Dlaczego tylko P? — nie rozumiał Voldemort.
— Powinieneś dopracować technikę — wyjaśnił Potter.
— Ja ci dam technikę… — warknął Czarny Pan i przygwoździł go swoim ciałem do ściany, unieruchamiając mu ręce nad głową.
Harry pisnął zaskoczony. Chwilę później pisk został zastąpiony przez jęk, gdy Tom pocałował go mocno, napierając językiem na jego wargi. Potter uchylił je posłusznie i ich języki splotły się w namiętnym tańcu.
Gryfon nie wiedział ile to trwało. Minuty, godziny, dni. Zdawał sobie tylko sprawę, że jakiś czas później oderwali się od siebie, a Riddle zaatakował jego szyję. Ssał, lizał, przygryzał i całował, wyciągając z Pottera coraz to nowe jęki.
I wtedy, kiedy Harry myślał, że pójdą dalej, Voldemort nagle się od niego odsunął.
— Więc? — spytał Czarny Pan, patrząc na niego wyczekująco.
— Wybitny — stwierdził Potter, ledwo stojąc na miękkich nogach i usiłując nie osunąć się po ścianie. — Zdecydowanie Wybitny.
Tom uśmiechnął się niczym kotek, który właśnie dostał śmietankę.
— Tak myślałem — mruknął zadowolony i odwrócił się na pięcie, ruszając w stronę drzwi.
— Tooom — jęknął Harry. — Nie możesz mnie tu tak zostawić. Nawet ty nie jesteś tak okrutny.
— Nie mogę? — Czarny Pan udał zdziwienie. — A to niby dlaczego? Mnie się to wydawało całkowicie sensowne, zwłaszcza, że słynę z okrucieństwa.
Potter warknął zirytowany, wycelował różdżką w Voldemorta i ignorując jego zdziwioną minę, rzucił niewerbalne Accio.
— Jeśli zaraz nie dokończysz tego co zacząłeś, Riddle, to gorzko tego pożałujesz — warknął, grożąc mu różdżką.
— Ty grozisz mnie? — zaśmiał się Czarny Pan i chciał jeszcze coś powiedzieć, ale został przyciągnięty do pocałunku, po którym…
— Harry! Harry, czy ty mnie w ogóle słuchasz? — usłyszał wołanie Hermiony.
— Hm? — mruknął, otrząsając się z zamyślenia.
— Nie mów, że znowu gadałeś z Tomem przez tę waszą więź — powiedziała, patrząc na niego z wyrzutem.
— Nie tym razem, Hermiono. Przepraszam, po prostu trochę się zamyśliłem. — Starał się wyglądać na skruszonego.
— Mam nadzieję, że myślałeś o swoich ocenach z eliksirów, bo inaczej… — pogroziła mu żartobliwie różdżką.
— Moje oceny z eliksirów nigdy się nie zmienią — powiedział Harry. — Wiem to ja, wiesz to ty. I Snape też to wie.
— Nawet ja to wiem, Hermiono — uświadomił jej to Ron. — To chyba przesądza sprawę, nie sądzisz?
Granger tylko westchnęła.
— Grunt, że z reszty przedmiotów masz dobre stopnie.
Harry zachichotał.
Nie tylko z przedmiotów — pomyślał. — Nie tylko z przedmiotów.
