Wybiła północ. Polska, siedząc przy biurku, posłał poważne spojrzenie dwóm pozostałym personifikacjom obecnym w pokoju. Gdy w odpowiedzi pokiwali głowami, Feliks poruszył niecierpliwie palcami ponad klawiaturą laptopa.

Ekran był jedynym źródłem światła w pomieszczeniu.

– Dobra, już czas... Witam was na kolejnym, siedemnastym już spotkaniu czytelniczym personifikacji, na naszym fanfikowym katharsis, gdzie zmierzymy się z naszymi demonami... – zaczął wolno Feliks, wstukując w przeglądarkę adres znanej strony z twórczością fanowską. – Kto idzie na pierwszy ogień? Kto pierwszy zmierzy się z przekraczaniem granic i wpieprzaniem obcych fantazji w swoje życie romantyczno-seksualne?

– Ty. Ciebie lubią shippować ze wszystkim, co się rusza, powinieneś już przywyknąć – Prusy rozsiadł się wygodniej w fotelu, uśmiechając się szeroko. W dłoni miał pełną butelkę piwa. – Najpierw idziemy na ilość, potem na jakość, najlepsze fiki ze mną zostawiamy na sam koniec.

– Ale zawsze zaczynamy ode mnie, to już się robi nudne! – zawołał Feliks z markotną miną. – Teraz ktoś inny, biorę po dwieście złotych z konta każdej drużyny i słucham państwa...

Państwa (w tym jedno na emeryturze) w ten piątkowy wieczór siedziały w warszawskiej kawalerce w otoczeniu alkoholu i przekąsek. Z butelek można było już stworzyć choinkę na przyszłe święta, a stos pudełek po pizzy sięgał do połowy wysokości fotela.

– Mogę być ja – odezwał się Litwa z podłogi. Kilka minut wcześniej stoczył walkę o powyższy fotel i przegrał, więc pozostawało mu siedzenie na dywanie. – Ale bez traumatycznych gore RusLietów, dobra?

– Nie no, jasne, nawet ja nie mam odwagi tam zaglądać... – mruknął Polska, zagłębiając się w niezbadane otchłanie Internetu. – Już szukam czegoś z tobą, to z opisu wygląda nieźle... Czekaj, tagi sprawdzę... – Z wolna jego mina rzedła, a twarz zieleniała. – Major character death, gore, angst, extreme violence, wyrywanie kręgosłupa...?! Nieeee... Tego czytać nie będziemy, to wygląda jak crossover naszej rzeczywistości z Mortal Kombat...

Prusy poderwał się z fotela i przyskoczył do Feliksa.

– Dlaczego zawsze skreślasz wszystkie fanfiki z gore?! – zapytał z wyrzutem.

– Bo widziałem już w życiu tyle gore, że podziękuję – prychnął Feliks. – A i tak rzeczywistość zawsze w tym temacie przebija fikcję, jestem tu, by się bawić, a nie rozpamiętywać traumy.

– Zawsze tak mówisz i potem kończymy, czytając fluffy bez fabuły! Gore są przynajmniej ciekawe i coś się w nich dzieje!

– Bez obrazy, ale ja też wolę czytać coś, w czym mnie brutalnie nie mordują.

– Nie umiesz się bawić, Lit – westchnął Prusy, spoglądając na Taurysa z urazą. – Ja umieram śmiercią tragiczną w co drugim fiku i jakoś się nie skarżę. Cienias.

– Ja w niektórych jestem zombie! – zawołał Polska, z wypiekami na policzkach przeglądając listę fanfiction. – Porypane, nie? Gdyby personifikacje umierały, jak tylko znikną z mapy, to w tysiąc dziewięćset osiemnastym moglibyśmy nakręcić pierwszą zombie apokalipsę w historii kina... O, mam coś. LietEst. Może być?

– Jakie tagi? – spytał spokojnie Taurys, marszcząc lekko brwi.

– Hurt/comfort, okruchy życia i chyba plus osiemnaście. Krótkie, jakieś osiemset słów.

– Nie jest źle – ocenił Prusy tonem znawcy. – Dajesz, im szybciej przez to przejdziemy, tym szybciej dojdziemy do fików o mnie. Tych najlepszych.

Polska odkaszlnął i gdy Litwa skinął przyzwalająco głową, zaczął czytać.

– Nie było złe. Właściwie, to było całkiem dobre – przyznał Litwa jakieś piętnaście minut później. Policzki miał nieco czerwone, bo ostatnia scena była mocno obrazowa, ale nie wyglądał na urażonego. – Ale już nigdy nie spojrzę na biurko Eduarda tak samo...

Prusy już otwierał usta, by rzucić jakiś komentarz dotyczący kabli, gdy Polska nagle zaklął głośno.

– Nie wierzę, że mnie z nim shippują!

– Z kim? – zapytał Litwa, wyrzucając z głowy dopiero co usłyszaną scenę.

– Z Australią – Polska wpatrywał się w ekran, marszcząc lekko brwi. – Znaczy, hulaj dusza, piekła nie ma, spoko... Ale ja z nim w życiu zamieniłem dwa zdania...

– Pewnie komuś pomylił się z Roderichem – uznał Gilbert. – A masz coś z naszą trójką?

– Jasne, że mam – Feliks sięgnął po myszkę. – Zazwyczaj jestem z jednym, a wtedy ten drugi to skończony chuj... A szkoda, ja bym chętnie przeczytał coś poliamorycznego, ot, nadbałtycki trójkącik bez zazdrości i chorych akcji...

Prusy i Litwa, pochylający się nad ramieniem Feliksa, spojrzeli na niego z niedowierzaniem, potem zerknęli na siebie i pokręcili głowami.

– Polen, nie przesadzaj z tym trójkątem.

– Feliks, wolałbym nie.

– Dobra, to co chcecie poczytać? – poddał się Polska. – Jaki ship?

Litwa zastanawiał się przez chwilę.

– Coś o mnie i Ameryce?

– Ten LietPol był fabularnie niezły – skomentował Prusy, gdy Feliks przerwał, by dać odpocząć głosowi. Była prawie trzecia w nocy. – Ale litewski akcent masz chujowy. Ja mam lepszy.

– Nie popisuj się, żeś się nauczył języków bałtyckich – rzucił Polska ochrypłym tonem. – Ja cię ze znajomości francuskiego nie odpytuję.

– Teraz ja to przeczytam i powiesz, że mam lepszy – Prusy skierował wzrok na Litwę. Ten lekko wzruszył ramionami.

– Wątpię, czy będzie się dało to ocenić – powiedział. – Połowa wypowiedzi w tym fiku jest kompletnie niegramatyczna i chwilami nie wiem, co autor miał na myśli.

– Ty się ciesz, że nie widziałeś, jak zmasakrowano moją ortografię i interpunkcję w tym poprzednim, Licia...

– Ej, dobra – Prusy wstał się z fotela i lekko ziewając, podszedł do biurka. Szturchnął półleżącego na blacie Feliksa. – Teraz o mnie, bo jak zaczniecie się bawić w krytyków, to do rana nie skończymy. Złaź.

– Zostaw, dzisiaj ja czytam... – wychrypiał Feliks, łapiąc się mocno biurka.

– Zaraz stracisz głos – zauważył Litwa. – Chodź tutaj i daj krtani odpocząć, dobrze?

Polska poddał się i wolno zszedł z krzesła, które natychmiast zajął Prusy. Gilbert zajrzał w monitor, krzywiąc się lekko z powodu mocnego światła, które właśnie uderzyło go w oczy.

– Dobra, teraz szukamy perełek... – mruknął pod nosem. Rosnący uśmieszek na jego ustach nie wskazywał nic dobrego. – O, to jest zajebiste. Gotowi?

– Tak – mruknęli chóralnie Litwa i Polska, ten drugi ledwo słyszalnie. Lekko ziewając, Feliks usiadł obok Taurysa i oparł głowę o jego ramię.

– Gdy na niego spojrzałem, zobaczyłem, jaki był idealny – zaczął Prusy natchnionym głosem; jego oczy błyszczały, gdy wpatrywał się w tekst pierwszego rozdziału. – Skóra jak śnieg, oczy jak rubiny, tak waleczne, jak niewinne było jego serce i dusza nieskazitelna...

Litwa zakrztusił się pitym piwem; Feliks zerknął na niego przelotnie, a potem zmarszczył brwi.

– Ty teraz czytasz fanfik o sobie czy jakąś pochrzanioną Królewnę Śnieżkę?

– Nie przerywaj mi – burknął Gilbert. – Ja tobie nie przerywałem!

– To miał być wieczór fanfikowego katharsis, a nie recytacji pieśni pochwalnych na twój temat, Prusy.

– Po waszym porno z poprzedniego tekstu coś mi się od życia należy! – prychnął Gilbert i czytał dalej, ignorując pozostałą dwójkę. – Zajebistość jego osobowości zaś lśniła jak jedyna gwiazda na niebie, jak wybuch supernowej, a wszystko bladło, gdy wchodził do pokoju... Mimo swej początkowej niechęci poczułem...

– Stój, ja znam ten styl – odezwał się Litwa, gdy już upewnił się, że wyzbył się alkoholu ze swoich płuc. – Ty to napisałeś, gdzieś w dwa tysiące siódmym. Miałeś fazę na zdania wielokrotnie złożone i mnóstwo porównań.

– Czytasz nam własne stare fanfiki na głos?! – oburzył się Polska. – Wstydu nie masz?!

– W czym problem? – Prusy zerknął na nich zza monitora. – To jedyny dobry kawałek literatury na tym serwisie! Jak chcę poczytać coś porządnego o mnie, to muszę sam to sobie napisać!

– Wszedłeś na nowy poziom samouwielbienia – mruknął Litwa, podnosząc się z ziemi. Podszedł do biurka i zerknął na monitor ponad ramieniem Gilberta, a potem lekko się skrzywił. Chwilę czytał w ciszy; w niebieskim świetle monitora jego twarz przybrała niezbyt zdrową barwę. Sądząc po jego minie, nie było to tylko złudzenie optyczne. – Nie wierzę, że wybrałeś ten ship!

– Co tam jest, Licia? – zaciekawił się Feliks.

– Obrazowa scena erotyczna pisana w pierwszej osobie... ze mną.

– O shit, chcę to usłyszeć – Polska poderwał się na równe nogi. – Prusak, czytaj, chcę poznać twoje fantazje erotyczne na temat Litwy.

– Jesteś pijany – przypomniał mu Taurys, a teraz jego twarz płonęła czerwienią.

– Wiem – Polska przytaknął z szerokim uśmiechem. – Wy też. Na trzeźwo do tego przecież nie siadamy. Jak masz coś przeciwko, to powiedz.

Litwa zmarszczył brwi, ale w końcu ciekawość zwyciężyła. Mentalnie machnął ręką, uznając, że to nie będzie takie złe.

– Czytaj – zwrócił się do Gilberta. – Dopiszę to do listy powodów, dla których cię nie cierpię.

– Poczytasz ze mną na dwa głosy...? – zaproponował Prusy z chytrym uśmieszkiem.

– O tym zapomnij.

– I jak się czujecie? – zapytał Polska, gdy zaczęło świtać. – Przeszliście katharsis...?

Litwa, opierając się o fotel z przymkniętymi oczami, westchnął ciężko.

– Ostatnim razem było gorzej. Ten... hate to love nie był taki zły, ale wolałbym... mniejszą ilość detali anatomicznych. Skąd oni w ogóle to wiedzą...?

– Taka cena sławy – odparł Feliks, masując gardło. Jego głos dalej był mocno zachrypnięty. – Gdzieś w Internecie jest tabelka z centymetrami... – Odkaszlnął. – A mówiłem, po co mówić ludziom, że istniejemy? Ja już dwieście lat temu wiedziałem, jak to się skończy, ale nikt mnie słuchać nie chciał...

– W dziewiętnastym wieku wiedziałeś, że ludzie będą pisać o nas erotyczne fanfiki? – zapytał zdumiony Litwa. – Skąd?

– A tak mi jakoś zaczęło świtać, jak przeczytałem „Trzynastą Księgę" do „Pana Tadeusza". Pierwszy porno fanfik, jaki widziałem na oczy.

Prusy, który nie odzywał się do nich od jakiejś godziny, obrażony za wytknięcie w jego twórczości nadmiernej ekspozycji, posłał mu tylko ponure spojrzenie.

– Nie umiesz przyjmować konstruktywnej krytyki, Prusaku – zauważył Feliks po chwili.

– Jasne – prychnął Gilbert. – Znaleźli się eksperci od słowa pisanego. Więcej wam niczego mojego nie przeczytam. Następnym razem przyniosę wam jakiś nudny papier z piwnicy Ludwiga i będę czytać na głos, to was zanudzę na śmierć.

– Przynieś – poprosił Litwa. – Najlepiej mój Akt niepodległości – dodał z przekąsem. – Mam ochotę go ponownie przeczytać.

– A ja poproszę jakieś ważne dokumenty na mój temat, na pewno coś by się znalazło w tej waszej piwnicy – dodał Feliks, unosząc głowę. – Poczytamy sobie na głos, a potem powiesz Ludwigowi, że zgubiłeś po drodze.

– Próbujcie dalej, słoneczka, ale to się nie wydarzy.

Milczeli długą chwilę.

– To co, powtórka za tydzień...? – zapytał w końcu Litwa.

– Jasne.