Tytuł: Seven Times
Autor: kerriclifford240879
Rodzaj: Angst/Drama
Rating: M
Status: Zakończone; tłumaczenie: 3/7
Zgoda: Jest
Beta: Do trzech ostatnich akapitów Fan - ale się obraziła i zwiała :D Co ona ze mną przeszła... Pomagała również Rasp :)
Podsumowanie: Siedem razy może znaczyć całe życie zmian.


Pierwszy raz, kiedy Draco Malfoy chciał dotknąć Hermiony Granger był wtedy, gdy pokręcona ciotka ją torturowała. Stał w ciszy, kiedy Harry i Ron zostali wywleczeni z pokoju; błaganie Weasleya by to jego zabrali dźwięczał mu w uszach. Droga ciotka Bellatrix uniosła swoją różdżkę ze swoim ulubionym przekleństwem na ustach przesiąkniętym całą pogardą jaką czuła dla wszystkich mugoli i czarodziei mugolskiego pochodzenia. Inkantacja klątwy odbiła się echem od ścian, powodując drżenie kryształowego żyrandola.

Crucio!

Hermiona upadła na kolana, by po chwili skulić się i przetoczyć na bok. Jej krzyki przepełnione agonią i strachem, powodowały u niego olbrzymie dreszcze. Skołtunione i brudne loki uderzały o twarz w czasie, gdy ona jęczała; jej głos został skradziony przez ból do tego stopnia, że wydobyć z siebie mogła tylko skomlenie. Bellatrix zakończyła klątwę i przeszła przez pokój, gwałtownie kopnęła Hermionę w żołądek, tak że uderzenie przewróciło bezsilną dziewczynę na plecy.

Siedem razy jego ciotka wykrzyczała klątwę. Siedem razy krzyki Hermiony odbiły się od ścian. I siedem razy żołądek Draco przeżywał gwałtowne nudności. To nie była jakaś obca mu mugolka. Tę dziewczynę znał od siedmiu lat. I z każdą klątwą, z każdym krzykiem odbijającym się echem, coś w Draco mocniej się ściskało. Pośród tego całego terroru i bólu, wszystko o czym mógł myśleć to czy siedem nie powinno być szczęśliwą liczbą?

Hermiona leżała tam bez tchu, spomiędzy jej bladych warg wyślizgnęła się pojedyncza kropla krwi spływając po brodzie. W dół jej twarzy, w dół jej gardła, gdzie wsiąkła we włosach. Bellatrix w tym czasie maniakalnie się śmiała. Draco utkwił wzrok w Granger, obserwując dróżkę jaką podążała szkarłatna kropla. Szkarłatna czerwień, tak po prostu. Nie błotnobrązowa, nie brudna, tak jak ona. Ale idealnie szkarłatna czerwień.

Draco był ledwie świadom uniesienia przez siebie różdżki. Ledwie świadom skierowania jej na swoją ciotkę. Ledwie świadom krzyku ojca. Ale zaklęcie zabijające zabrzmiało czysto i wyraźnie. Chorobliwie zielone światło wypełniło pokój; skrzywił się, porażony jego jasnością. Kiedy ponownie uchylił powieki, jego ciotka leżała na podłodze z twarzą zamrożoną przez śmierć, szalonymi oczami skażonymi zielenią.

W swoich myślach krzyczał, strwożony i zszokowany. Był przerażony tym, co zrobił, przerażony tym, co może jeszcze się stać. Stał w bezruchu i jedynie przekierował koniec swej różdżki z ciotki na ojca, w momencie, w którym Lucjusz zrobił krok naprzód. Mężczyzna zamarł i uniósł powoli ręce, wpatrując się w swego syna.

— Draco. Co robisz? — zapytał.

Głos młodszego Malfoya załamał się, kiedy zakradł się do niego szloch.

— Co robisz, ojcze?

Lucjusz wskazał ciało Bellatrix; nastolatek przechylił głowę i przesunął się w lewo.

— Nasz Pan nie będzie zadowolony, Draco – powiedział powoli, a chłopak parsknął nieco histerycznie.

— Naprawdę? Nie sądzę, że był z nas zadowolony od momentu, kiedy iście po królewsku spieprzyłeś ostatnią misję, jaką ci dał. Wiesz o której mówię, ojcze? Tę, którą spieprzyłeś, dając mu powód, by cię ukarał i wykorzystał mnie do tego! Tę, gdzie wybrał mnie do zabicia nieudolnego, starego człowieka, doskonale wiedząc, że zawiodę! I co zrobiłeś? Pocałowałeś jego straszny tyłek i pozwoliłeś mu to zrobić!

Lucjusz zrobił krok w stronę syna i Hermiony, ale zamarł, kiedy dłoń chłopaka zadrżała

— Jej krew jest czerwona, ojcze. Tak jak moja – wyszeptał i zawstydził się, kiedy jego głos się załamał. — Mówiłeś mi, że jej krew jest błotnista. Brudna, plugawa szlama. Pod nami. Ale jej krew jest czerwona, ojcze. Była lepsza ode mnie na każdym roku . Nie ważne jak bardzo się starałem, za każdym razem górowała nade mną. Więc zastanawiam się... jakim cudem to czyni z niej kogoś gorszego?

Lucjusz w ciszy spojrzał na Hermionę. Na jej bladą skórę i zsiniałe usta. Kiedy spojrzał na swojego syna, Draco wolną ręką tarł oczy. Osiemnastolatek będący mężczyzną. Jednak gdy pociągnął nosem, zobaczył małego chłopca skaczącego na swoich drobnych nóżkach i głośno klaskającego, kiedy widział swego ojca latającego nisko na miotle.

— Draco... — zaczął.

Młody Malfoy powoli się wyprostował, a jego twarz wykrzywiła się z wściekłości.

— Jej krew, ojcze, jest czerwona. Czerwona, czerwona, czerwona! — krzyczał. Nagle cała wściekłość uleciała z niego, co spowodowało, że głos ponownie mu się załamał. — Pozwoliłbyś im na przelanie mojej krwi? — wyszeptał ciągnąc się za włosy, a Lucjusz aż drgnął, zszokowany.

— Jak możesz mnie o to pytać? — wydusił, a Draco zachichotał.

— Jak mógłbym nie? — odpowiedział, patrząc na Hermionę i biorąc uspokajający oddech.

Kiedy Lucjusz zerknął na niego ponownie, mały chłopiec odszedł, a na jego miejscu stał mężczyzna o zimnym, beznamiętnym spojrzeniu.

— Malfoy zawsze wygrywa, ojcze. Nauczyłeś mnie tego. Nieważna jest cena... Malfoy zawsze wygrywa. Petrificus Totalus!

Lucjusz zdążył jedynie chrząknąć, zanim jego ciało boleśnie uderzyło o ziemię. Leżąc tam mógł jedynie patrzeć, jak jego syn uklęknął i podczołgał się na czworakach w kierunku Hermiony. Chichot uciekł z ust Draco, kiedy drżącą ręką ukazującą to, jak bardzo się boi - z wahaniem dotknął jej twarzy. Gdy dziwny szloch wydostał się z jego gardła, Lucjusz wyczuł w nim echo tego, co jeszcze chwilę temu spowodowało przełamanie się u jego syna.

— Granger…

Draco przewrócił Hermionę na plecy i niezbyt delikatnie klepnął ją w twarz.

— Obudź się, głupiutka. Musimy iść... musimy odejść daleko, tam, gdzie nas nie znajdą. Obudź się!

Draco nerwowo szarpał za jej rękaw, a jego oczy błądziły tam i z powrotem. Ponownie zachichotał odsuwając kosmyk jasnych włosów, który przysłonił mu oczy w czasie kiedy jego poczytalność spakowała się i wyjechała na wakacje. Za dużo winy, śmierci i tortur, i Draco się załamał. Pochylając się na Hermioną ostrożnie ją dotknął szepcząc litanię: proszę, obudź się, wąż idzie, proszę, pomóż mi, co mam robić, co mam robić?

Kiedy Hermiona dalej milczała, Draco wsunął swoje ręce pod jej kolana i szyję. Jęknął, podnosząc ją w swoich ramionach. Poprawił ją trochę by uzyskać lepszy chwyt. Głowa Hermiony opadła na jego ramię, a jej ręce bezwładnie zwisały wzdłuż ciała. Draco spojrzał na nią i przełknął ślinę, po czym odwrócił się w stronę korytarza prowadzącego do lochów. Szedł powoli. Z każdym kolejnym krokiem rósł jego strach. Zanim jednak przeszedł przez drzwi łamiącym się głosem powiedział:

— Nie jestem tym, czym chciałeś, żebym był. Jestem porażką - nie dość dobry, dlaczego ciągle mnie zawodzisz, Draco? Przepraszam, ojcze...

I już go nie było. Kiedy dziesięć minut później Lucjusz poczuł, jak ochronne zaklęcia Manor zadrżały wiedział, że goście z lochów odeszli. Wraz z jego synem. Unieruchomiony przez klątwę mógł tylko leżeć, gdy ostatnie słowa Draco odbijały się w myślach mężczyzny. Przez następne dwa lata, nie zobaczy swojego potomka. Gdy ponownie się spotkają, jego syn nie będzie już tym samym człowiekiem.

Po podniesieniu bezwładnego ciała Hermiony, młodszy Malfoy, potykając się, w końcu dotarł do lochów, gdzie rzeczy zaczęły dziać się błyskawicznie. Kiedy klatki z więźniami zostały odblokowane, Harry bardzo ostrożnie poprosił Draco by przekazał mu Hermionę. Mężczyzna jedynie mocniej ją chwycił i głośno pociągnął nosem, by powstrzymać rosnący w nim szloch.

— Nie mogę. Ona nie jest czysta... jej krew nie jest czysta, ale jest czerwona i jest ładna, i zaklęcia ochronne dworu mogłyby ją zabić, gdyby nie była ze mną kiedy wyjdziemy. I musimy odejść, Potter, musimy stąd odejść, zanim zorientuje się, co zrobiłem i pozwoli temu przerażającemu wężowi mnie zjeść, jak zrobił to z Charity Burbage! Więc musimy odejść, musimy uciec i musimy zrobić to teraz, teraz zanim to wypełźnie z piekła i spróbuje nas zjeść, uciekajcie!

Jego głos zmienił się w krzyk. Biegnąc, Harry potykał się, równocześnie gwałtownie potakując głową. Finalnie, wyszło na to, że Potter wspierał Deana Thomasa, a Ron niósł Lunę Lovegood. Portrety przodków młodego Malfoya wrzeszczały za nimi o tym, jakim Draco jest cholernym zdrajcą; cholernym zdrajcą, zdradzającym swoją linię krwi dla tego brudu, który właśnie niósł. Harry zastanawiał się, co miały na myśli, jednak zrozumiał, kiedy mijali pomieszczenie, w którym wcześniej przebywała Hermiona.

Teraz jednak nie było na to czasu – musieli przebiec przez ogród i kiedy przekraczali granicę zaklęć chroniących posiadłość, usłyszeli kolejny cichy krzyk bólu Hermiony. Draco przytulił ją mocniej, schylając głowę i kontynuując dalej bieg do bezpiecznego punktu aportacji.

— Boli, piecze, nie mogę ci pomóc w związku z tym woda może pomóc, i odpoczynek, i jedzenie, i bądź dobrą dziewczynką. Ciii, nie chciałem, nie chciałem byś zginęła, ja zginę, i widziałem już dość. Jestem tak kurewsko zmęczony! Więc proszę, proszę, zamknij się teraz, Granger, albo zginę i ty też, i nie chcę umierać, a ty?

Harry później zastanawiał się, jak Draco zdołał aportować się bez rozszczepienia na Grimmauld Place. Malfoy szybko wszedł do środka i ostrożnie położył Hermionę na kanapie. W tym momencie rozpętało się piekło. Siedem lat nienawiści, siedem lat wszelakich animozji i Ron Weasley nie powstrzymywał się, kiedy rzucił się na swojego wroga z pięściami.

Kiedy Draco obudził się po najgorszym pobiciu, jakiego doświadczył w całym swoim życiu, był zamknięty sam w tonącej w ciemności celi.

Zaaferowani ciągłymi pytaniami członków Zakonu i opiekowaniem się ranną kobietą, Harry i Ron zapomnieli o swoim więźniu na cztery noce i trzy dni. Przypomnieli sobie o nim dopiero wtedy, gdy Hermiona o niego zapytała. Siła jej spojrzenia pełnego dezaprobaty sprawiła, że oboje podążyli za nią, człapiąc w dół schodów gorączkowo szeptali przeprosiny, przestali jednak widząc minę swojej przyjaciółki.

Draco był wciśnięty w kąt, miał na sobie jedynie spodnie. Jedynie kapiąca woda i głosy w jego głowie dotrzymywały mu towarzystwa. Twarz miał wychudzoną, posiniaczoną i pokrytą zaschniętą krwią. Brudne, przepocone włosy były całkiem skołtunione.. Wpatrywał się ślepo przed siebie, skrobiąc paznokciami po ścianę w górę i dół. Skrobiąc tak, powtarzał szeptem składniki różnych eliksirów, gdyż głos miał zachrypnięty od krzyków i braku odpowiedniego nawilżenia gardła..

Kiedy Hermiona wypowiedziała jego imię, jedynie zacisnął mocniej powieki, nie przerywając szeptania. Postąpiła krok naprzód, rzucając ostre spojrzenie Harry'emu i Ronowi, którym wszelkie ostrzeżenia zamarły na ustach. Kolejny krok, a potem następne. Draco dalej mamrotał do siebie, kiedy uklękła przed nim. Powoli wyciągnęła rękę i dotknęła jego ramienia.

Mężczyzna zamilkł, gdy kobieta ponownie powtórzyła - tym razem szeptem - jego imię.

Później będzie myśleć, że powinna posłuchać ostrzeżeń przyjaciół, gdyż szybciej niż zdążyła zareagować, ramię Draco wystrzeliło do przodu powodując, że straciła równowagę.. Pot, strach i wymioty były wszystkim, co mogła wtedy poczuć i krzyknęła, gdy Draco przysunął się bliżej niej. Tak blisko, że ich nosy się stykały. Jego oddech sprawiał, że zakaszlała, kiedy chuchnął jej w twarz.

— Słyszysz? — wyszeptał i zachichotał, klepiąc wolną dłonią ścianę.

Jego oczy były zaognione przez trawiącą go gorączkę, a skóra aż parzyła. Hermiona krzyknęła, czując niedelikatne pociągnięcie za włosy. Draco ponownie zachichotał i powtórzył swe pytanie.

— Słyszę co, Malfoy? — syknęła.

Malfoy oparł swoją głowę o ścianę i potarł policzkiem po chropowatym drewnie.

— Głosy... mówią mi, że Ten-... Voldemort, powiedz to imię i nie bój się go, ponieważ jego siła tkwi w imieniu. Voldemort rozesłał wieści, że chce mnie przed sobą na kolanach. Na pewno będzie delektował się tym, potraktuje jako karę za zabicie cioci Bellatrix. Zabije mnie, ponieważ ci pomogłem. Nie chciałem... nie chciałem, ale twoja krew jest czerwona, tak jak moja, i to robi nas takimi samymi, prawda? Dlaczego oni tego nie widzą? Dlaczego ja tego nie widziałem? Dlaczego oni tego nie widzą?

Jego dłoń uniosła się. Połamane paznokcie sprawiały, że palce wyglądały niczym szpony, Podrapał ją mocno wzdłuż policzka. Hermiona krzyknęła z bólu, czując krew spływającą po swej skórze. Zapiszczała, gdy ponownie zaplątał dłoń w jej włosy i pociągnął. Ron i Harry ruszyli naprzód, słysząc ostrzegawcze warknięcie z warg Malfoya. Chwilę później cicho zachichotał, a krew ze swoich palców rozsmarował na twarzy Hermiony.

— Widzisz, czerwona, widzisz? Czerwona jak moja, tak jak moja, zobacz, czerwona z magią i komórkami, i tak cudownie ciepła.

Wzdrygnęła się czując, jak koniuszek jego języka dotyka jej policzka i kolejny wybuch śmiechu został niemalże wyszlochany.

— Smakuje jak moja, tak bardzo jak moja, więc dlaczego nie mogę przestać? Stop, stój, znaczą to samo, lecz nie to samo... Gdzie jestem? Znowu się zgubiłem i chcę być znaleziony, i jestem chory, i zmęczony, i..., i... Granger.

Hermiona odchyliła swą głowę, gdy ten przyciągnął ją bliżej i położył głowę na jej ła, jak jego ramiona drżą, a po chwili zaciskają się dookoła niej. Dalej zaciskał dłoń na jej włosach i na skraju koszulki. Zaczął się trząść. Hermiona przygryzła swe usta, postanawiając zignorować promieniujący z policzka ból i delikatnie owinęła swoje ramiona dookoła niego, starając się go ukoić.

Usłyszała szloch, który tłumił i ciche burknięcie Harry'ego do Rona, by poszedł odgrzać trochę jedzenia. Gdy płacz Draco wzmógł się, zawołała Pottera. We dwoje dali radę wnieść go po schodach i przetransportować do łazienki.

Kiedy tam dotarli,Harry zamknął Hermionie drzwi przed nosem i zaczął rozbierać Draco. Nigdy nie będą rozmawiać o tym, co zaszło w łazience – kiedy Harry trzymał Draco pod wodą szorując całe jego ciało do czysta. Usiadł z nim w wannie i mył mu włosy. Pomógł po raz pierwszy użyć mugolskiej szczoteczki do zębów i po prostu trzymał go, gdy Draco wypłakiwał się.

Harry gładził go po włosach, plecach i ramionach, gdy Draco wyrzucał z siebie pomiędzy szlochami przeprosiny. Siedem lat nienawiści, siedem lat antypatii, siedem lat niezrozumienia i te lata odeszły w niepamięć, kiedy Harry siedział tak z Draco, będąc w pełni ubranym i tuląc w wannie płaczącego chłopaka. I gdy Draco wplótł swoją dłoń w jego włosy, Harry pozwolił mu na zetknięcie jego warg ze swoimi.

To nie był seksualny gest, raczej jestem tu, żyję i jestem gównianie przerażony, proszę pomóż mi. Harry mógł poczuć jak podbródek Draco drga i delikatnie chwycił w swoje dłonie twarz Draco. Szloch Draco został stłumiony przez jego wargi i kiedy głowa Draco po prostu opadła w wykończeniu na ramię Harry'ego, Harry wzmocnił swój uścisk.

Delikatne pukanie w drzwi obwieściło pojawienie się Rona i pomiędzy ich dwójką udało im się wydostać Draco z wanny, wytrzeć i ubrać w ciepłe spodnie dresowe oraz nędzny podkoszulek, który był trzy razy za duży. Zaciągnęli go po schodach do wolnego łóżka. I kiedy Harry wstawał, Draco zacisnął swoją pięść na jego koszulce, nie pozwalając mu tego zrobić.

Więc Harry został z nim, przerzucając przez wycieńczonego Draco swoje ramię. Trzymając go, patrzył jak Ron usiadł koło niego. Hermiona chwilę później przyniosła zwykła zupę i Harry czuł dumę oraz miłość do swoich przyjaciół, kiedy Ron wziął miskę i uniósł pierwszą łyżkę do ust Draco. Dziesięć cichych minut zajęło Malfoyowi zjedzenie kolacji. Gdy skończył, po prostu owinął się wokół Harry'ego i zamknął oczy, dłonie wplótł w materiał, który rozciągał się na żebrach Harry'ego, gdy jego ciało dalej się trzęsło.

Kiedy ponownie się obudził, Draco myślał przez moment czy zwyczajnie nie śnił. Tak było do czasu, aż poczuł ciepło ciała Rona rozciągniętego za nim. Wiedział, że to Ron tylko dlatego, że ciało wokół którego był owinięty pachniało jak Harry w łazience. Para ramion była owinięta wokół niego, a pod jego uchem biło miarowym rytmem serce. W ciemności, przytulając i będąc przytulanym, Draco pierwszy raz od lat czuł się bezpieczny.