16 kwietnia, piątek

— Jedzenie dla wszystkich! — mówię, podając Taidze burgera. On wyrywa mi go z ręki i szybko całuje.

— Głupku! Jestem w pracy...! — z rumieńcem odsuwam się, a on odpowiada mi szerokim uśmiechem. — Eh... Proszę Tetsu, dla ciebie twój ulubiony waniliowy shake.

— Dziękuję, Ayano-san — odbiera ode mnie napój i zaczyna pić.

— Asami-chan?

— Mhh... — przeciera oko i patrzy na mnie zaspanym wzrokiem. Kładę więc burgera obok niej.

— Jak nie chcesz to mogę zjeść za ciebie! — krzyczy Tygrysek, po czym zabiera jej jedzenie.

— Bakagami... — mruczy, kładąc głowę na ramieniu Kise. W tym momencie zapadła w głęboki sen, z którego trudno ją wybudzić. Chyba jest zmęczona po pracy. Coś lub nawet ktoś był tego przyczyną.

— Za kilka minut kończę pracę. Poczekacie jeszcze trochę? — pytam, podając ostatniego burgera Kise.

— Jasne! — odpowiadają chórem, a ja idę na zaplecze, by się przebrać. Nagle zauważyłam jakąś postać za oknem. Było zbyt ciemno i nie widziałam twarzy, ale jestem pewna, że obserwowała stolik, przy którym siedzieli moi znajomi. A może mi się tylko zdawało...

— Jestem głodna... — Asami łapie się za brzuch, kiedy wszyscy byliśmy już przed Maji Burgerem. Jakoś udało nam się ją obudzić. Było ciężko...

— Po drodze wejdziemy do sklepu po składniki na kolację — pocieszam przyjaciółkę. Po chwili znajdowaliśmy się już w miejscu, z którego zawsze się rozchodzimy. Pożegnałyśmy się ze wszystkimi i ruszyłyśmy w drogę powrotną do domu.

/

— To wszystko wina tego bezczelnego egoisty!

— Przesadzasz. Co takiego mógł zrobić, że tak się pieklisz? — Ayano spogląda na mnie z politowaniem.

— Wyobraź sobie, że przyszedł dziś do Kyandi — zaczęłam. — Chciałam go od razu wyprosić, ale jak mówi szefowa – "Nasz klient nasz pan", więc starałam się być uprzejma, przynajmniej z pozoru. Po jakimś czasie otrzymałam zamówienie na wypiek kilkunastu ciast. Szefowa powiedziała, że pewien bardzo miły młodzieniec, zechciałby abym to ja je wszystkie upiekła i że to może być największy interes naszej cukierni. Zgodziłam się, bo co miałam zrobić?

— Ile dokładnie było tych ciast? — spytała niepewnie Ayano.

— Um, około 30.

— Żartujesz sobie? Żaden normalny człowiek nie upiekłby 30 ciast, w ciągu trzech godzin!

— Szefowa mówiła, że temu młodzieńcowi bardzo zależy na czasie — przyjaciółka popatrzyła na mnie ze współczuciem. — Nie patrz tak na mnie, udało mi się je wypiec. Najgorsze było to, że młodzieniec, czyli Akashi, stwierdził, że moje ciasta były po prostu ohydne! Nie wytrzymałam i zaczęłam się z nim wykłócać. Wtedy zostałam pouczona przez szefową, że nie tylko jestem nieuprzejma względem klientów, ale też zrujnowałam jej szansę na rozbudowanie cukierni.

— Myślałam, że Akashi zachowa resztki przyzwoitości i nie będzie próbował pozbywać cię pracy. Rozumiem, że za sobą nie przepadacie, ale to już była przesada.

— Ja mam tylko nadzieję, że nie będzie próbował psuć mi jutrzejszego dnia — wzdycham. Jutro są przecież moje 17 urodziny i nic i nikt ich nie zepsuje.

/

Po kolacji weszłam do pokoju i usiadłam przy biurku. Przygotowania do urodzin Asami czas zacząć! Wypisałam listę produktów do kupienia, z których zrobię przekąski. Okej, jedzenie mamy, ale co z gośćmi? Wyjęłam telefon i zaprosiłam naszych przyjaciół. Pierwszy odpisał mi Kise. Oświadczył, że na 100 procent będzie. Obiecał nawet przyjść wcześniej i pomóc mi ze wszystkim. Miło z jego strony. Daiki jak zawsze musiał wyskoczyć z jakimś zboczonym tekstem pisząc "Jak myślisz? Chciałaby dostać jakiś pornol?"

"Zboczuch! Kup jej coś... normalnego" – odpisuję. Reszta z wyjątkiem Momoi i Midorimy przyjdą. Tej dwójce wypadło coś ważnego. No to wszystko załatwione. Mam tylko złe przeczucie co do jednego gościa. Myślę, że mojej przyjaciółce się to nie spodoba. Po chwili poczułam jak organizm odmawia mi posłuszeństwa. Kładę się więc do łóżka. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Był to Taiga.

— Halo? Ayano? — słyszę.

— No co tam tygrysku?

— No bo... kurde... Nie wiem co Asami chciałaby dostać. Jesteś jej najlepszą przyjaciółką. Wiesz co ona najbardziej lubi? — pyta zaniepokojony.

— Uwielbia koty! — stwierdzam ze śmiechem.

— No okej. Jeszcze nad tym pomyślę — nie wiem czy mu pomogłam, ale mam nadzieję, że będzie to coś fajnego.

— No dobrze Tai-chan, ja już padam ze zmęczenia. Dobranoc!

— Branoc! Kocham cię — wyszeptał z namiętnością i się rozłączył.