Strach

Byłeś sam. Zawsze. Z nikim nie dzieliłeś swojego życia po tym, jak uciekłeś z rezydencji. Błąkałeś się jak ten bezpański kundel pomiędzy innymi, ale nikogo do siebie nie dopuszczałeś. Po co? Samemu było Ci lepiej. Byłeś wolny i robiłeś ze swoim życiem, co chciałeś. Nikt Tobą nie sterował.

Nie znałeś strachu, bo też nie miałeś, czego utracić. Nie zależało Ci na życiu, odrzucałeś je za każdym razem, gdy stawałeś do kolejnej głupiej walki. Nie pamiętasz już pochodzenia wszystkich blizn na Twoim ciele. Samotny wilk, który nigdzie nie należy.

Zmienił Twój świat. Normalnie nie zwróciłbyś na niego uwagi. Wielu jest takich jak on. Gdyby nie jeden fakt, który miał zdecydować o jego życiu, nigdy byś się nim nie zainteresował. Szkoda Twojego czasu. Vongola Decimo – to cię zainteresowało. Chciałeś go poobserwować, sprawdzić i to zmieniło Twój świat. Inaczej patrzył na to wszystko, miał gdzieś zasady, którymi zawsze się kierowałeś, ważniejsi dla niego byli przyjaciele.

Postanowiłeś chronić. Jego i tych, którzy byli mu bliscy. Za Tobą długa droga, a Ty nadal wiesz, że do ideału ci daleko, ale starasz się. Masz dla kogo. Każdy kolejny dzień teraz jest pełny barw, nie szarości. Już nigdy nie chcesz wracać do tamtych czasów, kiedy byłeś sam.

Zmieniłeś się. Zacząłeś odczuwać strach. Dławi Cię za każdym razem, gdy zaczyna się robić niebezpiecznie. Odsuwasz go pośpiesznie, skupiając się na walce, ale on wraca w ciche, puste wieczory. Śmieje Ci się w twarz, zaczepia, przypomina, że teraz masz, co utracić. Nie było Ci lepiej samemu? Z oczu sen spędza Ci trumna, którą widziałeś w przyszłości. To Twój największy koszmar. Przez to nie możesz spać i siedzisz nad kolejną kawą w ciemnej kuchni.

– Nie śpisz, Hayato?

Drgasz nerwowo i kubek ląduje na podłodze w kawałkach. Nie spodziewałeś się go tu. Spanikowany łapiesz za ścierkę i niemal kaleczysz się odłamkiem.

– Zostaw to – uśmiecha się jak zawsze. – Sam posprzątam. Wybacz, że cię przestraszyłem.

– Nic się nie stało, Dziesiąty – odpowiadasz pośpiesznie. – Nie musisz się kłopotać.

Mimo to niemal siłą sadza Cię z powrotem na krześle i sprząta sam. Dopiero wtedy pyta:

– Wszystko w porządku?

Kiwasz tylko głową. Nie lubisz kłamać, a jego tym bardziej nie chcesz okłamywać. Kłóciłoby się to z Twoim sumieniem, bo wbrew pozorom je masz.

– Zawsze tak siedzisz, gdy zbliża się ważna bitwa – mówi. – A przecież wrócimy wszyscy. Nie pozwolę nikomu zginąć.

Rozmawiacie przez chwilę na niezobowiązujące tematy i trochę Cię to uspokaja. W końcu Tsuna wraca do siebie, każąc Ci iść do łóżka i przespać się trochę. Bez szemrania wykonujesz rozkaz.

Tuż przed zaśnięciem strach Cię opuszcza. Owszem, obawiasz się kolejnej bitwy, bo masz wiele do stracenia, ale jak zawsze będziesz starał się ze wszystkich sił, by ochronić to, co dla Ciebie cenne. Jak zawsze. W końcu jesteś Prawą Ręką Vongoli Decimo.