Gdy wchodzili z Geraltem do pokoju - Ciri zdjął znajomy ale wcale przez to nie mniej irytujący strach. Minęły dwa lata odkąd weszła w portal żeby stanąć do walki z Białym Zimnem- i wygrać. Gdy tylko portal się za nią zamknął Wiedzący odmówił udzielenia Geraltowi jakichkolwiek szerszych wyjaśnień. Zanim zniknął unikając gniewu Yennefer zapewnił, że poinformuje wiedźmina jeśli Białe Zimno się cofnie. Jakby to było dla Geralta najważniejsze. Ciri wiedziała, że Geralt chętniej przyjąłby wieści o tym, czy ona sama żyje- doskonale wiedziała jak głęboką miłością darzył ją wiedźmin. Co do elfa Ciri miała pewność, że koncentrował się bardziej na zamknięciu problemu nadchodzącej apokalipsy- i przyznawała mu słuszność- nie weszłaby w portal gdyby nie uważała, że są sprawy dużo ważniejsze niż jej życie. A jednak…jednak gdzieś w głębi duszy chciałaby wiedzieć czy podczas ich wspólnej podróży przez czas i miejsca Avallac'h postrzegał ją tylko w kategoriach kluczowego sprzymierzeńca czy też jego wysiłki wynikały także z przywiązania. Czytała jego notatki w laboratorium, widziała wyniki badań- to zakrawało nie tyle na przywiązanie co na obsesję ale z drugiej strony słowa jego kochanki dawały jej do myślenia. Tak czy inaczej gdy wysłał po dwóch latach zdawkowy list z prośbą o spotkanie Ciri zaczęła się zastanawiać co jej powie. A także o co tak naprawdę będzie mu chodziło- nie zdarzyło się jeszcze żeby jego słowa czy prośby nie miały drugiego dna. Odmówiłaby gdyby nie fakt, że po czasie spędzonym na Spirali i po wspólnej walce, w której Avallac'h bądź co bądź wystąpił przeciw własnemu ludowi była mu coś winna.
Choć Geralt nie został poproszony o spotkanie zaproponował Ciri swoje towarzystwo. Tylko po to żeby było jej przyjemniej w podróży- jedynie po to. Ciri najpierw poczuła irytację, gdy usłyszała to wytłumaczenie ale zbyt długo znała Geralta żeby ta troska nie wydawała jej się w pewien sposób urocza. Oczywiście że był podejrzliwy i miał złe przeczucia. Oboje mieli ale omawianie tego mogło się skończyć kłótnią o to, kto kogo chronił tak naprawdę więc nie podejmowali tematu. Wiedźmin pojechał z Ciri tylko dla towarzystwa wyposażony w dwa miecze, sztylet i kilka magicznych amuletów, o których szarowłosa wiedźminka teoretycznie nie wiedziała. Tak jak o tych gotowanych jajkach, które również przygotowała Yennefer dla nich na podróż. Młode krasnoludy wyjeżdżające z Mahakamu do pracy w miastach ludzi nazywały takie wałówki słoikowym żarciem… Ale od czasu, kiedy Ciri buntowała się przeciwko nadopiekuńczości Yennefer minęło już dużo czasu. Teraz zaczęła przyjmować ją jako niewinne dziwactwo swojej przybranej matki. Zwykle…
Pokój, do którego weszli był jednym z tych lepszych, a tawerna w której elf się zatrzymał też była raczej miejscem dla bogatych. Elfów i w ogóle nieludzi nie przyjmowano tu wcale- na drzwiach widniał odpowiedni napis: „tylko dla ludzi". Ciri jednak nie była bardzo zdziwiona, że Avallac'h w jakiś sposób podpadł pod kategorię „człowiek". Mógł zwyczajnie wejść do tawerny jak po swoje – wiedziała jak prości ludzie reagowali na jego wielkopańską manierę. Teraz manipulował przy niepozornym pudełku, które leżało na biurku. Coś było w środku ale Ciri nie mogła dostrzec co konkretnie.
- Już prawie kończę. Proszę usiądźcie i poczęstujcie się owocami- Ziraell, wiedźminie…- powiedział swobodnym tonem. Nie zaczął od powitania ale Ciri zdążyła się już przyzwyczaić. Prawdopodobnie według jego rachuby nie minęło od ich ostatniego spotkania tyle czasu żeby ponawiać wcześniej wypowiedziane powitanie. Geralt spojrzał na nią i bez słowa, z uśmieszkiem zwrócił oczy w stronę sufitu okazując ukradkowo znudzenie. Ciri zachichotała bezgłośnie. Medalion Ciri zadrgał gwałtownie, gdy Avallac'h włożył dłoń do pudełka. Po chwili jednak wziął je w obie ręce i zamknął na niewielki kluczyk.
- Twoje życie wróciło już do normy Zirael? Wydajecie się być zadowoleni. – zaczął- Po wcześniejszych przejściach bycie wiedźminką może wydawać ci się … monotonne.
- Zaręczam ci, że monotonny to ostatni z przymiotników który mogłabym przywołać. Ale tak- zabijam potwory- tak samo jak i wcześniej- zakpiła Ciri. Jeśli zauważył sugestię w tym, co powiedziała to nie odwołał się do niej.
- Cieszy mnie to bardzo. Nie ma nic lepszego niż życie, do którego zostało się stworzonym- w jego ustach ta niewinna uwaga zabrzmiała bardzo niejednoznacznie- Nie miałem okazji ci podziękować. Jutro otwiera się portal do Aen Elle, którym wrócę do naszej krainy. Więc to idealny czas żeby usunąć tą znaczącą nieuprzejmość.
Geralt zmarszczył brwi- wdzięczny Aen Elle to był oksymoron. Avallac'h wyjął ze swojego biurka skórzaną teczkę i podał ją Ciri. Zdziwiona przyjęła prezent.
- To oczywiście nie jest podziękowanie. Zapewnienia ciągłości bytu całej rasie stworzeń myślących nie da się wynagrodzić żadnym prezentem. Mogę tylko zapewnić cię, że ze swojej strony możesz mnie prosić o jakąkolwiek pomoc aż…- zawahał się lekko- dopóki będę w stanie ją okazać.
Ciri otworzyła teczkę i aż się otrząsnęła z szoku, gdy zobaczyła co jest w środku- rozpisane drobnym pismem całe jej drzewo genealogiczne. Lara Dorren była w połowie złożonej strony. Sprawa sięgała dużo dalej. Nie mogła zliczyć pokoleń. Każdy koralik drzewa oznaczony był nie tylko rodzajem noszonego genu ale także kolorem. Na kolejnej stronie w teczce były – oznaczone analogicznymi kolorami- znajome nazwiska Emhyr var Emreis, Vernon Roche, Djikstra i wiele nieznanych- czarodzieje, politycy, wywiadowcy, kapłani. Były też inne strony gładkiego czerpanego papieru.
- Zrobiłeś małą listę tych, którzy wiedzą o rodzinnych powiązaniach Ciri?- spytał Geralt patrząc uważnie na papier. Gdyby Ciri go nie znała sądziłaby, że w tym zdaniu nie ma ani cienia podejrzliwości- Nie widzę twojego nazwiska.
- Bo go tam nie ma. Ja ją robiłem więc informacja byłaby nadmiarowa. Zresztą ten projekt został zamknięty. Z opóźnieniami ale też z sukcesem. Starsza Krew wypełniła zadanie.
- Yennefer na pewno będzie chciała się temu przyjrzeć bliżej jeśli Ciri pozwoli. A jaką informację zataiłeś?- Geralt spojrzał na elfa przenikliwym wzrokiem- ten jednak nadal stał oparty o biurko. Ona i Geralt przez ostatnie dwa lata zmienili się – Ciri o tym wiedziała- nieznacznie ale jednak. Byli bezpieczni- jak na wiedźminów- ciężkie zmartwienia nie znaczyły ich twarzy wyrazem zmęczenia i troski, w końcu mieli siebie nawzajem. Świat nie był idealny- skurwysyństwo i historyczna konieczność nadal ujawniały się nader często ale w końcu- dla nich był to najlepszy ze światów. Avallac'h nie zmienił się jednak zupełnie. Tak jakby widzieli się wczoraj- wyłączając ubranie- teraz nosił się jak miejscowi Aen Sidhe. Mógłby za takiego uchodzić gdyby nie niezachwiana pewność siebie i sposób bycia członka ludu, którego nigdy ale to nigdy nie dotknęły żadne represje, nędza i prześladowania. Rasy panów. Teraz lekko podniósł brwi ze zdziwieniem.
- Tylko te nieistotne. Niczego co byłoby związane z Zirael. Owszem walka na Undvik…nie potoczyła się dokładnie według scenariusza, który ustaliliśmy Geralcie. Jednak musisz przyznać, że dzięki temu właśnie Zirael podjęła decyzję o wejściu w portal bez żadnych nacisków. Sama. Z jak najlepszym skutkiem dla wszystkich – odparł. Ciri widziała jak Geralt walczy ze sobą żeby nie powiedzieć co naprawdę myśli. Brak nacisków. Dobre sobie. Utarczka wisiała w powietrzu.
- Więc wracasz do Aen Elle? – zapytała Ciri zmieniając temat- Dopiero teraz? Czemu nie wcześniej?
Elf się uśmiechnął.
- Nie minęło zbyt wiele czasu. Nie według miary Aen Elle. Chciałem odrobinę wynagrodzić Elais niedogodności, które musiała znosić w czasie naszej wspólnej ucieczki Zirael. Rozumiesz chyba- my byliśmy w drodze. A ona? Nuda, brak odpowiedniego towarzystwa, niewygoda…konieczność obywania się bez służby szczególnie uciążliwa w czasie porządków. – powiedział to z lekkim naciskiem na ostatnie słowo. Laboratorium…no tak. – Wycieczka po waszym świecie świetnie się do tego nadawała.
- Elais? – Ciri zmarszczyła brwi i lekko się naburmuszyła pamiętając jaką nienawiścią do niej epatowała elfka. A za to wszystko dostała jeszcze nagrodę- Mogłeś ją zostawić w Tir na Lia. Z powodzeniem.
Geralt chrząknął lekko i wstał ze swojego miejsca. Pokręcił głową do Ciri ale ta nie zrozumiała tym razem o co chodzi.
- Geralt ma rację-oczywiście, że nie mogłem Zirael- odpowiedział Avallac'h- Między mną a Eredinem zawsze trwała wojna podjazdowa, ale co do podstawowych rzeczy byliśmy zawsze zgodni. Gdy chodziło o dobro naszego ludu. Utrzymywaliśmy status quo. Kiedy zdecydowałem się wystąpić otwarcie przeciwko niemu przekroczyłem pewne stałe, ustalone granice naszego konfliktu. On by mi nie pozostał dłużny. Elais to matka moich synów więc chyba nie muszę ci tłumaczyć, co by nastąpiło gdybym ją zostawił w Tir na Lia.
Ciri przez chwilę milczała zdumiona. Potem zamknęła usta. Przez cały czas spędzony na spirali kiedy skakali od świata do świata, potem w Kaer Morhen, w trakcie wszystkich tych podróży mówiła mu o Geralcie, o Mistle, o Szczurach, o Yennefer. Narzekała na Lożę, wilgoć, swoje przeznaczenie i słoną nalewkę w karczmie. On jednak nie uznał za stosowne podzielić się z nią informacją, że w ogóle ma jakąś rodzinę. Rodzinę?! To było niesłychane, a biorąc pod uwagę jego obsesję na punkcie Lary – niemal niemożliwe. Ciri przypominała sobie o czym on jej mówił: polityka Tir na Lia, portale, magia, portale, nauka koncentracji, genetyka, portale, elfie legendy. Ani jednego zbędnego słowa. Dawno już przebolała słowa elfki w laboratorium- Elais- ale teraz uraza znów odżyła. Nie pozwoliła jednak tego po sobie poznać.
- To była twoja żona?- spytała obojętnie- Chyba lubisz wredne kobiety. Trzeba było synów też zabrać. I córki jeśli jakieś masz. Czy ci się dzieci nie udały i postanowiłeś spisać je na straty jak Caranthira?
Przez twarz elfa przebiegł cień- uwaga chyba trafiła w czuły punkt. Opanował się jednak nad wyraz szybko.
- Elais nie jest moją żoną. Małżeństwa to ludzki wynalazek by zapewnić, że każda ze stron dotrzyma słowa jeśli chodzi o ustalone zasady takiego związku. Aen Elle schodzą się żeby mieć i wychować dzieci. Lub tylko dla przyjemności. Zasady zależą już od nich samych. Potem każde robi to co uzna za stosowne. Jednak pewien sentyment zawsze zostaje. Tyle na temat naszych zwyczajów. Moi obaj synowie mają zaszczyt uczyć się na Wiedzących. Nie wychowywaliśmy ich, a Eredin nie był w stanie ich w żaden sposób dosięgnąć. Nie w tych szkołach w których przebywają. Jaki wasi królowie mają wpływ na szkoły takie jak na przykład Aretuza? W przypadku Aen Elle Eredin po prostu by nie wszedł do takiego miejsca. Wasi magowie dopuszczając do przewrotu na Thanned wykazali się dramatycznym brakiem kompetencji…
- Ciri nie o to chodziło Avallac'h- Geralt odwrócił się od okna. – Chyba raczej o tym, że jej nie wspomniałeś.
- To są sprawy…nie mające związku ze Starszą Krwią.- nadal nie rozumiał albo udawał że nie rozumie. Ciri nie mogła zdecydować, którą interpretację woli.
- Powiedz przynajmniej że jej tu nie ma- poprosiła. Skrzywił się.
- Żadne z nas by tego nie chciało. Będzie w Dol Blathana aż nie przekażę jej informacji, że może wrócić.
Ciri czekała aż będzie kontynuował ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego wręczył jej jeszcze jedno pudełeczko i rysunek- Ciri widziała takie w jego laboratorium- jej własny wizerunek. Brakowało tylko jednej cechy- tej której Ciri nienawidziła najbardziej- blizny.
- Posmaruj tą swoją skazę i patrz na rysunek. Blizna zniknie- poinstruował.- To ten trochę bardziej osobisty drobiazg, który chciałem ci dać na dowidzenia.
Szarowłosa wiedzminka zwalczyła pokusę żeby dokonać operacji natychmiast. Powstrzymała się tylko dlatego, że nie do końca wierzyła, że to co powiedział elf jest możliwe. To by było tak jakby cała jej tułaczka i nieszczęście zostało wymazane, niebyłe… Wpatrywała się z niedowierzaniem w szklane pudełeczko. Gdy podniosła wzrok zauważyła, że Geralt mierzy Wiedzącego wzrokiem jakby na coś czekał. Odpowiedziało mu obojętne spojrzenie- chłodne ale nie wrogie- nie ujawniające żadnych zbędnych informacji. Przeoczyła coś. Najwyraźniej coś przeoczyła ale nie wiedziała co.
- Zostaniemy do jutra. Pójdę poprosić o pokój- rzekł w końcu Geralt. – Jeśli nas stać. Chodź Ciri.
Elf z powrotem usiadł przy biurku, wpatrzył się w jakieś papiery i skinął im głową w sposób, który mógł oznaczać: „dobrze" albo „rozumiem" albo „skoro musicie" albo „przestańcie przeszkadzać".
