Mefisto uśmiechnął się uśmiechem, który mógłby należeć do głodnego wilka sprawnie podchodzącego nieświadomą niebezpieczeństwa owcę. Był zadowolony, to jasne. Ba! Był wręcz szczęśliwy. W końcu nie codziennie spełnia się rzecz, na którą miało się nadzieję od dawna. Mefisto nie był pewien ile już lat liczyła sobie jego cierpliwie hodowana nadzieja, ale wiedział, że było ich sporo. Tak więc uśmiechał się i był zadowolony, a wręcz szczęśliwy.
Posłał długie spojrzenie w stronę leżącej obok niego sylwetki. Nagiej, niebieskowłosej i oczekującej. Bez pośpiechu karmił oczy delikatnymi rysami pięknej twarzy, miękkimi liniami tworzącymi gładkie policzki, drobny nos oraz podbródek, rozchylonymi ustami i całą resztą - tu i ówdzie zatrzymując wzrok nieco dłużej, niż gdzie indziej. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, chociaż efekt psuła nieco gęsta broda. Nie szkodzi.
Nie spieszył się, aby nie psuć miłego nastroju. Mefisto uwielbiał takie momenty ciszy przed burzą, kiedy czuć już wiszące w powietrzu napięcie, gdy wiadomo już, co się za chwilę stanie, ale kiedy jest jeszcze czas na wzięcie głębokiego oddechu i pomyślenie kilku rzeczy, dla których niebawem już zabraknie miejsca w jego świadomości. Przeciągał więc ten moment w czasie, z niemal perwersyjną przyjemnością odwlekając to, czego w gruncie rzeczy odwlekać wcale nie chciał.
"Wystarczy!" - pomyślał i jak na komendę jego dłoń zanurzyła się w błękitnej czuprynie. Jej włosy były równie miękkie i delikatne, co niebieskie i nieuczesane. Wprawdzie Mefisto przez parę chwil zastanawiał się, czy nie powinien zrobić należytego użytku ze swojego grzebienia, ale ostatecznie doszedł do wniosku że dzięki temu niebieskowłosa wygląda nieco bardziej uroczo i w pewien ujmujący sposób nieporadnie.
Dłoń Mefista powędrowała w dół, przez miękki policzek, wzdłuż szyi i niżej. Na moment zatrzymała się na lewej piersi, która - co Mefisto zauważył z zadowoleniem i podkreślił szerszym uśmiechem - była akurat takiego rozmiaru, jak należy. Następnie dalej, wzdłuż płaskiego, gładkiego brzucha, by zakończyć trasę we włosach równie niebieskich, co delikatnych. A potem z powrotem w górę, tą samą drogą, zatrzymując się na owej piersi właściwego rozmiaru.
Mefisto zajął strategiczną pozycję, spoglądając w czerwone źrenice. Nie był pewien, co w nich dostrzega, ale też nie rozwodził się nad tą kwestią. Pilniejsze sprawy czekały na rozwiązanie. Przesunął się nieco do przodu, układając się wygodniej.
– Rei... - szepnął, postępując do przodu delikatnie, aczkolwiek zdecydowanie.
– Nie jestem twoją lalką... - cichy dziewczęcy szept uderzył Mefista prosto między oczy. Przez chwilę po prostu gapił się zdziwiony, nie rozumiejąc.
– Co do...?
– Nie jestem twoją lalką...
Mefisto zmiął w ustach przekleństwo, zsuwając się z powrotem na łóżko.
– Cholerni Japończycy! - warknął, bezceremonialnie przewracając Rei na brzuch i sięgając jej za lewe ucho. - Zawsze muszą dodać coś ekstra!
Zawahał się przez moment, ale to go w jakiś sposób tylko jeszcze bardziej zdenerwowało.
– Do diabła z tym! - zawołał i gwałtownym szarpnięciem wyrwał wentyl.
Koniec
Skończone: 12.15.2004
by M3n747
m3n747 (at) o2.pl
m3n747fic.webpark.pl
