To opowiadanie jest kontynuacją mojego sevmione pt: "Gdy do głosu dochodzi serce I" Mam nadzieje że się spodoba a teraz zapraszam na prolog
15 lat po wojnie
Jest noc. Znajdujemy się w pomieszczeniu wraz z brązowowłosą kobietą. Po jej zmęczonym spojrzeniu widać, że jest osobą doświadczoną przez życie. Siedzi przy drewnianym biurku a jej twarz oświetlają płomienie świec. Popadła jakby w zadumę, której sprawcami pewnie są kawałki pergaminu, w które namiętnie się wczytuje. Wyglądają one na stare listy. Nagle do pokoju zagląda chłopiec. Ma około 15 lat i takie same kręcone włosy, które nigdy nie chcą się układać. Jest bardzo podobny do kobiety siedzącej przy biurku. Ten sam nos, ten sam sposób poruszania. Jest jej dokładną kopią z wyjątkiem oczu. Te są czarne jak noc i równie głębokie.
- Mamo. Coś się stało? Od kogo są te listy, które ciągle czytasz.
- Od twojego ojca.
- Od ojca? Przecież mówiłaś, że on nie żyje.
- Bo tak jest Alex. Napisał je przed śmiercią i nigdy nie zdążył i wysłać. Dała mi je profesor McGonagall. Choć synku. Usiądź koło mnie. Chyba w końcu nadszedł czas byś się dowiedział jak było naprawdę. Przepraszam, że ci nigdy tego szybciej nie mówiłam, ale po wojnie ciągle nie było bezpiecznie.
- To dlaczego nie powiedziałaś mi tego później?
- Bałam się, że nie zrozumiesz. Zarówno twój ojciec jak i ja nie byliśmy świętymi podczas wojny. Poświęciliśmy dla niej własne szczęście a w jego przypadku nawet życie.
- W takim razie kim był mój ojciec?
- To był Severus Snape.
- Ten szpieg?
- Tak. Dokładnie on.
- Jak to się stało mamo? W końcu to był twój nauczyciel prawda?
- Między innymi dlatego to wszystko ukrywałam, ale zacznijmy od początku. Zawsze miałam niezdrowy pociąg do wiedzy, który niestety po mnie odziedziczyłeś.
- A to źle, że się dużo uczę?
- Czy ja mówię, że to źle? Po prostu chcesz tak jak ja wiedzieć za dużo. Myślisz, że się nie zorientowałam, że po nocach poczytujesz sobie książki o czarnej magii?
- Ale tylko w celach naukowych. Nie używam jej.
- Wiem. Uwierz mi. Wyczułabym jak byś zaczął jej używać.
- Niby jakim cudem?
- Każda magia zostawia ślad a szczególnie ta czarna.
- Zaraz mamo. Czy mówiąc, że tak jak ja miałaś niezdrowy pociąg do nauki sugerujesz, że też interesowałaś się czarną magią?
- Niestety.
- Łał, mamo. W życiu bym cię o to nie posądzał.
- I dobrze, ale wracając do tematu. Dumbledore się zorientował o moich umiejętności w tej dziedzinie i postanowił wykorzystać to jako pewnego rodzaju szantaż.
- To znaczy?
- Póki robiłam co chce on nikomu o tym nie wspominał. O tym wszystkim wiedział również Severus. Miał mnie uczyć samokontroli. Pomagałam mu również przygotowywać eliksiry dla Zakonu Feniksa. Słyszałeś o nim prawda?
- Tak mamo. Wszyscy zawsze chwalą jego zasługi ale zauważyłem, że popełniali wiele błędów i tak naprawdę nie podejmowali konkretnych działań. Bez urazy mamo.
- Spokojnie. Sama to zauważyłam. Wracając do historii. Tak naprawdę zaczęło się coś dziać między nami gdy dostałam kolejne zadanie. Zbliżyć się do Voldemorta. Dyrektor potrzebował kolejnego szpiega i padło na mnie.
- Przecież dziadkowie są mugolami. Więc jak miałaś to zrobić?
- Olśnić go moimi umiejętnościami czarnomagicznymi. Nawet mi się to udało. Najpierw byłam jego szpiegiem, pomagałam znowu Severusowi przygotowywać mikstury tylko tym razem również dla Voldemorta.
- Jak Dumbledore mógł ci kazać coś takiego robić? Jak mógł cię do tego zmusić? Nikt się nie stawił przeciwko jego decyzją?
- Wstawił się. Twój ojciec. Przez tą całą wojnę spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu przez co byliśmy ze sobą coraz bliżej. To właśnie twój ojciec towarzyszył mi cały czas podczas mojej kariery śmierciożerczyni. To właśnie on mnie wspierał.
- Przecież Sam-Wiesz-Kto chciał zniszczyć osoby takie jak ty. Więc dlaczego cię przyjął. Profesor historii magii mówił nam, że tylko jedna osoba z rodziny mugoli była wśród jego najbliższych wyznawców. Tą osobą była Persefona.
- To właśnie ja. Nie używałam mojego prawdziwego imienia, a po zaprzysiężeniu obowiązywał mnie już tylko ten pseudonim w gronie śmierciożerców.
- Dlaczego mi nigdy o tym szybciej nie mówiłaś mamo?
- Bałam się. W końcu właśnie ci się przyznałam, że twoim ojcem był były śmierciożerca i mój nauczyciel a na dodatek sama byłam jedną z nich. Nie chciałam byś mnie za to wszystko znienawidził.
- Jak ja bym mógł cię znienawidzić mamo? Robiłaś wszystko by jasna strona wygrała tą wojnę. Dla mnie jesteś bohaterką mamo. Dlaczego płaczesz?
- Wzruszyłam się. Dziękuje ci Alex. Dziękuje.
- A jak to się stało, że byłaś z tatą?
- W sumie samo to jakoś wyszło. Po prostu cokolwiek się stało wiedzieliśmy, że możemy na siebie liczyć. Obydwoje poznaliśmy prawdziwą twarz Albusa Dumbledore i obydwoje mieliśmy przed nim wspólną tajemnicę.
- Jaką tajemnicę?
- Przez jedno zadanie od Voldemorta poznałam prawdziwą tożsamość Romualda Crice.
- Chodzi o tego wampira, który po wojnie chciał zbudować nowy ład gdzie czarodzieje i wampiry żyją w harmonii?
- To on tego chciał. Wampiry już nie.
- Mam do ciebie pytanie mamo.
- Jakie synku?
- Czy kochałaś tatę?
- Nadal go kocham synku.
- A on ciebie?
- Tak. Myślę, że tak. Severus był strasznie skrytą osobą i nie mówił wprost o uczuciach. Te listy są wyjątkiem. Może dlatego nigdy ich nie wysłał. Jak chcesz to je poczytaj, a ja w tym czasie przygotuje nam kolacje.
- Mogę jeszcze coś się ciebie zapytać?
- Śmiało.
- Czy wujek Harry wie o tym kto jest moim ojcem?
- Nikt tego nie wie z wyjątkiem mnie, a teraz i ciebie.
- A mogę komuś powiedzieć , że Severus Snape jest moim ojcem?
- Rób co uważasz za słuszne Alex. Jak skończysz czytać zgaś świece i schowaj listy do szkatułki.
- Dobrze mamo.
- I jeszcze jedno synku. Jesteś bardzo podobny do ojca i nie chodzi mi o wygląd, bo masz tylko jego oczy ale o charakter. Pewnie dlatego trafiłeś do Slytherinu ku rozpaczy Harrego.
xxx
Jakie to wszystko dziwne. Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać i rozpaczać. Moim ojcem jest człowiek, który poświęcił wszystko dla sprawy przez co wszyscy go znienawidzili. W końcu mimo, że jest bohaterem nikt mu nie wybaczył zabicia Dumbledora. Wszystkim się wydaje, że wspomnienia, które pokazał Harremu są jakby wyrwane z kontekstu. Nie uznają ich jaką dowodu. Ludzie mają to do siebie, że nie potrafią przyjąć do wiadomości najbardziej oczywistych rzeczy. Jest jeszcze moja mama. Persefona. Przecież jej pseudonimu bali się wszyscy w czasie wojny. Tylko czy ja jestem tym co powinien osądzać czyny moich rodziców. Przecież była wojna. Każdy robił to co musiał, a moi rodzice poświęcili o wiele więcej niż inni. Poświęcili swoje uczucie, swoją miłość.
