Orginał: Steps

Autor: selinabln

link: .net/s/4853653/1/

Zgoda na tłumaczenie: jest

----------------------------------------------------------------------------------------------------

- To jest niedorzeczne, Granger!- wycharczał - Kompletnie szalone.

- Profesorze, proszę, musisz się uspokoić.

- Nie - zakaszlał - Nie mów mi czego - znów zakaszlał - Potrzebuję, dziewczyno.

Smutne, piwne oczy opuściła na smukłe dłonie, pocierając je nerwowo o siebie.

- ... Kuratela umieściła by cię pod moją opieką, proszę pana.

- Odrzucam nawet rozważenie - rzężenie wzmogło się - tej opcji.

Nagle dziewczyna wstała, stojąc twarzą blisko do wstrętnej białej ściany pokoju szpitala. Powoli podniosła małe ramiona.

- Nie przeżyjesz Azkabanu, nawet przez jeden dzień.

- Wiem.

Obróciła się szybko. Jej oczy płonęły.

- Nie chcesz żyć?

- Nie.

***

- To jest twój pokój.- powiedziała, rozsuwając zasłony, - wszystko znajdziesz tam, Profesorze: sekretarzyk, półkę na książki, biurko. Stworek nawet przyniósł twoje osobiste rzeczy wczoraj, z Hogwartu.

W milczeniu oparł dłoń o futrynę drzwi jej dziecięcego pokoju, jego zmysły zalała ciepła, radosna atmosfera.

"Czyj - czyj był ten pokój wcześniej?- zapytał, walcząc o oddech.

Cień przemknał przez jej twarz, przyciemniając jej zwykle, pełne zapału rysy..

- Mojej matki. To był jej gabinet.

Zamknęła oczy, spotkając ciche zrozumienie.

- Obiad będzie gotowy o siódmej, Profesorze.

- Dziękuje, panno Granger - wychrypiał a ona uśmiechnęła się.

***

Obudził go, jej potworny wrzask. Znów. Po cichu przemierzył korytarz i pozwolił sobie wejść do jej sypialni. Nadal spała, jej śliczne młode rysy wykrzywiał strach. Głupia grygońskość. Potrząsnął głową. Pokazywała swoim przyjaciołom dzielną twarz, podczas gdy każdej nocy, wspomnienia owijały się jak zimne szpony dookoła jej serca. Usiadł na brzegu jej łóżka, tak jak to zrobił tyle razy wcześniej, delikatnie wyrównał mokre włosy z jej czoła.

- Shh... wszystko dobrze - szepnął, głaszcząc jej policzek, - Możesz spać teraz, Hermiono. Jesteś ze mną bezpieczna .

I ona spała.

***

Była zbyt cicha przez te dni, jej pocałunki zbyt zdesperowane tego wieczora.

Delikatnie pociągnął ją bliżej, jego wargi przemieszczały się wzdłuż jej gołego ramienia.

- Coś cię kłopocze?

- Hmmhm.

- Widzę.

Czas mijał, dopóki ona nie zwróciła się do niego, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.

- Będziesz wolnym mężczyzną, od jutra, wiesz.

- I?

Zatrwożony, przesunął się twarzą do niej.

Odwróciła oczy.

- Ja - No więc, nie będziesz mnie potrzebować nigdy więcej, Severusie.

Chwycił jej podbródek, przysunął jej usta blisko swoich, muskając delikatnie jej wargi .

- Niemądra kobieto - szepnął - zawsze będę cię potrzebował .