Kapitan Christopher Pike pierwszy raz widział tak zaawansowany technicznie statek. Żaden ze statków floty nie był aż tak wyposażony. Ciemnogranatowe poszycie statku było wypełnione panelami retrowizyjnymi. Kadeci, pierwsi oficerowie oraz kapitanowie zebrali się obserwując z uwagą statek.

- Nowy nabytek?

Pike odwrócił się w stronę Jamesa i uniósł brew ze zdziwieniem. Sam Kirk wydawał się być zachwycony takim statkiem.

- Jak myślisz Bones skąd jest?

- Jestem lekarzem, a nie mechanikiem. - McCoy popatrzył na Kirka sceptycznie. - Naprawdę sądzisz, że wiem?

- Nie, ale lubię cię wkurzać Bones.

Podszedł bliżej, przechodząc między kadetami. Mundur działał na nich jak odstraszacz, w końcu był kapitanem jednego z najbardziej zaawansowanych statków we flocie.

- Kirk wracaj. - Pike znał spojrzenie młodego kapitana, które mówiło jasno, że on chce zobaczyć statek i zrobi to za wszelką cenę.

- Tylko zobaczę. - powiedział urzeczony widokiem statku.

- Nie radzę...

Otworzyło się zejście ze statku po którym zleciały dosłownie dwie kobiety. Wszyscy automatycznie cofnęli się, obserwując je. Brunetka szybko wstała, a w ślad za nią poszła blondynka. Obie były ubrane w mundury floty, ale jakby udoskonalone. Jedna miała na sobie czarne spodnie i złotą bluzkę ze znakiem floty na piersi, a druga była ubrana w błękitny kostium. Brunetka szybko przykucnęła, kiedy blondynka strzelił bronią w jej kierunku. Podniosła się i w ułamku sekundy znalazła się obok niej, zabierając jej broń.

- Evelyn spokojnie. - brunetka uniosła ręce, kucając kiedy w jej stronę poleciał laser. - Chyba tak nie porozmawiamy.

Przekręciła ustawienia w broni, którą trzymała w dłoni. Jednym strzałem sprawiła, że blondynka legła na ziemię z zamkniętymi oczami. Podeszła do niej chowając broń za pasek. Nacisnęła słuchawkę przyczepioną do ucha i westchnęła.

- Owen ściągnij Evelyn na pokład. - podniosła wzrok i zauważyła flotę. - Ja chyba zostanę. Włącznie osłony i nie wychodźcie.

Blondynka zniknęła w jednej chwili, a statek pokrył się jasnym polem. Brunetka podniosła się i zauważyła kilku kapitanów w tłumie.

- Sądzę, że musi pani pójść z nami. - Pike spojrzał na brunetkę, która zmierzyła go intensywnie niebieskimi oczami.

- Kapitan Christopher Pike jak mniemam. - podeszła do niego i uścisnęła mu dłoń. Odgarnęła kosmyk włosów i uśmiechnęła się do niego. - Ale rozmawiamy bez świadków? - uniosła brew i pokazała mu dłonią wszystkich dookoła.

- Oczywiście panno...

- Rosanne Nicole. Kapitan USS Tipton. - wskazała na statek, który dalej krył się pod osłoną.

Rose usiadła na krześle w kwaterze Gwiezdnej Floty w San Francisco. Kapitanowie zebrali się tutaj, tak jak pierwsi oficerowie, którzy nie byli na misjach. Brunetka objaśniła skąd dostała plany statku i dlaczego wylądowała aż tutaj.

- Jest pani ziemianką prawda?

- Zgadza się. Ale tylko w połowie. Moja matka jest z Ziemi, ojciec urodził się na statku i był kapitanem jednego ze statków floty.

- Ma pani, więc dość bogate doświadczenie.

- Zgadza się. Jak mi się wydaje zniszczyłam poczucie bezpieczeństwa w kwaterze... - wygięła dłonie uśmiechając się niewinnie. - Więc postaram się pomóc w czymkolwiek by ją odbudować lub przysłużyć się flocie.

- Doskonale. Więc zapraszam do siebie jutro. Pani załoga jest kompletna?

- Oczywiście. Niestety, ale musiałam zmniejszyć statek, gdyż był odrobinkę za duży, więc musiałabym go zostawić na stacji.

- Nie ma najmniejszego problemu.

Rosanne uśmiechnęła się i pokiwała głową. Czuła, że jej przybycie tutaj nie jest przypadkowe, ale nie mogła wierzyć swoim przeczuciom. Zbyt dużo przez nie straciła.