N/T: Jest to moje pierwsze tłumaczenie tak długiego anglojęzycznego opowiadania. Zabrałem się za tłumaczenie pierwszego rozdziału pod wpływem jednego z komentarzy w świstoklikach i przeczytania całości w oryginale. Opowiadanie ma dziewięć rozdziałów i sequel, który przy odrobinie czasu i szczęścia również będę chciał przetłumaczyć. Jest ono na swój niekanoniczne, zgodne z siedmioksięgiem do połowy Księcia Półkrwi, Harry zachowuje się nieco nie tak jak w książkach i (szczególnie w pierwszym rozdziale) mogą powstać pewne wątpliwości. Podobnie jak autor uważam, że skoro ktoś pisze, tłumaczy i publikuje epopeje snarry, drarry, które mają tak wspaniałe grono zwolenników, to i dla tej skromnej wizji świata HP miejsce w fandomie się znajdzie.
Obiecuję w miarę regularnie umieszczać następne rozdziały i jestem bardzo ciekawy waszych opinii. Z całym szacunkiem przyjmę na siebie krytykę i zastosuję się do rad.
W tym miejscu chcę też bardzo podziękować za betę, porady językowe i wsparcie cudownej SzmaragDrac, bez której poprawek tekst byłby nieczytelny i niejasny. Jeśli w tekście znajdują się literówki, błędy albo błędny szyk zdania to jest to winą moją, a nie bety
Najemnik
Autor DobbyElfLord
Tytuł Harry Potter Mercenary
Zgoda jest
Ostrzeżenia Manipulator!Dumbledore, ironia i bardzo rzadki wulgarny język
I. Więzień
W samotności, gdzie najmniej jesteśmy samotni. – Lord Byron
Azkaban – gdzieś około 6 czerwca 1998 roku
O tej porze roku słońce wschodzi po lewej stronie małego zakratowanego okienka wychodzącego na północny Atlantyk. Przez mniej więcej dziewięć miesięcy w roku nigdy nie jest stąd widoczne. Samo okno znajduje się sześć stóp nad posadzką i ma tylko szesnaście cali szerokości. Nie jest łatwo zobaczyć słońce, kiedy kamienne ściany są szerokie na niemal stopę. Muszę podskoczyć, złapać wilgotną krawędź i podciągnąć się w górę. Do mojej celi nie dociera światło słoneczne. Trzeba się wysilić, by wyciągnąć głowę tak bardzo do przodu, by dostrzec słońce, poczuć jakiekolwiek ciepło na twarzy.
Zgodnie z kreskami na mojej ścianie jestem tu już od pięciuset dwudziestu pięciu dni. Myślę, że moje obliczenia są dość dokładne, ale zdarza się, że dementorzy zbierają się przed moją celą. Czasami skumulowana moc ich aury jest w stanie mnie przytłoczyć i powalić. Sądzę, że za każdym razem mogłem stracić tylko kilka godzin, ale nawet tego nie mogę być pewien.
Nie żeby miało to jakiekolwiek cholerne znaczenie.
Uświadamiam sobie, że byłem uwięziony przez większość mojego życia. Przez pierwszych osiemnaście miesięcy mojego życia mieszkałem z rodzicami, zanim nie zamordował ich obłąkany czarnoksiężnik z powodu przepowiedni stukniętej wiedźmy. Przez następne dziewięć i pół roku mieszkałem z Dursleyami. Moim pokojem była komórka pod schodami. Nieoczekiwanie dostałem dziesięciomiesięczne odroczenie wyroku, uczęszczając do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie Po dziesięciu miesiącach z powrotem trafiłem do mojego więzienia. Tutaj jestem od jakichś osiemnastu miesięcy.
O co pytasz?
Mam niemal osiemnaście lat. Wszystkie poza sześcioma z nich spędziłem w swego rodzaju więzieniu.
Z drugiej strony, może powinienem zaliczyć lata spędzone w Hogwarcie do mojego wyroku. Czy wolność się liczy, kiedy jest tylko złudzeniem?
Dozorcy tego więzienia mają okrutne poczucie humoru. Ta cela była kiedyś więzieniem mojego ojca chrzestnego. Nie wiedzą, że jest niewinny, więc szydzą ze mnie, mówiąc, że jestem tam, gdzie kiedyś trzymali „zdrajcę" moich rodziców. Szczególnie cieszy mnie przesłanie Wąchacza pozostawione na ścianach. Wiesz, że był bardzo dobry w sprośnych limerykach?
To one oraz myśli o moich rodzicach i Syriuszu pomagają mi w moich dniach w azkabańskim resorcie i spa. To myśli o nich ocaliły mnie, kiedy Voldemort chciał mnie opętać, i ratują mnie teraz od dementorów.
Do tego momentu byłem wrakiem. Myślę, że trwałem wtedy na skraju wytrzymałości i utraty mojego zdrowia psychicznego. Było to w czasie trzytysięcznej powtórki moich najgorszych wspomnień – uczepiłem się wspomnienia Syriusza śpiewającego na Boże Narodzenie piosenkę o hipogryfie. Nie obchodziło mnie już to, czy żyję czy nie. Po prostu chciałem choć na chwilę to zatrzymać.
Zalało mnie wrażenie spokoju i ciepła. Czułem dementorów dobijających się do drzwi, ale nie odpowiedziałem. I zagłębiłem się w tym uczuciu na chwilę. Nie jestem pewien, jak długo to trwało, ale mogłem poczuć ich narastającą frustrację.
Otworzyłem oczy, by zobaczyć przylegający do mojej celi hol wypełniony tymi przeklętymi istotami. Myślę, że była to najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek wydarzyła się na tej odosobnionej skale. Z otulającym mnie ciepłem i spokojem wypowiedziałem dwa słowa, w rzeczywistości nie wydając najmniejszego dźwięku.
Expecto Patronum.
Huncwoci znowu wrócili do gry. Rogacz ugodził kilku z nich swoim porożem, podczas gdy Lunatyk rozrywał ich na strzępy. Łapa wydawał się cieszyć chwytaniem czarnych płaszczy i zdzieraniem ich.
Tego dnia nauczyłem się trzech rzeczy.
Po pierwsze, skuteczność patronusa zależy od siły twoich pozytywnych uczuć. Nie chodzi tu o wspomnienia, ale uczucia, jakie one wywołują, i zdrową dawkę magicznej mocy.
Po drugie, jestem w stanie używać prawdziwej bezróżdżkowej magii, nie tylko czegoś w rodzaju przypadkowego nadmuchania ciotki Marge. Riddle i Dumbledore też są w stanie się nią posługiwać. Myślę, że kilku innych czarodziejów na całym świecie też to potrafi, ale nigdy nie widziałem innego Brytyjczyka, który by jej używał
Ale najważniejszą z wszystkich jest to, że nigdy, nigdy, nigdy, NIGDY nie chcę zobaczyć dementora bez jego płaszcza. Mam jeszcze o tym krwawe koszmary.
Od tego czasu dementorzy omijali moją celę szerokim łukiem. Wciąż rzucam Patronusa przynajmniej raz dziennie. Nie pozostaje przy mnie zbyt długo, ale jakaś część jego pozytywnej energii utrzymuje się w powietrzu. Pomaga mi odepchnąć ciemność – zarówno tą więzienną, jak i moją własną. Powietrze wydaje się teraz lżejsze. Myślę, że moje dobre samopoczucie zdaje się denerwować ludzkich strażników, którzy przechadzają się obok tej celi od czasu do czasu.
Możesz się zastanawiać, dlaczego nie użyję bezróżdżkowej magii do ucieczki.
Mogę w każdej chwili opuścić moją celę, ale setki zabezpieczeń i zaklęć tłumiących zatrzymają mnie we wnętrzu mojego więzienia. Zabezpieczenia są doskonale dostosowane do mnie i moich umiejętności. Podejrzewam, że Dumbledore zdołał stworzyć osłony wewnętrzne oparte na magii krwi – kiedy zbliżam się do drzwi celi, poziom moich zdolności magicznych drastycznie spada. Myślę, że ma mi to przeszkodzić w ucieczce z Azkabanu.
Postarałeś się, stary skurwielu.
Więc zazwyczaj gdy jestem w mojej celi, drzwi są zamknięte, jeśli nie zaryglowane. Wyszedłem raz na zewnątrz wkrótce po odkryciu magii bezróżdżkowej – niemal natychmiast podążył za mną tuzin dementorów. Gotowi na Pocałunek ruszyli w moją stronę jak tabun oszalałych nastoletnich fanek. Udało mi się w ostatniej chwili dostać z powrotem do mojej klatki i zamknąć drzwi. Teraz zachowuję czujność, kiedy postanowię rozprostować nogi, ale przez większość czasu drzwi są zamknięte.
Oprócz dementorów mam kolejną rozrywkę, która dawała mi zajęcie – regularne wizyty w nieszczęsnym, pokręconym małym umyśle Toma Riddle. Nigdy nie tracę świadomości tego, gdzie się znajduję, ani tego, jak głodne jest moje ciało, ale mogę spędzać godziny, przyglądając się wszystkiemu, co robi Riddle i jego urojona drużyna śmiercioramoli.
I naprawdę nie muszę wiedzieć, co Bellatriks lubi robić z tymi ludźmi i swoją różdżką. Naprawdę nie muszę... Chciałem się zobliviatować tamtej nocy.
Plusem jest to, że przeszukałem wszystkie ze wspomnień Riddle'a o szkole i wszystko o sześćdziesięciu latach zbierania przezeń wiedzy o magii. On naprawdę jest genialnym czarodziejem – razem z Hermioną byliby ramię w ramię w zdobywaniu ocen i wyróżnień. Po ukończeniu szkoły rozwijał swoje niepokojące zainteresowania niemal wszędzie – w większości w czarodziejskich częściach Egiptu, Mezopotamii i na Haiti. To właśnie stamtąd pochodzi klątwa rzucona na stanowisko nauczyciela OPCM-u. Wiem, jak to zatrzymać, ale nie wydaje mi się, bym miał okazję kiedykolwiek komuś o tym wspomnieć.
Najlepsze jest to, że absorpcja wiedzy Riddle'a z jego pokręconego, małego umysłu idzie w parze ze zrozumieniem. W jakiś dziwny sposób jestem teraz mniej więcej z grubsza siedemdziesięcioletnim Tomem Riddle, ale z ciała i sumienia Harrym Potterem. Mam więcej surowej mocy niż Riddle, ale rytuały, jakie przeszedł, uczyniły go bardziej fizycznie wytrzymałym, niż ja jestem. Może odnieść naprawdę duże obrażenia i dalej walczyć. Nawet po tym, co przeszedłem, nie chcę poświęcić dziewicy w dniu jej siedemnastych urodzin. Nigdy. Albo ten rytuał wykonany w celu zwiększenia jego refleksu.
Eee... powiedzmy, że jeśli użyjesz terminu „Nie mogę uwierzyć, że miał jaja, by coś takiego zrobić...", to nie ma zastosowania, jeśli chodzi o Riddle'a. (Założę się, że mężczyźni skrzyżują teraz nogi – sam to zrobiłem, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem to wspomnienie.) Domyślam się, iż nie brał pod uwagę reprodukcji, skoro ma być nieśmiertelny.
Kiedy dodasz to do sztuczki z Mrocznym Znakiem, Riddle uczynił się trudnym do pobicia.
Dowiedziałem się, że Tommy nie jest animagiem. Sporządził obszerną analizę przemiany w przekonaniu, że jego animagiczną formą będzie wąż – naprawdę chciał być kobrą albo boa psiogłowym. Kiedy mu się nie udało, był wściekły. Dlatego przekształcił swoje ciało tak, by wyobrażało zwierzę, którym pragnął być. Coś jednak poszło nie tak i Jego Wężowatość stał się karykaturą samego siebie. Nie byłem w stanie dostać się tak głęboko do jego umysłu, by wiedzieć, jaką formę by przybrał, gdyby zdołał się przemienić. Mam nadzieję, że byłaby to mysz.
Zdołałem dzięki jego wspomnieniom zostać animagiem, przybrać własną formę i przeobrazić się w sokoła wędrownego. Dla mnie ma to sens. Pewnej nocy zmusiłem Toma do swoistego przeglądu zwierzęcych form. Sokół wędrowny jest ptakiem znanym z skoków do wody z dużej wysokości, tak zwanego lotu nurkowego, chwytania ofiary i powrotu w powietrze.. Innymi słowy, to doskonała forma dla szukającego, który wykonał niemal perfekcyjnie Zwód Wrońskiego, po raz pierwszy siedząc na miotle. Albo wiedział, na czym on polega.
Oczywiście nie mogę tutaj latać. Nie mogę nawet wydostać się stąd przez to cholerne okno (jest zbyt wąskie w stosunku do rozpiętości moich skrzydeł). Ale fajnie czasami tak po prostu zmienić formę.
Możesz się zastanawiać, czym zasłużyłem sobie na takie wspaniałe zakwaterowanie. Czy ktoś mnie wrobił? Nie, naprawdę zrobiłem to, o co zostałem oskarżony. Zdradzony przez tych, których nazywałem rodziną i przyjaciółmi? Odpowiedź jest prosta. Nie.
Ale czy coś w życiu Harry'ego Jamesa Pottera było proste?
Jak już powiedziałem, byłem winny. Zabiłem Draco Malfoya i jego dwóch matołów. Zaszlachtowałem ich jak świnie, którymi byli. Naprawdę już nie czuję się z tym źle. Mówią, że więzienie zmienia człowieka.
Dlaczego zabiłem małego drania? Wszystko zaczęło się w pociągu do Hogwartu na początku mojego szóstego roku nauki. Podsłuchałem, jak przechwala się przed swoimi podwładnymi tajną misją zamordowania Dumbledore'a. Próbowałem ostrzec dyrektora, ale zapewnił mnie, że Snape ma wszystko pod kontrolą.
Będąc odważnym i lekkomyślnym Gryfonem, zacząłem śledzić Malfoya, by złapać go na gorącym uczynku. Przyjaciele kazali mi przestać. „Zaufaj Dumbledore'owi", powtarzała Hermiona. „Powiedział, że profesor Snape zajmie się nim", popierał ją Ron. Myślę, że robił to tylko dlatego, by okazać jej wsparcie. Ginny i Dean byli pewnie w jednym z schowków na miotły. Neville chciał pomóc, ale Hermiona przestraszyła go konsekwencjami. Luna? Kocham tę dziewczynę, ale Lunie nie było przeznaczone niezwracanie na siebie uwagi.
Walka zaczęła się, bo zarówno Malfoy, jak i ja byliśmy tak cholernie głupi.
Ostatecznie walczyliśmy z powodu określających nas wzorców przekazanych nam przez starszych. Pewnie, był prawdziwym dupkiem, ale walczył, ponieważ takiego zachowania nauczyli go Lucjusz i Tommy. Dokładnie jak Dumbledore mnie. Obaj walczyliśmy dla Sprawy. Przeciwne strony, ale ta sama przyczyna.
Natknąłem się na Malfoya i jego cienie skradające się do Pokoju Życzeń. Wykrył mnie zaklęciem ujawniającym i wkrótce korytarz wypełniły śmigające we wszystkie strony groty. Nie jestem pewien, czy wiedział, z kim walczy. Rzuciłem zaklęcie miażdżące kości na nogi Malfoya, ale przypadkiem trafiło Goyle'a, który upadł przed nim. Trafiło w szyję. Malfoy i Crabbe od tej chwili zaczęli używać klątwy uśmiercającej.
Patrząc wstecz, jestem pod wrażeniem ich zdolności do tak szybkiego wypowiadania formuły zaklęcia, ale nikt nigdy tak naprawdę nie uczył ich walki. Stali w jednym miejscu jak w cholernym lockhartowskim klubie pojedynków.
Zaklęciem posłałem Crabbe'a wzdłuż korytarza i i nad balustradą. Później usłyszałem, że Filch stał na schodach, gdy Crabbe wylądował dwie stopy od niego. Szkoda, że nie widziałem jego twarzy, gdy ciało wylądowało tuż przed jego nosem. Rezultat zobaczyłem później. Bardzo przykry. Filch najwyraźniej przeszedł emeryturę na miejscu.
Malfoy zmarł z powodu szoku wywołanego szybką utratą krwi po użyciu zaklęcia, które znalazłem w książce do eliksirów od Slughorna. Jedno machnięcie różdżką i głębokie cięcie rozcięło jego brzuch, drugie dosłownie odcięło mu lewą nogę w połowie uda. Próbował przytrzymać swoje wnętrzności, podczas gdy wykrwawiał przez tętnicę odciętej nogi. Wydawało się, że czas zamarł, gdy patrzyłem, jak umiera.
Dumbledore i Snape dotarli w chwilę po tym, jak blond ciota rozpoczął swoją „nową, wielką przygodę". Przerażony Snape próbował zanieść ciało Malfoya do Skrzydła Szpitalnego. Dumbledore po prostu wyglądał na rozczarowanego i zapytał mnie, co się stało.
Następną rzeczą, jakiej byłem świadomy, była wiadomość, że jestem sądzony za popełnienie trzech morderstw. Oskarżyciel nazwał to aktem zemsty za śmierć mojego ojca chrzestnego. Prokurator nazwał go aktem zemsty za śmierć mojego ojca chrzestnego. Narcyza dała wspaniały pokaz swoich umiejętności aktorskich jako pogrążonej w żałobie matki. Może nawet było to prawdą. Kilkoro moich kolegów i koleżanek zeznało, jak brutalny mogłem być. Drugi i czwarty rok od nowa.
Coś jest w tych parzystych latach.
Remus nie miał możliwości zeznawania jako publicznie znany mroczny stwór. Ron próbował pomóc, ale mowa obronna typu „Ale to był Malfoy! Ten śliski wąż na pewno robił coś złego!" nie mogła przekonać członków sądu w dużej mierze składających się z absolwentów Slytherinu. Zabawnie się to oglądało i doceniam jego uczciwy wysiłek.
Hermiona została wezwana do złożenia zeznań przez Oskarżyciela. Nie chciała, ale przyznała, że próbowała mnie powstrzymać przed śledzeniem Malfoya, bo mógłbym zrobić coś nieodpowiedzialnego. Pogorszyła tylko sytuację, próbując mnie usprawiedliwiać. Jeden z członków Wizengamotu uciszył ją, kiedy zaczęła bąkać coś o uwolnieniu Syriusza i Hardodzioba.
Naprawdę jej nie obwiniam. Po prostu nie jest w stanie kłamać. Albo zapanować nad ustami, kiedy to robi.
W końcu wszystko sprowadziło się do tego, że nie miałem twardych dowodów na to, że Malfoy robi coś nielegalnego, poza tym nie miał Mrocznego Znaku. Oskarżyciel był w stanie udowodnić, że Malfoy użył Avady Kedavry tylko w obronie własnej i dopiero po śmierci Goyle'a, a pozostałe czarnomagiczne rzucane przez niego zaklęcia po prostu przemilczał.
Skazano mnie na trzy kary dożywotniego pozbawienia wolności, które odsiedzę w słonecznym Azkabanie. Czarodziejska społeczność wychwalająca mnie na stojąco teraz potępiła mnie wraz z Knotem jako mrocznego czarnoksiężnika. Głupie owce. Nie wiedzą, że trwa wojna? Tak, zabiłem trzech żołnierzy wroga. Nienawidziłem Malfoya, ale nawet ja żywiłem do niego sporo szacunku.
Tommy urządził trzydniowe przyjęcie tuż po wydaniu wyroku. Większość mugolskich uczestników szczęśliwie nie doczekała następnego dnia uroczystości. Widziałem rodziców Malfoya na przyjęciu - o ile wesołość Narcyzy wyglądała na nieco wymuszoną, to Lucjusz wystarczająco szybko przeszedł nad swoją żałobą do porządku dziennego. Riddle wynagrodził Lucjuszowi śmierć jego jedynego syna obietnicą przekazana mu majątków Blacków i Potterów po opanowaniu Ministerstwa. Myślałem, że Malfoy zsika się z radości. Dziwnym trafem rodziny Crabbe i Goyle nie dostały niczego.
Po raz ostatni spotkałem się z Dumbledore'em na chwilę przed wyruszeniem do mojego nowego wakacyjnego domu.
- Przykro mi, że to musi się zdarzyć, ale prosiłem cię, byś zostawił pana Malfoya samemu sobie.
- I tak po prostu pozwoli im pan mnie tam wysłać? - zapytałem w szoku. - A co z tą przepowiednią?
- Przepowiednia rozwiąże się sama - zapewnił mnie pobłażliwe Dumbledore. - Na tę chwilę uważam, że najlepiej będzie, jeśli dostaniesz trochę czasu, by przemyśleć to, co zrobiłeś, Harry. Sam to na siebie ściągnąłeś, nie chcąc mnie słuchać. Teraz wymaga to konsekwencji. Jako nieletni czarodziej zostaniesz umieszczony w pozbawionej dementorów części Azkabanu o niższym rygorze. Mogę mieć tylko nadzieję, że wyciągniesz wnioski z tego doświadczenia i powrócisz do jasnej strony. - Na Merlina, on chyba kocha dźwięk swojego głosu, kiedy ten jest taki „dziadkowy".
Przyznaję, że straciłem w tamtej chwili cały szacunek, jaki do niego miałem. Tylko dzięki otaczającym nas antymagicznym zabezpieczeniom uniknęliśmy tego, co stało się w jego gabinecie pod koniec piątego roku.
- Co masz na myśli, mówiąc o „powrocie do jasnej strony"? Próbowałem powstrzymać tego małego sukinsyna od zamordowania cię.
Od tej chwili zacząłem mu ubliżać. W pewnym momencie zapytałem, czy to on był tym starym kozłem, przez którego pieprzenie miał kłopoty jego brat.
Mógłbym właściwie rzucić Patronusa na samo wspomnienie o tym.
Dumbledore rzucił mi po prostu swoje opatentowane „jestem tobą bardzo zawiedziony" spojrzenie i powiedział:
- Obawiam się, że znajdujesz się o wiele dalej od jasnej strony, niż się spodziewałem.
Potem odwrócił się i odszedł. Godzinę później dostałem świstoklika do mojego nowego domu i nie była to cholerna „pozbawiona dementorów część Azkabanu o niższym rygorze".
Syriusz przeżył tu ponad dziesięć lat z wiedzą, że jest niewinny. Ja nie mam tego luksusu. Wiem, co zrobiłem. Zrobiłem to, co było słuszne, a nie to, co łatwe. Nie mam niewinności, która by mnie utrzymywała przy życiu. Mam sprawiedliwość.
