- Aomine-kun.- usłyszałem spokojny ton jego głosu, przez to uchyliłem mimowolnie powieki. Było ciemno, więc nie mogłem dostrzec jego twarzy, jedynie kontury delikatnej postury, jednak nachylał się nade mną zbyt nisko. Kompletnie nie będąc w stanie zapanować nad swoim sercem, poczułem, że zaczyna zdecydowanie szybciej bić.- Śpisz?
- Już nie.- mruknąłem przeciąganie i podniosłem się lekko, wspierając na łokciu.- Wszystko okej, Tetsu?
- Wybacz, że cię obudziłem, Aomine-kun. Jednak to miejsce mnie frustruje.- nie musiałem na niego patrzeć, żeby wyczuć powagę na jego twarzy. Uśmiechnąłem się kącikiem ust.
- Czyżbyś nie mógł spać?
- Ten pokój bardzo mi się nie podoba, jest za duży i zbyt pusty.
Szczerze, byłem cholernie zmęczony po całodniowym treningu i marzyłem tylko o tym, żeby jak najszybciej na powrót zasnąć, dlatego też wybrałem najlepsze rozwiązanie w mgnieniu oka. Odsunąłem się pod ścianę, a w ciemnościach odszukałem dłoń Tetsu, by zaraz potem przyciągnąć go do siebie i zamknąć w ramionach. Był taki drobny i delikatny..
- Teraz już mi nie przeszkadzaj i idź spać.- ziewnąłem głośno, po czym wtuliłem twarz w jego włosy i zacząłem znowu zasypiać. Pachniały niesamowicie uspokajająco.
- Dziękuję, Aomine-kun. Śpij dobrze.- usłyszałem jeszcze, ale nie miałem już siły się odezwać.
- Dai-chan, mówię do ciebie!- moje myśli przerwał głos Momoi, nawet nie zorientowałem się kiedy przyszła.- Od dwóch tygodni nie pojawiłeś się na żadnym treningu!
Nie odpowiedziałem, machnąłem tylko na nią ręką, dalej wyobrażając jego zapach. I w tym momencie poczułem niesamowite ukłucie żalu i zazdrości do tego durnego Kagamiego. Ostatnim czego chciałem, to żeby Tetsu zaczął patrzeć na niego tak samo jak kiedyś patrzył na mnie. Ta myśl nie dawała mi wręcz spokoju do tego stopnia, że nie potrafiłem skupić się nawet na najprostrzych czynnościach.
- Co za różnica?- wstałem bardzo leniwie i zacząłem schodzić z dachu.
- Trener zaczyna się coraz bardziej irytować, lada moment czeka nass mecz z Seirin, a ty..
- Nie chcę tego słuchać.- przerwałem jej dość oschle, i może nawet miałem z tego powodu małe wyrzuty sumienia, jednak za nic w świecie nie miałem zamiaru dać tego po sobie poznać.- Idę się przejść przez miasto, powiedz trenerowi, że przyjdę jutro.
- Hej, Tetsu! Wracasz już do domu?- zawołałem, widząc jak błękitnowłosy zmierza w kierunku wyjścia. Odwrócił się od razu, więc korzystając z okazji podbiegłem do niego szybko.
- Właściwie to chcę iść na loda.
Przez mój głupi łeb przeleciało nagle kilka głupich i nieprawdopodobnie irracjonalnych myśli, ale szybko je od siebie odgoniłem. To nie pora, żeby robić z siebie idiotę.
- W takim razie chodźmy razem.- zaproponowałem bez namysłu, a subtelny uśmiech jakim Tetsu mi odpowiedział sprawił, że poczułem nieoczekiwany przypływ gorąca. Poza koszykówką nic innego mnie tak nie cieszyło. Zaskakujące.
- Aomine-kun.
- Mm?- mruknąłem, wyrzucając patyczek po lodzie.
- Ubrudziłeś się.- powiedział, tym samym tonem co zawsze i nim się zorientowałem, wytarł kciukiem kąciki moich ust. Bardziej zaskoczyło mnie kiedy oblizał palec.- Waniliowe jednak smakują lepiej.
Z początku wpatrywałem się w niego szeroko otwartymi oczami, by chwilę później szczerze się zaśmiać.
- Cholera.- syknąłem pod nosem, irytując się coraz bardziej, na tę nieodpartą falę wspomnień, która ostatnimi czasu coraz częściej zalewała mój umysł.
Podrapałem się po głowie. Niech szlag to wszystko trafi. Gdybym nie był taki ślepy, nasza znajomość ani przez moment by się nie zachwiała. Ah, Tetsu, coś ty ze mną zrobił? Nigdy przedtem nie przyznałem się do winy, nawet przed samym sobą. Choć zacząłem chyba dostrzegać to wszystko zbyt późno.
Nawet nie zorientowałem się kiedy znalazłem się już w centrum. W gimnazjum, niemal codziennie wychodziliśmy razem, jedliśmy razem, trenowaliśmy i pomimo, że dogadywaliśmy się głównie w kwestii naszej pasji, czuliśmy się swobodnie. Kiedy teraz o tym myślę.. Właśnie wtedy byłem szczerze szczęśliwy.
- Ostrząśnij się, Daiki.- westchnąłem sam do siebie, lecz właśnie w tym momencie mignęła mi w tłumie błękitna czupryna, o ironio. Wolnym krokiem ruszyłem w tamtą stronę, miałem ochotę go dogonić i choć nie wiedziałem o czym mógłbym z nim porozmawiać, nie był to dla mnie problem. Gdyby tylko znowu uśmiechnął się tak jak kiedyś.
I zobaczyłem jego uśmiech. Skierowany do tego debila Bakagamiego. Zacisnąłem z nerwów zęby i zmarszczyłem przy tym gniewnie brwi, ale zatrzymałem się. Zauważyłem jak ten idiota obejmuje Tetsu i ciągnie w stronę budki z fast foodem. Dlaczego ten widok mną wstrząsnął? I dlaczego moje uczucie do Tetsu z czasem nie przepadło, tylko wręcz się pogłębiło? Czym ono właściwie było?
-... i nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć.- westchnąłem głęboko, nawet nie patrząc w kierunku Momoi. Cholernie nie chciałem jej o niczym mówić, ale z drugiej strony, gdybym się nie wygadał, oszalałbym prędzej czy później.
Właściwie to byłem przygotowany na to, że mnie wyśmieje, albo się obrazi, powie, że czuje do mnie odrazę, brzydzi się mną, ale nic takiego się nie stało. Była całkiem poważna i najwyraźniej szczerze zastanawiała się nad moim problemem.
- Prawdę mówiąc, sądzę, że jesteś zakochany, Dai-chan. Nie spodziewałam się tego po tobie.- zaśmiała się, choć bez cienia złośliwości, i tak się zirytowałem.
- Sądzisz, że nie jestem zdolny do takich uczuć?
- Raczej nie kojarzysz się z czułym kochankiem, Dai-chan.- uśmiechnęła się do mnie, szturchając w ramię. Złość szybko mi przeszła, przecież Momoi nie była niczemu winna, a może nawet i miała trochę racji..- Czasem jesteś trochę przerażający.
- Ale komplementować mnie nie musisz.- powiedziałem, pokazując zęby w uśmiechu.
- W każdym bądź razie, nie chciałbyś się z nim skontaktować? Może znowu moglibyśmy zacząć spędzać razem czas!
- Nie wiem, to chyba głupi pomysł.- wzruszyłem ramionami. To chyba oczywiste, że chciałbym się z nim skontaktować, spotkać, ale minęło tak dużo czasu. Cholernie ciężko jest mi się przyznać, że to ja wszystko spieprzyłem.
- No nie mów mi, że teraz masz zamiar zgrywać takiego męczennika.
- O czym ty mówisz?
- A co, nie jest tak? Uważam, że powinieneś spróbować do niego dotrzeć, nic cię to nie kosztuje, a może w końcu wrócisz do siebie.- powiedziała z łagodnym uśmiechem i złapała mnie za dłoń.- Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Dai-chan i chcę, żebyś był szczęśliwy.
- Ah, to nic już nie mów.- zamknąłem oczy i odchyliłem się do tyłu, opierając głowę o ścianę. Za kilka dni i tak go zobaczę, do tego czasu mogę sobie wszystko przemyśleć.
Przegrałem. Tetsu, razem z Bakagamim mnie pokonali. I choć nie do końca przyjmowałem do siebie tę myśl, o dziwo, nie tylko to chodziło mi po głowie. Od dawna nie dane mi było widzieć tej zaciętej determinacji Kuroko i szczerze tęskniłem do wspólnej gry z nim ramię w ramię. Ponadto niesamowicie drażnił mnie widok tego pieprzonego idioty cały czas kręcącego się tuż obok niego, dzielącego z nim szczęście. Tak właśnie wyglądali w moich oczach. Najwyraźniej to co łączyło nas z Tetsu w czasach gimnazjum nie miało już dla niego najmniejszego znaczenia.
Leżałem w łóżku i choć zmęczenie kurewsko dawało mi się we znaki, nie byłem w stanie zasnąć. Totalny mętlik w głowie sprawiał, że zaczynało mnie mdlić.
- Słucham?- ziewnąłem do słuchawki, obudzony w środku nocy. Właściwie to myślami byłem jeszcze we śnie.
- Aomine-kun, znowu cię budzę, przepraszam.- kiedy usłyszałem jego przyjemny głos, od razu się rozbudziłem. Brzmiał jakby był podekscytowany, co było dość rzadko spotykanym zjawiskiem.
- Coś się stało?
- Dopracowałem moje nowe podanie i chciałbym ci je jak najszybciej pokazać.
- Gdzie jesteś?- spytałem, będąc gotowym nawet o tej porze ubrać się i wyjść z domu. W takich sytuacjach nawet potrzeba snu- który był dla mnie najważniejszą czynnością- spadała na drugi plan, a moje lodowate serce zaczynało się roztapiać.
- Na szkolnym boisku, a czemu?
- Zaraz tam będę, zaczekaj.- wygrzebałem się spod ciepłej kołdry i zacząłem po ciemku szukać ubrań.
- Możemy spotkać się jutro, Aomine-kun, nie musisz przychodzić.- byłem pewiem, że ma wyrzuty sumienia, przez co uśmiechnąłem się do siebie. Naciągnąłem na tyłek spodnie i chwyciłem bluzę.
- Nawet nie dyskutuj.
Niesamowicie wielkie było moje zaskoczenie, kiedy z rana faktycznie zadzwonił do mnie Tetsu. Właściwie to nie byłem pewiem czy przypadkiem jawa nie zaczyna mieszać mi się z rzeczywistością. Poprosił o spotkanie. Co prawda, przeszło mi przez myśl, żeby odmówić, jednak chwilę potem pomyślałem, że to może być dobra okazja.
Nie miałem pojęcia czego się spodziewać, ale w głębi ducha się cieszyłem, niezależnie od tego jak bardzo obojętnie starałem się podejść do tego spotkania. I nawet odrobinę poczułem się jak dawniej, kiedy to regularnie spędzaliśmy razem czas w mieście. Chciał, żebym nauczył go rzucać do kosza. Wahałem się z początku, choć moja decyzja i tak od początku była przesądzona, brakowało mi czasu spędzanego we dwóch.
- Twoja prośba jest trochę nietypowa.- powiedziałem, kiedy szliśmy w stronę najbliższego boiska.
- Wiem, że każdy następny mecz będzie coraz cięższy, Aomine-kun, dlatego chcę opanować też rzucanie do kosza.- prawie na mnie nie patrzył, spoglądając na piłkę trzymaną w rękach. Trochę mnie to wkurzało.- Sądzę, że to może być bardzo pomocne dla Kagamiego.
Na te słowa zacisnąłem mocno pięści, ale nie skomentowałem ich, bezustannie bijąc się z myślami co powinienem zrobić z całą tą sytuacją. Nieprawdopodobnie chciałem to naprawić, ale w końcu nie tylko ode mnie to należało, wyłącznie do Tetsu w tej kwestii mogłoby należeć podjęcie decyzji.
- Chyba za bardzo wybiegam w przyszłość.- mruknąłem do siebie, nie zdając sobie nawet z tego sprawy.
- Wybieganie w przyszłość nie jest niczym złym.- odpowiedział mi niemal od razu Tetsu, unosząc na mnie swoje spojrzenie. Jego oczy były dla mnie nieczytelne, kompletnie nie potrafiłem rozszyfrować jego myśli.- Nie ma nic gorszego, kiedy człowiek nie stawia sobie żadnych celów, każdy potrzebuje do czegoś dążyć.
- Skąd ty bierzesz te swoje mądrości, Tetsu?- zaśmiałem się od razu, choć musiałem przyznać mu poniekąd rację. Mógł nie być świadomy moich intencji, ale w końcu znałem go na tyle dobrze, żeby nie musieć się niczego obawiać. Faktycznie czasem głupek ze mnie.- Dobra, pokaż mi teraz jak rzucasz.
Patrzyłem uważnie na jego ruchy, słyszałem dźwięk odbijającej się od betonu piłki, jednak nie zwracałem na nią uwagi do momentu, kiedy nie zdecydował się na rzut. I właściwie nie było to dla mnie zaskoczeniem, że nie trafił.
- Widzę, że w tej kwestii nie poprawiłeś się ani trochę, Tetsu.- westchnąłem, siadając na ziemi i oparłem się plecami o siatkę.
- Dlatego właśnie potrzebuję twojej pomocy, Aomine-kun.- spojrzał na mnie z niemal niezmienną powagą, trochę żenujące, że nie potrafiłem mu odmówić.
- Spróbuj jeszcze raz.
Poszedł po piłkę i kiedy już się do tego przymierzał, zaczęło padać. Z początku lekki deszczyk, z każdą chwilą stawał się coraz silniejszy.
- Chyba nici z tego na dzień dzisiejszy.- podniosłem się z ziemi, otrzepałem tyłek i założyłem kaptur. Tetsu szybko zebrał swoje rzeczy i podbiegł do mnie. Z jego włosów zaczęła już kapać woda i bardzo źle czułem się patrząc na ten widok.- Chodź tu.- powiedziałem cicho, za cicho, ale rozpiąłem kurtkę i schowałem go pod nią.- Odprowadzę cię do domu.
- Nie wiem czy jest taka potrzeba, Aomine-kun. To trochę krępujące.
- Nie marudź, Tetsu.- zmierzwiłem jego włosy. Był to właściwie odruch, kiedyś bardzo często tak robiłem, a teraz..- Nie chcesz być raczej chory w takim momencie, co?
- Masz rację. Dziękuję.
- Obawiam się, że więcej nie nauczę cię niczego.- zmrużyłem oczy, drapiąc się po głowie.- Idzie ci co prawda trochę lepiej, ale sądzę, że to nie tego oczekujesz.
- Czy jest to dla ciebie kłopot?- spytał nieco zmartwiony, ale nie wyglądał jakby miał zamiar się poddać. I znowu poczułem ukłucie zazdrości, myśląc o tym, że stara się w tak wielkim stopniu dla Bakamiego. Milczałem przez chwilę, przyglądając mu się w skupienia. W końcu teraz polegał na mnie.
- Skąd, nie martw się głupotami.- i znowu zmierzwiłem jego włosy, na co uśmiechnął się do mnie.- Ale na dzisiaj już skończmy, umieram z głodu.
- Dobrze, chodźmy.- skinął głową i ruszył w ślad za mną.
Postawiłem mu shake'a waniliowego, którego przyjął z nieopisaną wdzięcznością, a ja sam bardzo szybko zjadłem dużą porcję takoyaki.
- Aomine-kun?- zagadnął mnie, wyglądając trochę niepewnie. Uniosłem w pytającym geście brew.- Brakowało mi tego.
Nie spodziewałem się uszłyszeć takich słów. Właściwie to byłem w cholernie wielkim szoku. Zaśmiałem się chyba trochę zbyt nerwowo, ale Tetsu w żaden sposób na to nie zareagował.
- Wydajesz się być inny, taki jak dawniej.- chwycił moją dłoń i położył na swojej klatce.- Czuję tu wielką ulgę.
Serce zaczęło mi szybciej bić, choć nie tylko moje, bo serce Kuroko także. Patrzył mi prosto w oczy i bardzo ciężko było mi nad sobą zapanować. Zrobiłem krok w jego stronę, objąłem ręką w pasie i już bez żadnych oporów pocałowałem. Początkowo myślałem, że mnie odepchnie, jednak szybko odwzajemnił moją pieszczotę. I pewnie byłbym zdolny zapędzić się jeszcze dalej, gdyby nagle nie olśniło mnie, że jesteśmy w miejscu publicznym. Do Tetsu dotarło to chyba w tym samym czasie.
- Mam nadzieję, że już się nie zmienisz, Aomine-kun.
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie zaprzątał sobie głowy głupotami?- spytałem z szerokim uśmiechem, po czym posłałem mu jeszcze jeden, tym razem krótszy pocałunek.
