-Viv, nie śpij! –głośny wrzask wyrwał czarnowłosą dziewczynę z rozmyślań.
-Co? Przecież już nie śpię!
-To się rusz! Nie dostajesz kasy za bezczynne siedzenie, a głośniki same się nie podłączą.
Kobieta westchnęła głęboko.
-Viveka! –jej szef był najwyraźniej nie w humorze. –Tu masz projekt, rozstaw sprzęt zgodnie z nim. I pośpiesz się na miłość Boską!
-Idę, idę…
Podniosła się z krawężnika i otrzepała spodnie.
'Tylko podłączysz te głupie głośniki i możesz wracać!' – pocieszyła się w myślach.
Szybko znalazła w pudle przelotkę do głośników oraz długi zwój kabli i ruszyła na scenę. Rozejrzała się za schematem i szybko porównała go z rzeczywistym stanem nagłośnienia. Po jakichś 40 minutach wyprostowała się i dumna spojrzała na swoje dzieło. Wszystkie głośniki i wzmacniacze były podłączone, mikrofony porozstawiane, dokładnie tak jak kazał jej szef.
-Panie Howell! –rzuciła śpiewnie odwracając się. -Skończyłam! –dorzuciła z uśmiechem.
-Świetnie. –obejrzał jej pracę i kiwnął głową z aprobatą, po czym zerknął na zegarek. – Możesz iść Venture, wypłatę dostaniesz jak skończymy całą tą imprezę.
Nucąc pod nosem 'I'm coming home' Skylar Grey, Viveka upchnęła włosy pod kaskiem. Sprawdziła czy ma ze sobą wszystkie dokumenty i telefon, a kiedy skończyła, zsunęła szybkę na oczy, zarzuciła na ramię torbę, po czym siadła na swój motocykl.
-'Tell the world i'm coming home.' –powtórzyła po raz ostatni i przekręciła kluczyk.
-Prime, ja ci mówię, że nic mi nie jest! I definitywnie chcę na ten patrol! –tłumaczył żywo gestykulując Jazz.
-Ratchet mówi co innego. –warknął czarny mech.
-Stary no! Spójrz, czy te optyki – no dobra – czy ten wizjer może kłamać?
-Z pewnością tak. –stwierdził bez żadnych oporów.
Sabotażysta puścił tą uwagę mimo audio receptorów i zwrócił się w kierunku dowódcy.
-Optimusie, proooszę! Wiesz, że nienawidzę siedzieć w jednym miejscu. Poza tym to tylko patrol!
-Ratchet? –Peterbilt spojrzał na medyka, który z niechęcią skinął głową.
-Tak, zaraz go chyba rozerwie.
-Jeest! Znaczy się, dziękuję sir! –poprawił się salutując przed Optimusem.
Ironhide tylko uderzył dłonią w czoło.
Szybko oddalając się od bazy sabotażysta włączył jakąś stację muzyczną i pogłośnił utwór. Jak na razie jego patrol przebiegał spokojnie i nic nie wskazywało na zmianę.
Jazz, zgłoś się. ktoś wywołał go na com-linku.
Yo Prowler. rzucił wesoło, przyciszając muzykę.
Jazz, proszę cię, nie nazywaj mnie tak.- po krótkiej przerwie dodał. Jakieś sygnały wroga?
Żadnych Conów w pobliżu.
Kontynuuj patrol, później zdasz mi raport. Prowl, bez odbioru.
Gdy głos jego przyjaciela umilkł, Jazz odprężył się i powrócił do słuchania.
Nagle na jego konsoli rozbłysło kilka kontrolek i rozległ się pisk.
-Co do jasnej…? Szlag.
Na jego radarze wyświetlił się czerwony punkt oraz kod, aż zbyt dobrze znanego Decepta.
Barricade.
Kobieta była już w połowie drogi do domu, gdy nagle wyminęło ją białe porsche. Gwizdęła cicho patrząc za nim z uśmiechem.
"Niezła zabawka..."
Nagle z bocznej uliczki drogę zajechał jej radiowóz, lekko zawadzając o jej przedni błotnik, w efekcie czego przewróciła się razem z motocyklem. Przeklinając, poderwała się szybko z ziemi nawet nie zdejmując kasku, tylko poirytowanym ruchem podbiła szybkę do góry.
-Patrz jak jedziesz baranie!- wrzasnęła wykonując w jego kierunku międzynarodowy gest. Oczekiwała co najmniej, że wyjdzie i zacznie wypisywać jej mandat, albo chociaż ją zgani za wulgarność.
Ten natomiast nie zrobił żadnej z tych rzeczy, wciąż tylko siedział z rękami na kierownicy, wbijając spojrzenie w młodą studentkę. Wzruszyła ramionami i sięgnęła do stacyjki mrucząc pod nosem, jednak w tym momencie policjant najwyraźniej wcisnął gaz i z impetem ponownie uderzył w jej motocykl, tym razem jednak udało jej się utrzymać maszynę w stojącej pozycji.
Po chwili otrząsnęła się z szoku i szybko zsiadła, po czym ruszyła w stronę policjanta.
-Pogięło cię facet?! Wiesz ile kasy wywaliłam w to cudo?! –wrzasnęła wściekła wskazując na pozdzieraną neonową farbę. – Czy ty w ogóle wiesz… JEZU!
Kierowca radiowozu po prostu…zniknął na jej oczach. Wtem rozległ się syk oraz dziwny zgrzyt.
Jednak to, co niemal przyprawiło Vivekę Venture o traumę stało się niecałą sekundę później.
ŁUP!
Radiowóz został dosłownie zdjęty przez… białe Porsche, które z ogromną prędkością w niego wjechało.
Brunetka po raz trzeci upadła na drogę, boleśnie obijając sobie przy tym siedzenie.
Z horrorem patrzyła na scenę rozgrywającą się przed jej oczami
Gdy Jazz zobaczył Barricade'a w polu widzenia zamarł na chwilę.
Przed Conem stał jakiś człowiek w kasku i poturbowany motocykl. Chwilę później wróg zaczął transformować.
-Po moim trupie stary. –mruknął do siebie, wciskając gaz do maksimum.
Kilka sekund później przygrzmocił w niego z dużym impetem, w efekcie czego Barricade'a odrzuciło parę dobrych metrów i zaczął dachować.
Nadal patrząc na niego, pospiesznie zeskanował człowieka w kasku.
Całe szczęście nadal żył.
Wtedy właśnie Mustang transformował do swojej pełnej postaci. Jazz bez zastanowienia zrobił to samo.
-Uciekaj stąd! –krzyknął do właściciela motocyklu, odwracając głowę w jego stronę, jednak tamten ani drgnął.
Nagle usłyszał wrzeszczącego po cybertrońsku przeciwnika, a chwilę potem dostał mocny cios w klatkę, który powalił go na ziemię. Niewiele myśląc, Cade rzucił się na leżącego Bota.
„Wiej!" wrzeszczał jej mózg, ale Viveka nie była w stanie się ruszyć, zszokowana widokiem przed nią. Obydwa samochody zmieniły się w kilkumetrowe roboty. Jeden z nich odwrócił się do niej i chyba coś krzyknął, a chwilę później ten drugi go uderzył i przygwoździł do ziemi.
„Boże, Boże, Boże…" kołatało jej się w głowie, gdy na wpół przytomna gapiła się otępiała na scenę przed nią.
W pewnym momencie coś błysnęło, huknęło i jakaś część śmignęła jej nad głową. To przywróciło kobiecie w miarę możliwości trzeźwość myślenia. Popatrzyła na biały kawał blachy kilka metrów od niej, po czym ponownie zwróciła się w stronę robotów i głośno wrzasnęła.
Przerażona obserwowała jak jeden z nich skoczył w jej kierunku, chyba tylko cudem omijając i nie miażdżąc. Upadłszy za nią znów zmienił się w radiowóz i odjechał z piskiem.
Natomiast drugi robot przyklęknął przed nią.
-Nic ci nie jest? –spytał spoglądając na Vivece.
„Ten. Robot. Mówi."
Ta świadomość uderzyła ją niczym solidny cios kijem.
„Piekło. Jestem w piekle." przeszło jej przez myśl.
-Ja wypadam… -jęknęła, po czym urwał się jej film.
Jazz spojrzał na człowieka przerażony. Nie takiej reakcji się spodziewał.
-Czemu tu nie ma Ratcheta? –mruknął nerwowo.
Co on ma teraz niby zrobić? Skan wskazywał, że nadal żyje, jednak wcale się nie ruszał.
„Może miał zwarcie jak Prowl?" wpadło mu do głowy, gdy usiadł delikatnie obok człowieka.
Biedak nie miał pojęcia, że to tylko omdlenie…
