Rana

Upokorzony i pokonany.

Naofumi leżał na kamiennej podłodze. Uderzenie od Motoyasu pozbawiło go chwilowo percepcji, przez co nie widział ani nie słyszał zbyt dobrze. Mimo to był wstanie wyczuć jak widzowie patrzą na niego z pogardą i śmieją się z jego porażki. Naofumi próbował się podnieść, ale zdrętwiałe mięśnie nie pozwoliły mu na żaden ruch. Był zmuszony patrzeć z tej żałosnej pozycji, jak Bohater włóczni jest wielbiony przez tłum, a on sam przechwala się swoim niesprawiedliwym zwycięstwem przed swoją drużyną, zdzirą, królem i resztą tej hołoty zwanej „szlachtą". Cios mimo jego obrony był naprawdę silny, nie zadał mu dużych obrażeń, ale efekt paraliżu był na tyle silny, że Naofumi nie miał nawet siły by powiedzieć, że w pojedynek między nimi wtargnęła Myna i to jej atak spowodował, że przegrał. Naofumi czuł żal i wściekłość. Nawet jeśli nie był wstanie się bronić, to przecież reszta musiała to zauważyć. W takim razie czemu nikt go nie bronił? Czemu nikt nie próbował mu pomóc?

Czy to dlatego, że bym mógł wygrać, skryłem za płaszczem potwory? To ten idiota pierwszy postąpił niesprawiedliwie, wyzywając mnie na pojedynek, wiedząc, że mogę się tylko bronić. Czy to dlatego, że mam niewolnika? Niewolnictwo było akceptowane w tym kraju i mogę się założyć, że nie jeden ze szlachciców na sali miał też niewolnika pół człowieka. Czy to dlatego, że jestem postrzegany jako gwałciciel? To mógł być powód, ale skoro mieli aż takie poczucie sprawiedliwości, to nie powinni też udawać, że nie widzieli jawnego oszustwa. Czy to dlatego, że chodzi o tarczę? Naofumi poczuł ukłucie w sercu, które dało mu do zrozumienia, że może mieć rację.

Tarcza… To wszystko tylko dlatego, że zostałem bohaterem tarczy?! Wycedził ze wściekłością przez mocno zaciśnięte zęby. Cierpienie, traktowanie z góry, niesprawiedliwość i nienawiść w stosunku do niego, a także bezradność. Tylko dlatego, że wylosowałem najmniejszą z zapałek? Naofumi ponownie spróbował się podnieść, efekt paraliżu stopniowo ustawał, a dodatkowo gotująca się w nim wściekłość dodawała mu siły, dzięki czemu udało mu się wstać. OSZUŚCI!. Krzyknął z całych sił, wyrzucając przy okazji część swojej furii. Motoyasu i Myne, którzy właśnie rozmawiali, obrócili się do niego. Jego słowa skupiły także uwagę widzów w tym króla i papieża.

Myne uśmiechnęła się paskudnie i jednocześnie niewinnie, tak jakby nie miała o niczym pojęcia."Hęęę. O czym ty mówisz? Boli cię fakt, że przegrałeś mimo tego, że wniosłeś na arenę potwory I śmiesz jeszcze nazywać nas oszustami?"

"Zamknij się! Dobrze wiesz, że użyłaś przeciwko mnie swojej magii, by twój bohater od siedmiu boleści mógł wygrać! Poza tym każdy to widział!"-Naofumi znowu krzyknął tym razem jeszcze głośniej i zaczął rozglądać się po widowni, jednak widział tylko, jak odwracają od niego wzrok. Głosy z trybunów stawały się coraz głośniejsze, ale przez ogólny hałas niemożliwe było zrozumienie ich treści. Król wstał i tym samym przerwał jakiekolwiek rozmowy.

Bohaterze Tarczy, twierdzisz, że Szlachetny Pan Motoyasu oszukiwał w prowadzonym przez was pojedynku. Czy masz w takim razie na to jakiś dowód?"

"Przecież to oczywiste, że oszukiwali! Myne użyła na mnie swojej magii i powaliła mnie, każdy to mógł zobaczyć!" Powiedział z nadzieją w głosie na to, że jeśli zmotywuje widzów, to go poprą w jego zeznaniach.

Król uśmiechnął się złośliwie i zwrócił głowę w kierunku trybunów"Czy ktokolwiek z tu obecnych może potwierdzić, że to, co powiedział pan Iwatani, jest prawdą?" Widownia milczała. Nikt nawet nie śmiał odezwać się teraz słowem a tym bardziej powiedzieć cokolwiek w jego obronie. "Jak widać są to tylko puste żale, biednego i pokonanego głupca" król spuścił wzrok na jego twarz i posłał mu wzrok pełen zwycięstwa i przyjemności, jaką czerpał z jego upokorzenia.

Naofumi patrzył teraz pustym wzrokiem, w kamienną podłogę areny. W jego głowie wszystko zaczęło się układać, Myne od początku planowałą go zdradzić i uciec w ramiona Motoyasu. Ten kretyn nawet nie zauważył, że też został wykorzystany. Skłamała o tym, że została zgwałcona i uciekła do niego, by zdobyć jego zaufanie. Królowi było to na rękę, bo dzięki temu zdobył przychylność najsilniejszego z bohaterów a córka swojego księcia z bajki. Prawdopodobnie ustalili to w nocy, gdy tu przybyli

.

To znaczy, że już od startu był na przegranej pozycji. Od samego początku był im potrzebny tylko do tego, by zdobyć bohatera włóczni i nie chodziło ich czy spełni swoją funkcję jako bohater, czy nie. Równie dobrze mógł umrzeć od razu po tym, jak ich plan się powiódł. Pozostawili go wolnym tylko po to, by móc się nim teraz bawić i patrzeć na jego cierpienie. Naofumi aż kipiał od złości. Zgrzytały mu, zęby tak mocno, że zdawało się, że się złamią, a z zaciśniętych dłoni zaczęła kapać krew. Podniósł głowę wysoko w kierunku króla i krzyknął najgłośniej, jak się tylko mógł. "PRZEKLINAM WAS! PRZEKLINAM WAS, TO KRÓLESTWO ORAZ CAŁY ŚWIAT. MOIM PRZEZNACZENIEM MA BYĆ JEGO OCHRONA? PIEPRZE TAKIE PRZEZNACZENIE. OD TERAZ MOIM JEDYNYM CELEM BĘDZIE SPROWADZENIE NA WAS WSZYSTKICH LOSU GORSZEGO OD ŚMIERCI, I NIE SPOCZNĘ, PÓKI TEGO NIE ZROBIĘ!". Po tych słowach znowu zapadła całkowita cisza, Widzowie nie wiedzieli, jak mają zareagować, a także samemu królowi zabrakło teraz języka w gębie. Ciszę przerwał papież, który wstał i mocno huknął swoim pastorałem o drewnianą podłogę balkonu." Zważaj na swoje słowa chłopcze. Stoisz przed królem tych ziem a takżę mną, głową kościoła. Możesz być bohaterem, ale nawet tobie takie zachowanie może nie obyć się bez konsekwencji. Chociaż po twoich czynach uznałbym cię prędzej za potwora niż bohatera."

"Właśnie potwór, on nie jest bohaterem, tylko potworem!

"

"Bohater nigdy nie dopuściłby się tak haniebnych czynów jak gwałt i kupno niewolnika!"

"Jak ktoś takim jak on może grozić królowi, zabijcie go natychmiast!"

"Właśnie, Właśnie, 3 bohaterów całkowicie nam wystarczy."

Krzyki było słychać od prawie każdego z widzów. Każdy z nich starał się przypodobać królowi i papieżowi, okazując przy tym nienawiść do niego.

"Poza tym, jak chciałbyś to zrobić? Jesteś przecież tarczą. Spuścisz na nas swoich pomarańczowych przyjaciół. W końcu tylko potwór może przyjaźnić się z potworem"-Powiedziała Myne, śmiejąc się głośno przy tym, a za nią salwa śmiechu wypełniła całą salę.

Pozostałe słowa ignorował, ale tych konkretnych nie mógł. Ponieważ miała rację.

Nie miał żadnej możliwości, by im zagrozić, nie mógł zrobić oprócz pustych pogróżek. Uświadomienie sobie tego powaliło go na kolana. Nie mógł znieść kolejnej dawki beznadziei i rozpaczy. Nienawidził tego świata i nienawidził swojej niemocy. Gdyby nie kupił Raphtali i jej nie wytrenował to prawdopodobnie zginął by podczas swojej pierwszej fali.

Właśnie Raphtalia... Naofumi obserwował, jak mała dziewczynka patrzy na niego pustym i obojętnym wzrokiem. Teraz gdy wiedziała, już wszystko było skończone, ale i tak nie miało to znaczenia, niedługo będzie wolna I nigdy więcej jej nie zobaczy. Było mu żal z tego powodu, nie wiedząc czemu. Czy była to kwestia przyzwyczajenia do tej wesołej pół szopo dziewczynki, która jadła jak za 2 dorosłych. Która zaczęła zgrywać dorosłą i razem z nim jadła najtańsze zestawy zamiast swojego ulubionego zestawu dla dzieci. Która walczyła dla niego i przysięgała, że będzie jego mieczem. Teraz widział, jednak że było to wszystko kłamstwo. Nie dziwił jej się, w końcu kto by chciał być z takim potworem jak on…

"Skoro mają mnie za potwora, to się nim stanę, zniszczę i spalę ten cały pieprzony świat, aż nie zostanie nic, tylko popiół." Naofumi powiedział to dość głośno, ale śmiech widowni zagłuszył jego słowa. Jego wizja stała się zaczerniona, z trudem dostrzegał cokolwiek wokół siebie. Zauważył, jednak że jego okienko z drzewkiem umiejętności zaczęło się glitchować. Kliknął je i dostrzegł, że było całe czerwone. A na każdym polu była do wyboru tylko jedna tarcza [Wymagania serii klątw spełnione] [Odblokowano tarczę wściekłości]. Naofumi wpatrywał się w obrazek nowej tarczy. Kliknął nią, by sprawdzić jej parametry. Była to bardzo silna tarcza. Jej statystyki były największe ze wszystkich posiadanych przez niego aktualnie tarcz. Poza tym zwrócił uwagę na bonus wyekwipowania [Zmiana tarczy-Atak] [Żelazna Dziewica].

Naofumi aktywował tarczę i poczuł ogromne pokłady gniewu. Nie pozwolił sobie jednak na utratę całkowitej kontroli nad sobą. Chciał być jak najbardziej świadomy i delektować się tym, co miał niedługo zrobić. Nikt teraz nie zwracał na niego uwagi, więc nawet nie zauważył zmiany w jego tarczy, która była teraz czarna w kształcie płomienia z symetrycznymi białymi wzorami na zwór ognistych języków.

"Zgodnie z umową pojedynku, Niewolnica Raphtalia zostanie uwolniona od swojego pana dzięki inicjatywie pana Motoyasu"- Tłum głośno za wiwatował na cześć bohatera włóczni, który tylko głupkowato się uśmiechał i uniósł swoją prawą rękę razem z włócznią na gest zwycięstwa, wydając przy tym okrzyk"- HAAAAAAAA. Widzisz Naofumi? Dobro zawsze zwycięża zło, czy to w tamtym, czy tym świecie, dopóki jesteś złoczyńcą i nie masz szans z bohaterem jak ja.

Król skinął głową żołnierzom, którzy byli razem z nim na balkonie, by wyprowadzili siedzącą obok niego Rapthalie. Niedługo po tym zniknęła za drzwiami. Ten sam los spotkał znacznik w prawym górnym rogu informujący go o tym, że pakt z niewolnikiem został zerwany, a ona opuściła jego drużynę.

Prawdopodobnie nigdy więcej już jej nie zobaczy, ale to dobrze. Więcej jej już nie potrzebował, sam zdobył moc, dzięki której pozbędzie się każdego, kto ośmieli się, jeszcze raz z niego zakpić. Wokoło niego pojawiła się szkarłatna ciemność. Nic już nie słyszał, a wszystko co dostrzegał, było w barwach czerwieni. Naofumi skierował swój wzrok na królu ." No dalej zrób to" Naofumi usłyszał głos, który szeptał do niego z ciemności. Był to złowieszczy, kuszący i znajomy męski głos. "Niech posmakują tego, co nam zrobili" "Niech zapłacą krwią za nasze krzywdy i nasze cierpienie" Naofumi wsłuchiwał się w tajemniczy głos i czuł jak jego mowa, całkowicie przejmuje kontrolę nad nim kontrolę. Powoli odpływał w oceanie czerni i czerwieni, kiedy nagle ostatkiem silnej woli złapał się rzeczy, która pozwoliła mu zachować zmysły. "Nie.." Naofumi rzekł cicho. "Chcesz się wycofać?! Chcesz pozwolić, by dalej uważali cię za śmiecia?" Szept zamienił się w Krzyk pełen wściekłości i rozczarowania. Czy nie chciałeś pokazać im swojej siły? Jeżeli tego nie potrafisz, to zro-"

"Chcę zrobić to sam!" Naofumi uciął krzykowi "To moje zadanie, by ich ukarać, i chcę być przy tym świadomy" Krzyk zamilkł i powrócił z ciepłym i miłym głosem " Dobrze, bardzo dobrze, pozwolę ci samemu wypróbować nową zabawkę. Nie będę się wtrącał, a przynajmniej na razie.." Głos ostatecznie zamilkł, a Naofumi złowieszczo się uśmiechnął.

Nie mógł zdecydować się na kim pierwszym użyć swojej nowej umiejętności, ale ostatecznie uznał, że król powinien mieć ten zaszczyt jako osoba, która była bezpośrednio odpowiedzialna za wszystko, czego doświadczył. Wyciągnął w jego kierunku dłoń z tarczą. Jego ciało trzęsło się od ekscytacji. Wiedział, że jeśli to zrobi to będzie to, równoznaczne z postawieniem sobie grobu, ale nie obchodziło go to już. Teraz interesowała go wyłącznie zemsta. Oczy były szeroko otwarte, a usta jeszcze bardziej wykrzywione w przerażającym uśmiechu.

"WIĘZIENIE TAR-" już miał użyć umiejętności i uwięzić króla w klatce, a następnie wypatroszyć go za pomocą igieł i kolców. Jednak inkantacje przerwał mu widok, który złapał go za serce. Widok małej dziewczynki biegnącej z kierunku drzwi balkonowych. Była ona pół szopem pół człowiekiem. Miała na ustach białą chustę i skrępowane ręce, a jej koszula była rozpięta na miejscu, w którym kiedyś, gdy podrośnie pojawić się może biust. Dziewczynka minęła strażników na balkonie i skoczyła z niego prosto na arenę. Był on położony wysoko i upadek z tej wysokości mógł skończyć się dla niej śmiercią "RAPHTALIA!"- Naofumi i Motoyasu krzyknęli jednocześnie, gdy zobaczyli w powietrzu spadającą Raphtalie. Naofumi natychmiast odzyskał nad sobą panowanie. Co prawda Tarcza nadal była aktywna, to wszelkie ślady gniewu w tej chwili ustąpiły i został tylko ogień przerażenia. "[Powietrzna Tarcza]! Naofumi postawił pod Raphtalią swoją tarczę, by mogła się na niej zatrzymać, ale źle wymierzył i co prawda dziewczynka wylądowała na niej, ale pod złym kątem i przewróciła się, uderzając mocno głową o tarczę. Następnie bezwładnie sturlała się po tarczy i zaczęła spadać. Naofumi pobiegł tak szybko, jak był w stanie, by złapać ją, zanim spadnie na ziemię. Na szczęście tym razem mu się udało i leżała ona teraz w jego ramionach, nieprzytomna i z cieknącą strużką krwi z głowy. Obok niego stał Motoyasu, który także planował ją złapać, ale okazał się zbyt wolny. Patrzyli na siebie przez moment, gdy Motoyasu skierował swoją włócznię w jego kierunku." Ty draniu! Rozkazałeś Raphtali skoczyć, tylko po to byś mógł ją złapać i udawać teraz bohatera!"-Powiedział do niego Motoyasu pełnym agresji tonem.

Naofumi był jednocześnie wściekły, na cały świat, zdenerwowany raną Raphtali a teraz dodatkowo zdezorientowany zachowaniem Motoyasu." Naprawdę myślisz, że coś takiego bym zrobił?!"

"Oczywiście, że tak. Wiem do czego, jesteś zdolny. Stworzyłeś dogodną dla siebie sytuacje, by uniknąć kary za swoje słowa, przecież skoro ja uratowałeś, to nie możesz być potworem" Odpowiedział sarkastycznie.

"Nigdy bym nie zrobił czegoś tak głupiego, a szczególnie nie jej! Nigdy nie chciałbym, żeby stała jej się żadna krzywda"

" W takim razie oddaj mi ją i odejdź stąd, jeśli naprawdę zależy ci na jej zdrowiu"

Motoyasu postawił Naofumiego w szachu. Nie chciał oddawać mu Raphtali. Czuł, że jeżeli tylko wypuści ją z rąk to gniew z powrotem przejmie nad nim kontrolę, ale jednocześnie nie było sposobu, by go przekonać. Pozostała mu jeszcze jedna sekretna sztuczka. Taką, którą posługiwali się bohaterowie jednego z anime które oglądał. A mianowicie odwrócił się i zaczął biec ile sił w nogach do wyjścia.

"ZATRZYMAĆ GO, NIE POZWÓLCIE MU UCIEC!"- Król natychmiast wydał rozkaz swoim żołnierzom, by zatrzymali go. Nie musiał się ich obawiać, ale ruszył za nim także Motoyasu i jego drużyna. A Jeśli to oni go złapią, to będzie to jego koniec. Naofumi biegł tak szybko jak mógł ale ciężar Raphtali mu doskwierał, nie rozumiał jak, dziesięcioletnia drobna dziewczynka mogła ważyć aż tyle. Dodatkowo obawiał się, że ponownie zostanie sparaliżowany lancą pioruna. Wierzył, jednak że włócznik będzie na tyle inteligentny i nie zrobi tego go z obawy, że trafi Raphtalie.

Był już blisko wyjścia. Motoyasu i jego drużyna co prawda już prawie go dogonili, ale wystarczyło, że przejdzie przez drzwi, a będzie mógł je zablokować swoim więzieniem tarczy, a kupi na tyle czasu, by uciec z zamku. Motoyasu jednak nie postanowił pozwolić mu uciec ot, tak. Bohater wbił swoją włócznię w ziemie i przeszkoczył nad Naofumim jak za pomocą tyczki. Teraz znajdował się dokładnie przed nim z lancą przy jego szyi. Naofumi nie miał jak się bronić ani tym bardziej atakować. Nie możliwe było także ominięcie go lub obrania innej drogi, bo jego drużyna była już za nim. To był dla niego koniec… A przynajmniej tak się zdawało. W Miejsce, w którym stali nadleciał grad strzał, który uderzył dookoła Naofumiego, zostawiając go całkowicie bez szwanku i zmusił. Motoyasu zasłonięcia się włócznią i odsunięcia od bohatera Tarczy. Podobnie uczyniła jego drużyna. Naofumi odwrócił się i zauważył jak po drugiej stronie areny stoi itsuki z naciągniętym łukiem. Gdy tylko grad się skończył i Motoyasu z powrotem mógł się ruszyć, wystrzelił w niego kolejną strzałę, zmuszając do stania i odbijania ich. "ITSUKI CO TY WYRABIASZ. PRZEZ CIEBIE TEN ŁACHMYTA UCIEKNIE"

"Powinieneś zapytać oto sam siebie"-Itsuki odpowiedział spokojnym głosem i systematycznie oddawał kolejne strzały w Motoyasu.

Naofumi wykorzystał okazję, jaką dał mu bohater łuku i ominął Włócznika. Był już naprawdę blisko, i mogło mu się udać. Gdy usłyszał, jej głos "Nie pozwolę by ty i te brudne zwierzątko Stąd uciekli" Naofumi zauważył Myne za swoimi plecami. Była w takiej samej pozycji, w jakiej ją zobaczył po tym, jak go powaliła podczas pojedynku. "Suka, zamierza mnie tym zaatakować, mimo że mam Raphtalię na rękach!?" Naofumi przyspieszył, jak tylko mógł i miał nadzieje, że zdąży, zanim rzuci w niego zaklęciem. Usłyszał świst powietrza i zamknął oczy w oczekiwaniu na falę bólu, ale nic się nie stało. Zamiast tego usłyszał metaliczny dźwięk uderzenia. Nie wiedział jednak, co się stało. Nie miał już czasu, by się obrócić. Właśnie w tym momencie przebiegł przez bramę. "WIĘZIENIE TARCZY".

Metalowa klatka zablokowała bramę i uniemożliwiła dalszy pościg. Nie znaczyło to, że był całkowicie bezpieczny. Musiał jeszcze Opuścić zamek i znaleźć schronienie. Normalnie uciekłby do lasu, ale rana Raphtali wyglądała na poważną. Mógłby podać jej lekarstwa, które sam wyrabiał, ale wiedział, że powinien zobaczyć to lekarz. Potrzebował on miejsca w mieście, gdzie będzie mógł na jakiś czas się skryć. I na szczęście wiedział, gdzie może się udać.