Dla Salut-chan, w ramach wiecznego kramiku dla komentujących i odpowiadających na komentarze (w sensie: tak, jak ktoś mi udowodni, że komentuje, to dostaje drabble, jakie to proste). Miałby być John i Sherlock. Któryś z nich zażenowany. I ogólnie: fluff.
Sprawa życia lub śmierci
John westchnął w duchu. Dlaczego każda próba bycia miłym, jaką podejmował Sherlock, kończyła się tym, że Watson musiał go podnosić na duchu? Dzisiaj na przykład doktor miał grypę, w kościach mu strzykało, głowę rozsadzał ból – Holmes postanowił mu więc pomóc. Wynik był typowy.
— Pomyliłem podstawowe składniki! Całkiem różne chemicznie! Jak mogłem być tak durny?
— Myślałeś nad sprawą.
— Nieważne, błąd tak podstawowy nie miał prawa się mi przydarzyć. Jak mogłem to przegapić? Całkiem inna struktura, inny wygląd, smak, jak mogłem...
Doktor jęknął głośno – co oczywiście zostało zlekceważone – przysięgając sobie w duchu, że następnym razem po prostu wypije posoloną herbatę bez komentarza.
