- Sensei, Neji! - krzyknęła, ciągnąc za sobą wyczerpanego Lee. - Zaczekajcie na nas!
To był jej pierwszy trening, a raczej pierwsze spotkanie z nowym mistrzem. Gai-sensei stwierdził, że przed "oficjalną" rozmową powinni się rozgrzać. Skończyło się na tym, że zrobili 100 przysiadów, 80 pompek, a to było ich 36 okrążenie dookoła wioski. Tenten nie była na to przygotowana.
Wczoraj opuściła akademię z ochraniaczem na czoło, pełna optymizmu i determinacji. Dzisiaj przemierzała kolejne kilometry, modląc się o przerwę.

- Dalej kwiecie młodości! - krzyczał Gai, przyspieszając.
Maito Gai zrobił na dziewczynie piorunujące wrażenie. Nigdy nie zapomni widoku swojego senseia w zielonym, obcisłym kombinezonie i z włosami zaczesanymi na "michę", który stoi z wyciągniętym kciukiem i mruga okiem, wykrzykując coś o sile młodości nowej drużyny. Na szczęście inni członkowie teamu Gaia nie byli tak... specyficzni. Tenten spojrzała na wlokącego się za nią Lee. Zauważyła pewne podobieństwo między nim, a ich nauczycielem. "To przez te brwi" pomyślała. Na tym jednak kończyły się cechy wspólne. Gai-sensei był silny i, będąc joninem, na pewno znał wiele potężnych technik.

Lee najgorszy uczeń w akademii, nie potrafił ani genjutsu, ani ninjutsu, a jego taijutsu również nie było najlepsze. Była zdziwiona, ale jednocześnie szczęśliwa, że udało mu się zdać. Przeprowadzili ze sobą wiele poważnych rozmów na temat bycia shinobi, bo Tenten martwiła się o kolegę, ale każde spotkanie z Lee przekonywało ją o jego silnej woli walki i determinacji. Zamierzał zostać ninja bez ninjutsu i genjutsu, a Tenten nie chciała go krytykować. W końcu sama miała marzenie.

Następnie spojrzała na długowłosego chłopaka w białej bluzie, który biegł zaraz za mistrzem Gaiem. Neji Hyuga - wybitny i najbardziej utalentowany genin z jej rocznika, od pierwszego dnia akademii uważany za geniusza. Tenten niewiele wiedziała o jego zdolnościach. Z nikim nie rozmawiał w czasie zajęć, a na treningach nie dawał z siebie wszystkiego. Widziała to w jego lekceważącym stosunku. Zdecydowanie jego atutem były oczy.

Utworzenie z nich drużyny nie było niczym zaskakującym. Neji – geniusz z Kekkei Genkai, Lee - nieudacznik, obeznany jedynie w taijutsu i Tenten, która wybijała się wśród kolegów, walczących wręcz, predyspozycjami do ataków długodystansowych. Zawsze czuła się lepiej z bronią w ręku, a jej wyniki w akademii jasno mówiły o jej dobrej celności. Gorzej było z pewnością siebie, która nagle znikała, gdy chodziło o umiejętności. Dziewczyna chciała stać się legendarną kunoichi, a nie była przekonana, że talent do władania bronią zapewni jej miejsce w czołówce najsilniejszych ninja.
Tenten zagapiła się i wpadła na Nejiego, który nawet nie zwrócił na nią uwagi. Wpatrywał się w ich senseia, który z rękoma przyłożonymi do serce krzyczał i płakał z szerokim uśmiechem.

- Gomen – mruknęła do Hyugi pomiędzy „Jestem z was dumny!", a „Kwiat młodości zakwitł! Pokazaliście piękną wolę walki!". Tylko Lee podzielał nastrój Gaia i razem z nim płakał, spoglądając w stronę wschodzącego słońca, co było dziwnym zjawiskiem, bo wszystkie zegarki w wiosce pokazywały 12:30.

Tenten zakryła oczy dłonią przed oślepiającym blaskiem senseia i westchnęła. Zdecydowanie nie była na to przygotowana.