Pierwsze opowiadanie z tego cyklu dotyczy wydarzeń między połową 7 a końcem 9 sezonu. Ten temat męczył mnie od kilku tygodni i w końcu musiałam dać temu ujście.

ICH DWOJE


Nigdy w całym swoim długim życiu nie był tak przerażony. Znajdował się w gęstym, czarnym lesie, którego drzewa wyglądały jak rybie szkielety. Wcześniej biegł przez wiele godzin, bo kiedy tylko się zatrzymywał żeby złapać oddech, widział twarze wszystkich, których skrzywdził: Pamela, Sam, Dean, te wszystkie anioły, które zamordował, żeby ocalić Winchesterów przed bratobójczą wojną i ci biedni ludzie których wymordował w biurze tej posłanki. To była jego największa tortura. W końcu dotarło do niego, że ucieczka jest bezcelowa. Zatrzymał się i usiadł pod drzewem.
- Jesteś mordercą! - krzyczeli ludzie.
- Zdradziłeś nas - mówili na zmianę Dean i Sam, a czasami któryś z aniołów.
- Co ty sobie wyobrażałeś? - to był Baltazar. Odezwał się tylko raz, potem tylko stał i patrzył. Jego wzrok mówił wszystko. Chociaż mężczyzna skulił się najbardziej jak mógł, nie potrafił uciec od tego wzroku i oskarżających go głosów. Wyciągnął swoje anielskie ostrze i centymetr po centymetrze wsadzał je w głąb własnego ciała. Tak bardzo był skupiony, że nie zauważył, że jego oskarżyciele zamilkli. Poczuł wtedy czyjąś dłoń na swojej dłoni, podniósł wzrok i ujrzał samego siebie. No nie do końca samego siebie, bo ta jego wersja nie miała płaszcza i marynarki, a jego krawat był poluzowany.
- Dlaczego zniknęły? - zapytał ten siedzący pod drzewem.
- Już zaczynały mnie drażnić. Skąd się tutaj wziąłeś? Zazwyczaj do mnie nie zaglądasz...
- Myślałem, że w tym miejscu będzie jasno i będziesz z żoną i córką.
- I byłem, kiedy nagle cała iluzja zniknęła i pojawiłem się w tym lesie poczucia winy. Co ty znowu zrobiłeś mojemu ciału? Żyje ono chociaż?
- Spokojnie Jimmy. Żyje, tylko chyba jest w jakiejś śpiączce czy czymś takim...
- Ale przecież jesteś aniołem, jak to możliwe, że jest w śpiączce?
- Sam nie wiem. W jednej chwili widzę Lucyfera - drugi mężczyzna zdziwiony podniósł brwi - to była jego iluzja. Pamiętasz jak zburzyłem mur w umyśle Sama?
- Tego sie nie da zapomnieć... To co wtedy zrobiłeś... Te wszystkie morderstwa... Myślałem, że anioły należą do tych dobrych...
- Daj spokój, wiesz dlaczego to robiłem... Najlepiej ze wszystkich... - zamilkł i spuścił wzrok. - W każdym razie, po tym jak zburzyłem zaporę - po chwili podjął rozmowę - Sam zaczął mieć przywidzenia, widział Lucyfera, który powoli zaczął wyniszczać jego umysł i nie pozwalał mu spać. Dlatego Dean zaczął szukać dla niego ratunku. W jakiś sposób mnie odnalazł i przywiózł do niego. Po drodze rozmawialiśmy, jednak robił to bardzo ostrożnie, żeby nie przypomnieć mi kim jestem...
- To znaczy, że nie wiedziałeś, że jesteś aniołem? - zdziwił sie Jimmy - Jak to ogóle możliwe?
- Znowu umarłem... Lewiatany mnie zabiły...
- Jakie Lewiatany? Bardzo dużo musiało mnie ominąć... - powiedział z naciskiem na to ostatnie słowo.
- Przepraszam, obiecywałem, że nie odetnę cie, ale nie mogłem znieść tego jak krzyczałeś na mnie za to, co chciałem zrobić Samowi. Powinienem był cię wtedy posłuchać...
- Chyba jednak cieszę się, że mnie odciąłeś. Przynajmniej po raz kolejny nie przeżyłem śmierci swojego ciała... - Jimmy usiadł na ziemi po turecku. - Ale musisz mi opowiedzieć co się stało od tamtego czasu Castielu... - i anioł opowiadał: o rytuale, o Baltazarze, Crowley'u, Rafaelu, o oszukaniu ich i tym wszystkim co było potem. Nie pominął niczego, a Jimmy z rosnącą zgrozą słuchał. Miał mnóstwo pytań, nie chciał mu jednak przerywać zadawaniem ich, a poza tym Castiel jakby je wychwytując, odpowiadał na nie. Kiedy w końcu skończył, był wyczerpany. Jimmy skorzystał z tego i wziął od niego ostrze, które ciągle w nim tkwiło.
- Cass, Cass... Coś ty sobie wyobrażał? - zapytał łagodnym tonem, odkładając ostrze na ziemię.
- Nie jesteś wściekły?
- Wiesz co? Nie... Podejrzewam, że byłoby inaczej gdybym brał udział w tym wszystkim i czuł jak moje ciało się rozpada, ale teraz... Teraz to jest dla mnie tylko historia którą ktoś mi opowiedział. Nie ma we mnie twoich emocji. Co nie znaczy, że chce żebyś mnie znowu odciął kiedy się obudzisz... Chcę wiedzieć co się dzieje z moim ciałem, żeby w razie czego mieć możliwość interwencji jako twoje sumienie... Tak jak wtedy gdy wyciągnąłeś Winchestera z poczekalni.
- Zgoda... - uścisnęli sobie ręce - Co ty na to, żebyśmy kiedy się już obudzę, udali się do twojej żony? Wyłączę się i pozwolę wam być samy mymi.
- Nie sądzę, że to dobry pomysł. Pewnie znalazła już kogoś innego, a mnie uznała za martwego.
- Więc nie pokarzemy się im. Zobaczymy tylko jak sobie radzą.
- Dziękuje, bardzo ci dziękuje - Jimmy uśmiechnął się - trzeba też odwiedzić twoją żonę i powiedzieć jej kim jesteś. Wątpię, żeby Dean to zrobił.
- Masz racje. Zrobimy to kiedy tylko się obudzę. - Jednak dni mijały, a Castiel ciągle pozostawał w tym lesie. Teraz nie był jednak już tak przerażający, bo drzewa zaczęły się zazieleniać, pojawiła się trawa i kwiaty. A poza tym nie był sam. Usiedli na jakiejś polanie i Cass całymi godzinami opowiadał mu, o swoim życiu zanim go opętał.
W końcu anioł obudził się i odwiedzili żony. Ze zdziwieniem odkryli, że żona Jimmy'ego nie znalazła nikogo, a w ich domku dalej są rzeczy należące do niego. Po naradzie, Castiel zapukał do drzwi kobiety, słyszał jak podchodzi do drzwi, wygląda przez wizjer i jak opiera czoło o drzwi. Kiedy się odezwała jej głos był łamliwy.
- Jimmy to ty? - zapytała cicho, a Castiel wycofał się i pierwszy raz dał mężczyźnie przejąć stery. Sam udał się na ich polankę i starał się nie podsłuchiwać o czym rozmawia mężczyzna. Czasami tylko zwracał uwagę, jak któreś z nich wymawiało jego imię. Kiedy przyszła ich córka radości i łzom nie było końca. Zostali tam trzy dni, do czasu kiedy Meg po nich zadzwoniła zmartwiona długą nieobecnością anioła. Postanowiono, że kupią specjalną komórkę przez którą w razie czego będą mogli porozmawiać i Cass wrócił do szpitala. Zadziwiające było to, jak dobrze udało się Meg ukryć jego nieobecność. Castiel nie rozumiał czemu ona mu pomagała, a Jimmy nie miał zamiaru jego oświecać, mówiąc, że w końcu sam domyśli się o co jej chodzi. Kilka dni później odwiedzili również żonę Castiela. To była jedna z trudniejszych rozmów jakie anioł miał możliwość przeprowadzić. Kobieta z początku nie chciała mu uwierzyć, długo kręciła głową z niedowierzaniem. Kiedy uwierzyła, anioł opowiedział jej o planie, który miał raz na zawsze usunąć go z jej życia. Zadzwonił i Meg pojawiła się w domu Amelii. Skrępowali kobietę i ogłuszyli ją. Wtedy demon wzięła nóż kuchenny i zmasakrowała nim anioła, wręcz kąpiąc sie w jego krwi. W końcu wyszła tylnym wyjściem, dopilnowując, żeby ktoś ją zobaczył. Zadzwoniono na policję, pojawili się nawet łowcy, zabrano ciało i kilka dni później sprawa trafiła do przegródki "nie rozwiązane" i Emanuel oficjalnie został pochowany. W dniu pogrzebu Castiel przybył, żeby ostatni raz pożegnać się z kobietą. Przytulił ją i wtedy coś poczuł, jakieś dziwne poruszenie w jej wnętrzu. Odsunął ją na długość ramion.
- Czy jest coś, co chcesz mi powiedzieć? – zapytał mocno zaniepokojony.
- Nie wiem… Od kilku dni nie czuję się najlepiej… Nie mówiłam ci o tym, bo nie widziałam w tym sensu… - na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Ostrożnie ułożył kobietę na kanapie i zaczął ją badać.
- Wiesz co to jest Castielu… - odezwał się Jimmy. Mężczyzna ciężko usiadł na fotelu który stał na przeciwko i ukrył twarz w dłoniach.
- Emanuelu, co się stało? – kobieta usiadła i spojrzała na niego uważnie. Nie potrafił na nią spojrzeć. Nie miał pojęcia co jej powiedzieć. – Proszę powiedz co się dzieje… - położyła mu rękę na kolanie.
- Słyszałaś o nefilimach? – zapytał ponuro.
- Tak… Żyli na ziemi przed poto… Czy ty właśnie… - jej oczy zrobiły się okrągłe. Kiedy podniósł głowę zobaczył w nich strach.
- Co teraz zrobisz? – odezwał się Jimmy, który wyczuł jak anioł sięga po swoje ostrze – zabijesz kobietę która się tobą zaopiekowała i cię uratowała?
- Muszę… Jeśli tego nie zrobię to kto inny ich zabije… - odpowiedział mu w myślach.
- Najpierw zapytaj ją czy to na pewno twoje dziecko… Poza tym możesz ich chronić, tak jak Winchesterów, zanim usunąłeś enochiańskie znaki z ich żeber…
- Zgoda – odpowiedział – Czy masz stuprocentową pewność, że jest moje? – powiedział już na głos z nadzieją w głosie.
- Przykro mi… Prócz ciebie nie miałam nikogo… Wiesz o tym…
- No to masz przerąbane – odezwał się Jimmy, a Castiel mocniej zacisnął dłoń na ostrzu. Wtedy jednak ponownie spojrzał jej w oczy i broń upadła na ziemię. Kobieta spojrzała na nią przerażona.
- Nie potrafię… - powiedział jednocześnie w myślach i na głos.
- Wiesz co musisz i możesz zrobić… Zrób to póki ktoś inny nie zorientował się, że ona się pojawi. – Powiedział Jimmy, a anioł przytaknął i wstał.
- Oprzyj się o kanapę – powiedział łagodnie do kobiety – to będzie bolało, ale to najlepsza droga… - westchnął i wstał. Specjalnie nie podnosił swojego ostrza, żeby nie przerazić jej bardziej. W mgnieniu oka znalazł się przy niej i dotknął jej ramienia. Kobieta poczuła nieznośny ból na żebrach. Kiedy zniknął, zniknął również Castiel.
Z czasem głos Jimmy'ego stał się nieodłączną częścią Castiela. Dzięki temu radził sobie z poczuciem winy, które nękało go od odkrycia kim jest i co zrobił. W końcu nadszedł czas zabicia Lewiatanów. Przeprowadzili wtedy bardzo długą dyskusje dotyczącą tego, czy powinni pomóc Samowi i Deanowi w ich pokonaniu. Cass był strasznie temu przeciwny, w końcu jednak, również dzięki Deanowi, udało się go namówić na pomoc. Wtedy znów coś poszło nie tak i razem z Deanem trafili do czyśćca. Jimmy jednak był z nim i znowu ciągle rozmawiali. Kiedy przyjaciel i ten wampir odnaleźli go i powiedzieli, że da się uciec Jimmy pozostawił mu pole do działania. Podpowiadał, ale nie powiedział wprost, że pragnie ucieczki jak niczego innego. Cass o tym wiedział równie dobrze, jak Jimmy wiedział, że ten drugi nie chce wracać na Ziemię. Dlatego pozwolił mu się wtedy puścić. Następne miesiące tam, były przepełnione walką i ucieczką. Właśnie miał zabić kolejnego wilkołaka, kiedy nagle znalazł się na jakiejś drodze. Światło słońca go oślepiło. Nie rozumiał co się dzieje. Wołał Jimmy'ego, ten jednak nie odpowiadał. Długo zajęło mu zrozumienie, że znowu jest na Ziemi. Postanowił odszukać przyjaciół, był jednak zbyt słaby, żeby ciągle lecieć, dlatego musiał od czasu do czasu lądować i znowu startować. Właśnie w czasie jednego z takich spacerów dostrzegł Impalę. Poleciał za nią i trafił do hotelu w którym mieszkali jego przyjaciele. Nie potrafił się jednak im ukazać. Zrobił to dopiero wtedy kiedy myślał, że śpią. Dean jednak go zauważył i szybko podbiegł do okna. Cass jednak ukrył się przed jego wzrokiem. Usłyszał rozmowę Winchesterów i rozbity w końcu mu się ukazał. Przez ich następne przygody długo poszukiwał Jimmy'ego. Zaniechał ich po tym jak zamknął w sobie słowo Boga. Wtedy spotkał Metatrona i wszystko sie zepsuło. Castiel po raz kolejny pomyślał, że może pomóc. Już pierwsze zadanie powinno go dać mu do myślenia. To mogła być przecież jego własna córka. Od tamtego czasu wielokrotnie zastanawiał się, czy dobrze zrobił, że nie zabił wtedy Amelii czy Lucy. Wiedział jednak, że nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby jej to zrobił.
Jimmy'ego nie odnalazł do czasu kiedy Metatron nie zmienił go w człowieka. Wtedy to stał się integralną częścią Castiela - jego sumieniem. Nie mogli już rozmawiać tak jak kiedyś, jednak jego obecność pocieszała Castiela i była oparciem po tym jak ten został wygnany przez Deana. Nawet kiedy Cass odzyskał łaskę, Jimmy nie zaczął być osobnym bytem. Dopiero pewne wydarzenie na krótko przed ostateczną walką z Metatronem zmieniło ten stan rzeczy...