Urodzinowe maleństwo dla Tyvary. Jest ShikaTema, jest gra w shogi, jest też lukier - duuużo lukru. Wszystkiego najlepszego!
Puszyste, białe obłoczki sunęły leniwie po błękitnym niebie. Temari przymknęła powieki i westchnęła. Słońce ogrzewało jej twarz, łagodny wiaterek wichrzył opadającą na czoło jasną grzywkę. Pierwszy raz od dawna czuła się tak zrelaksowana. Było idealnie.
No, prawie.
Otworzyła oczy i ukradkiem zerknęła na swojego towarzysza. Shikamaru wpatrywał się zamglonym wzrokiem w chmury, rozdziawiając buzię. Dziewczyna zacisnęła usta i zmarszczyła brwi.
- Ej, Nara – powiedziała zniecierpliwionym tonem.
- Hę? – odparł chłopak, nawet nie patrząc w jej stronę.
Westchnęła ciężko. Lubiła go, naprawdę bardzo go lubiła. Nie przyznawała się do tego, ale spędzanie z nim czasu było jej ulubionym zajęciem. Sęk w tym, że niczym konkretnym się nie zajmowali. Po prostu nic nie robili. Obserwowanie nieba i niezobowiązujące pogawędki były całkiem przyjemne, ale nieco ją nudziły, a wręcz frustrowały.
Temari w relacjach międzyludzkich, a zwłaszcza damsko-męskich, wyznawała jedną zasadę: mniej gadania, więcej działania.
- Może gdzieś chodźmy? - spytała, starając się brzmieć entuzjastycznie. - Może do jakiejś kawiarni albo...
Shikamaru przechylił głowę i posłał jej uważne spojrzenie. Blondynka poczuła, że się rumieni. Zawstydzona wbiła wzrok w niebo.
Subtelność, dziewczyno. Musisz być bardziej subtelna.
- Temari... - powiedział cicho, nie spuszczając z niej oczu. Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę, czując na sobie spojrzenie chłopaka. Otworzyła usta, by mu odpowiedzieć, gdy usłyszała:
- Jeśli chcesz iść do toalety czy coś, to się nie wstydź, po prostu powiedz.
Kunoichi wytrzeszczyła oczy i poderwała się z ziemi. Poczuła uderzającą falę gorąca na całej twarzy.
- Nie! - zaskrzeczała. - Nie o to mi chodziło!
- Nie? - spytał Shikamaru, unosząc lekko brwi.
- Nudzi mi się - odpowiedziała, krzyżując ręce na piersi i wyginając usteczka w podkówkę.
Gratulacje, Temari, właśnie zachowujesz się jak nadąsana pięciolatka.
Brunet usiadł i podrapał kark, mrużąc oczy.
- Umiesz grać w shogi? - zapytał.
- Tak - odparła dziewczyna i odetchnęła z ulgą.
Lepsze to niż nic. Może być całkiem fajnie...
Shikamaru rozłożył planszę i usiadł naprzeciw niej.
- Temari... - powiedział ostrożnym tonem, a serce blondynki podskoczyło i fiknęło koziołka. - Dlaczego jesteś cała czerwona?
Najzdolniejsza kunoichi Suny powinna zginąć w walce, ale ja umrę tu i teraz - ze wstydu.
- Uczulenie - warknęła.
- Na trawę? - dopytywał chłopiec zmartwionym głosem.
- Na twoją głupotę - odpowiedziała, zbijając pionek przeciwnika.
Brawo, Temari. Dziewczęta z Konohy są pewnie delikatne niczym kwiaty wiśni, a ty popisujesz się subtelnością godną kaktusa.
Shikamaru zaśmiał się pod nosem.
- Buzia ci się nie zamyka, a czasem powinna - powiedział i zbił jej konia.
- Już to słyszałam. Nie znasz innych tekstów? - zripostowała i wykonała swój ruch.
- Czyny, nie słowa - odparł i uśmiechnął się pod nosem, pozbywając przeciwniczkę kolejnej figury. - Skup się na grze.
Co za dupek... Muszę z nim wygrać.
Zmrużyła oczy, analizując sytuację na planszy. Rozgrywka przebiegała w milczeniu. Temari zabrała kilka figur chłopaka, ale musiała przyznać, że to on ma zdecydowaną przewagę. Przegrywała, zepchnięta do defensywy nawet nie próbowała atakować przeciwnika. Straciła gońca i prychnęła cicho niczym rozzłoszczony kot. Przygryzła wargę, rozważając różne możliwości.
- Uroczo wyglądasz, gdy się tak złościsz - powiedział chłopak i uśmiechnął się pod nosem. - Kłopotliwa z ciebie przeciwniczka.
- Bardzo śmieszne - skwitowała kunoichi. - Dobrze wiesz, że gram słabiej od ciebie.
- Owszem, nie jesteś zbyt uzdolnionym graczem. Normalnie dawno bym już wygrał, ale za bardzo mnie rozpraszasz.
- Gdybyś walczył równie dobrze, jak grasz w shogi, to może... - urwała, gdy dotarło do niej co przed chwilą powiedział.
Czy on..? Czy on właśnie..?
- Szach - powiedział Shikamaru, pochylając się w stronę dziewczyny i uśmiechając lekko.
Teraz albo nigdy!
- Mat - odparła, przyciągając go za kołnierz kamizelki i zamykając w pocałunku rozchylone w wyrazie zdziwienia wargi.
