A/N Witamy w Erdas! Nasza kochana piątka nie dość, że dostaje ludzki wygląd to jeszcze przyzywa zwierzoduchy! Uniwersum pożyczone od serii ,,Spirit Animals" należącej do... eee... nie wiem kogo, bo każda kolejna część jest pisana przez innego autora. W każdym razie nie do mnie. Uwaga, w przeciwieństwie do następnego rozdziału ten zawiera spoilery, więc odradzam czytać tym, którzy nie znają fabuły ,,Skrzydeł Ognia" do wydarzeń ,,Najjaśniejszej nocy". Ach, i ochrzciłam Gwiezdnego Lotnika ,,Robertem", głównie z tego powodu, że nie mogłam dopasować jego imienia do ludzkich standardów. ,,Clay" zostaje w swojej oryginalnej formie z tego samego powodu. Dla tych, którzy nie wiedzą, to angielskie imię Łupka. Dajcie znać co o tym sądzicie!
Miłego czytania
Archie :)
- Jak myślicie, uda wam się przywołać zwierzoducha? – zapytał nerwowo Clay. Już za kilka minut jego i jego przyjaciół czekała Ceremonia Nektaru. Od kilku dni byli kłębkiem nerwów, niepewni co ona przyniesie.
- Pfft, to nie kwestia ,,czy" tylko ,,jakiego"!
No dobrze, nie wszyscy byli zestresowani. Ale Tsunami nigdy nie brakowało pewności siebie. Niebieskooka wojowniczka z Archipelagu Stu Wysp, rzadko kiedy dawała poznać po sobie strach czy niepewność. Clay osobiście miał obawy co do wyniku ceremonii. Zwłaszcza, że jako najstarszy miał spróbować Nektaru pierwszy.
On i jego przyjaciele wychowali się co prawda wśród Zielonych Płaszczy, ale uzgodnili miedzy sobą, że postąpią według tradycji rodzimego kontynentu chłopaka.
- To jakiego się spodziewasz? – Clay wrócił do tematu.
- Mątwy – Gloria odezwała się, nim Tsunami zdążyła odpowiedzieć.
- Ej! – zaprotestowała wojowniczka – Lepsza mątwa niż motylek!
Ciemnoskóra dziewczyna jedynie przewróciła oczami.
- Zwracam ci uwagę, że tam skąd pochodzę, jest mnóstwo rzeczy o wiele groźniejszych niż motyle. – odparła - W zasadzie to praktycznie wszystko w dżungli jest niebezpieczne. – dodała po chwili zastanowienia.
- Przykro mi Tsunami, ona ma rację – wtrącił Robert, nerwowo poprawiając zsuwające się okulary – ale ty za to masz szansę na coś pięknego i niesamowitego. Biorąc pod uwagę różnorodność i oryginalność gatunków, zamieszkujących obszar…
- Po za tym, to wcale nie musi być zwierzę z twojego kontynentu! – Przerwała mu Słonko, najmłodsza z grupy. Robert Starflight miał w zwyczaju dawać przydługie i nudnawe wykłady z absolutnie każdej dziedziny, od Wielkich Bestii, przez historię Erdas, na lekarstwie na katar kończąc. Jakim cudem chłopiec ze Stetriolu to wszystko pamiętał, było po za czyimkolwiek pojęciem.
- Może się okazać, że przywołasz tygrysa czy coś! – drobna blondynka wykrzyknęła z przejęciem. Teoretycznie pochodziła z Nilo, chociaż ze swoją jasną skórą i zielonymi oczami w ogóle na to nie wyglądała.
- O jakim zwierzęciu marzycie? – spytała, chcąc rozładować sytuację
- Ja ucieszę się z każdego, chociaż miło by było, żeby mój zwierzoduch był inteligentny – stwierdził Robert
- Coś walecznego i groźnego! – natychmiast wykrzynęła Tsunami
Gloria jedynie wzruszyła ramionami, jakby było jej obojętne czy w ogóle coś się pojawi.
- Nie róbcie sobie nadziei – ostrzegła ich – zwierzoduchy to rzadki dar
- I właśnie dlatego to my je dostaniemy!
Gloria jedynie przewróciła oczami.
- A ty Clay?
Brązowowłosy chłopak zastanowił się przez chwilę. Nie myślał o tym wcześniej, w przeciwieństwie do Roberta, Tsunami i Słonka.
- Coś miłego…? – zaryzykował – Może z miękkim puchatym futerkiem. Ale w zasadzie to cokolwiek mi wystarczy. Byle było.
Za ich plecami rozległ się szczęk otwieranym drzwi.
- Idziecie? – spytała opryskliwie członkini Zielonych Płaszczy, odpowiedzialna za szkolenie rekrutów. Wszyscy przezywali ją Pustułką, ze względu na jej zwierzoducha i wredną osobowość.
Clay przełknął ślinę i wszedł do pomieszczenia.
Na ceremonii nie było zbyt wielu ludzi. Ot, grupka jego rodzeństwa, matka Tsunami, szurnięty brat Glorii jak zwykle pomazany czymś na różowo.
No i matka Słonka, trzymająca bukłak z Nektarem Ninani.
Clay przyklęknął i wypił łyk cudownego napoju. Smakował jak najlepszy na świecie domowy gulasz.
- …. -
Tsunami wzięła głęboki wdech. Ceremonia niedawno się skończyła i piątka przyjaciół znajdowała się teraz w sali szkoleniowej ze swoimi zwierzoduchami. Które były raczej zaskakujące. Z zazdrością w oczach piorunowała wzrokiem Clay'a i Glorię. Chłopak miał dość przyzwoitości by się zawstydzić. A ta wredota tylko szczerzyła się durnie i tryumfalnie.
- Wymyśliliście już dla nich imiona? – spytała pogodnie Słonko. Jej jako jedynej nie udało się nic przyzwać. Nie wyglądała na zmartwioną tym faktem, zwłaszcza, ze niemal od razu zaprzyjaźniła się ze zwierzoduchem Roberta.
Gloria uśmiechnęła się chytrze i wyjątkowo irytująco, zdaniem Tsunami.
- Skrytobójca – powiedziała patrząc z czułością na czarną panterę, leżącą nieopodal.
Tsunami prychnęła. Przynajmniej jej zwierzoduch, będzie miał fajniejsze imię.
- Przybój – oznajmiła spoglądając z ukosa na piękną lazurowo niebieską rybę pływającą w pobliskim akwarium.
Glorii wyrwał się niestosowny i irytujący chichot.
- A ty jak nazwałeś swojego tygrysa Clay?
- Tygrysicę – poprawił Słonko Clay – no co, tygrysicę! – zaczerwienił się pod spojrzeniami swoich przyjaciół
- To jak się ona nazywa?
- Groźba
Spojrzenie tsunami powędrowało do pomarańczowego kota rozłożonego na nogach chłopaka jakby był małym, niegroźnym domowym zwierzątkiem.
Tygrysica otworzyła leniwie jedno oko o niezwykłym, błękitnym kolorze i rzuciła jej wyzywające spojrzenie. Wojowniczka odpowiedziała równie hardym.
- Pasuje do niej – przyznała, nie łamiąc kontaktu wzrokowego z wielkim kotem
- A jak nazywa się ta urocza kulka energii? – Słonko skierowała pytanie do Roberta, czochrając za uszami nieustannie podskakującego czarno-białego owczarka.
- Profetka
Tsunami i Groźba przerwały pojedynek na spojrzenia, by rzucić okularnikowi równie niedowierzające spojrzenia
- Dlaczego? – spytał Clay marszcząc czoło. Imiona Przyboju, Groźby i Skrytobójcy były raczej oczywiste i wyraźnie pasowały do zwierzoducha i jego ludzkiego towarzysza. Dlaczego Robert wykombinował takie wydumane, mistyczne imię wesołemu owczarkowi? Zresztą mistycyzm i fantazyjne nazwy nigdy nie należały do stylu Roberta, który zdecydowanie wolał rzeczy proste i praktyczne i nad wszelki mistycyzm przekładał wiarę w naukę.
Więc skąd Profetka?
- N-no bo – zaczął wyjaśniać chłopiec, jąkając się odrobinę – to-to pies.
Tyle było oczywiste.
- A-a jak wiemy psy pochodzą od wilków. Wielką Bestią wilkiem jest Briggan, a wszyscy znamy legendy o nim…
Puste nierozumiejące spojrzenia jego przyjaciół wyraźnie zaprzeczały temu stwierdzeniu.
Robert westchnął, poprawił okulary i podjął wyjaśnienia.
- To jego nazywano Chodzącym w Snach, przypisywano mu, z resztą słusznie, moc przepowiedni i omenów. Po za tym psy to jedne z najinteligentniejszych stworzeń na ziemi, szczególnie jako zwierzoduchy. Ustępują wyłącznie krukom, z tego co czytałem.-odchrząknął nerwowo. – A zatem, dlatego Profetka – podsumował gwoli wyjaśnienia.
Jego przyjaciele powoli pokiwali głowami. Tak, takie nawiązania i rozumowanie wymagające wiedzy z różnorodnych dziedzin były o wiele bardziej w stylu Roberta.
- ….. -
2 lata później.
Słonko obejrzała się za siebie i rzuciła szeroki uśmiech Clay'owi, który powoli kuśtykał w ich stronę pomiędzy kamieniami.
Rana była poważna i w zasadzie nigdy nie zagoiła się właściwie. Fakt, że jeszcze w ogóle żył, chłopak zawdzięczał swojemu zwierzoduchowi. Był to pierwszy raz kiedy Groźba przeszła w stan spoczynku. Zmieniając się w czarny, piekący tatuaż i wypalając jad żmii, zwierzoducha jednej kobiety z Nilo, która go ukąsiła.
Tak, w przeciągu ostatnich lat wiele się wydarzyło. Słonko była szczęśliwa, że było to już za nimi.
Clay nie był jedynym, którego obrażenia miały się nie zagoić.
Dziewczyna ścisnęła dłoń stojącego obok niej Roberta, który uśmiechnął się mniej więcej w jej kierunku pod bandażami zasłaniającymi jego oczy.
Jego druga dłoń spoczywała na grzbiecie Profetki, delikatnie muskając jej futro.
Wszyscy jej przyjaciele w czasie ostatnich lat zacieśnili więzi ze swoimi zwierzoduchami.
Profetka służyła Robertowi za przewodnika i rzadko kiedy przechodziła w stan spoczynku lub zostawiała go samego.
Skrytobójca częściej już słuchał się poleceń Glorii. Tworzyli razem doskonały zespół.
Groźba z drugiej strony stała się o wiele bardziej samodzielna i nie podążała już zawsze za rozkazami. Zaczęła mieć swoje pomysły.
Tsunami…. Cóż jej relacja z ,,kalmarowym łbem" nie zmieniła się zbytnio. Ale oni zawsze się dogadywali.
A co do przyszłości….
