Eksperymentalna narracja, Niecierpliwą z góry przepraszam za to, że padła jego ofiarą. Równocześnie Tobie dedykuję ten tekst, również za to, że zaraziłaś mnie tym pairingiem. No i mam nadzieję, że mimo wszystko tekst chociaż trochę przypadnie Ci do gustu :)

Cały czas pamiętali, jak żyli jedno bez drugiego. Lecz nie wracali nigdy do tego okresu, bo w jakim celu? Świat wokół był wystarczająco ciemny, potrzebowali światła, dobrych wspomnień.

Mimo swojej naiwności i młodzieńczego braku doświadczenia musieli w końcu zdać sobie sprawę, że dla pokoju trzeba najpierw powalczyć, poświęcić coś, wykrwawić Akatsuki, zanim się go wprowadzi i utrzyma. Lecz nie chcieli o tym myśleć, w końcu pragnęli dobra, ludzkiego uśmiechu i szczęścia. Oni sami też tego potrzebowali, również dla siebie. Jednak nikt nie potrafił dać Konan i Yahiko tego, co dawali sobie nawzajem w tak idealny sposób. Dopełniali się. Kobieta i mężczyzna. Ying i yang. Czerń i biel. Nie przyznawali się do tego sami przed sobą, ale wciąż wracali myślami do momentu, w którym to zauważyli.

Bandażowali wtedy rany na ciele Yahiko. Kolejny raz brali udział w walkach, za każdym razem coraz brutalniejszych. Choć z pozoru spokojni i pewni siebie, mieli wątpliwości, czy stosowali właściwe metody. Nie dawali tym myślom opuścić swoich wnętrz, dlatego robili wszystko, by zachować pozory spokoju i zadowolenia. To z tej przyczyny Yahiko nieco zbyt głośno wyrażał ból, a Konan nakładała opatrunek delikatniej niż zazwyczaj. To z tej przyczyny szukali oparcia w drugiej osobie. To pragnienie i uczucie okazało się silniejsze niż wszystkie konsekwencje wojny razem wzięte. I już pochylali się w swoim kierunku, coraz bliżej, lecz wciąż powoli, niepewnie, czy to właśnie tego naprawdę chcą, czy nie skrzywdzą się wzajemnie. Gdy uzyskali tę pewność, poczuli się młodzi, zdolni wywołać na niebie Wioski Deszczu tęczę, choć tam padało, słońce kryło się za chmurami i pozwalało panować szarości oraz smutkowi. Pocałowali się. Szumiało im w głowie, słyszeli słodki szmer kartek papieru, najpiękniejszą melodię, jaką kiedykolwiek mogli sobie wymarzyć, tak bliską im obojgu. Dali sobie okruch dobra, świadomość bycia kochanym, potrzebnym.

Ale choć to wiele zmieniło, nie miało prawa wpłynąć na ich stosunki ani się powtórzyć. Walczyli o pokój, o coś bardzo cennego. W dodatku nie chcieli dawać wrogowi broni do ręki. Zdawali sobie sprawę, że jedno byłoby w stanie poświęcić życie za drugie i to nie tylko ze względu na lojalność wewnątrz organizacji, do której należeli. Wiedzieli również, że w każdej chwili mogą zginąć, lecz równocześnie mieli świadomość, że gdy walka się skończy, nie będzie przeszkód, by naprawdę mogli być razem.

Mimo wojny i posmakowania bólu oraz świadomości ciągłego zagrożenia nadal pozostawali naiwnymi idealistami. Nie spodziewali się, że nie otrzymają szansy na szczęśliwe zakończenie dla siebie, dla ich kraju, dla całego świata. Śmierć brutalnie przerwała to, co dopiero zaczęło wypuszczać pączki. Mimo to Yahiko położył na szali własne życie, bez wahania poświęcił siebie oraz szczęście, swoje własne i Konan. Nawet nie zdążyli porządnie się pożegnać. Oboje strasznie tego żałowali. Ale znali swoją misję, a Yahiko wiedział, że Konan była bystra i dobra i że wypełni to, do czego oboje dążyli.

W momencie, gdy Yahiko nabił się na nóż, mówił do Nagato, lecz patrzył na Konan. Nie mógł jej powiedzieć tego, co myśli, ale mógł pokazać. Był wdzięczny, bo miał pewność, że ona to zrozumie.

Zrozumiała. Dlatego, chociaż serce wyło z rozpaczy i bólu, dziewczyna zachowała spokój. Wiedziała, jakie zadanie na niej spoczywa i czego pragnął Yahiko, jej Yahiko. Będzie mostem. Będzie wsparciem. Dla (Yahiko!) Nagato.