Vincent x Ada – Skażę Cię...
UWAGA! Tekst NIE jest tekstem zawierającym treści przeznaczone tylko i wyłącznie dla dorosłych! Mogą się tam jednak pojawić aluzję i opisy nawiązujące do seksu! Ostrzegam więc, że ten tekst może urazić czyjąś wrażliwość!
Ogród jesienią jest naprawdę uroczy. Wszędzie wirują kolorowe liście, swoją wonią nasycając powietrze. Powietrze pachnie jabłkami – tymi świeżymi, i tymi już przemijającymi. Jesienią coś przemija. Albo się rodzi.
Nie było mu trudno ją uwieść. Kilka uroczych słówek, może jakiś drobny podarek... On wiedział, jak zaimponować kobiecie. A ona była w niego zapatrzona. Dosłownie oczu nie mogła oderwać...
Spacerująca para zatrzymuje się na chwilę. On szepcze coś jej do ucha, a ona rumieni się zażenowana. Widząc ten rumieniec, na jego twarzy pojawia się przebiegły uśmiech. Mniej więcej o to mu chodziło...
Za każdym razem, gdy opowiadał jej o sobie, ona uśmiechała się słodko. Nie lubił tego uśmiechu – był taki uroczy, spokojny, tak czysty... Tak niewinny.
W pewnym momencie on pcha ją na pobliskie drzewo. Jej, już i tak zarumieniona, twarz zaczyna płonąć żywym ogniem. Oddech przyśpiesza, gdy jego warg zbliżają się do jej szyi.
Od początku miał zamiar pozbawić ją tej niewinności. Ta czystość jakoś... Irytowała go?
V- vincent-sama...- jej głos drży, zdradzając jej zdenerwowanie.
Jego dłonie zaczynają błądzić po dekolcie dziewczyny, podczas gdy język toruje sobie drogę po jej szyi. Ona zaczyna drżeć, a z jej ust wydobywają się ciche jęki. Muzyka dla jego uszu...
Już tyle kobiet udało mu się zaciągnąć do łóżka. Dlaczego z nią miałoby być inaczej?
Proszę...- szepcze. - Jesteśmy w miejscu publicznym...
Wolałaby panienka w sypialni...? - on uśmiecha się szarmancko.
Jej twarz robi się czerwona jeszcze bardziej niż dotychczas, a oczy zachodzą łzami wstydu i upokorzenia.
J-jeśli można...
Na jego twarz znów wpływa ten uśmieszek. Ciągnie ją w stronę pobliskiej rezydencji. Ona nie stawia oporu.
Udało się.
Jest zdana na jego łaskę.
Jest jego.
Nareszcie ją skazi...
