— Nigdy więcej — westchnął Tom, opadając na kanapę.
Czuł się zmęczony, zmaltretowany i w ogóle tak, jakby właśnie został przesłuchany przez Scotland Yard. A był tylko na obiedzie u rodziny swojego chłopaka.
— Nie było tak źle — powiedział Harry, usiłując nadać swojej wypowiedzi przekonujący ton.
Riddle spojrzał na niego i prychnął.
— Jeśli to nie było takie złe, to ja nie chcę wiedzieć jak w twojej rodzinie wygląda „okropnie" — stwierdził Tom, zdejmując buty i krawat. Miał wrażenie, że ten zaciskał się na jego szyi przez cały wieczór.
Harry wywrócił oczami i zrobił to samo, po czym pociągnął Riddle'a, żeby wstał i doprowadził do sypialni, gdzie ten od razu rzucił się na łóżko.
— Nie zdjąłeś marynarki — zauważył. Riddle mruknął coś niezrozumiale. — Będzie ci niewygodnie.
— Cały wieczór był niewygodny — powiedział, odwracając się na plecy.
— Nie, moja rodzina taka była. Poza Johnem, ale on mieszka z Sherlockiem, a Mycroft ciągle gdzieś Watsona porywa. Zdążył się przyzwyczaić. — Harry zignorował pełne niedowierzania prychnięcie.
Wrócił myślami do paru poprzednich godzin, które już na zawsze pozostaną w jego umyśle, jako wspomnienie „tego niezręcznego obiadu z całą rodziną".
— Będzie dobrze — powiedział, patrząc to na drzwi, to na swojego partnera, usiłując bardziej przekonać siebie niż jego.
Riddle wyglądał na nieprzekonanego, ale odważnie nacisnął dzwonek. Drzwi otworzyły się prawie w tym samym momencie.
— Mówiłem ci, że zajmie im to pięć, a nie dziesięć minut — powiedział mężczyzna o czarnych włosach i niebieskich oczach. Był bardzo chudy i bardzo wysoki, a jego ubrania wyglądały jakby były prosto od Harrodsa. Riddle zdawał sobie z tego sprawę, ponieważ bardzo podobne ubrania, wisiały u niego w szafie.
Drugi mężczyzna — zapewne Mycroft — miał na sobie trzyczęściowy garnitur (również wyglądający na bardzo drogi) i patrzył na Sherlocka z dezaprobatą.
— Sherlock — powiedział karcąco, a potem zwrócił się do nich:
— Harrison, jak dobrze, że już jesteście. Wchodźcie. — Przepuścił ich w drzwiach. — Mamusia się niepokoiła. A ty to pewnie Thomas. Mycroft Holmes. — Wyciągnął do Toma rękę, którą ten uścisnął. — Chodźmy, rodzice nie mogą się doczekać, żeby cię poznać.
Pozwolili by Mycroft poszedł przodem.
— Harrison? Thomas? — spytał Tom szeptem.
Harry uśmiechnął się przepraszająco.
— Nie próbuj go zmusić, żeby zwracał się do ciebie Tom — usłyszeli głos Sherlocka. — Zawsze będzie mówił Thomas — powiedział i podszedł bliżej. — Sherlock Holmes. — Skinęli sobie głowami, bo środkowy z braci Holmes, nie przejawiał najmniejszej chęci podania Riddle'owi ręki.
— Wasi rodzice uwielbiają dziwne imiona, prawda? — spytał, gdy Sherlock zniknął w jednym z korytarzy, a oni szli śladami Mycrofta.
— Yhm — mruknął Harry. — Nawet moje imię wydłużyli, kiedy zostałem adoptowany. I Sherlock ma rację, na zawsze już pozostaniesz dla Mycrofta Thomasem. Mamusia pewnie je jakoś skróci, ale… — urwał, gdy weszli do kuchni z której roztaczał się przyjemny zapach.
— Harry! — krzyknęła siwa już kobieta, która natychmiast podeszła i uściskała syna. — Już myślałam, że nigdy nie dojedziecie.
— Były korki, mamuś — powiedział Harry, oddając uścisk.
Gdy go puściła, zaczęła ściskać Toma, a najmłodszy z Holmesów miał chwilę, by się rozejrzeć. W kuchni, oprócz mamy, stał również Mycroft, który — Harry mógłby przyrzec — ze złośliwą uciechą patrzył, jak Riddle zostaje wypytany o wszystko co możliwe, choć, oczywiście, ich mamusia mogła wszystko sama wydedukować.
Holmes szepnął Tomowi „zaraz wracam" i ruszył do salonu, gdzie zastał Sherlocka, ich ojca oraz miło wyglądającego blondyna, który zapewne był Johnem.
— Cześć, tato — powiedział Harry, ściskając się krótko z ojcem.
— Urosłeś — stwierdził tamten.
— Raczej niemożliwe. Nie rosnę już od paru lat. — Uśmiechnął się lekko.
— Możliwe — powiedział Sherlock. — Urosłeś pół cala, ale oczywiście nic nie zauważyłeś.
— Sherlock — syknął niższy mężczyzna.
— Spokojnie, nic się nie stało. Zdążyłem się przyzwyczaić jeszcze zanim zacząłem chodzić. — Wyszczerzył zęby w uśmiechu. — Tak w ogóle to jestem Harry.
— John. John Watson. — Uścisnęli sobie ręce. — Więc jesteś młodszy od Sherlocka, tak?
Harry skinął głową.
— I to ja jestem tym zwyczajnym, pozbawionym „daru dedukcji" — mruknął, ale bez goryczy, czy żalu.
— Bzdura — prychnął Sherlock. — Uczyłem cię obserwowania odkąd tylko byłeś w stanie cokolwiek zrozumieć. Mycroft tak samo. Potrafisz wydedukować więcej niż każdy przeciętny człowiek.
— Naprawdę? — spytał Watson. — Co w takim razie powiesz mi o mnie?
Harry zmierzył go spojrzeniem.
— Jesteś lekarzem wojskowym, w związku od roku. Nie powiedziałeś o tym rodzicom od razu, powiedziałbym, że dopiero dwa miesiące temu. Bałeś się to zrobić, ponieważ twoja siostra też jest homo, na co wasi rodzice nie zareagowali zbyt dobrze — powiedział.
— Zapomniałeś o czymś — powiedział Mycroft, wchodząc do salonu. Za nim wszedł Tom, który wyglądał, jakby dowiedział się więcej niż by chciał.
— O tym, że jego siostra jest alkoholiczką, czy o ich zaręczynach? — spytał Harry, podchodząc do Riddle'a i obejmując w pasie. — Przecież to oczywiste.
John wyglądał, jakby był pod wrażeniem.
— Nie zapytasz mnie, skąd to wiem? — spytał go najmłodszy z braci.
— Harrison, proszę cię, nie udawaj idioty, skoro wszyscy wiemy, że nim nie jesteś — zaczął Mycorft. — Przecież mieszka z Sherlockiem i się z nim spotyka. Oczywiste, że wie skąd to wiesz.
Harry spojrzał na niego wilkiem.
— Zamiast wtrącać się do rozmowy, pomyśl jak zrzucić te dodatkowe kilogramy, które ostatnio zyskałeś — powiedział.
— Jeśli chcesz wiedzieć, zrzuciłem kilogram — oświadczył, a Harry i Sherlock wymienili spojrzenia.
— A gdzie się ostatnio ważyłeś, braciszku? — spytał Harry.
— Tutaj. W tym domu — rzekł Mycroft, usiłując utrzymać swój ton „jestem od ciebie lepszy i nic na to nie poradzisz".
Sherlock parsknął.
— Tak się składa, że Harry, kiedy był mały, popsuł tę wagę. Pokazuje, że ważysz mniej, niż w rzeczywistości. Z tego co pamiętam to o jeden kilogram właśnie — powiedział.
— Naprawdę to zrobiłeś? — spytał Tom. Harry pokiwał głową.
— Byłeś uroczym dzieckiem, skoro tak się zamartwiałeś samopoczuciem brata — stwierdził Watson.
Sherlock uśmiechnął się lekko.
— Nieszczególnie — powiedział, a Harry się zarumienił.
— Chciałem, żeby to działało w drugą stronę — mruknął. — Miała pokazywać, że waży więcej, a nie mniej.
Zanim Mycroft zdążył odpowiednio zareagować, weszła mamusia Holmesów.
— Chłopcy, przestańcie się sprzeczać. A ty — zwróciła się do męża. — Mógłbyś ich od czasu do czasu powstrzymać. Wiesz, jak lubią się kłócić.
Mężczyzna tylko westchnął i podniósł się ze swojego miejsca, by pomóc żonie nosić talerze z obiadem.
Harry odetchnął z ulgą. Póki co, wszystko było w jak najlepszym porządku.
— Taak — mruknął Riddle. — W jak największym. Znowu zostałem przepytany. Z drugiej strony… — uśmiechnął się złośliwie. — Znam teraz naprawdę ciekawe historie z twojego dzieciństwa.
