To była dla niego dziwna sytuacja. Niby wiedział, że to, co zrobił było złe, ale jakoś nie żałował. Ten idiota w końcu sobie na to zasłużył. Chociaż, z drugiej strony, Courtney na to nie zasługiwała, czasami była nawet miła. Zresztą, to było oszustwo, oszustwo jest złe przecież, powinien mieć wyrzuty sumienia, powinien żałować, powinno mu być przykro, powinno mu to ciążyć i zatruwać myśli, ale nie zatruwało. Sytuacja była wręcz odwrotna, czuł się świetnie, czuł takie ciepło w środku, taką satysfakcję, takie zadowolenie z tego, co zrobił. Zastanawiał się, czy tak właśnie czuje się Heather wdrażając swoje intrygi.
Nota odautorska:
Po tym, co zrobił Mal w „All Stars", wykopanie Courtney przez Harolda, przynajmniej w moich oczach, nagle stało się trochę bardziej złowieszcze. Mal nie jest najlepszym złoczyńcą w historii Totalnej porażki, ale jest zdecydowanie najźlejszy (może nawet gorszy, niż Chris). Dlatego fakt, że jedyną osobą przed nim, która bezpośrednio mieszała w głosach był Harold, dał mi wiele do myślenia. A ten fik jest efektem.
