Prolog:
- Naprawdę podejrzewasz Remusa?
- Nie wiem… Już nic nie wiem. Jest wojna. Musimy być ostrożni. Na wszelki wypadek.
Odkąd Lily i James zostali zabici, Syriusz wiele razy zastanawiał się, w którym momencie los przyjaciół został przypieczętowany. Siedząc w ponurym domu przy Grimmauld Place 12 wyobrażał sobie tysiące alternatywnych scenariuszy ich życia. Co by było, gdyby nie zaprzyjaźnili się z Peterem? Albo na odwrót, gdyby zwracali na niego większą uwagę? A gdyby on sam nie wpadł na „genialny" pomysł ze zmianą kandydata na Strażnika Tajemnicy? A gdyby? A gdyby? W tym trudnym czasie Lunatyk bardzo pomagał będąc przy Łapie tak często jak się dało. Nie zawsze jednak mógł zostać w Kwaterze Głównej. Właśnie podczas jednego z takich dni, w których Lupin miał do wykonania misję, Syriusz zastanawiał się nad skutkami jednej głupiej myśli. Myśli, która być może zniszczyła cały jego świat. Bo co by było, gdyby nie zwątpił w Remusa?
Rozdział 1:
Było późne, październikowe popołudnie. Właśnie skończyło się zebranie Zakonu Feniksa. Członkowie zbierali się do wyjścia z Hogwartu, który z braku lepszych opcji stał się tymczasową Kwaterą Głowną. Nie było wśród nich osoby, która nie rozmyślałaby nad nowymi informacjami. Ktoś ich prawdopodobnie zdradzał. Syriusz słyszał wymieniane szeptem podejrzenia. Niedaleko stał Szalonooki tłumacząc grupce czarodziejów potrzebę „stałej czujności". James wyglądał z ponurą miną przez okno. Łapa wiedział, że Rogacz ma ogromne zaufanie do wszystkich członków Zakonu. Jemu samemu trudno było myśleć o zdradzie któregokolwiek z wybranych przez Dumbledora ludzi, jednak wiedział, że jest ona możliwa. Powoli podszedł do przyjaciela.
- Nie wracasz z żoną? – zapytał, spoglądając na wychodzącą Lily.
- Alicja ją zaprosiła do siebie – odpowiedział Jim.
- To co? Męski wieczór? – uśmiechnął się Łapa.
James spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Jak możesz być taki radosny?
- Próbuje nie myśleć, że ktoś ze znajomych lub przyjaciół chce mojej śmierci.
James nic już nie powiedział. Szybkim krokiem dotarli do bram szkoły i teleportowali się do Doliny Godryka. Po dotarciu na miejsce Syriusz spojrzał na dom Potterów i uśmiechnął się. Był to piętrowy budynek, pomalowany na zielono. Uwielbiał to miejsce. To tutaj przeważnie spotykali się we czwórkę, urządzali huczne sylwestry i inne imprezy oraz spokojniejsze święta.
- Wiem, że mój dom jest piękny, ale mógłbyś już wejść – Jamesowi najwyraźniej trochę poprawił się humor, bo delikatnie się uśmiechał.
Spędzili bardzo przyjemny wieczór śmiejąc się, rozmawiając i grając w eksplodującego durnia. Harry spędzał ten wieczór u babci, więc nie musieli się niczym martwić. Nie mogli jednak bez końca oddalać od siebie niewesołych myśli. W pewnym momencie James zapytał cicho:
- Podejrzewasz kogoś?
- Wiem, że to nie ty, nie Lily, Longbottomowie też raczej nie. Peter nie miałby na tyle odwagi, żeby być szpiegiem. Remus… jest chyba jedynym wilkołakiem w Anglii niepopierającym Voldemorta… – Łapa zamyślił się.
- Zwariowałeś!? Remusowi ufam bezgranicznie. Tak samo jak tobie i Peterowi. – Jamesowi wyraźnie nie podobał się tok myślenia Syriusza. Uważnie przyjrzał się przyjacielowi – Naprawdę podejrzewasz Remusa?
- Nie… faktycznie głupi pomysł. Przez tą wojnę zaczynam wariować. W ten sposób do niczego nie dojdziemy. Musimy po prostu być ostrożni i obserwować co się wokół nas dzieje. Jeszcze jedna partyjka Eksplodującego Durnia? Kto przegra śpiewa hymn Hogwartu.
- I wygrany ma tego słuchać? To ja wolę przegrać! – James ze śmiechem pochylił się nad kartami.
