Zaciśnięta w pieść biała dłoń pędząca prosto ku jego twarzy. Rozlewający się nieznośny ból. Zanim Ichigo zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, zachwiał się pod siłą kilku potężnych ciosów i upadł. Już od dłuższego czasu leżał na ścianie jednego z niezliczenie wielu poziomo położonych wieżowców, a brązowe oczy oblepiły swym błagającym o wytchnienie spojrzeniem idealnie błękitne niebo. Jego ciało było zbyt ciężkie, aby mógł znów stanąć na nogach. Czuł jakby jakiś niewidzialny ciężar miażdżył jego klatkę piersiową, która z trudem unosiła się i opadała. Przekręcił głowę w bok i zerknął na leżący nieopodal miecz. Wyciągnął ku niemu rękę, aby go pochwycić, jednak broń znajdowała się poza jego zasięgiem.

-Doprawdy, jesteś żałosny.

Znów ten obłąkańczy głos, świdrujący jego uszy. Potrafił rozpoznać go wszędzie, nie pomylił go z niczym innym. Nagle dostrzegł pochylającą się nad nim znajomą istotę, całą pokrytą bielą. Jej usta były wygięte w szeroki, szyderczy uśmiech.

Ichigo bał się. Ta istota napawała go niepojętym przerażeniem, paraliżującym go i mrożącym jego niespokojne, roztrzaskane serce. Jej czarne oczy, wywołujące u niego silne dreszcze. Ten potwór robił z nim co tylko chciał. Mógł przejąć nad nim kontrolę, kiedy tylko miał na to ochotę.

Momentalnie palce Hollowa zacisnęły się na szyi Ichigo coraz mocniej wpijając w nią czarne paznokcie i stopniowo go dusząc.

-Proszę, błagam, puść mnie...- wycharczał Ichigo ledwie słyszalnym głosem.

Istota prychnęła z pogardą i uderzyła go z impetem łokciem w głowę, a następnie kopnęła, odrzucając go daleko w bok.

-A cóż to?! To wszystko?! Tylko na tyle cię stać?! Jedynie na błaganie o litość?!

Te słowa odbijały się echem pod czaszką Ichigo. Wiedział, że nie ma szans w pojedynku z ową postacią. Ogarnęło go paskudne uczucie niemocy i beznadziei wraz z brakiem wiary w sens jakichkolwiek działań.

-Skoro nie chcesz walczyć, to klęknij przede mną, słyszysz?! Pełzaj u mych stóp!- szaleńczy krzyk bestii przybierał na sile.

Jeżeli nie podporządkujesz sobie swego wewnętrznego Hollowa, będziemy zmuszeni cię zabić.

Zdanie to wypłynęło na powierzchnię jego umysłu wtórując myśli, którą dopiero teraz sobie uświadomił. Że istnieją ludzie, którzy na niego liczą. Których nie ma prawa zawieść. Nie może zginąć! Nie teraz!

Podpierając się na obolałych, pokrytych ranami rękach, z wielkim wysiłkiem wstał, a jego spuszczony wzrok przeniósł się na białą postać. Nie było to już puste, obojętne, wyczerpane spojrzenie. Zapłonęła w nim dawna, utracona ostatnio pewność siebie i świadomość własnych zdolności. Świadomość, że Ichigo posiada cel, za który będzie walczyć do samego końca. Że istnieją ludzie, za których jest zdolny przelać własną krew.

-Niedoczekanie- szepnął.