Autor: Noemi i Rei
Beta: Soyta słońce w tunelu
Paring:SS/HP
Kanon:Istniał przez chwilę, ale potem poszedł polatać z hipogryfami i zginął w męczarniach.
Ostrzeżenia: Czytasz na własną odpowiedzialność. Sceny tortur, opis seksu, ale przede wszystkim spaczone pomysły autorek.
Rozdział I
— Mój chłopcze, jak dobrze cię widzieć!
Snape rzucił zabójcze spojrzenie w stronę Trzmiela i ledwo powstrzymując prychnięcie, usiadł na krześle.
— Cytrynowego dropsa? Nie? Jaka szkoda, są naprawdę pyszne. Herbaty?
— Nie, dziękuję. Wolałbym raczej coś innego — powiedział spokojnie.
Po chwili pojawiły się filiżanki, wraz z herbatą. Nie bacząc na oburzone spojrzenie podwładnego, Dumbledore przeszedł do sedna sprawy.
— Wezwałem cię tu mój drogi, gdyż Harry ma poważny problem, związany oczywiście z Voldemortem. Niestety nie ma innej możliwości jak tylko jedna. Musisz go poślubić.
— Nie! Nie ma mowy! Albusie, my się prędzej pozabijamy niż poślubimy! Nie mówiąc o tym, że związek trzeba będzie skonsumować, aby został uznany przez prawo!— zaczął krzyczeć Severus, a Albus przyglądał mu się ze znudzeniem. Dyrektor doskonale wiedział, jak zareaguje Snape, więc przeczekał wybuch złości i kontynuował. W końcu on zawsze ulegał jego prośbom.
— Severusie, dobrze wiesz, że jesteś mi niczym syn, którego nigdy nie miałem i mieć nie będę. Twoja rola, jako szpiega, jest już zbyt niebezpieczna. Voldemort podejrzewa cię o zdradę. Merlinie! Ty ledwo uszedłeś z życiem, wracając z poprzedniego spotkania. A na stratę ciebie nie możemy sobie pozwolić. Jesteś zbyt cenny. Młody Harry jest niedoświadczony, potrzebuje opieki i dobrego nauczyciela. Ty świetnie nadajesz się do tego zadania.
Niedoświadczony na wiele sposobów. Pomyślał Snape, zanim do końca dotarł do niego sens słów Dumbledore'a.
— Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale ja naprawdę, nie jestem odpowiednią osoba do niańczenia Złotego Chłopczyka. Na świecie znajdzie się wiele innych czarodziei, które lepiej nadają się do tej roli i bardziej jej pożądają. — Tak jak ja tego chłopca. Przemknęło mu przez myśl.
— Owszem jest, jednak nikt nie jest tak doświadczony jak ty. Remus zgłosił swoją kandydaturę, lecz sam rozumiesz. Jego comiesięczny problem… Za to Tonks nie jest zbyt odpowiedzialna. Pytałem się o zdanie Horacego, jednak ten też odmówił. Jesteś jedynym, który się nadaje. I nie chcę słyszeć, że tego nie zrobisz. Zaopiekujesz się tym dzieckiem i pomożesz mu uporać się z jego przeszłością. On w zamian, pomoże ci uporać się z twoją.
— Jedynym moim problemem jest chłopak i jego dwójka przyjaciół — warknął Severus, spoglądając nieprzychylnie na Albusa. — Nawet, jeśli się zgodzę, to nie podejrzewam, aby Potter był zadowolony z tego pomysłu. Bachor nie zgodzi się na to, gdy będzie wiedział, co się z tym wiąże. A na pewno nie jest takim kretynem, żeby zrozumieć, że ja nie będę na dole! Bo jak sam powiedziałeś, to ja jestem tym bardziej doświadczonym! — Podniósł głos, kładąc nacisk na ostatnie zdanie, Dyrektor przyjrzał mu się rozbawiony.— Zresztą, może nadszedł już czas, by wtajemniczyć go w twój idiotyczny plan?
— Ależ, Severusie, po co te nerwy… Nie można się tak unosić. Chłopak wie już o wszystkim. Dowiedział się jakiś czas temu. Dałem mu czas, aby przyzwyczaił się do tej myśli. Nie było łatwo, ale w końcu pogodził się z tym. Tak więc, mój plan wcale nie jest idiotyczny. Może jednak weźmiesz ode mnie dropsa, chłopcze? Pomógłby ci się uspokoić… — Uśmiechnął się dobrotliwie zza połówek okularów. — Harry wie, że będzie na dole. Jest to oczywiste. Nie oznacza to jednak, że czasem nie mógłby być na górze. Z uwagi na to, że w przeciwieństwie do ciebie nie jest gejem, dla jago psychiki będzie to komfortowe rozwiązanie.
— I on się na to zgodził? Czy jak zwykle zmanipulowałeś go półprawdą? Doskonale wiem, z jaką łatwością przychodzi ci omotanie go sobie wokół palca — stwierdził z niezadowoleniem Severus, a następnie wstał z fotela. — Chcę z nim porozmawiać jak najszybciej i omówić zaistniałą sytuację. Nie zamierzam wiązać się z ignorantem, któremu będę musiał tłumaczyć wszystko, co dotyczy przysiąg małżeńskich i innych.
— Uważaj na słowa, mój drogi. — Głos dyrektora nie brzmiał już tak dobrotliwie. — To oczywiste, iż chcesz przedyskutować z nim sprawę małżeństwa. Pamiętaj, że on nie jest ignorantem. A ty nadal patrzysz na niego przez pryzmat Jamesa.
Gdybyś tylko wiedział, Albusie, jak bardzo się mylisz, gdybyś tylko wiedział… Pomyślał Severus, a na jego twarzy pojawił się złośliwy grymas. — Może to dlatego, że chłopak właśnie tak się zachowuje? Jest idealną kopią ojca i z roku na rok widać to coraz bardziej. Nie zaprzeczysz! — warknął. Tylko te jego zielone oczy... Są takie podobne do oczu Lily…
Gdybyś tylko wiedział, jak bardzo mylisz się przez swój osąd. Zobaczyłbyś, że chłopak bardziej przypomina matkę a nie ojca, mimo iż wyglądem jest jego idealną kopią.
Severus wyrwał się z zamyślenia, kiedy do gabinetu wszedł chłopiec. Gdy ujrzał swojego profesora, zbladł nieco. — Dobry wieczór, dyrektorze. Dobry wieczór, profesorze Snape. Wzywał mnie pan dyrektorze. Wiem nawet, w jakiej sprawie. Chce pan ze mną porozmawiać o ślubie, prawda profesorze Snape? — Ku zdziwieniu Snape'a w głosie dzieciaka, nie słychać było tak dobrze znanych mu tonów złości, chęci zemsty lub wyższości. W istocie Potter wydawał się być lekko podłamany i zrezygnowany.
— Tak, chłopcze, usiądź proszę, może cytrynowego dropsa?
— Albusie, bądź poważny! — warknął. Twarz Severusa, przyoblekła się w nieskazitelną, bezuczuciową maskę; mężczyzna przeniósł zimne, beznamiętne spojrzenie na czarnowłosego młodzieńca.
— Harry, powiedz proszę profesorowi Snape'owi, co wiesz na temat ceremonii, o której ci mówiłem. Severus nie chce uwierzyć, że podchodzisz do tego poważnie i zgłębiłeś wiedzę na ten temat.
— Oczywiście, profesorze. A więc z tego co pamiętam — Harry zmarszczył brwi i przymknął oczy — Jest kilka rodzajów rytuałów. Najbardziej niebezpiecznym oraz przerażającym jest "Ite missa est". Rytuał ten, jest czarno magiczny i wymaga tak zwanej ofiary. Występują w nim dwa typy ofiar: jedna złożona z życia lub z niewinności. Cały rytuał ma za zadanie wzmocnić ochronę i odbywa się w specjalnie nakreślonym kręgu. Należy do niego przystąpić dobrowolnie, gdyż magia wyczuje nawet najmniejsze wątpliwości w duszy czy w sercu. Cały akt musi się dziać przy świadkach. Drugą możliwością jest zwykła ceremonia, opierająca się na małżeństwie zaaranżowanym. Obie strony podpisują umowę i nie mogą złamać żadnego z jej punktów. Trzecim rodzajem rytuału jest ceremonia, w której należy użyć starożytnej magii. Obie osoby wymawiające przysięgę, powinny kochać się, gdyż niewiele par jest swoim idealnym uzupełnieniem. Obrzęd daje wiele, ponieważ rdzeń magiczny obu osób łączy się i ich sygnatura magiczna jest jednakowa. W konsekwencji, nie mogą rzucać na siebie zaklęć, które mogą zranić. Małżonek jest w stanie wyczuć emocje, potrzeby czy też nastrój partnera. Jeśli jedno z nich mogło wcześniej posługiwać się magią bezródżkową, drugi zyska tę umiejętność. Ostatnia z ceremonii, odprawiana jest, gdy jedno z współmałżonków, na własną krew przyrzeka ochronę i wierność, zapewnia pomoc i pocieszenie, do końca jego dni. We wszystkich rytuałach zdrada powoduje śmierć, bardzo ważnym wymaganiem, jest dobrowolność przystąpienia do małżeństwa… iiii… — Harry popatrzył przepraszająco na Severusa. — Przepraszam Profesorze, że więcej nie pamiętam… — powiedział cicho. — Dopiero wczoraj o tym usłyszałem i jeszcze ciągle mi się to miesza… niektóre aspekty nie do końca rozumiem... Jednak… jednak niezwłocznie zamierzam to zmienić… eee… tuż po tym jak wyjdę z gabinetu dyrektora! — zakończył, plącząc się w swoich wyjaśnieniach chłopak.
Ilość i bogactwo wiedzy Harry'ego zaimponowała Severusowi. Mistrz Eliksirów niechętnie musiał przyznać, że Potter zrozumiał powagę sytuacji.
— Może być, chociaż mam nadzieję, że niebawem będziesz wiedział nieco więcej… Szczególnie, skup się na rytuale krwi, który jest najlepszym wyjściem dla nas. Podejrzewam, iż ten chcesz przeprowadzić, Dyrektorze? – zapytał Snape. Dumbledore przyglądał się im z łagodnym uśmiechem.
— Tak, jak najbardziej. W zaistniałej sytuacji jest on najbezpieczniejszy dla was obu, jednocześnie zapewnia nam wszystko to, co trzeba…
— Czyli co takiego? Niewiele dowiedziałem się o tym rytuale z książki… Natomiast wspomniano w niej o tym, że dopiero niedawno został zalegalizowany przez wcześniejsze nadużywanie. Ponoć, jeśli przeprowadzi się go niewłaściwie, można uczynić z jednego uczestnika zaślubin niemalże niewolnika osoby drugiej! — powiedział Potter napiętym głosem.
— Przy źle przeprowadzonej ceremonii Potter, a w naszym wypadku jest to raczej niemożliwe — warknął na dzieciaka Severus, a Albus posłał w jego stronę karcące spojrzenie.
Chłopak skulił się na krześle. Nie lubił, wręcz nienawidził, kiedy ktoś na niego krzyczał. — Przepraszam, sir… nie powinienem był się wtrącać... Oczywiście, że nam to nie grozi. Nie śmiałbym wątpić w umiejętności profesora Dumbledore'a… — Przeniósł swój wzrok na jakiś mniej określony punkt na dywanie. Postanowił sobie więcej nie odzywać się niepytanym.
— Severusie, wiesz co powinieneś zrobić względem chłopca. — Spojrzał na niego wyczekująco.— Ceremonia odbędzie najszybciej, jak będzie to możliwe, prawdopodobnie przy pośredniku z ministerstwa.
— Kto nim będzie? Mam nadzieję, że osoba na tyle dyskretna, aby nie powiadomiła o wszystkim prasy jeszcze przed tym sakramentalnym „Tak" z naszych ust.
— Nie martw się Severusie, jest to zaufana osoba.
— Doskonale — mruknął zadowolonym głosem Mistrz Eliksirów, wstając ze swojego miejsca. — Czekam na wiadomość dotyczącą dnia, w którym ma się odbyć ślub. Muszę wiedzieć, kiedy ostatni raz udać się na spotkanie śmierciożerców. A teraz żegnam – poinformował chłodno, wychodząc z gabinetu.
— Dobrze poszło – podsumował Dumbledore.
— Nawet lepiej niż myśleliśmy!– zaśmiał się Harry z dziwnie ślizgońskim uśmiechem.
Po chwili jednak spoważniał. — W końcu to dla jego bezpieczeństwa... A mi trochę aktorstwa nie zaszkodzi. Chętnie go poznam bliżej. — Oblizał usta różowym języczkiem na samą myśl o ciele Mistrza Eliksirów. — Dyrektorze, muszę już iść. Nie chcę, żeby Hermiona lub Ron zaczęli coś podejrzewać! Branoc!— rzucił w kierunku dyrektora i wyszedł, uśmiechając się do własnych myśli. Drops zaś, skontaktował się z Ministerstwem i czekał na liścik ogłaszający datę ceremonii.
CDN.
