Wilcze ścieżki

Szepty. Zewsząd szepty, fałszywie milknące w jego obecności. Ironiczne spojrzenia, maskowane uprzejmością.

Patrzcie.

Patrzcie.

Patrzcie.

Nieznacznie marszczy brwi. Wiedzą. Oczywiście, że wiedzą. W końcu to dowództwo…

Dowództwo, myśli ze wzgardą. Oficerowie. Grupa żółtodziobów, którzy wojnę znają jedynie z traktatów i podręczników.

To on. To on. On. Shinsengumi. Wilk na łańcuchu, haha, kupiony ochłapem zezwolenia na noszenie miecza. Jakże niską cenę ma ich honor…

Głupcy. Nie mają o niczym pojęcia. Nie było ich…

Tam.

Bitwa dobiega końca, ale on nie wypuszcza miecza z dłoni. Słynie z opanowania; nieważne, że udo, bark i żebra płoną bólem. Nieważne, że prawe ramię zwisa bezwładnie u jego boku. Nieważne, że mierzy weń tuzin karabinów. Osaczony wilk będzie walczył do końca…

Ślepcy. Myślą, że go przejrzeli, choć tak naprawdę całkiem go nie znają. Nie potrafią pojąć, że wilk zawsze pozostanie wilkiem.

I się nie podda.

To przegrana bitwa. Ale ty nie przegrałeś, Wilku z Mibu…"

Oczy, ciemne i przenikliwe jak u drapieżnego ptaka, bezbłędnie dostrzegające samo sedno sprawy, umiejące ogarnąć i zrozumieć wilczą naturę. Słowa, tak podobne do tych usłyszanych, zda się, w innym życiu w brudnym zaułku Kyoto…

Jeśli masz powód, by przeżyć, żyj. Jeśli masz o co walczyć — walcz."

Nie przegrałeś, Wilku…"

Dłoń bezwiednie opiera się na rękojeści katany. Jego miecz, jest tym, który broni. Tym, którego zadaniem jest bezwzględnie eliminować zagrożenie… Będzie walczyć. Aku Soku Zan — oto, w imię czego wzniesie broń.

Zwalczaj zło. Natychmiast.

Dla nich jednak to dalej niepojęte. W opinii ich wąskich umysłów sprzedał to, w co wierzył, w chwili gdy zgodził się przyłączyć do ich szeregów. Nie rozumieją, że zło zawsze pozostanie złem, niezmienne bez względu na stronę konfliktu.

Gardzą nim. Wydaje im się, że wiedzą o nim wszystko. Że trzymają go w garści. Że od nich zależy jego życie…

Mylą się.

Wszyscy się mylą.

Saitou Hajime uśmiecha się. Drapieżnie.

Wilka z Mibu nie da się udomowić.