Rozdział 1
Tak, codzienność dla jednego chłopca który przeżył nie była, mimo powszechnego przekonania, szansą na opływanie w sławie, wykazanie się gryfońską odwagą lub popisami na miotle.
Codzienność dla 16-letniego Harry'ego była bolesnym zatracaniem się w błędnym kole żałoby i depresji.
Bolesnej żałoby po zmarłym ojcu chrzestnym, niepoznanych rodzicach, życiu niechcianej sieroty i straconym dzieciństwie - chyba, że nieustanną przemoc psychiczną, odmawianie jedzenia oraz całodzienne, żmudne prace fizyczne w domostwie Dursley'ów można nazwać dzieciństwem.
Ostatnie tygodnie dla Potter'a nie były jego najlepszym z okresów, a miało być tylko gorzej. Cóż, ponoć mówią iż najciemniej jest tuż przed wschodem słońca.
-Harry!? Jesteś w dormitorium? Szybko, Snape ogłosił ewakuację uczniów do Hogsmeade, ponoć śmierciożercy dostali się do Hogwartu, słyszysz mnie HARRY? - krzyknęła gdzieś ze schodów do dormitorium chłopców, zaniepokojona Hermiona.
Śmierciożercy w Hogwarcie? Co się dzieje z tym światem, nie wystarczy, że Dumbledore zostawił swą szkołę na pastwę losu, wyruszając na jedną ze swoich szalonych misji, to jeszcze słudzy Czarnego Pana złamali wszystkie bariery zamku i teraz panoszą się po korytarzach?
-Harry! Otwórz drzwi! Co się dzieję? Szybko biegnij na czwarte piętro, ponoć uruchomili tam transport proszkiem Floo, nie mogę dłużej na Ciebie czekać, proszę nie daj się im złapać - szepnęła błagalnym głosem Hermiona.
Desperackie słowa Hermiony, wreszcie wyrwały Harre'go z marazmu. W sumie nie zależało mu już czy go złapią śmierciożercy czy nie...może nawet by było lepiej gdyby wpadł wreszcie w szpony Voldemorta, przynajmniej te wszystkie osoby co go próbują chronić nie byłyby już w ciągłym zagrożeniu...
Harry zdecydowanym ruchem zeskoczył z łóżka, chwycił różdżkę i postanowił nie biec ku bezpiecznemu schronieniu na 4 piętrze. Harry postanowił walczyć z tymi co przyszli po niego i chronić tych co staną na drodze śmierciożerców.
Gdy wybiegł na korytarz, zauważył, że w odległości paru metrów zdążyło się już rozpętać piekło, Harry miał jedynie nadzieję, iż Hermionie udało się w czasie dobiec na 4 piętro i dostać się do kryjówki w Hogsmeade.
Gdy wdarł się na jedno z wielu pól walki, zaczął z uporem szaleńca ciskać najbardziej zjadliwe czarne klątwy, które udało mu się wyuczyć z podręczników z działu ksiąg zakazanych. O dziwo, większość trafiła do celu, i jak na pierwsze minuty Harry nie doznał znaczących obrażeń. Początkowe szczęście? Czy może Złoty Chłopiec miał smykałkę do czarnej magii?
Potter był w trakcie rzucania jednego z bardziej skomplikowanych czarów gdy zauważył próbującego się przedrzeć przez obszar bitewny Malfoya. Blond chłopak był chorobliwie blady,a przekrwione oczy i eratyczne łapanie oddechów wskazywało na zaawansowany atak paniki. Harry nie wahał się długo. Podbiegł do swej szkolnej nemezis, złapał Draco pod ramię i czym prędzej pobiegł w stronę zachodniego korytarza. Paru śmierciożerców ruszyło za nimi w pogoń, lecz nim zdążyli ich dogonić Harry przekręcił tarczę jednej ze zbroi stojących na korytarzu o 45 stopni, otwierając tym samym ukryty korytarz.
