Słuchajcie, dzieci:

Wasz ojciec nie żyje.

Z jego starych płaszczy

Zrobię wam małe kurteczki;

Zrobię wam małe spodenki

Z jego starych spodni.

Będą w jego kieszeniach

Rzeczy, które tam trzymał,

Klucze i drobne monety

Pokryte tytoniem;

Dan dostanie monety

Na oszczędności w banku;

Anne dostanie klucze

By nimi ładnie dzwonić.

Życie musi toczyć się dalej,

Zmarli muszą iść w zapomnienie;

Życie musi toczyć się dalej,

Chociaż dobrzy ludzie odchodzą;

Anne, zjedz swoje śniadanie;

Dan, weź swoje lekarstwo;

Życie musi toczyć się dalej;

Tylko nie pamiętam, po co.

Edna St. Vincent Millay Lament

Prolog

– Nie, nigdy się na to nie zgodzę.

– Ależ Harry...

– Dyrektorze z całym szacunkiem, ale wygram dla pana tą wojnę, pokonam Voldemorta, skończę Hogwart i zostanę najlepszym aurorem w historii czarodziejskiego świata, tylko na brodę Merlina niech się pan na to nie zgadza.

Dumbledore westchnął ciężko i położył prawą rękę na ramieniu Harry'ego.

– Harry, mój chłopcze nie mamy wyboru - albo w ciągu doby odpowiemy na jego żądania, albo zaatakuje szkołę i wszystkich jej mieszkańców.

– Ale... To jest złe na tyle sposobów, że wymienianie ich wszystkich zajęłoby całą wieczność.

– Harry, zrozum Voldemort obiecał całkowite zaprzestanie działań wojennych na terenie Wielkiej Brytanii, nie będzie prześladował ani mugoli, ani czarodziejów półkrwi i zakaże tego swoim sługom. Zapewnia ci bezpieczeństwo osobiste i możliwość uczęszczania do Hogwartu, Wiesz, jaka jest nasza sytuacja?

Harry doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie mają żadnych szans, no chyba tylko powrót króla Artura z Avalonu, albo zmartwychwstanie Merlina było by w stanie jakoś im pomóc. Ministerstwo zostało opanowane przez Lucjusza Malfoya i jego popleczników, Święty Mungo broni się ostatkami sił, a rodziny czystej krwi urządzają w przerwach pomiędzy balami polowania na mugoli. W Hogwarcie zgromadziła się część z najbardziej zagrożonych rodzin Jasnej Strony, w tym Weasleyowie, Lovegoodowie, Bonesowie, Patilowie i inni nieznani mu z nazwisk. Każdy mężczyzna, kobieta i dziecko w promieniu kilku kilometrów pokładali w nim nadzieję, że jakimś cudem pokona Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać w widowiskowym pojedynku... Po prostu weźmie różdżkę, rzuci Expelliarmus i obezwładni zmorę czarodziejskiego świata. A nawet, jeśli to, co potem... Nawet sam Dumbledore nie jest w stanie go pokonać, co tu mówić o zabiciu.

– Czy on chce... no wie pan.

– Poślubić cię?

Harry skinął głową z odrazą wpatrując się w jeden z cudownych srebrnych instrumentów w gabinecie dyrektora.

– Tak.

– Czy to legalne w czarodziejskim świecie?

– Tak, to prawo istnieje od czasów starożytnych. Poddawano je, co prawda pod dyskusję, ale nigdy go nie anulowano.

– Czy mogę zobaczyć ten list?

Mężczyzna skinął głową i ruszył w stronę potężnego mahoniowego biurka i wyciągnąwszy jadowicie zieloną kopertę z grubego pergaminu podał ją chłopakowi. Ten ważył ją przez chwilę w ręce ze zdziwieniem, po czym otworzywszy pieczęć wyciągnął list. W odróżnieniu od koperty pergamin, na którym go napisano był niezwykle lekki i cienki, w dotyku przypominający satynę. Niewielka jego przestrzeń zawierała kilka zdań napisanych starannym charakterem pisma – takim samym jak to w dzienniku nastoletniego Toma Riddle'a.

Harry Potterze

Pewnie dziwi cię to, że do ciebie piszę, ale wyrzucenie tego listu nie jest w twoim interesie.

Wiesz zapewne, że od dawnego czasu jestem tobą zaintrygowany...

Jakim cudem niespełna roczne dziecko zdołało mnie pokonać, i dlaczego mimo tylu pojedynków nie zdołałem cię zabić?

Ale nie pora teraz o tym mówić.

Mam dla ciebie propozycję:

Jeśli zgodzisz się połączyć nasze domy obiecuję odstąpić w ciągu pięciu dni cały kraj urzędnikom Ministerstwa, zakazać polowań na mugoli i zdrajców krwi.

Zapewniam ci wolność i bezpieczeństwo osobiste, stały i nielimitowany dostęp do mojego majątku, domu i stołu.

W czasie roku szkolnego będziesz mógł nadal uczęszczać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, zaś podczas wakacji do wyboru będziesz miał zamieszkanie ze swoimi przyjaciółmi, bądź pozostanie ze mną.

Również wszelkie środki materialne, moje skrzynki u Gringotta i pamiątki rodowe staną się twoją własnością.

W wypadku twojej zgody nie będę wymagał od ciebie powinności małżeńskich.

Chciałbym by uroczysta ceremonia naszych zaślubin odbyła się w obecności ministra w Sali Przysiąg.

Chciałbym byś dobrowolnie wyraził zgodę na nasz ślub.

Warunki umowy są w pełni negocjowalne.

Daję ci czas do północy.

LV.

Pergamin pachniał świeżym powietrzem i czereśniami.

Harry zaciągnął się powietrzem i pozwolił by list opadł na dywan. W jego głowie kłębiły się setki myśli, z których każda była bardziej niedorzeczna niż poprzednia. Na początku myślał o tym by rzucić się do jeziora, albo skoczyć z Wieży Astronomicznej – śmierć jest dużo lepsza od tego związku i może stanowiłaby przeciwwskazanie do jego zawarcia? Czarny Pan chce go poślubić? W Ministerstwie? Słodki Merlinie, czy cały świat oszalał, czy tylko on? Już to sobie wyobrażał... On w białej szacie, Gadzi Pysk w czarnej i Pius Thickense łączący ich dłonie przy owacjach śmierciożerców i Weasleyów. Boże, co na to powiedzą Ron i Hermiona? Co sobie o nim pomyśli Ginny? Co pomyśleliby jego rodzice, Syriusz, Lupin? Kim wtedy dla nich będzie: Chłopcem-Który-Poślubił-Tego-Którego-Imienia-Nie-W olno-Wymawiać, czy Tym-Który-Znowu-Uratował-Świat?

– Tak, dyrektorze... Zgadzam się.

Zdziwienie malujące się na twarzy starca nie mogłoby być większe: zamrugał oczami i wziąwszy głęboki oddech zapytał:

– Czy dobrze to przemyślałeś? Wiesz, że nie będzie odwrotu?

– A czy mam inny wybór.

Dyrektor westchnął i pogłaskał złociste pióra Faweksa.


– CO?!

– CO?!

- To, co usłyszeliście, wiem jak zakończyć wojnę. Nikt więcej już nie ucierpi, śmierciożercy opuszczą kraj, a Ministerstwo znowu będzie w pełni autonomiczne.

Dłoń Hermiony powędrowała do czoła Harry'ego po chwili jednak opadając bezwładnie.

- Nie masz gorączki.

Głos Rona zdradzał zaniepokojenie.

– Harry czy ty przypadkiem dobrze się czujesz?

– Słuchajcie. Muffiato

Trójka Gryfonów nachyliła się ku sobie tworząc coś na kształt zapory przed resztą Pokoju Wspólnego. Był on pełen dorosłych czarodziejów siedzących to tu to tam na naprędce transmutowanych przez dyrektora meblach. Trójca Gryffindoru zajmowała półokrągły narożnik stojący tuż przy kominku. Kilka metrów dalej siedziała szydełkująca pani Weasley, Bill i Charlie grali w Eksplodującego Durnia, a tuż obok nich drzemała Augusta Longbottom. Harry zdał relację ze spotkania z dyrektorem i opowiedział przyjaciołom o propozycji Voldemorta. Krzyk Rona niemal go ogłuszył, podczas gdy Hermiona pokiwała głową i spojrzała na swoje palce. Gdyby nie przezorność Harry'ego wszyscy zgromadzeni już celowaliby w nich różdżkami.

– Harry, nie możesz się na to zgodzić, chłopie on zabił twoich rodziców.

– Wiem o tym Ron, wiem... Ale jeśli obiecał wycofać się z kraju, odwołać Malfoya z Ministerstwa i pozwolić zaprowadzić porządek, to ja nie mam innego wyboru.

Twarz rudzielca zwróciła się w stronę Gryfonki.

– Hermiono, powiedz mu coś, on nie może...

– Uważasz, że mógłby, choć przez chwilę tolerować to, co się dzieje na zewnątrz? Zamknąć się w Hogwarcie i czekać aż ktoś uratuje świat za niego? Ron, obudź się... Wiesz, że Harry taki nie jest. Sama wolałabym by ta wojna już się skończyła, martwię się o moich rodziców...

Wstała przerywając działanie zaklęcia i wyszła przez portret.

– Czyli teraz będziesz mężem Sam-Wiesz-Kogo?

– Na to wychodzi.

Harry zdał sobie sprawę, że o czymś zapomniał... Przeszukiwał w myślach ostatnie wydarzenia szukając jakiejś wskazówki. Po chwili doszło do niego, że nie zrozumiał kilku rzeczy z listu Voldemorta.

– Ron, wiesz, co znaczy wyrażenie „połączyć domy"?

Rudzielec spojrzał na przyjaciela ze zdziwieniem.

– Tak, to częsta praktyka w starych czystokrwistych rodach. Chodzi o połączenie czterech pojęć określających miłość w pojęciu takich rodów: domu, majątku, stołu i... łoża.

– Czyli?

– Czyli że musicie razem mieszkać, opiekować się sobą, wspólnie jeść i wiesz...

Harry zaczerwienił się odwracając wzrok.

– Wysłaliśmy już Hedwigę, za kilka dni ślub... Ron, zrobisz to dla mnie?

– A mam jakieś inne wyjście niż poprowadzić cię do ołtarza i oddać twoją rękę Gadziemu Pyskowi?

Harry zaśmiał się i uścisnął dłoń przyjaciela.