To była bezgwiezdna noc, cały świat pogrążył się mroku. Nawet jasne światło księżyca nie było w stanie przeniknąć tej ciemności. Quatre siedział skulony na parapecie przy oknie wpatrując się w pustkę, która ogarniała ulice miasta. Nagle poczuł jak całe jego ciało zdrętwiało. Nie miał pojęcia jak długo siedział w jednej pozycji. Po chwili oderwał wzrok od krajobrazu, który obserwował tak długi czas.
"Chyba powinienem położyć się spać."
Wyprostował nogi, zszedł z parapetu i skierował się w stronę łóżka. Wspiął się na nie i wygodnie ułożył się pod kołdrą.
"Ach …"
Quatre westchnął z zadowoleniem kładąc głowę na swoich poduszkach.
„Może dzisiaj w końcu będzie mógł zasnąć."
Już od dłuższego czasu dręczyły go koszmary i przerażające wizje, po których budził się cały roztrzęsiony i zlany potem. Tak długo nie miewał miłych snów. Kiedyś co noc śniły mu się przepiękne obrazy rozgrzanej w słońcu pustyni, rozgwieżdżone niebo, czy ...Trowa. Nie, nie mógł o nim myśleć! Robiąc to ranił nie tylko siebie, ale i drugiego chłopaka.
Delikatnie dotknął skóry wokół swojego oka i lekko się skrzywił. Wciąż bolało jak cholera, chociaż siniak był już nie widoczny. Następnie chwycił cię za złamane ramię. Obolałe oko jak i uszkodzona ręka była sprawką Wufei'a. Miały one przypominać Quatre, że jest własnością czarnowłosego chłopaka i że to właśnie on dominuje w tym domu. Teraz Quatre był sam, miał wielkie poczucie ulgi, że choć na chwilkę nikt nie będzie się nad nim znęcał. Wufei wyjechał na tydzień dając chłopakowi odrobinę wytchnienia . Górna część ciała blondyna pokryta była rozległymi siniakami tak samo jak ręce i nogi. Wufei zmuszał chłopaka do noszenia, długich spodni i koszulek, które świetnie zakrywały sińce. Gdyby tego nie zrobił, doskonale wiedział co czekało go ze strony czarnowłosego.
Nie wiedział dlaczego Wufei tak postępuje. Oboje mieszkali w jednej z wielu posiadłości Quatre, oddalonej od Ziemi o tysiące kilometrów. Wufei dał wyraźnie blondynowi do zrozumienia, że nie życzy sobie żadnych odwiedzin, ani Maganac 'u ani jego sióstr. Strasznie bolało to blondyna, że nie może z nikim się widywać. Jednak całkowicie podporządkował się czarnowłosemu chcąc za wszelką cenę uniknąć jego gniewu. Quatre westchnął i przewrócił się na bok. Nagle poczuł silny ból w złamanej ręce.
„Kolejny ,,prezent" od Wufei'a. „ zaśmiał się nerwowo „Doskonale pamiętam kiedy go dostałem. Przecież wtedy tylko wspomniałem o Duo." pomyślał.
Kiedy Quatre w obecności Wufei'a wypowiedział na głos imię jednego z pilotów, wiedział już że popełnił wielki błąd. Zdążył tylko zobaczyć ten okropny błysk w oku chińczyka a po chwili jego wykręcone ramię pękło na pół. Quatre upadł na podłogę. Oczy zaszły mu łzami, kiedy niewyobrażalny ból przeszył jego ciało. Wtedy Wufei pochylił się nad blondynem i rzucił
„Nigdy więcej nie waż się wspominać tego imienia…"
Po czym złapał Quatre za podbródek, zmuszając go tym samym do spojrzenia w jego oczy
„ …chyba, że lubisz ból, który będę ci fundować jak piwko na sobotniej imprezie, rozumiemy się?"
Quatre przytaknął w odpowiedzi, będąc zbyt przerażonym i obolałym by cokolwiek powiedzieć. Następnie Wufei złapał rękę chłopaka i jednym pewnym ruchem nastawił złamane kości,. Kiedy Quatre krzyknął z bólu ten z całej siły uderzył blondyna w twarz.
Quatre spojrzał na swoje ramię. Bolało coraz bardziej. Nie wiedział czy jest dobrze nastawione i czy prawidłowo się zrasta. Miał nadzieje, że niebawem zobaczy Heero albo Trowę. Wiedział, że około 2 miesięcy temu udali się na misję, przejęcia bazy Oz. Jednak nie znał żadnych szczegółów. Owa misja miała zakończyć się lada dzień, a oni mieli wrócić, oczywiście jeśli wszystko poszłoby dobrze.
„Wszystko wróciło by do normy, gdyby Trowa przyjechał..."
Nagle Quatre otrząsnął się. Wiedział, że nie powinien myśleć o takich rzeczach. Trowa oczywiście nie wróci, a Wufei jeśli dowiedział by się ... Quatre wzdrygnął się na samą myśl o tym. Pomimo, że nie mógł wypowiadać na głos imienia Trowy, wciąż pozostawał mu szept, który przypominał modlitwę.
"Trowa ..."
Czuł się stosunkowo bezpieczne. Wufei miał wrócić dopiero za kilka dni. Do tego czasu był sam. Myśli o wysokim, przystojnym pilocie dawały mu siłę. Były jedynym sposobem zniesienia tych wszystkich tortur, które fundował mu Wufei. Mógł znieść wszystko kiedy myślał o Trowie. Jeszcze raz młody blondyn szepnął imię ukochanego, tym razem odrobinę głośniej
„ Trowa...Trowa... Ja... Ja cię kocham."
Te słowa siedziały w jego głowie już od dawna i dopiero teraz mógł wypowiedzieć je na głos. To było takie wspaniałe uczucie. Wtedy jeszcze nie wiedział jak drogo będzie go to kosztowało.
Wufei dotarł do domu po ponad godzinnej podróży. Był zmęczony po ostatniej misji. Jego mięśnie były wyczerpane po tym kilkudniowym wysiłku. Kiedy wchodził po schodach i myślał o leżącym w łóżku Quatre, oczy lekko mu błysnęły. W tym momencie dokładnie wiedział co jest mu potrzebne do złagodzenia napięcia w mięśniach.
Cichutko otworzył drzwi do pokoju Quatre, dokładnie w tym momencie kiedy blondyn wyznawał miłość do Trowy. Błysk w oku chińczyka nagle zmienił się w błysk morderczej furii. Szybko wszedł do środka i zakluczył zamek w drzwiach. Quatre zesztywniał i czuł jak deszcz dreszczy spływa mu po kręgosłupie. Dźwięk zamykanego zamka przestraszył go bardziej niż wszystkie bitwy jakie musiał stoczyć podczas wojny. Quatre wstrzymał oddech i nawet nie poruszył się milimetr. /Może to wszystko mi się wydaje? To pewnie jakiś koszmar, jeśli zignoruje go to może odejdzie./ Blondyn zacisnął powieki i chciał uwierzyć w swoje własne słowa.
Wufei wpatrywał się w delikatną, lekko drżącą postać leżącą na łóżku. Wrzasnął w kierunku blondyna, by powtórzył słowa, które przed chwilą powiedział. Czarnowłosy wiedział, że w jego obecności arab nigdy tego nie powtórzy. Szybkim krokiem podszedł do łóżka i chwycił Quatre za złamaną rękę. Ponownie krzyknął na niego z wielką furia i zmusił do położenia się na plecach. Quatre rozpłakał się. W odpowiedzi na to Wufei z całej siły uderzył go otwartą dłonią w policzek. Następnie usiadł okrakiem na biodra blondyna, skutecznie go unieruchamiając.
,,Quatre ile razy mam powtarzać, że jesteś moją własnością? Należysz do mnie."
Quatre otworzył usta, żeby odpowiedzieć chińczykowi, ale ten uderzył go ponownie. Rozcinając przy tym zaróżowioną wargę blondyna. Po czym dalej kontynuował.
,,Przecież wiesz, że TYLKO ja cię kocham. Jeśli powiesz Trowie o swoich uczuciach, pomyśli, że oszalałeś. On cię nienawidzi. Zresztą nie możesz mu tego powiedzieć, bo jesteś mój. A jeśli ja nie mogę cię mieć..."
Wufei zamilkł, ale jeszcze nie skończył. Quatre doskonale wiedział co zaraz się stanie.
Chińczyk chwycił rękę garść włosów blondyna. Szepnął zmuszając Quatre do podniesienia głowy. Po raz pierwszy tej nocy odważył się spojrzeć w oczy Wufei'a. Przeraził się kiedy zobaczył w czarnych tęczówkach chłopaka wściekłość przeplątaną z nienawiścią. Chciał odwrócić głowę, ale Wufei mocniej zacisnął palce wplecione w jego włosy. Chińczyk widział strach Quatre i rozkoszował się nim. Chciał zobaczyć więcej. Jeszcze bardziej zacisnął palce na jasnych blond włosach i zmusił twarz ich właściciela do przybliżenia się do niego.
„Powiedz mi…" zażądał czarnowłosy .„Powiedz mi jak wiele dla ciebie znaczę. Powiedz, ze jesteś mój!"
"YY- tak, Wufei. Ja.. ja.. należę do ciebie." jęknął Quatre
Wufei jeszcze bardziej zacisnął palce. "...i...", warknął.
"I... kocham cię" odpowiedział przestraszony blondyn.
"Dobrze".
Wufei przyciągnął Quatre do siebie, żeby dotrzeć do jego ust. Pocałunek chińczyka był brutalny. Jego język wędrował po ustach Quatre aż w końcu dotarł do miejsca z którego wolniutko sączyła się krew. Z wielką rozkoszą smakował jej. Później językiem przejechał po zaciśniętych zębach araba. Zaczął całować i ssać jego opuchnięte wargi. Nagle rozluźnił palce zaplecione w blond włosy a Quatre opadł na poduszki. Wufei spojrzał na niego.
„Wiesz, nawet jeśli Trowa lubi facetów, nigdy nie chciałby kogoś takiego jak ty. Spójrz na siebie, jesteś żałosny. Jesteś zwykłą dziwką, która może i ma pieniądze, ale nie zmienia to faktu, że jest łatwa. Pod tą maską, którą pokazujesz wszystkim ludziom kryje się pospolita kurwa. Jedyny puls jaki widzę w twojej osobie to to, że jeżeli będziesz potrzebował kasy, łatwo ją zdobędziesz. Po prostu rozłożysz nogi."
Wufei zaczął się śmiać, sądząc, że to co powiedział było bardzo zabawne. Jego słowa wyryły się w sercu Quatre, niezmiernie go krzywdząc. /Nie! Nie jestem taki! Jestem dobrym człowiekiem!/Jednak w głębi duszy czuł, że Wufei ma racje. /Może Wufei nie będzie traktować mnie tak okropnie, jeśli uwierzy, że to co powiedział nie jest prawdą, zgadza się?/ Quatre starał się pamiętać czasy, kiedy myślał o sobie dobrze. Ale po tych wszystkich miesiącach, kiedy chińczyk wciąż mówił o nim źle, zaczął wierzyć w jego słowa.
/Nic dziwnego, że nikt nie przyszedł sprawdzić, co u mnie słychać. Nie obchodzi ich to! Pewnie cieszą się, że mogli pozbyć się kogoś takiego jak ja! No bo kto chce odwiedzać dziwkę? Na pewno nie ktoś taki jak Trowa. Zabawne, że wciąż wydaje mi się, że mam u niego szansę. On prawdopodobnie uważa, że dostaję to na co zasługuję./ Nagle poczuł jak Wufei kolejny raz uderza jego policzek, ale był tak bardzo pochłonięty swoim wewnętrznym monologiem, że nawet nie zwrócił na to uwagi. /Wufei ma racje, Trowa nigdy nie chciał by tak bezwartościowego, zużytego kawałka towaru jakim jestem. On zasługuje na kogoś lepszego. Ale wciąż mogę marzyć. Nikt nie zabroni mi tego robić. To jedyna rzecz jaka mi została./
Wufei spojrzał z niedowierzaniem w oczy Quatre, które jakby zaszły mgłą. Blondyn wydawał się teraz być w swoim własnym, małym świecie. Zupełnie odciął się od rzeczywistości. Chińczyk ponownie uderzył chłopka, a kiedy ten nawet nie mrugnął, postanowił spróbować czegoś bardziej bolesnego. Chwycił złamaną rękę Quatre i wygiął ją do tyłu. To zdawało się otrząsnąć blondyna z zadumy, bo jego błękitne oczy nagle wypełniły się łzami i teraz można było w nich wyczytać ból i strach. Ręka Quatre zaczęła pulsować, a przeraźliwy ból w oka mgnieniu rozprzestrzenił się na całe ciało.
Czarnowłosy zauważając strach w oczach araba, uśmiechnął się złośliwie. Nie chciał, nie mógł pozwolić drugiemu pilotowi zapomnieć kto tu rządzi. Chciał mieć pewność, że Quatre zawsze będzie wiedział gdzie jest jego miejsce. Kiedy Wufei zauważył, że pilot Sandrocka wygląda zupełnie tak jakby zaraz miał zemdleć, puścił jego wykręconą do tyłu rękę. Nie chciał, żeby Quatre teraz zemdlał, zwłaszcza, że prawdziwa zabawa miała dopiero się zacząć.
"Quatre, nie uważam, że w pełni zostałeś ukarany za zdradzenie mnie..."
"Ale, Wufei ja nigdy..."
Chińczyk ponownie złapał twarz blondyna i przyciągnął do siebie, tak aby mógł swobodnie go pocałować. Powoli zlizywał krew, która wypływała z rozciętej wargi Quatre. Blondyn mimowolnie wzdrygnął się z obrzydzenia. Wiedział od razu, że popełnił błąd. Pilot Sandrocka zamarł w bezruchu, kiedy poczuł ręce Wufei'a na swojej szyi. Smukłe palce czarnowłosego zaczęły powoli wbijać się w jego miękkie ciało.
"Quatre…" syknął przez zaciśnięte zęby "… co ci mówiłem o przerwaniu mi?"
Arab rozsądnie nie odpowiedział nic. Wufei kiwnął z zadowoleniem głową i kontynuował.
„ Nie sądzę, żebyś dobrze odrobił swoje zadanie domowe, więc powtórzę jeszcze raz a ty dobrze to sobie zanotuj. Jesteś mój i tylko mój. Myślałem, że już o tym wiesz, ale widocznie myliłem się."
Palce chińczyka coraz to bardziej zaciskały się na szyi Quatre.
„ Wydaje mi się, że wciąż żywisz uczucia do kogoś innego, a ja nie mam zamiaru tego tolerować. Obawiam się, że to może zaboleć"
Jego głos był nieco zaniepokojony, ale wielki uśmiech na twarzy pokazywał, co naprawdę czuje. Palce Wufei'a zaciskały się coraz bardziej aż w końcu jego paznokcie przebiły skórę blondyna. Nagle oczy Quatre rozszerzyły się. Widząc to czarnowłosy roześmiał się.
„Och , nie martw się maleńki, nie taką karę miałem na myśli."
Kiedy Quatre znów był bliski utraty przytomności, chińczyk zwolnił uścisk. Blondyn zaczął kaszleć i łapczywie łykać powietrze. Wiedział, że jutro będzie miał kolejny zestaw nowych siniaków. Nagle poczuł jak palce drugiego chłopaka powoli schodzą w dół przy czym rozpinają guziki przy jego jedwabnej piżamie. Chwilkę później do jego uszu dotarł dźwięk rozrywanego materiału i momentalnie poczuł zimne nocne powietrze na swojej już nagiej klatce piersiowej. Zbyt duża dawka wszystkich docierających do niego informacji spowodowała, że umysł araba przestał już cokolwiek rejestrować. Świat zaczął rozmywać mu się przed oczami. Nagle poczuł sile uderzenie otwartą dłonią w policzek, które przywróciło go do rzeczywistości.
„Proponuję nie odpływać myślami, Quatre. Chcę mieć pewność, że będziesz wiedział o co mi chodzi, chociaż nie mam nic przeciwko, żeby sprawdzać czy już zrozumiałeś ciągle, ciągle i w kółko."
Quatre cicho pisnął na te słowa, co dodatkowo podekscytowało chińczyka. Czarnowłosy znów się roześmiał tym razem prosto do ucha blondyna. Jedna samotna łza spłynęła po policzku Quatre. Wufei wytarł ją palcem, który potem wsadził sobie do ust.
„Mmmmm. Quatre twoje łzy smakują niesamowicie. Już nie mogę się doczekać kiedy spróbuję reszty ciebie."
Jednym zwinnym ruchem Wufei ściągnął z blondyna pościel. Jego oczom ukazały się okryte przez niebieski materiał nogi araba. Powoli dłońmi dotarł do paska piżamy, chcąc je ściągnąć.
Quatre spanikował /Nie. Tylko nie znowu. Nie zniosę już tego./ Nagle poczuł ręce Wufei'a na swoim brzuchu, które powoli przemieszczały się to w dół to w górę, ostatecznie zatrzymując cię przy pasku. Blondyn zaczął krzyczeć i wyrywać się.
"Nie... proszę nie...", ale kiedy spojrzał na dziwki wyraz twarzy Wufei'a natychmiast się uspokoił.
„Czy chciałeś coś powiedzieć Quatre?"
Blondyn zawahał się przez chwilę a potem ze zrezygnowaniem pokręcił przecząco głową.
„Tak myślałem.." zachichotał czarnowłosy „..ludzie tacy jak ty, tylko do tego się nadają. Pamiętaj, że dostajesz to na co zasługujesz."
Wufei rozerwał cienki jedwab otulający nogi blondyna. Strzępy materiału powoli opadły na podłogę. Quatre nigdy wcześniej nie czuł się tak bardzo nagi jak w tej chwili. Była to nagość nie tylko fizyczna, ale i psychiczna. Co prawda chińczyk robił to już wielokrotnie, ale nigdy nie było to tak poniżające jak teraz. Wydawało się, że ulubioną rozrywką czarnowłosego było właśnie upokarzanie i gwałcenie Quatre. Do tej pory całkiem dobrze znosił sex i bicie, ale dzisiaj było zupełnie inaczej. Teraz Wufei'owi nie wystarczało tylko ciało blondyna, chciał także zawładnąć jego umysłem. Quatre był tym wszystkim tak przejęty, że nawet nie zauważył kiedy chińczyk pozbył się swojego ubrania.
Nagle chińczyk ponownie usiadł na biodrach araba. Quatre krzyknął z bólu kiedy paznokcie czarnowłosego pozostawiały krwawe smugi na całej długości jego klatki piersiowej. Tym razem Wufei go nie uderzył. Quatre nawet nie zdawał sobie sprawy, że chińczykowi sprawiają przyjemność jego krzyki w takich momentach. Nagle czarnowłosy zaczął powoli zlizywać krew z klatki piersiowej blondyna. Potem zmuszał go do pocałunku a tym samym do kosztowania swojej własnej krwi, która pozostała na ustach chińczyka.
Wufei przedłużył pocałunek, pozbawiając blondyna tchu. Następnie ręce chińczyka powędrowały w kierunku miękkiego penisa Quatre. Arab chciał go powstrzymać. Wtedy czarnowłosy uderzył go. Kiedy jednak zdał sobie sprawę, że Quatre ma zamiar dalej stawiać opór uderzył go ponownie, ale znacznie mocnej. Później chwycił dłonią penisa blondyna i zaczął wykonywać powolne rytmiczne ruchy, od czubka w dół i z powrotem do góry. W wyniku płynnych ruchów chińczyka po chwili członek Quatre stał się naprawdę twardy.
Blondyn widząc co dzieje się z jego ciałem poczuł się strasznie zdegustowany tą swoją słabością. Wkrótce ręka Wufei'a została zastąpiona przez jego usta. Quatre lekko wzdychał, ale chcąc rozproszyć swoją uwagę spoglądał przez okno. Nagle poczuł niezwykłą przyjemność, kiedy język Wufei'a nie zastrzeżenie pieścił całą długość jego penisa. Kiedy dotarł do czubka członka zaczął kręcić językiem wokół niego, kończąc na małym zagłębieniu na jego szczycie. Nagle złapał blondyna za biodra i gwałtownie przysunął je do siebie tym samym biorąc głębiej do ust jego penisa.
Fala rozkoszy promieniująca od jego krocza rozprzestrzeniła się na całe ciało araba. Nagle odsuną się kiedy poczuł jak zęby Wufei'a zaciskają się na jego członku. Chwilkę po tym chińczyk znowu zaczął ssać penisa a jedną ręką masował jądra blondyna. Arab zaczął unosić biodra w górę, chcąc być głębiej w ustach chińczyka. Wufei wiedział, że Quatre jest już bliski wytrysku. Chcąc nieco podroczyć się z blondynem momentalnie odsunął się i spojrzał na niego
„Powiedz to Quatre! Chcę usłyszeć jak to mówisz."
"Proszę…" jęknął blondyn "Proszę…"
Usatysfakcjonowany Wufei pochylił się i ponownie zaczął ssać penisa Quatre. Kiedy arab już dochodził, czarnowłosy zaczął coraz to mocnej i szybciej stymulować jego członka. Spowodował tym samym bardzo szybki wytrysk. Po przeżytym orgazmie, wyczerpany blondyn opadł bezwładnie, z powrotem na poduszki.
Nagle poczuł ogromny wstyd i zażenowanie a łzy swobodnie zaczęły spływać po jego policzkach /Jestem dokładnie taki jak mówił Wufei. Muszę taki być. Nawet go nie lubię, a teraz przy jednym jego dotyku staję się twardy. Przecież błagałem go, żeby pomógł mi dojść. Wcale nie jestem lepszy od tych pospolitych dziwek./
Wufei uśmiechnął się, wiedział dokładnie o czym myślał Quatre. Blondyn wstydził się swoich czynów, zmęczony próbował odejść, ale chińczyk zatrzymał go.
„Och nie, jeszcze nie skończyliśmy". Rozszerzył nogi araba a łydki położył na swoich barkach.
Quatre domyślił się co chińczyk chce zrobić i zaczął panikować.
„Nie, Wufei, proszę nie. Jestem jeszcze obolały po ostatnim razie"
Chłopak z czarnymi włosami zmrużył oczy.
„Więc dziwka ma prawo do przyjemności a ja już nie? Poza tym jeszcze nie skończyliśmy twojej lekcji. Właśnie udowodniłeś, że jesteś kurwą prosząc mnie, żebym pomógł ci dojść. Ale teraz przyszedł czas żeby pokazać ci, kto tu jest szefem i upewnić się, że znasz swoje miejsce."
Quatre był zbyt zmęczony, żeby myśleć nad odpowiedzią. Nagle Wufei mocno chwycił za biodra blondyna. Nadal przestraszony arab próbował odsunąć się na bok.
„Wufei, nie rób tego. Nie dam rady. To tak... bardzo boli."
Nowa fala łez zalała twarz blondyna. Kombinacja przerażenia na twarzy Quatre, krwi na jego wagach i klatce piersiowej, ciasny mały odbyt i potok łez wprowadzały chińczyka w stan euforii. Same łzy sprawiały, ze czarnowłosy się podniecał a kiedy pomyślał o twarzy blondyna zachapanej jego spermą był już gotów.
Penis Wufei'a cały zesztywniał i stanął jakby na baczność. Był tak nabrzmiały, że sprawił delikatny ból właścicielowi. Czarnowłosy bez zastanowienia wepchnął palce głęboko w Quatre. Blondyn krzyknął i próbował uciec. Nagle chińczyk wyciągnął palce i położył z powrotem nogi chłopaka na łóżku. Chwycił jedną dłonią nie złamaną rękę blondyna i uniósł ją nad jego głowę, drugą dłonią złapał za podbródek araba. Zmusił Quatre żeby spojrzał na niego. Blondyn był zszokowany brakiem jakichkolwiek emocji na twarzy drugiego pilota. W jego oczach nie zauważył nic, były jakby martwe, bez życia, śladu pożądania czy nawet złości. Po chwili chińczyk puścił brodę blondyna a ten postanowił jeszcze raz porozumieć się z drugim chłopakiem.
„Proszę Wufei, mówisz, ze mnie kochasz, więc nie rób tego. Nie chcę."
"Nie chcesz tego" zaszydził chińczyk: „Doskonale wiem czego ludzie tacy jak ty naprawdę chcą"
Oczy araba rozszerzyły się z przerażenia, a on zaczął panicznie kręcić głową
„ Nie, nie proszę nie rób tego. Jeśli kiedykolwiek mnie kochałeś...nie..."
Wtedy Wufei uśmiechnął się sztuczne
„Oczywiście, że cię kocham. Jesteś moją prywatną zabawką do pieprzenia."
Quatre był wstrząśnięty wyznaniem drugiego chłopaka. Nieco zniecierpliwiony chińczyk puścił dłoń blondyna, następnie chwacił za jego nogi i położył je na swoich barkach.
Quatre napiął wszystkie mięśnie w oczekiwaniu na nadchodzący ból. Wufei zauważył to, ale nie miało to dla niego większego znaczenia. Wsadził swojego nabrzmiałego penisa do ciasnej pomarszczonej dziurki blondyna. Mały pierścień napiętych mięśni wokół odbytu chciał zatrzymać członka chińczyka, ale ten całkowicie zignorował ten opór i pchnął mocnej. Niebawem znalazł się wewnątrz ciała Quatre. Czuł jak bardzo napięte są jego mięśnie, ale mimo to na chama pchał coraz mocniej i mocniej.
Quatre zacisnął powieki i próbował przetrwać ten okres agonii. Czuł się tak jakby Wufei bawił się w grę w której przypina się osłowi ogon. Każdy skrawek ciała blondyna krzyczał z bólu. Jego tyłek nie zdążył zagoić się po ostatnim gwałcie chińczyka. Czuł jak czarnowłosy rozdrapuje jeszcze nie zagojone rany z których zaczynała sączyć się krew. Kiedy Wufei prawie całkowicie wyszedł z niego po czym gwałtownie wszedł z powrotem, blondyn poczuł jakby jego ciało rozdarło się na dwie części. Czuł jak chińczyk wchodzi w niego coraz głębiej i głębiej, zupełnie nie świadomy sączącej się z Quatre krwi.
Blondyn nie mógł już znieść tego pieczącego bólu. Kiedy był już bliski utraty przytomności, Wufei zatrzymał się i zaczął triumfować, spuszczając się wewnątrz Quatre. Pozostał jeszcze chwilkę wewnątrz odczuwając tą niezwykła seksualną przyjemność. Po chwili chińczyk niechętnie wyszedł z blondyna doznając ostatków przyjemności. Pozwolił nogą Quatre bezwładnie upaść na łóżko. Arab poczuł jak mieszanka spermy i jego własnej krwi powoli wycieka z jego tyłka.
Wufei popatrzył na niego z obrzydzeniem i powiedział
„ Idź się umyć, pieprzona dziwko!"
Quatre powoli zsunął się z łóżka i ruszył w stronę łazienki. Nagle chińczyk wstał i podszedł do leżących na podłodze spodni.
"Zaczekaj!" zawołał.
Quatre obrócił się i spojrzał na szukającego czegoś w spodniach Wufei'a. Po chwili chińczyk znalazł to co chciał i ruszył w stronę blondyna.
„Masz" powiedział dając Quatre zmiętolony banknot.
„To za świadczenie mi usług" zaszydził chińczyk „Właśnie tyle jesteś wart"
Quatre spojrzał na łóżko na którym znajdowały się smugi pomieszanej krwi i spermy. Wufei zdawał się tego nie zauważyć, albo po prostu nie obchodziło go to. Po chwili obrócił się tyłem do blondyna i wrócił od łóżka, na którym znajdowały się wyraźne dowody gwałtu i niemal natychmiast zapadł w głęboki sen.
Quatre powoli wszedł do łazienki i rozkręcił kurki od prysznica. Spojrzał w ogromne łazienkowe lustro, które ukazało jego zniszczoną twarz i krwawe smugi na klatce piersiowej. Zauważył jak mieszanka krwi i nasienia spływa po jego nogach tworząc małą kałużę na kafelkach.
Blondyn upadł na podłogę i zaniósł się cichym szlochem. Strach przed Wufei'em sprawiał, że był naprawdę cicho. Leżał zakrwawiony ma zimnych łazienkowych płytkach rozmyślając /Trowa, wiem, że nie jestem ciebie godzien i że możesz mnie znienawidzić poznając moje prawdziwe uczucia... ale naprawdę cię potrzebuje. Proszę pomóż mi./ Jeszcze raz tego wieczoru odważył się powiedzieć głośno drżącym od płaczu głosem:
„Trowa kocham cię,...proszę...pomóż mi"
Chwilkę później Quatre powoli podniósł się z podłogi i wszedł pod prysznic. Chłodna woda zmywała bród z jego ciała, niestety nie mogła go zmyć z jego duszy. Blondyn zakręcił prysznic i dokładnie osuszył ręcznikiem ciało po czym skierował się z powrotem do łóżka, które dzielił razem z Wufei'em. Wiedział, że tej nocy na pewno już nie zaśnie.
