Część 1
Instytut Jeffersona
Dr Brennan jak zwykle oglądała szczątki przy stole na platformie naukowej. Tym razem był to szkielet pochodzący z Limbo. Zawsze towarzyszył jej przy tym dreszcz nieprzyjemnych emocji odkąd kiedyś na tym właśnie stole leżały pozostałości po jej matce. Angela nie skończyła jeszcze skanów czaszki, aby uzyskać portret nieznanego szkieletu. Pochodził on sprzed ok.50 lat, Temprence przypuszczała, że był żołnierzem z powodu licznych oznak walki. Popołudnie dłużyło się niemiłosiernie. Kiedyś było to nie do pomyślenia, ale jednak musiała przyznać, że odkąd pracuje z agentem specjalnym Seeley'em Booth'em zagadki kryminalne są o wiele ciekawsze. To właśnie on- jej partner właśnie przekroczył próg instytutu, aby poinformować ja o następnej sprawie. Przeciągnął przepustkę i wbiegł na platformę.
-Hej Bones! Zbieraj się mamy sprawę- powiedział lekko podekscytowany
-Czekaj musze dokończyć oględziny tych kości- powiedziała niby obojętnie, ale bardzo ucieszyła ją ta wiadomość.
-Nie ma czasu Bones, poza tym wydaje mi się, że ta sprawa cię zainteresuje- mówił coraz bardziej entuzjastycznie.
-No dobra tylko się przebiorę- dopowiedziała i ruszyła w stronę gabinetu, aby się przygotować. Booth pozostał sam przy stole, spojrzał na szczątki z lekka odrazą. Mimo tylu spraw nadal się nie mógł przyzwyczaić do ich widoku- każde kości to jeno istnienie. Poza tym były jak sądził nieco demoniczne.
-Bu!- agent, aż lekko podskoczył. Za nim pojawiła się młoda blondynka w fartuchu instytutu. Od razu domyślił się, że to kolejna „ofiara" przesłuchań dr. Brennan.
-Bardzo śmieszne. Nowa asystentka hę? – powiedział nieco speszony.
-Czy to aż tak widać?- wesoło zapytała dziewczyna i rozpromieniła swój uśmiech.
-Jasne- skomentował Seeley- Czy Bones zwraca się do ciebie per pani?
-Chodzi panu o dr Brennan? Szczerze mówiąc to jeszcze nie miała okazji z nią rozmawiać.- W tym momencie na platformę weszła zwarta i gotowa Temprence i spojrzała pytająco na praktykantkę
-Jestem Monica Grey, jestem pani nową asystentką- i znowu błysła uzębieniem.
-Kandydatką na asystentkę, pani Grey- poprawiła ją pani antropolog. Słowo „pani" wywołało u Booth zabawną minę.- proszę przejrzec te kości – tu wskazała na stół – i zrobić pełny opis możliwych przyczyn śmierci. Jak wrócę to przejrzę raport. Booth możemy ruszać- ostatnie zdanie skierowała do partnera.
Samochód Booth'a
-Bones, dlaczego tak gnębisz swoich studentów? Jakbyś nie mogła zatrudnić pierwszego lepszego.
-Booth, potrzebuję osoby, na której mogę polegać, a nie którą będę musiała kontrolować i sprawdzać za każdym razem- powiedziała nieco za bardzo wzburzona.
-Łoł łoł spokojnie tak tylko powiedziałem. Zaatakowałaś mnie niczym Obcy ósmy.- zażartował, próbując rozładować atmosferę.
-Nie wiem co to znaczy- odpowiedziała- Czemu ta sprawa jest tak ekscytująca?
-Nie wiesz, kto to jest Obcy ósmy? Naprawdę jesteś z muzeum,- był rozbawiony.
-Booth? Zadałam Ci pytanie.
-Poważnie Bones, zrobię ci listę filmów, które musisz zobaczyć- w ogóle jej nie słuchał.
-Nie mam telewizora- ucięła krótko.
-No to wpadniesz do mnie- posłał jej rozbrajający uśmiech. Chciała powiedzieć, że nie ma czasu na nędzne wytwory dla mas, ale się powstrzymała.
-Co to za sprawa Booth?
-Zobaczysz jak dojedziemy. – powiedział tajemniczo.
Miejsce odnalezienia ciała
-No i?- zapytał Booth swoją partnerkę. Ta była w niezbyt głębokim dole, w którym znaleziono ofiarę. W około było mnóstwo krwi.
-Nie rozumiem, czemu od razu nie mogłeś powiedzieć, o co chodzi. Co w tym takiego ekscytującego?- zapytała, przyglądając się zwłokom. Byli na środku ogromnego pola kukurydzy, Rolnik, który dzierżawił owe pole przypadkiem odkrył mogiłę.
-No…. Czy tylko ja widzę tę kosę w dłoni ofiary i hektolitry krwi wokoło?- zapytał Seeley.
-Nie, ale co w tym dziwnego? Widziałam dziwniejsze rzeczy. – dopowiedziała Tempie, naprawdę nie wiedziała, czym jej partner jest aż tak podekscytowany.
-Dzieci kukurydzy, Stephen King, Kosa, Ofiara, pole kukurydzy- zaczął wymieniać agent. Partnerka zrobiła minę, jakby uznała go za niepoczytalnego.- Naprawdę musisz zobaczyć parę filmów.- skwitował.
-Ofiara ma około 18-25 lat. Płeć męska. Blondyn. Jest tu od około półtora roku, może dłużej.- zaczęła referować ignorując uszczypliwości Seeley'a.- więcej dowiemy się jak zbadam dokładnie szkielet w instytucie. Oczywiście potrzebujemy tez próbek krwi rozpryśniętej włoku dołu. – przyjrzała się z bliska kościom lewej dłoni, w której spoczywała kosa. – Dziwne.
-Co jest dziwne? To że nie wiesz co to są dzieci kukurydzy?- spytał agent, bardzo niezadowolony z faktu, że Tempie nie ulega atmosferze horroru.
-Jego dłoń wygląda, jakby była podmieniona
-Jak to podmieniona?
-No oceniam jej wiek, na co najmniej 40 lat. Widzisz te charakterystyczne szczerbienia na kości paliczka?- Podniosła kość i podsunęła partnerowi.
-Bones nie rób tego- zaprotestował agent i odsunął się od dołu- Ty się zajmujesz kośćmi, a ja łapaniem tego, kto je tu zakopał.- powiedział nieco głośniej, aby dosłyszała.
-Od kiedy jesteś taki wrażliwy? Wygląda na to, że całą dłoń należy do innej osoby. Nie wiem jak to wytłumaczyć.
-Mówiłem, że to będzie ciekawy przypadek- Booth nie dał za wygraną.- Jednak miałem nadzieję, że nie będzie taki chory- ostatnie słowa wypowiedział pod nosem.
-Lepiej powiedz technikom, żeby nie zapomnieli zapakować kosy i przesłać do instytutu.
-Hodgins będzie miał niezłą zabawę.
-To jego praca, Booth.- wyszła z dołu ze z szczątkami- I myślę, że…- ale nie dokończyła jej uwagę coś przykuło. Odeszła jakieś 10 metrów, co spowodowało,że zniknęła z pola widzenia partnera zasłonięta kukurydzą. –Booth! Tu jest drugie ciało!
-Co?!- zapytał i pobiegł w kierunku jej głosu. Gdy podbiegł okazało się, ze Tempie się nie myliła. Odnalazła przysypany szkielet, a wołku krew- która to zwróciła jej uwagę.
- To ciało ma góra 2 tygodnie. Lepiej zadzwoń po psy tropiące, może być tego więcej.
-Taaa, zaczynam się rzeczywiście czuć jak w horrorze.- podsumował Seeley i wyciągnął komórkę.
c.d.n.
