Pukanie do drzwi powtórzyło się, trochę głośniejsze. Kostia zważył w ręku tabliczkę do notatek, ale uznał, że szkoda dobrego sprzętu.

- Kostia, otwórz! To ja!

Westchnął głęboko i wstał.

- W mojej naiwności wydawało mi się, że zamówiłem pokój cichej pracy na cały dzień - powiedział, kiedy zdyszany Thete padł na krzesło i zgarnął z oczu popielate kosmyki.

- Wszędzie cię szukam - wyszeptał. - Bibliotekarka mnie wygoniła.

- Wierzę - Kosta starannie zamknął drzwi na klucz, zanim przysunął spod ściany drugie krzesło.

- Co się dzieje?

Thete zajrzał mu głęboko w oczy. Kostia, który tego nie znosił, wziął ze stołu czytnik i otworzył klapkę portu.

- Nic nie umiem - wyznał Thete po chwili ciszy.

- Cóż za skromność - Kostia odłożył kryształ na blat, dokładnie w jednej linii z tymi, które już tam leżały.

Thete wzniósł oczy pod sufit, ale tylko na chwilę. - Na jutro - uściślił. - Na egzamin. Kostia, musisz mi pomóc.

Kostia nie odrywał wzroku od czytnika. - Dać ci odpisać? - Czyżby stał się cud i Thete nabrał rozsądku?

- Nie, no weź - Daremne nadzieje, pomyślał Kostia. - Wytłumacz mi tę geometrię, proszę.

- Cały semestr geometrii dyskretnej w jeden wieczór. Przeceniasz mnie. - Kostia zaczął przekładać kryształy. Lubił, żeby go o coś proszono.

Thete znów zgarbił się na krześle - Błagam. Jak się teraz zetnę, to mnie wyleją.

- Jak stale powtarza instruktor Amazal, nie ma obowiązku nauki-

- Wiem! - Thete szarpnął się za czuprynę - Wytłumacz to u mnie w domu! Zabiją mnie...

- Regenerujesz. - Uśmiechając się pod nosem, Kostia załadował do czytnika kryształ z podręcznikiem geometrii dyskretnej, w regulaminowym kolorze bordo.

Thete prychnął - Dzięki. - Zapuścił rękę do kieszeni, jak zwykle po sam łokieć.

Na stole, pośród starannie posegregowanych kryształów i tabliczek, wylądowała lekko zmięta papierowa torba.

- Przekupstwo? Thete, doprawdy, jestem zdumiony - zamruczał Kostia.

- Żadne przekupstwo. Honorarium za korepetycje.

Dobre i to.

- Jak zdam, dostaniesz więcej.

- Ależ ci zależy - wymamrotał Kostia, przesuwając palcem po ekranie czytnika. - O, zobacz, przypadkiem załadowałem właśnie geometrię. No, bierz swoją tabliczkę. Ale. - Thete zamarł z ręką w kieszeni. - Jeden warunek.

- Jaki?

- Następnym razem albo uczysz się cały semestr, zamiast latać po mieście, albo sam robisz ściągę.

Thete przewrócił oczami, tym razem jawnie. Kostia zacmokał.

- Nie lubię marnować czasu na przypadki beznadziejne.

Jego kolega spłonął rozkosznym rumieńcem aż po czubki uszu. - Nauczę się - wymamrotał. - Przysięgam na Rasillona.

- I marmoladki też przyniesiesz. - Kostia sięgnął do torby.

- Mhm.

- Dobra - powiedział z pełnymi ustami. - Przestrzeń zerowymiarowa.

Naturalnie, na egzamin spóźnili się obydwaj, co poskutkowało obniżeniem ocen - w przypadku Thete'a ledwo na dostateczną, choć Kostia nie zauważył, żeby go to zmartwiło.

Wymykać się na miasto też nie przestał. Prawda, że pod koniec semestru nawet instruktorzy myśleli już głównie o wakacjach, ale Kostia nie był zachwycony i przez parę dni nie odzywał się do kolegi. Wybaczył mu brak ambicji dopiero opróżniając szafkę przed samym wyjazdem.

Pudło marmoladek z trudem się mieściło na górnej półce.