Murasakibara był głodny. A nawet bardzo głodny. Wszyscy członkowie jego drużyny wraz z panią trener zabraniali mu jeść słodyczy. A on tak bardzo potrzebował uzupełnić niedobory cukru w organizmie.
Szwendał się bez celu po mieście. Musiał znaleźć kogoś kto pomoże mu zdobyć coś słodkiego. Jego rodzina podzielała zdanie drużyny i zabrała mu wszystkie pieniądze jakie mógł wydać na słodycze.
Nagle usłyszał dźwięk odbijanej o ziemię piłki do kosza. Spojrzał w tamtym kierunku. Na boisku był kolega z drużyny Kuro-china, Kagami.
W głowie chłopaka od razu pojawiła się wizja Muro-china mówiącego o tym, że Kagami jest świetnym kucharzem. Atsushi uśmiechnął się radośnie. I rzucił się na niespodziewającego się niczego chłopaka.
- Kagami ugotuj mi coś. - Powiedział kiedy razem z Taigą upadł na boisko.
Ten próbował ogarnąć co w ogóle dzieję i kto próbował go zgnieść.
- Kaagaami - Atsushi zaczął przeciągać samogłoski w nazwisku Taigi. - Jestem głodny. Ugotuj mi coś z dużą ilością cukru.
- Zejdź ze mnie. - W końcu czerwonowłosy wydobył z siebie głos.
- A ugotujesz coś dla mnie? - Murasakibara wyczuł swoją szanse. Był cięższy i widział, że ten nie jest wstanie go z siebie zrzucić.
- Jasne. - Taiga chciał w końcu złapać oddech i zgadzał się na wszystko.
Większy z chłopców nawet go podniósł i otrzepał z piachu. Gdy Kagami zobaczył jego wzrok zrobił kilka kroków w tył. Czuł, że dopóki nie ugotuje ten nie da mu spokoju.
- Skąd wiesz, że potrafię gotować? - Spytał bezmyślnie.
- Muro-chin tak mówił. A Muro-chin nigdy nie kłamie. Gdzie mieszkasz?
Kagami westchnął zrezygnowany. Zanotował w myślach by poinformować Tatsuyę by nikomu o jego talencie kulinarnym nie mówił. Po drodze wstąpili do sklepu i Murasakibara wybrał co chce jeść.
Gdy Kagami gotował zastanawiał się jak Kuroko wytrzymał przez te kilka lat z tobą bandą popaprańców. Żaden członek Pokolenia Cudów nie był normalny. Zbyt bliskie interakcję z nimi były szkodliwe dla społeczeństwa.
Atsushi cały czas patrzył mu na ręce, co go denerwowało. I kiedy po raz dziesiąty zapytał, kiedy będzie jedzenie Taiga miał ochotę rzucić w niego garnkiem.
- Jeszcze jedno słowo i nic ci nie ugotuje. - Warknął wściekły Kagami.
- Ale ja jestem głodny. - Usłyszał tylko w odpowiedzi. Wielkolud położył głowę na stole i zaczął jęczeć.
Taiga już wiedział czemu nie lubił małych dzieci. Murasakibara psychikę i zachowanie miał bardzo podobna do tych małych, głośnych, jęczących potworów.
Na szczęście potrawa się udała i mógł postawić ją przed głodnym Atsushim.
- Było dobre Kaga-chin. - Powiedział i poklepał się po brzuchu.
Kagami zamarł. Potrawa zniknęła nim w ogóle zdażył się zorientować.
- Mówi mi Kagami. - Powiedział tylko. Nie rozumiał o co chodzi niektórym graczom z Pokolenia Cudów z tymi końcówkami.
- Ale Kaga-chin jest fajniejsze. - Oznajmił po swojemu Murasakibara. - I Kuro-chin nigdy nie narzekał. - Dodał jakby to wyjaśniało wszystko.
Jego rozmówca westchnął ciężko. Czasem żałował, że postanowił wygrać z każdym z cudownych gracz. Teraz miał tylko z nimi problemy i masę niezapowiedzianych odwiedzin.
- Jutro też mi coś ugotujesz. Prawda Kaga-chin?
To małe coś powstało na prośbę anonima z aska ^^ Tak mnie naszło. Mam nadzieję, że się choć trochę spodobało. Za długą przerwę miałam w pisaniu i strasznie ciężko to do przodu idzie. Ale nie poddaję się. Oczekujcie innych "dziwnych" paringów :P
