Obudził go szum fal i śpiew ptaków. Znajdował się na plaży, a zaraż obok rósł las. Przymrużył oczy, zastanawiając się co się stało. Odruchowo przejechał dłonią po torsie i brzuchu. Żadnych obrażeń ani blizn. Więc to był tylko sen? Odetchnął z ulgą, po czym głęboko wciągnął powietrze do płuc. Poczuł nutkę dymu. Jak zwierzę kierował się tym zapachem. Tak doszedł do posłanki, na której wesoło tańczyło ognisko. Nad ogniem piekło się mięso z króla mórz. Chłopakowi aż pociekła ślinka. Jak w hipnozie, zabrał mięso i zaczął zajadać, rozkoszując się smakiem soczystego mięsa na języku.
"Nie jesteś tu przypadkiem za wcześnie? Minęło zaledwie dwadzieścia lat." - za młodym chłopakiem stał mężczyzna w czerwonej pelerynie na plecach, i uśmiechem na ustach. W ręku trzymał butelkę z sake, co chwila z niej popijając.
"O czym ty mówisz, staruszku?"
Chłopak obejrzał się. W tej chwili doznał szoku. Znał tę twarz. Twarz osoby, przez którą nienawidził się, przez długi,bardzo długi czas.
"Czemu tu jesteś? Gdzie ja jestem? Gdzie jest Luffy?"
"Ostatnio trafiło tu sporo osób. Widziałem wojnę w Marineford. Tego chłopca, w słomkowym kapeluszu tu nie ma."
Marineford? Czy to nie był sen? Chłopak odetchnął z ulgą. A więc Luffy żyje. Teraz musi mu być ciężko. Luffy.
"Dobra ta sake!" usłyszał donośny tubalny głos. Łzy napłynęły mu do oczu.
"Staruszku!" zawołał
"Ty mój głupi, nieposłuszny synu! Zginąłeś!"
"Nie będę przepraszał. Niczego nie żałuję. A teraz zobaczę jak mój młodszy brat zostaje Królem Piratów. Jedyne czego chcę to to aby otrząsnął się i poszedł dalej!"
Wiatr zawiła przynosząc szesnaście uderzeń dzwonu ze sobą, po czym zabrał je, rozgłaszając je na całym świecie. Na ustach chłopaka rozlał się uśmiech.
"To koniec twojej ery Staruszku. Koniec Ery Białobrodego."
"Spójrz tylko. Ten grób należy do naszego syna Gol."
"Hmm. A gdzie on tak właściwie się podział?"
Chłopak tymczasem wypłynął w łódce.
"Znów wyruszam wcześniej Luffy. Ciekawe, kiedy znów się spotkamy? W każdym razie, będę na ciebie czekał. Nie śpiesz się."
No więc tego... A że nie rozpoczyna się zdania od " No więc" Napiszę krótko: Znalazłam to opowiadanie na komputerze jak czyściłam dysk. Zostało napisane dawno temu, zaraz po tym jak Ace zginął. Nie mam pojęcia czy miałam zamiar kontynuować, a jeśli miałam, nie mam pojęcia co powinno się dalej znaleźć. Dlatego też wstawiam tak jak jest - z urwanym zakończeniem. Może kiedyś coś wrzucę. Bo jak teraz piszę te słowa gdzieś z tyłu głowy czuję jak się rodzi pomysł. No a teraz, żeby motywacja się znalazła. :D
