- Aominecchi~! - Kasamatsu przycisnął mocniej poduszkę do głowy, starając się nie słyszeć. Naprawdę, naprawdę skrzywdzi osobę, która dała jemu i Moriamie pokój obok tej pary kretynów! Zmarszczył wściekle brwi, wbijając przekrwione oczy w fosforyzujące wskazówki nocnego zegarka, nieubłaganie podążające w stronę godziny drugiej.
Było już dawno po północy, a on wcąż się nawet nie zdrzemnął! Moriyama zasnął niemal od razu, teraz urozmaicając nagłośnienie zza ściany swoim pochrapywaniem.
- A-Aominecchi, wolniej! Bo-booliii, Aomineecchii~~ - rozległo się łzawe pojękiwanie, zmuszając Kasamatsu do zagryzienia zębów i opanowania wewnętrznego zwierzęcia, pragnącego zabić już nie tylko Daikiego, ale i Asa Kaidou. Czy oni do cholery nie mogli pieprzyć się delikatniej? A przynajmniej gdzie indziej?!
... - stwierdził, uświadamiając sobie, o czym właśnie pomyślał. Ze niby Aomine i Kise? Razem? Za tą ścianą? Głośny plask solidnego facepalma wesoło odbił się od stojących w pokoju mebli, niknąc w ciemnościach górskiej nocy. Kapitan Kaidou postanowił już więcej nie myśleć. Pewnie Daiki po prostu ciągnął blondyna za włosy niczym pięcioletni dzieciak. Oni obaj byli w sumie niegroźni...
- Delikatniej Aominecchi, nie pchaj tak mocnoo! Mówiłem ci, że to boli, bo nie jest ślisko! - zaskomlało coś za ścianą, a Kasamatsu z dzikim rykiem zranionej pantery kopnął w niczemu nie winną budowlę z cegieł, pragnąc umrzeć. Przynajmniej by się wyspał.
Kise z zaskoczeniem spojrzał w stronę źródła hałasu, zamierając z dłonią trzymającą krem do masażu stóp wyciągniętą w stronę Daikiego. Biedny as Too przegrał ich mały zakład i za karę własnie przyczyniał się do relaksu po jednym z morderczych treningów, jaki zafundował im Akashi.
